Photoshop Mix nie jest mobilnym ekwiwalentem Photoshopa CC. To raczej ograniczona funkcjonalnie aplikacja, która dzieli kilka opcji ze swoim starszym bratem – są to natomiast tryby na tyle istotne, że wywołują spore zainteresowanie wśród graficznej braci.
Po pierwsze, program potrafi otwierać pliki PSD i pracować na warstwach. Ba, możemy nawet wczytać pojedynczą warstwę, pracować na niej, zapisać ją na naszym koncie Creative Cloud i odczytać z powrotem na komputerze z Windowsem czy OS X-em. Po drugie… to za chwilę.
Opcji jest pięć:
[nggallery id=270 template=techmaniak]
Jak widzicie, Adobe dba o dostępność źródeł – pewnie, można było pokusić się o podpięcie kolejnych dysków chmurowych, takich jak Dropbox czy Google Drive, ale wtedy stracilibyśmy na zintegrowanym środowisku Creative Cloud. Tego nie chce ani producent, ani – prawdopodobnie – użytkownik.
Adobe postarało się o zestaw podstawowych narzędzi do edycji obrazu, wśród których pierwsze skrzypce grają m.in. korekta ekspozycji, kontrastu, nasycenia kolorów czy suwak „Clarity”.
Możemy tu również dokładać multum filtrów efektowych albo w sposób ogólny, albo selektywny – zależy to wyłącznie od naszego widzimisię. Nie mamy natomiast opcji regulowania intensywności danej modyfikacji, więc z góry jesteśmy skazani na to, czym uraczyło nas Adobe.
[nggallery id=272 template=techmaniak]
Jak widzicie, na razie Mix nie odbiega od strony edycyjnej od licznej grupy pozostałych edytorów, takich, jak choćby Aviary. W porównaniu z innymi – jak choćby Snapseedem – wydaje się wręcz ograniczony… ale, na szczęście, nie jest to koniec możliwości mobilnego Photoshopa.
Photoshop Mix pozwala nam m.in. na odczyt plików PSD z podziałem na indywidualne warstwy. Umożliwia – toporne, ale jednak- wycinanie poszczególnych elementów obrazu i wklejanie je do innych kadrów. Nie jest to w żadnym wypadku narzędzie precyzyjne, natomiast do tworzenia zabawnych obrazków z wakacji będzie jak znalazł.
[nggallery id=274 template=techmaniak]
Co więcej, każdą pracę możemy zapisać na koncie Creative Cloud, otwierając ją później w Photoshopie stacjonarnym. W przeciwieństwie do mobilnego Lightrooma, nie widzę tu jednak zastosowania dla osób poważnie traktujących swoją fotografię – w wywoływarce RAW-ów jesteśmy w stanie faktycznie przeprowadzić wstępną korektę, podczas gdy Photoshop Mix posłuży wyłącznie do rozrywki.
Najbardziej zaskakuje jednak to, że w ramach Photoshop Mix otrzymujemy trzy zaawansowane narzędzia żywcem przeniesione z pełnowymiarowego CC – korektę perspektywy na zdjęciach architektury, redukcję poruszeń i wypełnienie z uwzględnieniem zawartości (osławione Content-Aware Fill). Sprawdziliśmy właśnie tę ostatnią funkcję, usuwając z testowego kadru niewielką dziurę w desce.
[nggallery id=276 template=techmaniak]
Po powiększeniu ekranu roboczego i zaznaczeniu elementu, aplikacja wyświetliła następujący komunikat: „Twoje zdjęcie zostanie wysłane do Creative Cloud, gdzie postaramy się o najlepszy możliwy rezultat. Proces jest bezpieczny, a sam plik nie zostanie przez nas zapisany”. Wyraźnie widać tu więc ideę przetwarzania w chmurze, gdzie niewystarczająca moc obliczeniowa iPada uzupełniana jest przez urządzenie zewnętrzne, zdecydowanie bardziej wydajne. Druga część informacji widocznej na ekranie obwieszcza, że wspomniane trzy usługi należą do funkcji premium – w niedalekiej przyszłości trzeba będzie za nie płacić.
Photoshop Mix nie bazuje wyłącznie na mocy obliczeniowej Twojego iPada, natomiast sam program miewa swoje humory. Mimo testowania na najnowszym Airze, kilkukrotnie doświadczyłem przycięć, spowolnień animacji czy najzwyklejszego zakończenia procesu. Składam to jednak na barki zbytniego pośpiechu developerów i liczę na rychłą poprawę sytuacji – szkoda byłoby tak ciekawego programu zostawiać samemu sobie.
Nie sądzę, by profesjonaliści czy entuzjaści zaawansowanej fotografii znaleźli w Photoshopie Mix cokolwiek dla siebie. Owszem, spora część narzędzi udostępnionych nam jest intrygująca, ale już sposób ich działania pozostawia wiele do życzenia. „Mazianie” palcami po ekranie nigdy nie będzie tak precyzyjne, jak w przypadku korzystania z kursora czy tabletu graficznego, a przecież właśnie po to powstał cały projekt.
Mix nie przyda się w pracy zawodowej, ale z pewnością dostarczy każdemu trochę rozrywki
W chwili obecnej Mix jest po prostu ciekawą, wciągającą zabawką. Możliwości przeniesienia wyciętego elementu z jednego zdjęcia na drugi i stworzenia urokliwego (ale do bólu amatorskiego) fotomontażu to coś, czego żadna aplikacja wcześniej nie robiła z takim wdziękiem. Pewnie, nie działa idealnie (ba, czasem nie działa nawet poprawnie), ale radości z użytkowania jest całkiem sporo.
Wraz z premierą Photoshopa Mix i całego zestawu Creative Cloud na rok 2014, Adobe pokazało, że na poważnie myśli o rozwoju swojej chmurowej platformy. To pierwsze przymiarki do stworzenia tak wydajnych, złożonych i funkcjonalnych narzędzi mobilnych – od Lightrooma Mobile, aż do dziś omawianego.
Powtórzę raz jeszcze – żadnemu profesjonaliście Mix się nie przyda. To swoisty pokaz możliwości, wyznaczenie kierunku, jaki Adobe obrało na najbliższe lata. Im więcej upłynie wody w Wiśle, tym lepsze otrzymamy funkcje w tego rodzaju mobilnych tworach – i jestem w stu procentach za dalszym rozwojem tych pomysłów.
Najciekawsza jest tu opcja wykorzystania mocy obliczeniowej komputera, którego nawet nie widzimy. Nie jest to metoda nowa – ale w przypadku graficznego zastosowania urządzeń mobilnych otwiera ogrom możliwości
„Do bardziej zaawansowanych działań zabraknie mocy obliczeniowej”, mówili przedstawiciele firmy. Zaraz potem, podczas prezentacji Creative Cloud 2014, wytłumaczono proces, w ramach którego działają trzy flagowe narzędzia Photoshopa Mix. W mojej opinii to właśnie można uznać za najciekawsze wydarzenie towarzyszące premierze – dalsze rozwijanie serwisu cloud computingowego, gdzie nasze pliki wysyłane są do Adobe, tam obrabiane, a następnie odsyłane z powrotem. Tablet nie da rady? Żaden problem, skorzystamy z bardziej wyszukanej maszyny na drugim końcu świata.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies