White Alice: Co oznacza pseudonim „schody do nieba”?
Andrzej Bersz: „Stairway To Heaven”…to tytuł piosenki zespołu Led Zeppelin. Piękna piosenka ale pojęcie „schody do nieba” jest dosyć wieloznaczne. Na ogół kojarzy się z przyjemnością, z rozkoszą, ja jednak nieraz tłumaczę to przekornie, iż do nieba trzeba wspinać się w wielkim trudzie, a każdy stopień schodów to jeden dobry uczynek.
W.A.: Twój wiek w modelingu jest atutem czy przeszkodą?
A.B.: Zdecydowanie atutem, ale dlatego, iż jestem mężczyzną. Gdyby tak nie było, stawanie do konkurencji z młodymi mężczyznami o swoje miejsce w modelingu, nie miałoby sensu. Dowodem na to jest ilość propozycji, które dostaje od dobrych i ambitnych fotografów, jak również od najlepszych modelek. W ciągu 4 lat brałem udział w około 200 sesjach i żadnej z nich nie muszę się wstydzić.
To taki paradoks, iż kobiety modelki juz w młodym wieku mogą „zagrać” prawie każdą postać. Mogą być naiwną nastolatką, ale też demoniczną kobietą, symbolem dojrzałej kobiecości, postacią liryczną lub tragiczną, mogą być królową, boginią lub dziwką… mogą zagrać i w komedii i w tragedii. A młody mężczyzna?… ile jest ról dla niego?…ról w których byłby przekonywujący.
W.A.: Na sesjach wcielasz się w różne kreacje aktorskie. Jakie proponowane są Ci najczęściej?
A.B.: Najczęściej mam być „męskim mężczyzną” Uniwersalnym symbolem swojej płci w relacji z kobietą. W tego typu rolach z reguły więc występuję w duecie z kobietą. Ach, ile pięknych kobiet towarzyszyło mi na sesjach… ile Zachwytów przeżyłem !!! Przyznam się, iż daje mi to wiele satysfakcji, w końcu mam już 66 lat, wiek, w którym niejeden mężczyzna zaczyna z żalem wspominać swą minioną „świetność”. 🙂
Z drugiej strony dostaję role bardziej charakterystyczne, wynikające z mojego wieku, a więc dojrzałych, nawet starych mężczyzn o stalowych spojrzeniu, przytłaczających siłą i autorytetem. Dobrze się też czuje w rolach z przeciwnego krańca, np. w roli zmęczonego życiem bezdomnego, w rolach postaci przegranych, szalonych, złych, żałosnych lub komicznych. Tego typu role uważam zresztą za najbardziej twórcze wyzwania. Moje ambicje aktorskie pchają mnie do grania postaci, którymi w swoim realnym życiu nigdy nie byłem, budując je jednak na podstawowych, znanych wszystkim, ludzkich emocjach, próbuje uczynić je prawdziwymi.
W.A.: A które kreacje aktorskie wybitnie Ci „nie leżą”? W jakim projekcie fotograficznym na pewno nie wziąłbyś udziału?
A.B.: Nieistotny jest tu typ roli lub postaci, ważniejszy jest przekaz sesji lub filmu. Mogę zagrać Hitlera lub Stalina, nie wezmę jednak udziału w projekcie, który będzie siał nienawiść lub pogardę. To chyba jedyne moje ograniczenie. No i jeszcze dodam… nie biorę udziału w sesjach, które są puste, bezmyślne. Mogę sobie na to pozwolić, bo pracuje niekomercyjnie… pokusa zarobienia kasy mnie nie uwiedzie. 😉
Zawsze mnie zachwycały zdjęcia Alicji, jej magiczne kobiety, boginie i kapłanki z mitów i baśni, niepokojące druidki, piękne nimfy. Zgłosiłem się więc do Alicji… chciałem zostać jej modelem, chciałem wejść do jej krainy pełnej piękna i wyobraźni, dać się zaczarować przez czarodziejkę. Lecz droga tam nie była taka prosta, bo cóż może robić wśród tych młodych istot stary mężczyzna? Minęły 2 lata oczekiwania i nadszedł ten moment. White Alice znalazła dla mnie odpowiednie miejsce w swoim „panteonie”…dojrzały, męski, pierwiastek poszerzył przestrzeń jej twórczej wypowiedzi. Umiem rozdzielać życie i sztukę, mity i rzeczywistość… a jednak odczuwam jakąś „schizofreniczną” obecność w wykreowanym przez Alicje świecie… żyję w nim. Równocześnie wielka satysfakcje sprawia mi osobisty kontakt z osobą, z którą doskonale się rozumiem na gruncie artystycznym jak również życiowym… możemy ze sobą rozmawiać godzinami.
– Andrzej Bersz
W.A.: Mówi się o „magii fotografii”… Czym ona właściwie jest? Musi być w tym coś niezwykle wciągającego skoro tak intensywnie oddałeś się tej pasji.
A.B.: Od zawsze chciałem występować na scenie. W młodości chciałem zostać aktorem, jednak w sumie nie zdecydowałam się na pójście do szkoły aktorskiej. I oto nagle, trochę przez przypadek, to obecne zawsze we mnie pragnienie się spełniło. Występuję na planie zdjęciowym i coraz częściej filmowym, czuje się nie tylko modelem ale i aktorem. Zresztą moje sesje zdjęciowe mają na ogół charakter aktorski, filmowy. Model czy modelka często są spostrzegani jako bierni uczestnicy sesji fotograficznej… inaczej jest już z aktorami, od nich oczekuje się ich własnej interpretacji powierzonej im roli.
Czując się aktorem ale i sam będąc fotografem i praktykującym w rożnych dziedzinach artystą, jestem na ogół aktywnym uczestnikiem sesji, dużo mam do powiedzenia i bez trudu znajduje porozumienie z fotografami, którzy chętnie korzystają z moich sugestii lub pomysłów na zagranie jakiejś sceny. Ta twórcza współpraca jest strasznie podniecająca. 😉 Oddaję się więc swojej pasji z radością i zaangażowaniem, zwłaszcza że mam na to czas i możliwości. Możliwości z jednej strony finansowe, z drugiej i to chyba ważniejsze, okazało się, że nieskromnie powiem, mam do tego talent. 🙂
W.A.: Jako model często pozujesz do aktów. Indywidualnie, z modelką w duecie, a nawet z paroma modelkami. Nagość nie stanowi dla Ciebie problemu?
A.B.: Nagość istnieje w sztuce od zawsze. Stroje się zmieniają poprzez epoki, style i mody, ale nagie ciało człowieka pozostaje zawsze takie samo. Więc czyż można o nim zapomnieć, o jego uniwersalnym ludzkim wymiarze? Nagość może być zarówno hymnem na temat pięknej cielesności, ale może też dotykać tematów egzystencjalnych… nagość w sztuce ma nieskończoną ilość zadań do spełnienia.
Po tym krótkim wykładzie na temat nagości w sztuce… odpowiem osobiście. 😉 Od najwcześniejszej młodości przyzwyczajony byłem do obecności nagości w sztuce. Mój ojciec był artystą malarzem, oglądałem albumy o sztuce, kolekcje w muzeach. Gdy dostałem się na Akademię Sztuk Pięknych, juz pierwszego dnia na zajęciach z rysunku postawiono przed nami nagą modelkę. My studenci ASP, nieraz też pozowaliśmy sobie nawzajem, także do zdjęć. Potem, wraz z grupą znajomych i z naszymi rodzinami, przez około 15 lat, w czasie wakacji na nadbałtyckiej plaży, byliśmy kompletnie nadzy. Było to dla nas bardzo naturalne i zdrowe społecznie przeżycie.
Tak wiec w obecnym moim pozowaniu bez problemu biorę udział w nagich sesjach, gdy fotograf daje do tego dobre powody. Gdy nagość służy mu do przekazania jakiejś prawdy o człowieku, o zwłaszcza o sobie… taką prawdą może być zarówno egzystencjalna refleksja ale też jego zachwyt lub mroczne obsesje. O moim udziale w „rozbieranej sesji” decyduje jakość wizji fotografa.
W.A.: Wiele osób w dzisiejszych czasach gardzi słowem ‘artysta’ uważając je za zbyt pompatyczne i oczywiste. W takim razie jak określić osobę, która ma naturalną potrzebę funkcjonowania w kulturze?
A.B.: Akurat ja należę do tych, którzy z przyjemnością mówią Artysta i często właśnie z dużej litery. Określenie Artysta nie jest dla mnie jakimś wartościowaniem lub uznaniem dla wybitnych zdolności, to po prostu określenie roli i statusu zawodowego, podobne jak naukowiec, lekarz, duchowny, nauczyciel, polityk, żołnierz. A tym, którym nie pasuje to określenie, proponuje używanie słowa „twórca” lub „autor”, tak określają nas oficjalne dokumenty urzędowe, bojące się patetycznych słów (śmiech) …no ale proszę się nie obawiać, nie jest to szyderstwo z mojej strony, sam te określenia używam i szanuje.
W.A.: Działasz z wieloma znakomitymi fotografami. To często regularna współpraca. Do jakich fotografów najchętniej wracasz?
A.B.: Współpracuję z wieloma znakomitymi fotografami ale należy też dodać, że i ze znakomitymi modelkami… to się przekłada na poziom sesji, w których występuję. Zawsze podkreślam, iż to fotograf jest najważniejszym i ostatecznym twórca zdjęcia. Model może jedynie… i aż, z nim współpracować, by zrealizować jego wizje. Najchętniej więc pracuje z fotografami, mającymi własną wizje i drogę artystyczną, z utalentowanymi indywidualnościami twórczymi. Są to bardzo różnorodne postawy twórcze, często stojące na przeciwległych krańcach spektrum poszukiwań artystycznych, a jednak udaje się nam znajdować wspólne cele i środki ich realizacji.
W.A.: …i jest to trwała współpraca?
A.B.: Tak, trwała współpraca zarówno z fotografami jak i modelkami, polega na tym, iż przychodzą do mnie z gotowymi projektami, w których widzą dla mnie konkretna role… podobnie zresztą i ja do nich przychodzę ze swoimi pomysłami. Ta możliwość trwałej współpracy zawsze jest oparta na przekonaniu, iż dobrze się wzajemnie rozumiemy w naszych zamierzeniach artystycznych i wyrazowych.
Większość moich ulubionych fotografów, obu płci, fotografuje tylko kobiety, a jednak mam u nich stałe miejsce, często będąc jedynym ich męskim modelem. To dziwne uczucie, dla starzejącego się mężczyzny być takim rodzynkiem w otoczeniu pięknych, młodych kobiet. Czuje się jakby mnie wpuszczono do zamkniętego, intymnego świata kobiecości, jak eunucha do haremu !!! 😉 …czasem żartuję sobie, mówiąc „my modelki” 😉 Genderowo… haha… jeśli dobre rozumiem to słowo.
Rzadko pracuje z fotografami i modelkami komercyjnymi lub profesjonalnymi… ale tu dodam istotne zastrzeżenie… profesjonalistami nazywam fotografów, dla których fotografia jest zawodem. Sam też nie nazywam siebie profesjonalistą, pozowanie to moja pasja, przyjemność, zabawa… i uzależnienie. 😉
W.A.: …bo pozowanie uzależnia?
A.B.: Tak, uzależnia!!! …jak każda zresztą twórczość, a ja swoje pozowanie nazywam twórczością. Porównuję uprawianie sztuki do miłości… sztuka pozwala przeżywać uniesienie… trudno więc przezwyciężyć to uzależnienie (śmiech) Tak samo zresztą są uzależnieni fotografowie i wszelkiego rodzaju artyści. Sam jestem artystą „od urodzenia” Skończyłem ASP, a pozowanie to tylko kolejny sposób realizowania moich twórczych potrzeb.
W.A.: Z perspektywy tego czym się zajmujesz uważasz się za osobę kontrowersyjną?
A.B.: Nie, w żadnym wypadku nie uważam siebie za taką osobę, a co o mnie myślą inni, o to ich trzeba zapytać. Jestem po prostu świadomym twórcą, nie bojącym się mówić o sprawach powszechnych, choć często ukrytych. Zacytuje tu:
Fotografia mówi o sekretach. Sekretach, które wszyscy mamy ale nigdy o nich nie mówimy.
– Kim Edwards, „The Momenry Keeper’s Daughter”
W.A.: Prowadzisz warsztaty dla zainteresowanych pozowaniem „Schody do Nieba – Emocje przed obiektywem”. Pierwsza edycja warsztatów odbyła się jesienią 2013 w Warszawie. Pamiętam nasze rozmowy, emocje i ciekawość – jak pójdzie. No więc, jak było? 🙂
A.B.: Warsztaty są wspólną koncepcja duetu, Andrzej Bersz i Bartosz Grzywna. Były to pierwsze nasze typu tego warsztaty. Poszukiwaliśmy najlepszej dla nich formuły. Moim zadaniem było stworzenie ich programu oraz poprowadzenie wykładu i ćwiczeń z pozowania i gry przed obiektywem. Bartek, którego specjalnością jest fotografia i film, początkowo miał zająć się zrobieniem filmu backstage oraz fotografowaniem mini sesji, w których wezmą udział uczestnicy. Jednak takiemu zadaniu nie mógłby podołać jeden człowiek, zaprosiliśmy więc do tej roli innego fotografa, Sławka Patokę – „Madcoya”. Powstały serie zdjęć na zadane „emocjonalne” tematy, zdjęcia na których uczestnicy warsztatów we współpracy ze Sławkiem, próbowali zmierzyć się z emocjami przed obiektywem. Bartek za to mógł się skoncentrować na filmie video przedstawiającym warsztatowe kulisy.
W.A.: Czy są w planie kolejne edycje warsztatów?
A.B.: Tak, 8-9 marca 2014 planujemy następne warsztaty. Tym razem główną rolę będzie miał właśnie Bartek Grzywna, ponieważ będą to warsztaty emocjonalnej gry przed kamerą filmową. To zupełnie inne zadanie niż pozowanie do zdjęć, tutaj budowanie przekazu jest w rękach operatora, jedna scena składa się często z kilkunastu krótkich ujęć. O emocjach występującej w filmie postaci można opowiadać nawet wtedy gdy aktora nie ma na planie. Ja będę współpracował przy tworzeniu scenariuszy i reżyserii, wspierał aktorów radami na temat interpretacji roli, ale będziemy podporządkowani realizacyjnej wizji operatora, który będzie też montażystą uzyskanych materiałów filmowych. Jako wynik warsztatów, wszyscy uczestnicy, staną się właścicielami własnego, krótkiego filmu video, w którym zagrają główną rolę.
W.A.: Pierwszy raz mieliśmy okazję wspólnie działać przy okazji letniej edycji „Czarownych Warsztatów” 2012. Jak wspominasz ten czas ?
A.B.: Na „Czarownych Warsztatach” 2012 wystąpiłem jako gość specjalny. Najpierw przeprowadziłem wykład – „Emocje w fotografii.” Mówiłem o metodach pozowania. Później pozowałem uczestnikom warsztatów w stylizacji i nastroju, który porównałbym do „Chłopów” Reymonta… W wiejskich realiach rozgrywa się historia namiętności, pożądania i różnicy wieku… stary chłop i jego piękna, młoda żona.
Ale na tych warsztatach zrealizowało się też moje marzenie pozowania osobiście u Ciebie. Pamiętam, że w sesji nad jeziorem pozowałem nago wraz z dwoma nagimi najadami (nimfy wodne) Powstało wtedy jedno zdjęcie ale od razu wiedzieliśmy, że ta pierwsza sesja ma przełomowy charakter… Myślę, że odnaleźliśmy się doskonale we wspólnej przestrzeni. Była chemia i to iskrzenie… Natomiast zdjęcie 3 nagich postaci znalazło się potem na okładce tomiku poezji Kamila Kwidzińskiego „Conan i Coco”
W.A.: Często zdarzają Ci się tego typu publikacje?
A.B.: W dzisiejszych czasach zdjęcia żyją przede wszystkim w Internecie, tam następują ich premiery, tam spotykają większość swoich odbiorców. Model jest w tej korzystnej sytuacji, że współpracując z dobrymi fotografami w ich ciekawych projektach, może potem znajdować swoja zdjęcia w wielu prestiżowych miejscach, bo to fotografowie dążą do ich publikacji, to oni poszukują sukcesów… ja z tych ich wysiłków z przyjemnością korzystam. Nie zliczyłbym więc swojej obecności na wyróżnionych zdjęciach w rożnych portalach fotograficznych.
Jednak dla fotografów i modeli nadal ambicją i spełnieniem jest widzieć swoje zdjęcia na wystawach, zwyciężające w konkursach, odbite na papierze lub wydrukowane w albumach i czasopismach. Lubię się szczycić kilkoma swoimi publikacjami, jak np. wspomniana powyżej okładką tomiku poezji. Ale na pewno najważniejszą moją publikacją jest wydany przez Hasselblada album „Evoke” w którym umieszczono 12 zdjęć Miłosza Wozaczyńskiego, zwycięzcy konkursu „Hasselblad Masters competition 2011„. Zdjęcia te są efektem zamówionej przez Hasselblada u Miłosza Wozaczyńskiego sesji „ślubnej”. a ja na wszystkich tych zdjęciach pozuję w roli Pana Młodego, któremu w rożnych ujęciach towarzyszy w sumie 13 Panien Młodych.
Cenię sobie także okładkę oraz kalendarz na rok 2013 czasopisma psychologicznego „Charaktery”, pozuję tam w akcie. Ostatnio zaś w czasopiśmie EksMagazyn zostały opublikowane zdjęcia z sesji „Pokolenia”
Inną jeszcze formą publikacji, czyli pojawienia się przed szeroką publicznością są filmy, reklamy, teledyski, a zawłaszcza ich obecność w telewizji, która dociera do wszystkich. I tu mam kilka swoich ulubionych pozycji, np. udział w teledysku Moniki Brodki „Varsowie”, lub w nagranym ale niepublikowanym jeszcze teledysku Donatana i Cleo, którego jestem bardzo ciekaw.
W.A.: Przed nami współpraca w ramach ‘FOTOGRAFICZNEJ MAJÓWKI’, która odbędzie się 1-3 marca 2014 w Warszawie. Koniec zimy i początek wiosny to symboliczny czas. Natura budzi się do życia, w parkach pojawiają się zakochani …miłość to częsty temat sesji fotograficznych?
A.B.: Najczęstszym tematem sesji jest po prostu uroda. Większość zdjęć przedstawia ładną kobietę, ładny widok lub sytuację. Jednak dla mnie właśnie Miłość, a szerzej mówiąc Uczucia, we wszystkich ich aspektach są głównym tematem sesji i sztuki w ogóle. Miłość jako prosty, piękny i szczęśliwy stan emocjonalny nazywam Zakochaniem.
Znam ten cudowny stan, ale będąc już dojrzałym człowiekiem, znam też inne, bardziej skomplikowane formy Miłości… i o nich najchętniej opowiadam w swoich sesjach. Miłość jako, znana każdemu, próba wyrwania się z samotności, znalezienia sensu egzystencji, realizacji poprzez zaakceptowanie i oddanie się drugiemu człowiekowi.
I tu zaczynają się problemy… z jednej strony tego właśnie najbardziej w życiu pragniemy, z drugiej, sami sobie najbardziej przeszkadzamy w realizacji tego celu. Tak więc właśnie te przeszkody i błędy, niespełnienie i zagubienie, dramatyczne zakręty emocjonalne są treścią życia, o tym mówimy w nieskończoność. Ale wśród tego chaosu, rodzą się czasem, często w zaskakującym nas momencie, chwile odnalezienia spokoju, jedności i spełnienia. I najczęściej jesteśmy zdziwieni, że to właśnie To, że to takie skromne i zwykłe, podczas gdy wcześniej poświęcaliśmy ogromną energię szukając czegoś innego. Hmm… może to zbyt poważne refleksje jako odpowiedź na Twoje pytanie ? 😉 Myślę jednak, że w sesjach, w których biorę udział, można te problemy odnaleźć i co ważne, nie ma jednoznacznych ich wykładni, odbiorca jest pobudzony do odczuwania… ale i do myślenia o sobie samym.
W.A.: Ostatnio miałam okazję gościć u Ciebie w domu. Unikatowe rzeźby, szafa pełna kreacji, intrygujące książki i albumy. Kolekcja pięknie oprawionych zdjęć na ścianach. Wiele elementów dekoracji wnętrz wykonałeś własnoręcznie. To ‘czarodziejska enklawa’ do której chce się wracać… Pewnie nie tylko ja mam takie odczucia?
A.B.: Owszem, lubię zapraszać do siebie i czarować swoim domem… dom jest emanacją nas, a wiec to tak, jakbym czarował swoją osobą ; ) Mój dom to duże, dwupoziomowe mieszkanie, ma też swoją piękną tradycję rodzinną, był okres, że mieszkały tam równocześnie, w pełnej zgodzie 4 pokolenia. Większość przedmiotów, mebli, dzieł sztuki ale i zwykłych drobiazgów ma swoją historię, są albo dziełem kogoś z rodziny lub z grona przyjaciół albo sentymentalną po nich pamiątka. Jest tam wiele moich prac z rożnych okresów twórczości, poczynając od najwcześniejszych lat studiów na ASP. Niewiele jest tam rzeczy kupionych, sporo mebli i przedmiotów użytkowych jest ręcznie przeze mnie zrobionych, są też wynikiem wymiany, znaleziskami z codzienności, odkryciami ich nowego znaczenia.
Spotkania z innymi twórcami w tym moim świecie, pozwalają mi pełniej niż słowami się przedstawić, ułatwiają wzajemne poznanie się. Często właśnie te wizyty podpowiadają fotografom kierunek i wizję sesji, przędą z tych nastrojów swoją opowieść. Zainspirowani „brzmieniem” mojego domu korzystają z niego, by realizować sesje, także bez mojego udziału jako modela. Kreacja najbardziej się sprawdza, gdy wywodzi się z czegoś rzeczywiście istniejącego. Ja sam nie czuję się dobrze w klarownych, czysto studyjnych sesjach, potrzebuję prawdziwych wnętrz i plenerów przesyconych jakimiś emocjami.
W.A.: Granice… płci, wieku, poglądów. Wydaje się, że w sztuce nie dzielą aż tak bardzo, a czasem wręcz odwrotnie. Stanowią inspirację i podatny grunt do współpracy. Wydaje się, że jesteśmy na to dobrym przykładem. Myślisz, że sztuka poszerza horyzonty i uczy tolerancji ?
A.B.: Bez trudu nawiązuje kontakt z płcią przeciwną, czyli z kobietami, a i różnica wieku w niczym nam nie utrudnia relacji. Rzadko ktoś mówi do mnie Pan… dużo częściej mówią do mnie Andrzejku ; ) Szukam i znajduje ciekawe osobowości, z którymi chce współpracować, z którymi wzajemnie się inspirujemy, poszerzamy horyzonty itp. Jednak nie lekceważę różnic w sprawach poglądu na temat konkretnego projektu artystycznego, nie podejmuję się współpracy na tym gruncie, gdy są całkowicie odmienne wyobrażenia co do celów i środków, gdy nie ma wspólnego Ducha. Ten duch jest wspólny, lecz „ciała” powinny być różne ; ) To jest bardzo twórcze, spotykamy się w zespole właśnie po to by nasze odmienności wzbogacały utwór, wartościowe są spory i dyskusje, lecz ostatecznie musi istnieć kompromis i identyfikacja z powstającym Dziełem. Generalnie jednak i w tym miejscu nie potwierdzę Twojej tezy, twórcy nie są osobami tolerancyjnymi w sprawach sztuki, często traktują ją ideologicznie, potrafią bezlitośnie walczyć z innymi poglądami lub postawami, nie mówiąc już o zawiści i zazdrości. Nie jest to opinia człowieka, który sam musiał się z tym mierzyć, jakoś wyjątkowo delikatnie byłem traktowany, a może po prostu nie wdawałem się w spory lub nie dostrzegałem zaczepek. Wielokrotnie jednak obserwowałem silne emocje w tym środowisku, chore ambicje, agresje, awantury i urazy. I to zadziwiające, częściej u fotografów mężczyzn spostrzegałem zachowania typu „urażona primabalerina” niż u modelek, które potocznie z takimi postawami się kojarzy.
W.A.: Piękno… jest względne?
A.B.: Niekoniecznie jest względne, raczej występuje na wielu poziomach. Piękno zewnętrzne i wewnętrzne, piękno idealnego ciała lub obrazu, ale też piękno prawdy i naturalności. Ja zamiast Piękno częściej używam określenia Zachwyt. Wiec jeśli coś nas zachwyca, jest dla nas piękne… nie ma jednego kanonu piękna to rzecz osobista, niepodlegająca dyskusji. Sam czasem zachwycam się Śliczną Kobietą, a czasem Kobietą Interesującą.
W.A.: Masz jeszcze jakieś pasje poza fotografią i pozowaniem?
A.B.: Hmm… pasje?… może to „pasja życia”? 😉 Nie bardzo potrafię odróżnić swoje pasje od innych dziedzin życia. Ostatnio staram się jak najmniej pracować zarobkowo, choć miałem w życiu to szczęście, że swoją pracę zarobkową też zawsze uprawiałem z radością i zamiłowaniem. Od dawna zajmuje się warsztatami artystycznymi, uczeniem dorosłych ale i dzieci… uwielbiam swoją pracę w szkole podstawowej. Obecnie, gdy jakaś pasja się we mnie wyeksploatuje, nasyci i grozi jej rutyna, czekają w kolejce inne, może jeszcze nie pasje, a bardziej pragnienia. Gdy zajmę się ich realizacja będę to pewnie robił z pasją. Modelem nie będę do końca życia 😉 … interesuje mnie film w roli aktora, reżysera, scenarzysty, producenta. A na starość odkładam sobie fotografowanie, na które teraz nie mam czasu… a potem czeka na mnie pisanie.
W.A.: Gdzie najczęściej spędzasz czas wolny?
A.B.: Znowu trudne pytanie ; ) Ja mam tylko wolny czas, bo jestem wolny. 😉 „Spędzam” go najczęściej aktywnie w domu, zajmując się pasjami, lub na sesjach fotograficznych, gdzie spotykam atrakcyjnych ludzi. Obecnie nie mam potrzeby chodzić na koncerty, do kina, do knajpek, klubów i innych miejsc rozrywki. A w czasie lata wyjeżdżam z całą rodziną nad morze, do Dębek, i tam żyję przez kilka tygodni… wtedy z pasją zajmuję się biesiadowaniem i towarzyskimi spotkaniami.
W.A.: Co jest najlepszym balsamem na smutki?
A.B.: Nie wiem… mało mam czasu na smutek ; ) …a poza tym, smutek ma też swoje zalety. Alkohol piję bo lubię jego smak, a nie by odpędzić smutki. 😉
W.A.: Jaki jest przepis na udane życie?
A.B.: Daj spokój Alicjo! już dosyć się tutaj nagadałem mądrości ; ) Jednak na koniec dwa aforyzmy:
Sztuka milczenia jest większa niż sztuka mówienia.
Na drzewie milczenia wisi jego owoc – spokój.
– Arthur Schopenhauer
Ps. …No dobrze, przepis jest taki: zostać fotomodelem w wieku 60 lat ; )
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
SONY 85 mm f/1.4 GM II to druga odsłona topowego obiektywu portretowego producenta. Udało się…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies