Jeden jest strażakiem, drugi menedżerem, trzeci chciał być sportowym dziennikarzem. Co ich łączy? Dziś wszyscy są fotografami i dzięki umiejętnościom i sprzętowi mogą zarabiać na swojej pracy.
Każdy może robić zdjęcia, ale nie każdy może być fotografem. Żeby odnieść sukces w tym zawodzie nie wystarczy posiadanie topowego sprzętu. Trzeba mieć też wiedzę, dobre oko i – przede wszystkim – trzeba wiedzieć, czego się chce. Piotr Zwarycz na co dzień jest strażakiem, Marcin Pietraszko z wykształcenia jest programistą, a Łukasz Skwiot bez powodzenia szukał pracy w dużych magazynach sportowych. Wszyscy trzej są dziś fotografami, którzy nie tylko realizują się artystycznie, ale też zarabiają na swojej pasji.
Fotograf w ogniu wydarzeń
Piotr Zwarycz to młodszy kapitan w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Radzionkowie, która podlega pod Komendę w Tarnowskich Górach. Działa tu w dwóch grupach specjalistycznych – ratownictwa wysokościowego i grupie poszukiwawczo-ratowniczej. W zawodzie jest już 16 lat. Oprócz sprzętu gaśniczego na akcje zabiera również aparat.
Od wielu lat interesował się fotografią, początkowo traktując ją wyłącznie hobbistycznie. Grzechem byłoby jednak nie połączyć pasji z wykonywanym zawodem: jako strażak znajduje się dosłownie w ogniu wydarzeń. Może oglądać akcje ratownicze z perspektywy niedostępnej dla zwykłego śmiertelnika.
Na początku skupiałem się po prostu na utrwalaniu całego przebiegu akcji, ale bardziej z dystansu. Przełomem była dla mnie akcja w Katowicach, podczas której zginęli znani reporterzy jednej ze stacji telewizyjnych. Wtedy odkryłem, że dzięki moim zdjęciom istnieje możliwość odtworzenia całego zdarzenia i na podstawie tych zdjęć można wyciągnąć wnioski na przyszłość, aby eliminować błędy podczas działań ratowniczych. Dziś cieszę się, że moje zdjęcia mogą mieć również walor edukacyjny, stanowiąc materiał szkoleniowy dla moich kolegów – przyznaje Zwarycz.
Piotr nie fotografuje więc tylko dla siebie. Zdjęcia przez niego wykonane są potem wykorzystywane podczas szkoleń. Analiza już przeprowadzonych akcji pomaga w uniknięciu błędów w przyszłości. Zdjęcia Piotra mają więc bezpośredni wpływ na pracę jego kolegów, a w efekcie nawet na ludzkie życie, bo dobrze przeprowadzona akcja może uratować wiele istnień. Dzięki zdjęciom strażacy mogą uczyć się na błędach – w czasie trwania akcji pewnych rzeczy się po prostu nie dostrzega.
Podczas akcji dla Piotra liczy się przede wszystkim niezawodność sprzętu i jego wytrzymałość. Wysokie temperatury, możliwość oblania aparatu wodą, dynamicznie zmieniające się światło… To bardzo niesprzyjające warunki. Piotr wybrał aparat Canon EOS-1D X Mark II – to najwyższa lustrzanka japońskiego producenta. Nie bez znaczenia był tu fakt, że to duży i solidny korpus, który dobrze leży w dłoni, a magnezowa obudowa jest dodatkowo uszczelniona.
Strażak korzysta też z dwóch obiektywów – EF 16-35mm f/2.8L USM oraz EF 70-200mm f/2.8L USM. Oba są jasne, co jest szczególnie ważne, a do tego dobrze współpracują z systemem AF w aparacie – Piotr nie może sobie pozwolić na to, by zdjęcia były nieostre, bo wtedy staną się bezużyteczne.
Menedżera sposób na relaks
Marcin Pietraszko na co dzień jest menedżerem w międzynarodowej korporacji. Szukając idealnego sposobu na relaks postanowił zająć się fotografią i to taką, gdzie jest się najbliżej natury: fotografią krajobrazową. Swojej decyzji Marcin nie żałuje. Większość wolnego czasu spędza podróżując po całym świecie. Sam mówi, że chcąc stać się lepszym trzeba robić jak najwięcej zdjęć. Zrozumieć kształty, kolory, zacząć dostrzegać pewne elementy.
Według Marcina do fotografii krajobrazowej trzeba być bardzo dobrze przygotowanym. Fotograf musi poznać miejsce, do którego się uda, ale również samego siebie i wreszcie swój sprzęt.
Przed wyjściem w teren zawsze najpierw sprawdzam warunki pogodowe. Korzystam do tego z całego mnóstwa aplikacji, weryfikując, czy danego dnia będzie mgła, chmury, czy może będzie padać. Gdy już prognozę pogody mam rozpoznaną, ustalam gdzie będzie wschodziło słońce. Staram się jak najlepiej zrozumieć miejsce, w którym będę i warunki, jakie w tym miejscu będą panować. – mówi Pietraszko.
W pogoni za upragnionym kadrem trzeba czasami przebyć kilkadziesiąt kilometrów w niesprzyjających warunkach pogodowych. Należy więc być przygotowanym fizycznie, ale również psychicznie – i wiedzieć, gdzie leży granica naszych możliwości.
Trzeba w końcu znać na wskroś sprzęt, który jest przecież głównym towarzyszem podróży. Marcin Pietraszko korzysta z Canona EOS 5D Mark IV oraz nowego Canona EOS R, czyli pełnoklatkowych aparatów o dużej rozdzielczości. Wybrał te modele, bo pełna klatka zapewnia dużą szczegółowość zdjęć, co przy krajobrazach jest szczególnie ważne – na dużych panoramach warto uchwycić każdy detal.
W przypadku krajobrazów najczęściej korzysta się z obiektywów szerokokątnych – Marcin używa szkieł Canon EF 16-35mm f/2.8L III USM oraz EF 24-105mmf/4L II USM. Od obiektywu oczekuje jak najlepszej optyki – dobre zdjęcie krajobrazowe musi być ostre i wyraźne na całej powierzchni kadru. Używa również coraz częściej teleobiektywu EF 100-400mm f/4.5-5.6L II USM. Ten pozwala mu uchwycić różne detale, jak chociażby dzikie zwierzęta lub ptaki.
Z pracą w terenie związane jest ryzyko i przykre niespodzianki. Podczas zdjęć w Patagonii ustawiona na statywie lustrzanka razem z szerokokątnym obiektywem, w wyniku bardzo silnego podmuchu wiatru upadła na skały. Roztrzaskały się filtry, ale na szczęście ani korpus, ani optyka nie ucierpiały. Niemniej, w tej pracy zarówno aparat, jak i obiektyw powinny być odpowiednio uszczelnione i posiadać wzmocnioną obudowę. Wilgoć, pył i upadki to tutaj codzienność i nie zawsze można im zaradzić.
Wejście do świata sportu
W 2009 roku, podczas eliminacji do Mundialu w RPA Łukasz Skwiot był aspirującym fotografem sportowym. Marzyła mu się praca na stadionie, w samym centrum sportowych wydarzeń. By się tam znaleźć, trzeba jednak było mieć akredytację, a to z kolei wymagało pracy dla sportowej gazety. Żadna jednak nie chciała Łukasza zatrudnić. Zdecydował się więc zainwestować w sprzęt i zacząć pracę jako fotograf – freelancer. Udało mu się zdobyć akredytację na mecz reprezentacji, a dzięki temu, że ma dobre oko, jego zdjęcia zostały dostrzeżone.
Dziś Łukasz Skwiot jest rozchwytywanym fotoreporterem, który sprzedaje zdjęcia dla wielu portali internetowych i największych mediów sportowych w Polsce. Co prawda nie było go na Mundialu w RPA, ale miał za to możliwość dokumentowania Mistrzostw Świata w Rosji. Było to dla niego jednym z najcięższych, ale również najciekawszych doświadczeń w życiu.
Jeśli mecz odbywał się w środku dnia, na stadionie trzeba było pojawić się naprawdę dużo wcześniej. Do tego dochodził czas na kontrole, które mimo wszystko przechodziły dość sprawnie. Kolejność zajmowania miejsc zależała od kategorii, do jakiej daną redakcję przydzielił organizator, dlatego zwykle na stadionie byłem już nawet 3-5 godzin przed meczem. Po meczu kolejne 2 godziny na obróbkę i wysłanie pełnego materiału. Łącznie więc praca przy pojedynczym spotkaniu sięgała nawet 10 godzin. To zupełnie inne warunki pracy niż podczas meczów ligowych w Polsce. Mimo wszystko, to niepowtarzalne doświadczenie i mam nadzieję, że nie ostatnie. – opowiada Skwiot.
Praca fotografa sportowego jest wyjątkowo wymagająca. To często kilkanaście godzin spędzonych na nogach w wyczekiwaniu na kilka „wstrzelonych” kadrów. Zdjęcia muszą być dobre już w aparacie, bo potem zostaje bardzo niewiele czasu na ich obróbkę i przesłanie do redakcji.
Wszystkie zdjęcia robię oczywiście w formacie RAW, zaraz po wykonaniu obrabiam w Photoshopie, opisuję w programie Photo Mechanic i wysyłam na trzy serwery. Wyciągam karty i zgrywam je do komputera. Zdjęcia są importowane natychmiast do programu, a po imporcie karty wkładam z powrotem do aparatu i dalej robię zdjęcia. – opisuje Łukasz.
Na mecze Łukasz zabiera pełnoklatkową lustrzankę Canon EOS-1D X Mark II oraz pierwszą wersję modelu EOS-1D X. Kluczowa jest tu opcja podniesienia czułości nawet do wartości ISO 409 600, a to gwarantuje możliwość korzystania z krótkich czasów naświetlania, by zamrozić ruch. W jego pracy szalenie ważny jest również autofokus (61-punktowy system AF z 41 czujnikami krzyżowymi) i szybki tryb seryjny (16 kl./s) – oba atrybuty dają pewność, że nie spóźni się w kluczowym momencie rozgrywki.
Łukasz korzysta głównie z dwóch jasnych obiektywów – modeli Canon EF 70-200mm f/2.8L USM i Canon EF 400MM 2.8L IS USM II. Pierwszy jest uniwersalny dzięki zmiennej ogniskowej, drugi z kolei jest wyjątkowo długi, co pozwala Łukaszowi „wyłuskać” twarz zawodnika z drugiego końca boiska, a wydajna stabilizacja daje pewność, że zdjęcie nie będzie rozmyte. Oba szkła są też uszczelnione i odporne na kurz – to ważne, bo fotograf sportowy często działa na otwartej przestrzeni.
To człowiek, a nie aparat robi zdjęcia
Piotr, Marcin i Łukasz zdecydowali się połączyć pasję z zawodem. Choć mogli szukać zupełnie innego zajęcia, wybrali fotografię. Piotr łączy ją z zawodem strażaka, Marcin i Łukasz oddali się jej całkowicie. Ich historie pokazują, że jeśli Twoją pasją jest fotografia i jesteś w tym dobry, nic nie stoi na przeszkodzie, by robienie zdjęć stało się dla Ciebie sposobem na życie.
Szukając drogi do hermetycznego świata zawodowych fotografów musisz jednak pamiętać, że to człowiek, a nie aparat robi zdjęcia. Nawet najlepsza lustrzanka i pakiet zaawansowanych filtrów w Lightroomie nie zagwarantują Ci sukcesu, jeśli zaniedbasz to, co kluczowe – wiedzę, umiejętności i instynkt.
Artykuł sponsorowany, powstał we współpracy z Canon Polska
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
już widzę jak amator kupuje obiektyw w cenie samochodu
To nie jest artykul tylko krypto reklama.
Jest nawet to podkreślone na końcu wpisu