>

Olympus OM-D E-M10 – test aparatu

Najmniejszy bezlusterkowiec serii, czyli Olympus OM-D E-M10, wydaje się być aparatem o świetnym stosunku ceny do jakości. Przyjrzyjmy mu się bliżej!

Olympus OM-D E-M10 / fot. fotoManiaK.pl

Olympus OM-D E-M10

od: 3.902 zł »

Olympus OM-D E-M10 – specyfikacja

Typ bezlusterkowiec
Wymiary 119 x 82 x 46 mm
Waga 396 g (z baterią)
Obudowa metal/plastik
Matryca 4/3, Live MOS
Rozdzielczość 16 MP
Czułość ISO 200-25600
Przekątna ekranu 3″
Typ ekranu dotykowy, uchylany
Rozdzielczość 1,03 mln punktów
Nagrywanie filmów 1920 x 1080, Motion JPEG/H.264, 30 kl./s
mikrofon stereofoniczny
Zdjęcia seryjne do 8 kl./s
Stabilizacja obrazu tak, matrycy, 3-osiowa
Migawka 60-1/4000s
Obsługa kart SD/SDHC/SDXC
Lampa błyskowa tak, pop-up, LP 5 dla ISO 100
Stopka akcesoriów tak
Wizjer elektroniczny, 1,44 mln pkt
Bateria Akumulator litowo-jonowy EN-EL20a
Wydajność ok. 320 zdjęć wg CIPA
Nastawy automatyczne tak
Nastawy ręczne tak
Efekty tak
Inne Wi-Fi, USB, Mini HDMI, akcelerometr, opcjonalny adapter M43->43, filtry artystyczne

 

Skrótem, czyli wideorecenzja Olympusa OM-D E-M10

Budowa / przyciski / ergonomia

Skromny maluch i godny przedstawiciel flagowej serii Olympusa

Olympus OM-D E-M10 jest najprostszym i najmniejszym przedstawicielem swojej linii produktowej. Oczywiście od strony zaplecza systemowego nie brakuje mu niczego – jest kompatybilny ze wszystkimi szkłami Mikro Cztery Trzecie i może korzystać z szerokiego dostępu do akcesoriów.

Skonstruowany w większości z aluminium, E-M10 mierzy 119 x 82 x 46 mm przy wadze 350 gramów – oznacza to, że jest nie tylko mniejszy, ale i lżejszy od E-M5, o E-M1 nie wspominając. Ograniczenie rozmiaru wpłynęło jednak na pozbawienie E-M10 uszczelnień znanych z poprzednich generacji, doprowadziło też do ograniczenia ostatecznej ceny.

Olympus OM-D E-M10 / fot. fotoManiaK.pl

Kompaktowość bezlusterkowca jest przy tym sporą jego zaletą. Świetnie leży w dłoni, da się go schować dosłownie wszędzie, a przy tym, oczywiście, nie tracimy na jakości obrazu. Grip też, dla mnie przynajmniej, oferował wystarczający poziom komfortu (porównywalny z PEN-ami, choć daleki od E-M1), zwłaszcza w połączeniu ze świetnie wygospodarowanym miejscem na kciuk.

Olympus OM-D E-M10 / fot. fotoManiaK.pl

Frontowy panel urządzenia to przede wszystkim bagnet na obiektyw i dioda wspomagająca pracę układu ostrzenia. Nie znajdziemy tu więcej elementów, w przeciwieństwie do ścianki górnej, na której ulokowano pokrętło trybów, lampę błyskową z gorącą stopką, dwa pokrętła ekspozycji (kluczowe dla bardziej zaawansowanych fotografów), przycisk funkcyjny, dedykowany przycisk nagrywania, kolejny przycisk funkcyjny i guzik podglądu. Lewy bok E-M10 pozostał niezagospodarowany, natomiast na prawym wyprowadzono gniazdo HDMI i wejście USB/AV. Na tylnym panelu dominuje 3-calowy, uchylany i dotykowy wyświetlacz LCD, wygodny wizjer elektroniczny i zestaw przycisków odpowiedzialnych za menu oraz ilość informacji pokazywanych na ekranie. Mamy tu również czterofunkcyjny wybierak, ikonę kosza i włącznik aparatu.

Olympus OM-D E-M10 / fot. fotoManiaK.pl

Gdyby ktoś bezlusterkowca uznał za konstrukcję zbyt małą, Olympus ma w sprzedaży grip ECG-1 – krótkie akcesorium, którego jedynym zadaniem jest poprawa ergonomii.

Olympus ECG-1

od: 253 zł »

Jedynym, czego może Wam w E-M10 brakować, jest system „2×2” znany z innych modeli tej serii. Nie mamy tu dostępu do charakterystycznej dźwigni, zmieniającej funkcjonalność pokręteł z, przykładowo, przysłony i kontroli prędkości migawki na modyfikowanie czułości ISO i balansu bieli. Niemniej jednak wszystkie te opcje są obsługiwane przez pozostałe przyciski – szybkość może ucierpi, ale wygoda obsługi w dalszym ciągu pozostaje nienaganna.

Olympus OM-D E-M10 / fot. fotoManiaK.pl

E-M10 oferuje ponadto możliwości łączenia się ze smartfonem czy tabletem przez Wi-Fi, jeśli wcześniej wyposażymy się w aplikację Olympus Image Share (iOS / Android). Program jest o tyle użyteczny, że pozwala na zdalne fotografowanie w trybach P, A, S i M, szybkie geotagowanie fotografii czy przekazywanie ich do pamięci naszego kieszonkowego urządzenia.

Akumulator / lampa błyskowa

Bateria mogła być bardziej pojemna

Olympus OM-D E-M10 / fot. fotoManiaK.pl

Przy bardzo intensywnym użytkowaniu (reportaż ślubny razem z przygotowaniami i wszystkimi ceremoniami towarzyszącymi), akumulator w E-M10 poddał się po ośmiu godzinach. W tym czasie udało mi się jednak zgromadzić prawie 500 klatek, co stanowi zdecydowane przebicie szacunków organizacji CIPA (ok. 320 zdjęć), prawdopodobnie ze względu na ograniczone korzystanie z wyświetlacza LCD i skupienie się na tym, co widać w wizjerze.

Olympus OM-D E-M10 / fot. fotoManiaK.pl

Zintegrowany flesz aktywowany jest albo samoczynnie, albo ręcznie – przez przycisk umiejscowiony z jego lewej strony. Zasięg błysku to równo 5,80 m przy ISO 100, dostajemy też prędkość synchronizacji na poziomie 1/200 s (a więc bez rewelacji) i kilka trybów pracy, takich jak automat, automat z usunięciem efektu czerwonych oczu, wypełnienie, błysk na pierwszą kurtynę migawki, na drugą kurtynę migawki – a nawet tryby manualne, gdzie moc możemy regulować w zakresie do 1/64. OM-D E-M10 jest również kompatybilny z zewnętrznymi fleszami Olympusa (m.in. FL-50R, FL-14, FL-300R czy FL-600R).

 Lampa wyłączona Lampa włączona

 

Wyświetlacz / wizjer

3-calowy ekran z E-M1 i wygodny wizjer elektroniczny

Monitor w E-M10 to ta sama jednostka, którą znajdziemy w bardziej zaawansowanym E-M1. Ten 3-calowy panel LCD cechuje się rozdzielczością 1,03 mln punktów (a więc wyższą, niż w E-M5), wsparciem dla dotyku (nie działa idealnie, ale czasem się przydaje) i mocowaniem sankowym, pozwalającym na odchylenie całości w górę (do 80 stopni) lub w dół (do 50 stopni). Producent zadbał przy tym o czujnik zbliżeniowy, samoczynnie wygaszający wyświetlacz wtedy, gdy korzystamy z wizjera.

[nggallery id=266 template=techmaniak]

Podobnie jak w przypadku E-M1, tak i tutaj nie jestem w stanie przyczepić się do jakości wyświetlanego obrazu. Jest wyraźnie lepszy, niż w pierwszym modelu linii OM-D – głównie ze względu na wyższą rozdzielczość i zastosowanie matrycy innego rodzaju. Pewnie, kadrowanie samym ekranem w ostrym świetle słonecznym w dalszym ciągu jest bezcelowe ze względu na niedostateczną jasność i słabą warstwę antyrefleksyjną, ale m.in. po to właśnie mamy wizjer, o którym szerzej już za chwilę.

Menu w bezlusterkowcu rozplanowano logicznie, dzieląc je na odpowiednie sekcje i biorąc pod uwagę poprawność polskiej lokalizacji językowej.

[nggallery id=264 template=techmaniak]

Wizjer – spory, jak na tę klasę sprzętu

Rozdzielczość 1,44 mln punktów (800 x 600 px) i powiększenie jak w E-M5, a więc bardziej imponujące, niż to znane z Canona EOS 100D czy Nikona D5300 – oto, co do zaoferowania ma Olympus OM-D E-M10. Nie jest to EVF tej klasy, co w E-M1 (który jest jednak większy i bardziej szczegółowy), natomiast do większości amatorsko-entuzjastycznych zastosowań będzie w zupełności wystarczający – zwłaszcza, że samodzielnie dobiera jasność odpowiednią do zastanych warunków oświetleniowych.

Matryca / jakość zdjęć

Maluch, a szumów się nie boi

Olympus pokusił się o wprowadzenie matrycy znanej z modelu E-M5, usprawniając ją przez współpracę z nowym procesorem obrazu – TruePic VII – implementowanym już w topowym E-M1. Rozdzielczość sensora wynosi 16 megapikseli w formacie natywnym (4:3, 4608 x 3456 px).

Olympus OM-D E-M10 / fot. fotoManiaK.pl

W efekcie otrzymujemy zdjęcia o bardzo dobrej jakości nawet na ISO o wartości 3200. Na czułości równej 2000, z kolei, trudno doszukać się znacznych spadków utraty detali czy ogólnej szczegółowości fotografii – kłopoty zaczynają się dopiero w ciemniejszych partiach obrazu rejestrowanego na ISO 6400.

Spójrzmy zatem, jak ułoży się klasyczny test przeprowadzony zarówno dla plików JPEG (z domyślnym, automatycznym odszumianiem) i RAW, wywołanych bez zmiany bazowych parametrów przy pomocy najnowszego Adobe Lightroom.

Jak widzicie, domyślne algorytmy odszumiające mogą nieco irytować – ale właśnie dlatego mamy do dyspozycji pliki RAW (ORF), pozwalające użytkownikowi na korzystanie z surowego obrazu matrycy.

Sam zakres tonalny i praca automatycznego balansu bieli mogą być uznane za doskonale sprawdzające się w praktyce. E-M10 testowałem chyba w każdym rodzaju oświetlenia – i każdorazowo nie miałem na co narzekać. Nie jest to może poziom znany z pełnoklatkowego Sony A7R, natomiast różnica w cenie obydwu modeli skutecznie pozbawi nas tych wątpliwości.

Olympus OM-D E-M10 – zdjęcia przykładowe

   
   
   
   
   

 

 

Szybkość / stabilizacja / AF / nastawy

Dobry – ale tylko dobry

Na uruchomienie i zapisanie pierwszego zdjęcia (RAW+JPEG) E-M10 potrzebuje ok. 1,3 sekundy, przy czym sam rozruch trwa mniej, niż sekundę – to relatywnie niewiele i w porównaniu do lustrzanek, i innych, zaawansowanych bezlusterkowców. Oczywiście nie ma tu nawet mowy o tzw. „shutter lag”, czyli opóźnieniu migawkowym.

W czasie testu korzystałem z kart Kingston SDHC 8 GB Class 10.

Domyślnie, tryb seryjny ma nam zagwarantować prędkość rzędu 8 kl./s – i, z tego, co udało mi się zmierzyć, faktycznie tak jest.

Szkoda natomiast, że Olympus nie pokusił się o wprowadzenie migawki z minimalnym czasem otwarcia na poziomie 1/8000 sekundy – maksymalne 1/4000 sekundy może i w większości przypadków wystarczy, ale przy jaśniejszych obiektywach przydałby się jeszcze krótszy czas otwarcia.

Aparat testowałem z trzema obiektywami - 12 mm f/2,0, 45 mm f/1,8 i "kitowym" 14-42 mm / fot. fotoManiaK.pl

W miejsce 5-osiowej stabilizacji matrycy, producent wprowadził stabilizację 3-osiową. Jej efektywność może jest mniejsza w porównaniu do droższych odpowiedników linii OM-D, natomiast mnie niczego w niej nie brakowało – z powodzeniem wykonywałem z ręki zdjęcia na czasach rzędu 1/30 czy 1/20 sekundy… a nawet dłuższych. Przykład wykonany na 1/10s znajdziecie poniżej – nie jest idealny, ale skutecznie obrazuje możliwości mechanicznej stabilizacji.

 

Solidny autofocus

Autofocus w E-M10 to mechanizm niebanalny – wykorzystuje aż 81 pól ostrości, szeroko rozlokowanych w całym kadrze. Wybierać możemy je przy pomocy fizycznych przycisków na tylnym panelu, ale i zdając się na możliwości panelu dotykowego. Sama praca układu zasługuje na medal w dobrym oświetleniu. Przy słabszym, mieszanym świetle, aparatowi dwukrotnie zdarzyło się nie trafić w punkt – nie uważam jednak, by była to dla E-M10 norma.

Efekty / filmy

Olympus dorzuca do pieca

   
   
   

 

Tradycyjnie, Olympus pokusił się o dołączenie do urządzenia tzw. filtrów artystycznych. Ich zadaniem jest szybkie nałożenie na fotografię wybranego przez użytkownika efektu – i dostępne to było już w PEN-ach pierwszej generacji. Z czasem, natomiast, zasób możliwości rozrósł się o kilka dodatkowych pozycji oraz opcje modyfikacji już istniejących.

W E-M10 możemy korzystać z 12 filtrów:

  • pop art,
  • zmiękczenie ostrości,
  • jasny i lekki kolor,
  • tonowanie światła,
  • ziarnisty film,
  • fotografia otworkowa,
  • diorama,
  • cross process,
  • delikatna sepia,
  • dramatyczna tonacja,
  • grafika Key Line,
  • akwarela.

Można aktywować je albo indywidalnie, albo w postaci bracketingu. Ciekawostką są też zintegrowany tryb HDR i time-lapse, pozwalający rejestrować kolejne klatki w równych odstępach czasu. Aparat może też samoczynnie złożyć film – lub, jeśli taka wola właściciela, pozostawić nam zdjęcia do samodzielnego montażu.

Filmy wciąż nieidealne

Przy okazji każdej recenzji bezlusterkowców Olympusa wspominam, że o ile fotograficznie są prawie doskonałe, tak pod kątem filmowym ustępują możliwościom konkurencyjnego Panasonika. E-M10 cierpi m.in. ze względu na delikatny zanik detali, choć ujawnia się to sporadycznie – i zapewne większość użytkowników nie zwróci na to uwagi.

Aparat rejestruje filmy w jakości Full HD (1920 x 1080 px) z prędkością 30 klatek na sekundę – mamy też do wyboru rozdzielczość niższą (720p) i jeszcze niższą (VGA). Plusem jest za to sprawowanie ręcznej kontroli nad ekspozycją.

Wszystkie widoczne niżej pliki przykładowe zostały zarejestrowane w maksymalnej możliwej jakości obrazu, z włączoną stabilizacją obrazu, ale w różnych warunkach oświetleniowych.

Podsumowanie / ocena / opinia

Świetny sprzęt w świetnej cenie

Olympus OM-D E-M10 to aparat idealnie wypozycjonowany. Ładny, solidny, wygodny w użytkowaniu i gwarantujący bardzo dobrą jakość obrazu – czego chcieć od takiego sprzętu więcej?

Olympus OM-D E-M10 / fot. fotoManiaK.pl

Nowy bezlusterkowiec można uznać za sprzęt kompletny, wyposażony w szczegółowy ekran LCD, wysokiej klasy wizjer elektroniczny, wreszcie w solidną, 3-osiową stabilizację obrazu. Dla mnie byłaby to cyfrówka idealna do codziennego fotografowania – ale i w niektórych, mniej złożonych zleceniach komercyjnych spokojnie mogłaby „dać radę”.

Każdy z najważniejszych elementów składowych został oceniony w skali od 1 do 10 punktów, gdzie 1 prezentuje poziom bardzo słaby, 5 jest odpowiednikiem standardów rynkowych, a 10 jest notą najwyższą. Średnia ocen stanowi ocenę całkowitą.

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
  • 7
  • 8
  • 9
  • 10
  • WYGLĄD / ERGONOMIA9
  • WYDAJNOŚĆ ZASILANIA8
  • MATRYCA / JAKOŚĆ ZDJĘĆ9
  • FUNKCJONALNOŚĆ9
  • NAGRYWANIE WIDEO8

HTC 10

Ocena końcowa testu: 8.6

ZALETY
  • stylowe wykończenie;
  • uchylany, dotykowy wyświetlacz;
  • funkcjonalna stabilizacja obrazu (również w trybie filmowym);
  • efekty artystyczne;
  • użyteczne wysokie ISO;
  • 81 pól AF;
  • Wi-Fi;
  • wydajny tryb zdjęć seryjnych;
  • możliwość spersonalizowania ustawień i działania przycisków;
  • wydajność zasilania;
  • wizjer elektroniczny z automatyczną regulacją jasności;
  • niewielkie rozmiary;
  • wbudowany tryb time-lapse.
WADY
  • tryb filmowy bez opcji wyboru klatkażu;
  • sporadyczne gubienie się AF w trudniejszym oświetleniu;
  • zbyt mało szczegółów w trybie filmowym.

Wyróżnienie redaKcji techManiaK.pl

Aparat zasługuje naszym zdaniem na wyróżnienie „Wybór redaKcji„.

Wasze pytania

oldbanan: Jak sprawuje się kitowy obiektyw? Czy warto zakupić z kitem czy od razu zamontować stałkę? Jak z jakością wykonania w porównaniu do E-M5?

Osobiście „kitów” w ogóle nie trawię, natomiast tutaj dostajesz w zestawie obiektyw o bardzo kompaktowych rozmiarach – i głównie dlatego można się nim zainteresować. Przy obiektywach stałoogniskowych dostajesz jednak bardziej atrakcyjny obraz ze względu na większą jasność maksymalną.

Jakość wykonania jest zbliżona do tej znanej z E-M5.

czupryna: Przede wszystkim plusy i minusy w porównaniu z E-M5

Plusy:

  • szybszy i lepszy procesor;
  • lepszy ekran o większej rozdzielczości;
  • tryb filmowy z 30p zamiast 50i, próbkowanie 24 Mbps;
  • wbudowana lampa błyskowa;
  • Wi-Fi.

Minusy:

  • 3-osiowa stabilizacja w miejsce 5-osiowej;
  • brak uszczelnień;
  • gorąca stopka zamiast portu akcesoriów AP2;
  • teoretycznie słabsza bateria.

Ceny Olympus OM-D E-M10

Olympus OM-D E-M10

od: 3.902 zł »

Antoni Żółciak

Disqus Comments Loading...

Najnowsze artykuły

Black Friday i Cyber Monday 2024: najlepsze promocje na aparaty, obiektywy, akcesoria foto

Jak co roku zbieramy dla Was najlepsze promocje na sprzęt foto z okazji Black Friday…

2024-12-02

Sony A1 II, czyli aparat numer jeden – po raz drugi

Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…

2024-11-19

Nikon Z50 II, czyli nowa odsłona udanego modelu

Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…

2024-11-07

Trzy nowe obiektywy od Canona. System RF staje się jeszcze lepszy

RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…

2024-10-30

Sony ZV-E10 II to najlepszy aparat do filmowania za mniej niż 5 tys. zł? (TEST)

Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…

2024-10-29

Panasonic LUMIX S5D, czyli stary aparat w nowej odsłonie

Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…

2024-10-08

Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Cookies