Żyjemy wprawdzie w czasach hiperczułych matryc i stabilizacji, jednak statyw wciąż pozostaje nieodzownym atrybutem każdego, kto poważnie podchodzi do fotografii. Choć epoka pierwszych dagerotypów minęła bezpowrotnie, wraz z koniecznością użycia statywu, aby w ogóle być w stanie zrobić zdjęcie, ten rodzaj sprzętu wciąż pozwala na strzelanie w warunkach wybitnie temu niesprzyjających. Przydaje się zawsze wtedy, gdy mamy do dyspozycji słabe oświetlenie i z różnych powodów nie chcemy użyć lampy błyskowej. Zapewniając aparatowi podporę, statyw sprawia, że po wyzwoleniu migawki ten pierwszy wycelowany jest bez przerwy w jedno miejsce, co zapobiega tzw. poruszeniu zdjęcia – czyli rozmazaniu wszystkich widocznych na nim obiektów.
Statyw jest nieodzowny w przypadku niektórych fotograficznych technik, które pozwalają na uzyskanie bardzo interesujących efektów. Przykłady? Time-lapse, czyli animacja poklatkowa – praktycznie niemożliwy do wykonania bez stabilizacji zapewnianej przez statyw. Malowanie światłem? Takoż. Oświetlanie ruchomych obiektów przy pomocy błysku seryjnego? Znów zasługa statywu. Lista jest na tyle długa, że zasługuje wręcz na osobny wpis.
No dobrze, wiemy już do czego się przydaje – ale dlaczego mielibyśmy wydać na owo urządzenie kilkaset złotych, mając do wyboru statyw marki „Statywex”, kupiony na targu za dwie dychy? To zależy. Z pewnością wiele osób poradzi sobie dysponując wyłącznie takim arcydziełem myśli technicznej, jak wyżej wspomniane. Jeśli jednak poważnie myślimy o naszej fotografii, to niestety – pora wypatroszyć portfel. Jako, że lustrzanka (szczególnie ta z górnej półki cenowej) swoje waży, sparowanie jej ze statywem, którego nogi zginają się pod jej ciężarem to kuszenie losu. Mocniejszy powiew wiatru powinien wystarczyć, żeby posłać kilka(naście) tysięcy złotych na kurs kolizyjny z glebą.
Tani statyw to tanie materiały – zazwyczaj podatne na uszkodzenia
Tani statyw to tanie materiały – zazwyczaj podatne na uszkodzenia i wypaczanie się. Producent taniej głowicy nie będzie też przykładał wielkiej wagi do porządnego zaprojektowania jej. Próba ustawienia aparatu w dogodnej pozycji będzie szła co najmniej topornie, a my stracimy dużo więcej czasu na mocowanie się ze statywem, niż na myślenie nad kompozycją zdjęcia. Mimo wszystko, na początek powinniśmy się wyposażyć w jakikolwiek statyw – głównie po to, żeby przyzwyczaić się do pracy z nim. A nuż okaże się, że do wybranych zastosowań sprawdzi się jak znalazł? Jeśli nie – późniejsza nieunikniona przesiadka sprawi przynajmniej, że docenimy wygodę użytkowania czegoś lepszego.
Próba ustawienia aparatu w dogodnej pozycji będzie szła co najmniej topornie, a my stracimy dużo więcej czasu na mocowanie się ze statywem, niż na myślenie nad kompozycją zdjęcia
Szukając czegoś na początek, warto przyjrzeć się np. modelowi Velbon DF-60. Ten kosztujący od 110 złotych (w chwili pisania tego tekstu) statyw powinien akceptowalnie sprawdzić się w podstawowych zastosowaniach, mogąc udźwignąć łącznie 3 kilogramy sprzętu.
Dla porównania – porządny statyw wykonany będzie z dobrych materiałów, idealnie wyważony, wystarczająco ciężki i stabilny, żeby utrzymać wszystko, czym zdecydujemy się go obarczyć. Głowica będzie pracować płynnie, a sprzęt nie będzie „jeździć”, gdy zablokujemy głowicę w wybranej pozycji. Z mniej fotograficznych zastosowań – jeśli będziemy musieli obronić się przed napastnikiem, to porządny sprzęt nie pozgina się po jednym uderzeniu. Naturalnie, nie polecam wykorzystywania żadnych przyrządów fotograficznych w celach zaczepno-obronnych.
Przykładem porządnego sprzętu jest seria profesjonalnych statywów Manfrotto opatrzona numerem 055. Propozycje pochodzącej z Włoch firmy słyną wśród fotografów z jakości wykonania i wygody użytkowania. Gdy już trochę obrośniemy w piórka, warto rozważyć np. kupno MT055XPRO3, który z honorem zniesie wagę 9 kilogramów sprzętu. Wada? Cena wynosząca od 700 złotych za sam statyw – bez głowicy, która bez problemu może wywindować koszt zestawu grubo powyżej tysiąca złotych. A to wcale nie jest najdroższy model serii!
Co, jeśli zrządzeniem losu nie zdołaliśmy się zaopatrzyć w statyw, a jest on potrzebny do wykonania zdjęcia? Cóż… Potrzeba jest matką wynalazków i mało kto przekonuje się o tym tak dobitnie, jak fotografowie. W zależności od efektu, jaki chcemy uzyskać, pierwszym środek zaradczy może być lampa błyskowa. Jeśli fotografowany obiekt znajduje się na tyle blisko, że doświetlenie sceny w ogóle w czymkolwiek pomoże, to jest to prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie. Gorzej, jeśli lampy zastosować nie możemy. Wtedy musimy polegać na podbiciu czułości do wartości, która umożliwi wykonanie nieporuszonego zdjęcia. Ta opcja jest jednak niedostępna dla fotografujących na kliszy, a i nie każdy aparat radzi sobie z wysokimi czułościami – niektóre przestają wyrabiać już przy ISO 400.
Jeśli matryca szumi jak radio na odludziu, a nie mamy flesza czy możliwości „zbożnego” ustabilizowania aparatu, częściowym rozwiązaniem jest ustawienie piramidki z czegokolwiek, co tylko mamy pod ręką, a następnie położenie aparatu na jej wierzchu. Im cięższe przedmioty, tym większa szansa, że uzyskamy dobre podparcie i nie poruszymy zdjęcia. Używając lustrzanki, w celu uniknięcia drgnięcia aparatu przy „kłapnięciu” lustra, ustawmy 2 sekundy na samowyzwalaczu, opóźniając moment zwolnienia migawki. Jeśli aparat/obiektyw ma wbudowany stabilizator – wyłączamy go. Czynność należy zresztą powtórzyć wtedy, gdy korzystamy ze statywu.
Nie mając pod ręką żadnych przedmiotów, z których moglibyśmy usypać sobie prowizoryczny statyw, warto rozejrzeć się za obiektami, o które możemy się oprzeć. Jeśli mamy do dyspozycji np. znak drogowy, możemy się doń „przytulić” jedną ręką i oprzeć tułowiem. Przypomnę tylko: mając możliwość włączenia stabilizacji w aparacie – zróbmy to. Niektóre osoby trenujące strzelectwo zalecają naciskanie spustu na wydechu, w jego końcowej fazie – ma to zapobiegać trzęsącym się rękom wtedy, gdy usiłujemy utrzymać powietrze w płucach. Tę zasadę z dobrym skutkiem zastosować można w fotografii bez statywu.
Wreszcie, w akcie desperacji, możemy spróbować trybu seryjnego i modlić się do wszelkich wyznawanych sił wyższych, żeby któreś ze zdjęć okazało się do wyratowania. Życzę Wam jednak, żebyście nigdy nie musieli polegać na tej metodzie. Jeśli macie swoje własne sprawdzone wskazówki, jak fotografować bez statywu – zachęcam do podzielenia się nimi w komentarzach.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies