Ogólne
|
Data premiery | 06.2013 |
Typ | bezlusterkowiec | |
Budowa
|
Wymiary | 117×67×39 mm |
Waga | 330 gramów z baterią | |
Obudowa | Wzmacniany plastik | |
Matryca i procesor
|
Format i typ | APS-C, CMOS, EXR II |
Rozdzielczość | 16,3 Mpix | |
Czułość ISO | 200-6400 | |
Ekran
|
Rozmiar | 3″ |
Typ ekranu | LCD, uchylany | |
Rozdzielczość | 920 tys. punktów | |
Pozostałe
|
Nagrywanie filmów | Full HD: 1920 x 1080, 30 kl/s |
MOV / H.264; dźwięk stereo | ||
Zdjęcia seryjne | 5,6 kl/s | |
Mechanizm czyszczenia matrycy | tak | |
Stabilizacja obrazu | tylko w obiektywach | |
Migawka | 30 – 1/4000 s | |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC | |
Lampa błyskowa | tak, pop-up | |
Hot-shoe | tak | |
Wizjer | nie | |
Bateria
|
Typ/pojemność | Akumulator litowo-jonowy NP-W126 |
Wydajność | 350 klatek wg CIPA | |
Funkcje
|
Nastawy automatyczne | tak |
Nastawy ręczne | tak | |
Efekty | tak | |
Dodatki | Akcelerometr, Wi-Fi, Mini HDMI (C) |
Jeśli jesteś w stanie zrezygnować z kilku elementów, będziesz z X-M1 zadowolony ponad miarę
X-M1 jest najbardziej „konsumenckim” aparatem w portfolio Fujifilmu. To sprzęt prosty od strony konstrukcyjnej, nieodstraszający początkującego. Jeśli więc dopiero zaczynasz przygodę z fotografią, szukasz urządzenia łatwego w obsłudze, ale dającego też pewne pole do manewru w przyszłości – warto zainteresować się tym sprzętem.
To również aparat dla estetów. Osób, które przykładają pewną uwagę do wyglądu zewnętrznego, którym zależy na odpowiednim wyglądzie posiadanych przez siebie gadżetów. X-M1 nie jest idealny, ale jest na pewno ładny – wyraźnie ładniejszy od sporej części bezlusterkowców obecnie dostępnych na rynku. Zwłaszcza, jeśli mówimy o tym samym progu cenowym.
Jakość wykonania jest co najmniej dobra, choć nie można porównywać jej do X-E1 czy X-E2; to cyfrówki stojące o poziom wyżej. W konstrukcji wykorzystano więcej plastiku, niż metalu, co ma przełożenie na niższy koszt produkcji. Aparat sprzedawany jest w trzech wersjach kolorystycznych; wszystkie są pewną mieszanką srebra i czerni.
[nggallery id=202 template=techmaniak]
Przy wymiarach 117 x 67 x 39 mm i wadze 330 gramów (z baterią i kartą pamięci) nie można powiedzieć, że X-M1 jest niewygodny. Wymiarami najbliżej mu do Olympusa E-P5, ale jest też od niego wyraźnie lżejszy. Fujifilm konsekwentnie rozwija tu ideę designu z klasycznych dalmierzy – i japońskiemu producentowi wychodzi to świetnie nawet wtedy, gdy rezygnuje z aluminium.
Z frontowego panelu uśmiecha się do nas nie tylko matryca w formacie APS-C, ale też delikatnie zaznaczony grip (opcjonalnie dostępny jest też nieco głębszy uchwyt), dioda asystująca AF, przycisk do zwalniania obiektywu i tłoczone oznaczenie modelu. Z tyłu zobaczymy spory, 3-calowy monitor LCD, obok którego producent zdołał zmieścić jedno z pokręteł i standardowy zestaw przycisków: odtwarzanie, nagrywanie wideo, wybierak z kontrolą AF, balansu bieli, napędu czy makro, jest też opcja szybkiego menu i modyfikowania informacji wyświetlanych na ekranie. Jest tu też guzik ręcznie zwalniający wbudowaną lampę błyskową.
Na górnym panelu pojawia się drugie pokrętło odpowiedzialne za kontrolę kolejnego parametru ekspozycji, programowalny przycisk funkcyjny, spust migawki z włącznikiem i tradycyjne pokrętło trybów (P, A, S, M, C i funkcje tematyczne). Obok gorącej stopki zauważymy klapkę zintegrowanego flesza. Na lewym boku (patrząc od frontu) Fujifilm zaimplementowało dwa gniazda – Mini HDMI i Micro USB. Spodnia ścianka skrywa mocowanie statywowe; minusem jest natomiast brak możliwości dostępu do karty pamięci wtedy, gdy X-M1 jest przytroczony do tego typu oparcia.
Czas pracy na baterii mieści się w standardowych ramach
Pod klapką chroniącą baterię i kartę pamięci znajdziemy – poza nośnikiem – akumulator NP-W126, który według stowarzyszenia CIPA jest w stanie zapewnić ok. 350 klatek na jednym ładowaniu. W teście okazało się, że ten wynik może być nawet lepszy; udało mi się wykonać przeszło 400 zdjęć i nagrać kilka prostych filmów, zanim prądu zabrakło na dalsze kadrowanie.
Fujifilm sprzedaje oddzielnie uchwyty pionowe, jednak służą one jedynie do podniesienia komfortu fotografowania; nie mają żadnego wpływu na zwiększenie żywotności pracy z daleka od gniazdka.
Obecna w X-M1 lampa błyskowa jest dość skromna, ale – jak się okazuje – bardzo użyteczna. Długie ramię pozwala na pewną modyfikacje kąta błysku (możemy choćby skierować palnik na sufit). W praktyce jest to pożądane udogodnienie, pozwalające w sporym stopniu na rozproszenie światła i zapewnienie bardziej naturalnego rezultatu. Mamy tu też rozmaite tryby programowe, od automatu, przez wymuszone błyskanie i opcję redukcji czerwonych oczu, aż do wolnej synchronizacji i błysku na drugą kurtynę. Jedynie minimalny czas synchronizacji nie zachwyca, zapewniając tylko 1/180s lub mniej. Liczba przewodnia naszego palnika to 7 dla ISO 200. Jeśli to dla Was za mało – zawsze możecie pokusić się o dodatkową, zamocowaną na gorącej stopce lampę systemową.
Palnik podniesiony | Palnik w pozycji tradycyjnej |
Wizjera nie ma. A wyświetlacz?
3-calowy monitorek TFT LCD o rozdzielczości 920 tys. punktów wystarczy do wszystkich zastosowań. Jest i jasny, i odchylany, i przejrzysty, dzięki czemu momentalnie ustalimy, czy dane zdjęcie jest ostre, czy też wymaga kolejnego podejścia. Szkoda, że zabrakło choćby prostego wizjera zintegrowanego, ale – z drugiej strony – X-M1 ma być prostym sprzętem. Nie rozumiem tylko zabierania użytkownikowi możliwości dokupienia opcjonalnego EVF.
[nggallery id=204 template=techmaniak]
Wracając do ekranu; nie jest on dotykowy, ale łatwy dostęp do przycisków zapewnia odpowiedni poziom komfortu przy przeglądaniu zdjęć czy wertowaniu kart menu. Trudno mieć jakieś zastrzeżenia do rozplanowania poszczególnych sekcji, zwłaszcza z punktu widzenia początkującego. Możemy korzystać z wyświetlanego na żywo histogramu, informacji o aktualnie wybranych ustawieniach, bawić się podglądami efektów artystycznych na żywo czy sprawdzać, ile procent energii zostało w naszym akumulatorze.
Sporo ułatwia też dostęp do tzw. szybkiego menu, czyli zakładki z najbardziej istotnymi ustawieniami. Przejdziemy do niej wciskając przycisk „Q”, widoczny w prawym, dolnym rogu tylnego panelu. Poza informacją o aktualnie wybranym trybie zmienimy tu rodzaj AF, wybierzemy czułość ISO, rodzaj zapisywanego pliku (RAW/JPG), możemy też aktywować tryb symulacji filmu analogowego i masę innych, interesujących opcji.
Duża matryca dba o niski poziom zaszumienia
X-M1 bazuje na tym samym sensorze, który można znaleźć w bardziej zaawansowanym modelu X-E2 (a także X-Pro1 i X-E1). Matryca w formacie APS-C CMOS zapewnia dobrą jakość zdjęć i niski poziom szumu cyfrowego, za co jest też odpowiedzialny szybki procesor obrazu EXR II. Przy rozdzielczości 16,3 megapikseli zapiszemy obrazki o wymiarach 4896 x 3264 pikseli, w tradycyjnym formacie 3:2. Taka wielkość wystarczy do wydruku w praktycznie każdym formacie.
Bezlusterkowiec wykorzystuje też technologię X-Trans, która – w skrócie – ma ograniczać powstawanie prążków mory bez niepotrzebnego ograniczania rozdzielczości.
Migawka pracuje z czasami otwarcia od 1 do 1/4000 sekundy, co można uznać za standardowe wartości. Krótszy czas przyda się zawsze, jednak w przypadku X-M1 jestem w stanie zrozumieć, dlaczego zabrakło trybu 1/8000 – to w końcu aparat dla nieszczególnie wymagających użytkowników.
Wracając do sensora; otrzymujemy zakres czułości od ISO 100 do 25600 (po rozszerzeniu), z możliwością zablokowania automatycznego ustawienia do ISO 400 bądź 3200. Producent, rzecz jasna, udostępnił nam format RAW; różnice w powstawaniu szumu cyfrowego przy odszumianych automatycznie JPG i niemodyfikowanych „cyfrowych negatywach” przedstawiam na poniższej grafice. RAW-y wywołałem z wykorzystaniem Adobe Lightroom 5 przy zachowaniu neutralnych ustawień eksportu.
Zakres tonalny i automatyczny balans bieli stoją na odpowiednim poziomie. Muszę też pochwalić pomiar światła, który – niezależnie od wybranego trybu – działa tak, jak można się spodziewać.
Poniżej zamieszczam zdjęcia przykładowe, wykonane przy użyciu dostarczonych przez Fuji obiektywów FUJINON XC 16-50 mmf/3,5-5,6 OIS oraz 35 mm f/1,4R. Żeby przejść do pełnowymiarowej fotografii, wystarczy kliknąć w odpowiednią miniaturę.
Na autofocus mało kto będzie narzekać
X-M1 jest gotowy do zapisania pierwszego zdjęcia po ok. 0,5 sekundy po uruchomieniu. To dobry wynik, zważywszy na klasę sprzętu. Jeśli dołożymy tu jeszcze minimalny „shutter lag”, czyli spowolnienie migawkowe (na poziomie 0,05 sekundy), będziemy z rezultaty w stu procentach zadowoleni. Biorąc pod uwagę samą prędkość zdjęć seryjnych, Fuji postarało się o tryb 5,6 klatki na sekundę. Możliwe jest zapisanie do 30 klatek, jeśli użyjemy formatu JPEG i karty SD o 10. klasie prędkości.
W czasie testu korzystałem z kart Kingston SDHC 8 GB Class 10.
Stabilizacja obrazu w obiektywach Fujinon jest skuteczna – co do tego nie mam wątpliwości. Dowodem niech będą dwa poniższe zdjęcia; pierwsze wykonane bez stabilizacji obrazu, drugie z aktywnym trybem. Różnica jest diametralna.
Stabilizacja wyłączona | Stabilizacja włączona |
Autofocus miał być rewelacyjny. Nie jest – jest, po prostu, dobry
Autofocus w Fuji X-M1 nie należy do ścisłej czołówki, ale jeśli jesteś początkującym fotografem, to pewnie tej różnicy nawet nie zauważysz. Jeśli natomiast trzymałeś już w dłoni kilka zaawansowanych korpusów, to możesz już dostrzegać pewne wahania. Bezlusterkowiec oddaje Ci do dyspozycji 49 punktów i kilka rozmaitych trybów – AF polowy, AF ciągły, śledzenie AF i, rzecz jasna, tryb manualny.
Tryby symulacji filmu i efekty barwne
Poza zestawem filtrów i symulacji filmów analogowych, który w całości znajdziecie tutaj, producent zadbał też o Wi-Fi. To swego rodzaju nowość w serii X; niestety, nie jest ona tak funkcjonalna, jak w przypadku konkurencyjnych produktów. Umożliwia wyłącznie dzielenie się zdjęciami ze smartfonem czy tabletem; nie ma możliwości kontrolowania aparatu przy pomocy naszego sprzętu mobilnego.
Zabrakło na pewno trybu panoramy i HDR, które są obecne choćby w X-E1. To już trudno zrzucić na karb prostoty sprzętu, jako że obydwie funkcjonalności są dostępne w wielu tańszych kompaktach.
Tryb filmowy? Jest, z dźwiękiem stereofonicznym
X-M1 jest w stanie rejestrować filmy w jakości Full HD (1920 x 1080, 30p), nagrywając stereofoniczny dźwięk i umożliwiając korzystanie z ciągłego autofocusu. Dedykowany przycisk ułatwia pracę z wideo, przyśpieszając proces rozpoczęcia nagrywania. No i owszem, bezlusterkowiec nie daje nam pełnej, manualnej kontroli nad parametrami ekspozycji, ale mamy możliwość – co uważam za najbardziej istotną cechę – zmiany wartości przysłony.
Prosty bezlusterkowiec dla początkującego
X-M1 nie jest na pewno sprzętem pozbawionym wad. Ma swoje niedostatki, spośród których trzeba wymienić moduł Wi-Fi o ograniczonej funkcjonalności, brak wbudowanego trybu panoramicznego i HDR czy brak dostępu do karty pamięci wtedy, gdy sprzęt jest zamocowany na statywie.
A zalety? Cech pozytywnych jest więcej, z których na pierwszy plan wysuwa się świetna jakość obrazu i przyzwoita jakość wideo – nawet przy nieostatecznym świetle. Istotną sprawą jest też odchylany, jasny monitor LCD, zainstalowany w solidnej, plastikowo-aluminiowej obudowie. To również jeden z najmniejszych aparatów z matrycą APS-C.
Każdy z najważniejszych elementów składowych został oceniony w skali od 1 do 10 punktów, gdzie 1 prezentuje poziom bardzo słaby, 5 jest odpowiednikiem standardów rynkowych, a 10 jest notą najwyższą. Średnia ocen stanowi ocenę całkowitą.
ZALETY
|
WADY
|
Pośród alternatyw dla X-M1 można wymienić nie tylko m.in Canona EOS M, ale też starszy, nieco bardziej zaawansowany model X-E1 z dedykowanym wizjerem. Z systemu Mikro Cztery Trzecie warto z kolei spojrzeć w stronę Lumixa G3 i Olympus E-P5.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies