Wczoraj premierę miał nowy aparat – Panasonic GX9. Czy zmiany w nowym modelu względem poprzednika są na tyle duże, by dopłacić do nowego modelu? Oto krótkie porównanie.
Panasonic Lumix GX8 miał premiere dwa lata temu, a podczas naszego testu wypadł bardzo dobrze. To aparat o dużych możliwościach filmowych, choć należy do tych modeli producenta, które z pewnością docenią również fotografowie. Co nowego niesie za sobą Lumix GX9?
Matryca bez filtra dolnoprzepustowego
Podstawową zmianą w kwestii fotograficznej jest usunięcie filtra AA z matrycy, co zapewnić ma lepszą jakość zdjęć – ich zwiększoną dynamikę, jak i szczegółowość. Sama matryca to nadal Live MOS o rozmiarze Mikro Cztery Trzecie, wspierana przez procesor Venus Engine. Ulepszony został ponoć algorytm redukcji szumów, przez co zdjęcia wykonane na wysokich czułościach mają się charakteryzować lepszą jakością.
System autofokusa oparty jest na technologii DFD i wyposażony w 49 punktów ostrości, posiada funkcję wykrywania twarzy, jak również oka. Ilość punktów pozostaje niezmienna względem poprzednika, zatem nie można oczekiwać znacząco lepszych efektów, choć producent zapewnia, że AF będzie działał szybciej w słabym świetle.
Lepszy wizjer i ekran
Nieco lepsze parametry producent zastosował w przypadku podglądu obrazu. Ekran nadal wyposażony jest w dotyk, za to jego rozdzielczość zwiększyła się do 1,240 mln punktów w porównaniu do 1,040 mln w GX8. Z kolei rozdzielczość wizjera OLED podniesiono do poziomu 2,760 mln punktów, względem 2,360 mln punktów w poprzedniku. W obu przypadkach mamy więc do czynienia z poprawą rozdzielczości, choć mało wprawne oko może nawet nie zauważyć różnicy w jakości podglądu, która przecież w GX8 była wystarczająco dobra.
Producent chwali się też możliwością odchylania wizjera o 90 stopni – to znacząco zwiększa komfort robienia zdjęć, bo zmiana ustawienia wizjera pozwala nam fotografować z rożnych pozycji. Jednak funkcja ta nie jest nowością, bo mieliśmy już z nią do czynienia w przypadku poprzedniego modelu.
Ulepszona stabilizacja
W Panasoniku GX8 mieliśmy do czynienia z niestandardową, 4-osiową stabilizacją matrycy, która i tak radziła sobie całkiem nieźle i współpracowała ze stabilizacją w obiektywach producenta. W nowym modelu producent zastosował już typową, 5-osiową stabilizację, taką jak w swoich innych nowszych modelach. W efekcie stabilność ma być jeszcze lepsza, co pozytywnie wpłynie zarówno na fotografowanie z ręki przy dłuższym czasie naświetlania, jak i na filmowanie.
Z kolei układ migawki aparatu Lumix GX9 wyposażono w napęd elektromagnetyczny, który ogranicza ryzyko wstrząsu migawki o około 90%. To z kolei zmniejsza ryzyko poruszenia zdjęcie przez wewnętrzne drgania aparatu.
Tryb filmowy bez większych zmian
GX8 oferował możliwość filmowania w 4K z prędkością 25 klatek na sekundę oraz tryb Full HD, w którym mogliśmy kręcić filmy slow-motion. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Nie zwiększono ilości klatek w 4K, ani nie dodano funkcji filmowania w tym trybie z użyciem całej matrycy.
Dostajemy za to kilka nowych funkcji, możliwość tworzenia filmów slow-motion ze zdjęć, Auto Marking, dzięki której łatwo wybierzemy najlepsze ze zrobionych zdjęć oraz funkcję przycinania 4K Live Cropping podczas nagrywania filmów, aby zapewnić stabilność panoramowania lub efektów zoomu. W celu uzyskania efektu panoramowania wystarczy ustawić kąt widzenia, by otrzymać płynne panoramowanie bez użycia specjalistycznego sprzętu, takiego jak slider. Są to jednak niewielkie zmiany, polegające głównie na dodaniu kilku „bajerów”.
Wraca lampa błyskowa
Obudowa aparatu nie zmieniła się znacząco, choć jest kilka wartych uwagi szczegółów. Producent dodał nowe pokrętło w przedniej części korpusu i nieco przeorganizował przyciski na górze. Istotne natomiast jest to, że cały korpus nieco się zmniejszył i uszczuplał – o 70 gramów.
Względem poprzednika do nowego modelu powraca wbudowana lampa błyskowa, na szczęście nie kosztem gorącej stopki, która pozostaje na swoim miejscu. Nowością w aparacie Lumix GX9 jest również możliwość jednoczesnego fotografowania z włączonymi i wyłączonymi filtrami kreatywnymi. Zdjęcia w formacie RAW można poddać obróbce na poziomie aparatu, dzięki czemu użytkownik nie jest zależny od dostępu do komputera.
Cena i dostępność
Po dwóch latach od premiery poprzednika można było liczyć na to, że Panasonic GX9 zaoferuje trochę więcej nowości. Tymczasem zmiany są w dużej mierze kosmetyczne, co trochę dziwi. Wszystko się jednak wyjaśnia, gdy spojrzymy na planowaną cenę nowego modelu. Aparat kosztować będzie niecałe 1000 dolarów, co w przeliczeniu na złotówki na dzień dzisiejszy daje niecałe 3400 zł. Wiadomo, że na polskim rynku zapłacimy więcej, ale obecnie cena body GX8 to jakieś 3700 zł. A więc na wejściu aparat będzie kosztował tyle samo, co poprzednik lub nawet mniej.
Wydaje się więc, że Panasonic idzie tropem Canona, którego model EOS M6 był tańszy niż teoretyczny poprzednik, nie był więc jego pełnoprawnym następcą. I właśnie pod takim kątem należy patrzeć na model GX9. To cena może być czynnikiem, który będzie odpowiadał za sukces tego modelu.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
myślę, że gx9, bo wprowadzone zmiany z tego co można przeczytać mają wpływać na lepszą jakość obrazu i na wygodniejsze użytkowanie aparatu.