Piękny – i wcale mu uroda nie przeszkadza w ergonomii
Spośród tegorocznych flagowców, HTC One M8 jest zdecydowanie jednym z bardziej poręcznych urządzeń. Nie jest tak ze względu na rozmiar – bo w końcu to wciąż pięć cali z hakiem – ale na doskonałe wyprofilowanie obudowy. Urządzenie w domyśle nie pochwali się dedykowanym spustem migawki, natomiast chwila spędzona w ustawieniach zaowocuje możliwością przypisania takowego do przycisku głośności. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że będzie to spust jednostopniowy, jak w Galaxy S5 czy iPhone’ie 5s – jak na razie wyłącznie smartfony Sony dysponują wygodniejszym, dwustopniowym mechanizmem.
Niemniej jednak sam komfort obsługi smartfonu jest w zupełności zadowalający. HTC dba o użytkownika przez implementację materiałów wysokiej klasy, a i relatywnie niewielka waga (160 gramów) pomoże nieruchomo utrzymać rękę.
Aplikacja fotograficzna pracuje zdecydowanie najszybciej spośród wszystkich smartfonów, jakie ostatnio testowałem – i do tej grupy zaliczają się też najważniejsze produkty największych producentów. O tym jednak powiemy sobie szerzej za chwilę.
One M8 jest w mniejszości fotograficznych supersmartfonów – nie jest bowiem ani wodoszczelny, ani wodoodporny, co zapewniają nam Sony z Samsungiem.
Jeśli natomiast chodzi o czytelność w pełnym świetle słonecznym, to HTC ustępuje Galaxy S5, ale plasuje się na równi (albo nawet wyżej) od Xperii Z2. Nie miałem większych problemów z odpowiednim kadrowaniem nawet w niesprzyjających warunkach.
HTC po raz drugi ryzykuje. Opłaciło się?
Tajwański koncern wydał w zeszłym roku masę pieniędzy na promocję „ultrapikseli”, czyli teoretycznie innowacyjnego rozwiązania, które w praktyce wcale innowacyjne nie jest. Jest skuteczne, owszem, ale trudno określać je oryginalnym – w podobny sposób od lat działa już Sigma. Jeden piksel reaguje na trzy składowe barwy światła, czyli R, G i B, a przy tym jest fizycznie większy od tych w urządzeniach konkurencyjnych. Dlaczego? Bo wszystkich łącznie jest mniej, natomiast zajmują dokładnie tę samą przestrzeń – matryca o przekątnej 1/3 cala znalazła się przecież m.in. w iPhone’ie 5s. Ale cóż – to nie są ultrapiksele. To piksele.
Zamysł inżynierów HTC był natomiast jak najbardziej poprawny i logiczny. Ba, każdy fan fotografii powinien ten koncept docenić – zamiast wciskania publice kolejnych bzdur i łamania nóg w wyścigu na tryliardy megapikseli, Tajwańczycy wrócili do korzeni. Zrobili to, co Sony ze swoimi pełnoklatkowymi bezlusterkowcami – zwłaszcza z A7S. Samo nazewnictwo pozostaje formą sporną, ale przecież jakoś ten produkt sprzedać trzeba – a nie każdy właściciel smartfona musi znać się na fotograficznych pojęciach.
W praktyce okazuje się jednak, że owszem, zakres dynamiczny wzrasta, że przejścia tonalne są łagodniejsze, że szumy może i są nieco niższe… ale to ciągle nie to. W One M8 nie dostrzeżemy zgodności z „fenomenalną jakością obrazu”, o jakiej zapewniają nas slogany reklamowe. Nie będzie tu żadnej rewolucji.
Dostaniemy po prostu telefon z aparatem – a więc dokładnie to, co powinniśmy dostać. HTC nie udaje czegoś, czym nie jest, nie próbuje zastąpić lustrzanki; próbuje, natomiast, zapewnić nam jak najlepszy sprzęt kieszonkowy, którym uda nam się wykonać zjadliwe zdjęcie po zmroku. Żeby nie być gołosłownym złamię niepisaną zasadę i w miejsce wykresów znanych z poprzednich testów wprowadzę po prostu to:
Cóż – wyszło nieźle, zwłaszcza, że wykonywałem je bez specjalnej celebry. Wycelowałem, ustawiłem ostrość i zwolniłem spust migawki. Tutaj muszę HTC za jedno pochwalić na pewno – doskonale dobiera parametry ekspozycji do zastanej sceny nocnej. Punkt ostrości odpowiada też za funkcjonowanie pomiaru światła, więc rzadko kiedy kadr będzie niedoświetlony lub prześwietlony. Jeśli One używamy do fotografii świadomej, to zazwyczaj osiągniemy dokładnie ten efekt, o jaki nam chodziło. A jeśli o samą jakość chodzi – tutaj odpowiedź zaserwuję Wam w bezpośrednim porównaniu wszystkich smartfonów, które opublikujemy już w czerwcu.
W One M8 mamy dwa (licząc z przednim – trzy) obiektywy, które producent określa jako „Duo Camera”. Ten główny daje nam do dyspozycji jasność f/2,0 przy ogniskowej 28 mm w ekwiwalencie dla formatu małoobrazkowego.
W tym roku, w porównaniu do modelu One M7, zrezygnowano ze stabilizacji optycznej na rzecz dodatkowego szkła, rejestrującego całą masę przydatnych informacji i spełniającego sporo dodatkowych funkcji. O czym mowa?
Po pierwsze, o trybie uFocus, pozwalającym na zmianę punktu ostrości już po zapisaniu fotografii. W czterech na pięć przypadków zadziała to niezawodnie, generując relatywnie naturalne rozmycie tła i skupiając naszą uwagę na głównym temacie fotografii. W HTC ten „sztuczny bokeh” funkcjonuje na pewno sprawniej, niż średnio udane, stricte programowe rozwiązania znane z Xperii Z2 i Galaxy S5. Nie jest może idealnie – tu i ówdzie One nie będzie w stanie zaserwować nam łagodnego przejścia z ostrości do nieostrości – ale generalnie rzecz ujmując uFocus można uznać za funkcję użyteczną. Pamiętajcie tylko, że nie zawsze będzie ona dostępna; urządzenie samoczynnie dezaktywuje tryb Duo Camera wtedy, gdy będziemy fotografować na bardzo wysokich czułościach, kiedy korzystamy z lampy błyskowej, wykonujemy zdjęcia seryjne, fotografujemy w formacie 4:3 czy, przypadkowo, zasłonimy dodatkowy obiektyw palcem.
Zdjęcie oryginalne
uFocus – ostrość na plan pierwszy
uFocus – ostrość na plan drugi
Jak już wspominałem, HTC One M8 został pozbawiony stabilizacji optycznej z racji na niekompatybilność z systemem Duo Camera. W zamian dostajemy pewną odmianę stabilizacji cyfrowej, która w połączeniu z wysoką czułością ISO (nawet do 1600) jest w stanie generować obrazki nieporuszone nawet w zupełnie marnych warunkach oświetleniowych.
Sprawdźmy teraz, jak smartfon poradzi sobie z tradycyjnym testem ISO. Ustawienia czułości osiągalne są z poziomu manualnego trybu ekspozycji.
Flesz w HTC One M8 jest konstrukcyjnie bardzo zbliżony do tego, który poznaliśmy przy okazji premiery iPhone’a 5s. Producent zdecydował się bowiem rozszerzyć funkcjonalność tradycyjnej diody o dwa rodzaje światła – ciepłe i chłodne. W ten sposób na fotografiach wykonywanych z błyskiem otrzymujemy bardziej naturalny balans bieli, zwłaszcza w fotografii portretowej, gdzie nie chcemy, by tony skóry oddane były z przesadnie chłodną temperaturą barwową.
Ale cóż – dioda to dioda, nie palnik ksenonowy. W porównaniu z Z2 czy S5 mamy do czynienia z bardzo zbliżonym rozwiązaniem, natomiast wszystkie trzy ustępują pod tym kątem Nokii Lumii 1020.
Zdjęcie bez lampy
Zdjęcie z lampą
Zdjęcia ze znikomą ilością światła zastanego
Zdjęcie ze średnią ilością światła zastanego
Najładniejszy interfejs na rynku. I najbardziej czytelny
Pozostaje nam przyjrzeć się pozostałym częściom fotograficznych funkcjonalności One’a. Zacznijmy więc od samego UI oprogramowania – zasługuje ono bowiem na same pochwały. Jest proste, estetyczne i funkcjonalne. Nie przytłacza użytkownika mnogością opcji, ale daje do nich dostęp, jeśli ktoś faktycznie chce sprawować samodzielną kontrolę nad ekspozycją. W sposób bardzo elegancki udostępnia nam też filtry – nie atakuje nimi od razu, zapewniając jednocześnie, że skorzystać z tych dodatków możemy zawsze.
Zaraz po otwarciu aplikacji aparatu otrzymujemy najprostszy z możliwych ekranów – kadr, spust migawki i kilka ikonek rozlokowanych po bokach. Większość właścicieli One’a pewnie się na tym zatrzyma, natomiast bardziej wymagający zawsze będą mogli skorzystać z całego manualnego zaplecza.
[nggallery id=268 template=techmaniak]
HDR w One działa poprawnie tylko w określonych sytuacjach – poniżej widać, że rozjaśnienie cieni zaskutkowało też nadmiernym podbiciem ekspozycji w scenerii za okiennymi szybami. Tryb rozszerzonego zakresu dynamicznego powinien lepiej równoważyć te fragmenty.
HDR wyłączony
HDR włączony
HTC daje nam dostęp do 15 rozmaitych efektów kolorystycznych (i nie tylko), niektóre z nich da się też dodatkowo modyfikować.
HTC oferuje nam też możliwość wykonania 360-stopniowej panoramy – cały mechanizm działa szybko i sprawnie, a przy tym rzadko kiedy popełnia błędy w składaniu klatek.
Zoe to swoisty, wewnętrzny pomysł HTC (debiutujący już w M7), który pozwala na wykonanie nie tylko zdjęcia, ale też „kombo” złożonego z kilku pojedynczych fotografii i klipów wideo.
W efekcie dostajemy 30-sekundowy film, swoistą migawkę danego dnia – wieczorem możemy więc po prostu odwiedzić naszą galerię, a sprzęt samoczynnie przygotuje nam taki wizualny pamiętnik. To w gruncie rzeczy rozwiązanie całkiem sympatyczne – zwłaszcza dla osób zabieganych.
Aparat jest w stanie rejestrować obraz w jakości Full HD (1920 x 1080p) z prędkością 30 klatek na sekundę. Jako jeden z niewielu tegorocznych pretendetów do tronu, HTC One M8 nie jest w stanie rejestrować nagrań w jakości 4K – owszem, w dalszym ciągu mało kto z tej opcji korzysta, ale dzięki niej smartfony można uznawać za „przyszłościoodporne”. HTC do tego grona nie należy.
Ponarzekać można też na rzekomy tryb rejestrowania obrazu w zwolnionym tempie, bo ten nie polega na naturalnym zwiększeniu klatkażu, ale programowych sztuczkach – podobnie zresztą jak nagrywanie klipów Full HD z 60 klatkami na sekundę, ale przepustowością identyczną, jak w ustawieniu natywnym. Zagubionym już tłumaczę sytuację – w HTC One M8 użyteczny jest tylko i wyłącznie domyślny tryb filmowania. Ten z pierwszego zdania.
Nie jest to najlepszy aparat w świecie smartfonów, ale ma swoje niezbywalne plusy
Na pewno najmocniejszą cechą HTC One M8 nie jest jego aparat. Smartfon ma do zaoferowania przedziwne połączenie w tej materii – świetnie zaprojektowaną aplikację, ciekawe filtry artystyczne, miłe dla oka nakładki graficzne czy społecznościowy tryb Zoe… ale widać tu również kilka istotnych niedociągnięć.
Po pierwsze, ograniczona rozdzielczość nie pozwali na sensowny wydruk w formacie większym, niż „pocztówkowe” 10×15 cm, z czego potencjalny nabywca musi zdawać sobie sprawę. Wbrew pozorom, cyfrówka w One to narzędzie bardziej dla osób zafascynowanych samą fotografią, niż dla tych, którzy szukają substytutu dla aparatów kompaktowych. Wychodzę z takiego założenia – jeśli już masz porządny sprzęt fotograficzny, to z HTC będziesz zadowolony. Działa sprawnie, działa wyjątkowo szybko, a jakość obrazka połączona z dość szerokim zakresem dynamicznym pozwoli na swobodne publikowanie kadrów w sieci. Jeśli natomiast faktycznie potrzebujesz czegoś, co zastąpiłoby prosty kompakt w wielu codziennych sytuacjach, to nie powinieneś się interesować tym modelem. Rynek obfituje w bardziej sensowne propozycje.
Przypominam przy tym, że na fotoManiaKu skupiam się jedynie na teście aparatu. Nad smartfonem jako całością rozwodzę się (w zachwytach) na łamach gsmManiaK.pl.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies