Ogólne
|
Data premiery | 10.2013 |
Typ | Lustrzanka | |
Budowa
|
Wymiary | 141 x 113 x 82 mm |
Waga | 850 g | |
Obudowa | stop magnezu | |
Matryca i procesor
|
Format i typ | Pełna klatka CMOS; Expeed 3 |
Rozdzielczość | 24,3 Mpix | |
Czułość ISO | 100 – 6.400 (z podbiciem do 50 – 25.600) | |
Ekran
|
Rozmiar | 3,2″ |
Typ ekranu | stały, TFT LCD | |
Rozdzielczość | 921.000 punktów | |
Pozostałe
|
Nagrywanie filmów | Full HD: 1920 x 1080p / 30, 25, 24 fps |
MPEG-4 / H.264; dźwięk mono | ||
Zdjęcia seryjne | 6 kl/s | |
Mechanizm czyszczenia matrycy | – | |
Stabilizacja obrazu | nie | |
Migawka | 30 – 1/4000 s | |
Obsługa kart | podwójne gniazdo SD/SDHC/SDXC | |
Lampa błyskowa | pop-up | |
Hot-shoe | tak | |
Wizjer | pentapryzmatyczny, x0,7 | |
Bateria
|
Typ/pojemność | Akumulator litowo-jonowy EN-EL15 |
Wydajność | 900 zdjęć na jednym ładowaniu | |
Funkcje
|
Nastawy automatyczne | tak |
Nastawy ręczne | tak | |
Efekty | tak | |
Dodatki | wbudowany tryb time-lapse |
Mistrzowska ergonomia Nikona
Druga generacja bardziej przystępnej cenowo lustrzanki pełnoklatkowej wygląda identycznie w stosunku do swojego poprzednika. Jest tu tylko nowy numer – D610 – i nic poza tym. Aparat jest wciąż wyjątkowo wygodny, o co Nikon dba w większości przypadków.
Sam korpus został wykonany ze stopu magnezu i aluminium (górny panel), magnezowego szkieletu i poliwęglanu, który wykorzystano w dolnej ściance sprzętu. Aparat jest też odpowiednio uszczelniony, dzięki czemu wilgoć i drobne pyłki nie przedostaną się do środka konstrukcji.
Jak to w zaawansowanych lustrzankach bywa, tak i tutaj większość przycisków i pokręteł wyciągnięto na wierzch obudowy. Patrząc od frontu zauważymy pokrętło umiejscowione pod spustem migawki i okręgiem odpowiedzialnym za włączanie sprzętu. Dalej mamy diodę asystującą układowi AF, programowalny przycisk funkcyjny, przycisk zwalniania obiektywu czy podgląd głębi ostrości. Jest tu też skromna dźwignia, mająca za zadanie zmieniać tryb ostrości z automatycznego na ręczny (i z powrotem).
Na prawym boku umieszczono dwa sloty na karty SD/SDHC/SDXC, schowane za wygodną klapką. Na lewym, z kolei, zauważymy gniazdo mikrofonowe, wejście HDMI, USB i gniazdo wężyka spustowego.
Górny panel oferuje dostęp do zabezpieczonego dodatkowym przyciskiem pokrętła trybów (PASM, automatyczny, dwa tryby użytkownika, etc.). Pod nim widać tarczę zmiany trybu napędu, aktywującą m.in. szybki tryb seryjny (6 klatek na sekundę), cichy tryb seryjny (3 klatki na sekundę), samowyzwalacz czy funkcję wstępnego podniesienia lustra. Z prawej strony zobaczymy przycisk odpowiedzialny za zmianę trybu pomiaru światła, dedykowany przycisk do nagrywania i przycisk umożliwiający zmianę kompensacji ekspozycji.
[nggallery id=180 template=techmaniak]
Tylna ścianka to przede wszystkim duży, 3,2-calowy monitor LCD o wysokiej jasności i dobrej czytelności obrazu. Obok niego, po lewej stronie, zauważymy przyciski odtwarzania i kasowania zdjęć już wykonanych, przycisk dający dostęp do menu, trybu retuszowania, szybkiej zmiany czułości ISO czy rodzaju zapisywanego pliku (kilka opcji JPG, RAW+JPG, etc.). Prawa część to m.in. blokada ekspozycji i autofocusu (AE-L/AF-L), drugie pokrętło, okrąg nawigujący z przyciskiem OK czy tarczę odpowiedzialną za przełączanie między trybem filmowym i fotograficznym (wraz z dedykowanym przyciskiem do trybu Live View). Pod spodem jest jeszcze jeden przycisk – INFO.
Moim zdaniem D610 niczego od strony ergonomii nie brakuje. Nie jest to korpus tych rozmiarów, co D800, a i tak inżynierom udało się zmieścić wszystkie, najbardziej potrzebne funkcje.
Wbudowany, całkiem użyteczny flesz
D610 bazuje na akumulatorze EN-EL15 o pojemności 1900 mAh – tym samym ogniwie, które pojawiło się w starszym D700. Energii wystarczy nam na około 700-800 zdjęć, w zależności od tego, czy tylko fotografujemy, czy też skusimy się na nagranie kilku filmów.
Opcjonalnie możemy skorzystać z uchwytu pionowego MB-D14 (sprzedawanego osobno), dzięki któremu czas pracy z daleka od gniazdka ulegnie podwojeniu.
Zintegrowana lampa błyskowa cechuje się liczbą przewodnią 12 dla ISO 100. Flesz może pracować m.in. w trybie synchronizacji na przednią lub tylną kurtynę migawki, możemy również w sposób programowy zadbać o redukcję efektu czerwonych oczy czy aktywować automatyczną synchronizację z krótkimi czasami otwarcia migawki. Plusem jest też to, że lampa Nikona jest w stanie wyzwalać dedykowane, zewnętrzne palniki.
Niżej znajdziecie przykładowe zdjęcia bez i z wykorzystaniem lampy.
Lampa wyłączona | Lampa włączona |
3,2-calowy panel i wizjer, który przypomina małe lotnisko
W D610 wykorzystano 3,2-calowy ekran TFT LCD o rozdzielczości 921 tys. punktów. Wyświetlacz oferuje m.in. dostosowywanie poziomów jasności – przy maksymalnym ustawieniu korzystanie z niego w pełnym świetle słonecznym jest nie tylko możliwe, ale wręcz komfortowe. Zagęszczenie pikseli pozwala na uzyskanie obrazu o odpowiedniej czytelności; nawet mniejsze elementy są w pełni rozpoznawalne. Monitorek nie jest obrotowy ani uchylany.
[nggallery id=178 template=techmaniak]
Menu zostało rozplanowane w sposób wygodny i logiczny. Przewijanie po kolejnych kartach nie nastręcza trudności. Poszczególne tematy pogrupowano w oddzielnych sekcjach, co przekłada się na większą precyzję nawigacji. Znajdziemy tu sześć zakładek, obsługujących odpowiednio menu odtwarzania, fotografowania, ustawień osobistych, ustawień zwykłych i retuszu. Ostatnia pozycja to „Moje menu”.
Nikon wykorzystał w D610 tradycyjny wizjer optyczny o powiększeniu równym 0,7x i pokryciu 100% kadru. Niestety – podobnie jak w D600 – mamy tu do czynienia z nieco zbyt zagęszczonymi polami autofocusu. Nie wpływa to negatywnie na komfort kadrowania; sam obraz jest wyjątkowo jasny i doskonale czytelny.
Ten sam sensor, który znalazł się w D600, gwarantuje niski poziom szumu cyfrowego
Sercem Nikona D610 jest 24,3-megapikselowa matryca CMOS FX (pełnoklatkowa), wspomagana przez procesor obrazu EXPEED 3 (nowy EXPEED 4 jest dostępny m.in. w D5300). Przekłada się to na pliki o szerokości 6016 x 4016 pikseli i wadze od 8 do 20 megabajtów, jeśli wybieramy tryb JPEG. Takie same zdjęcia, ale zapisywane w formacie RAW (NEF), ważą już zauważalnie więcej – od ok. 26 do ponad 36 megabajtów.
Migawka pracuje z czasami otwarcia od 30 do 1/4000 sekundy (znów brakuje 1/8000 sekundy). To, według producenta, nowy układ, który nie będzie już powodować problemów charakterystycznych dla poprzednika. Mówię tu o słynnej kwestii brudzącej się matrycy – w niektórych przypadkach użytkownicy D600 zgłaszali powstawanie przeróżnych plam na swoich kadrach. Po kilku tygodniach okazało się, że wykonanie 2-3 tysięcy zdjęć eliminuje tę kwestię; pozostała jednak początkowa niechęć. Podkreślam – w D610 nie ma nawet śladu po poprzednich doświadczeniach.
Sprzęt jest w stanie dostarczyć fotografii o świetnej jakości, oferując zupełny brak zakłóceń do ISO 1600 lub, przy odpowiednich warunkach, do ISO 3200. Powyżej tej wartości szum staje się już widoczny, ale w dalszym ciągu nie będzie znacząco przeszkadzać – zwłaszcza entuzjastom. Maksymalna wartość ISO to 25600; nie jest to jednak czułość naturalna, a rozszerzana. Niżej znajdziecie dwuczęściowy test – z lewej strony zamieściłem pliki wycięte z RAW-ów (NEF) przy pomocy neutralnego eksportu w Adobe Lightroom 5. Po prawej widoczne są pliki JPEG, pochodzącego bezpośrednio z aparatu pracującego na domyślnych ustawieniach.
Zakres tonalny w nowym Nikonie jest szeroki; nic zresztą dziwnego, skoro mamy do czynienia z poważną, pełnoklatkową lustrzanką. Aparat dobrze radzi sobie z wydobywaniem szczegółów nawet z zacienionych partii kadru. Bez wątpienia pomaga mu w tym czuły pomiar światła (3D Color Matrix II) z 2016-punktowym czujnikiem RGB. Automatyczny balans bieli nie zaskoczył mnie ani razu w trakcie kilku dni spędzonych z D610. Sprzęt praktycznie zawsze odpowiednio dostosowywał temperaturę barwową.
[nggallery id=182 template=techmaniak]
Niżej znajdziecie zdjęcia przykładowe, wykonane dostarczonymi przez Nikona obiektywami AF-S Nikkor 24-120 mm f/4G ED oraz AF-S Nikkor 28 mm f/1,8G. By przejść do pełnowymiarowej fotografii w oryginalnej rozdzielczości, należy kliknąć w odpowiednią miniaturę. Zapisanie zdjęcia na dysku twardym nastąpi po wybraniu opcji Download the original size.
6 klatek na sekundę
Nikon D610 „klapie” lustrem o 0,5 klatki na sekundę szybciej, niż jego poprzednik. Otrzymujemy więc 6 klatek na sekundę w trybie JPEG. Fotografując w RAW+JPEG prędkość nieznacznie spadła, ale wciąż utrzymywała się powyżej granicy 5 klatek na sekundę.
W czasie testu korzystałem z kart Kingston SDHC 8 GB Class 10.
Jest też drugi tryb seryjny. Cichy. Po jego aktywacji D610 będzie zapisywać pliki z szybkością 3 klatek na sekundę, przy czym samo lustro klapie wówczas z zauważalnie mniejszą głośnością.
Jak wspominałem wcześniej, w D600 i D610 osobiście brakuje mi minimalnego czasu otwarcia migawki na poziomie 1/8000 sekundy. Obecnie wykorzystanie otwartej przysłony w mocnym świetle zastanym może równać się z koniecznością użycia filtra szarego.
Sam korpus nie posiada stabilizacji obrazu; Nikon zadbał o tę kwestię w obiektywach Nikkor z oznaczeniami VR (Vibration Reduction).
Moduł autofocusu to Multi-CAM 4800 z 39 punktami (w tym 9 punktów krzyżowych). Jak już wspominałem, punkty rozlokowane są zbyt blisko siebie; na matrycy APS-C mogłyby się sprawdzić, natomiast nie jest to układ do końca zoptymalizowany pod pełną klatkę. Jeśli jednak ostrzycie głównie w punkcie centralnym, to nawet nie zauważycie różnicy; bez obaw.
A jak z samą prędkością „w świecie rzeczywistym”? Od uruchomienia aparatu do zapisania pierwszego zdjęcia minie nie więcej, niż 0,4 sekundy. Podobny wynik zanotowałem przy fotografowaniu w trybie zdjęć pojedynczych, rejestrując klatkę po klatce. Nie można tu też mówić o żadnym opóźnieniu migawkowym (shutter lag), które nawet w trybie Live View jest ledwo zauważalne.
Nikon pokusił się też – podobnie, jak w D600 – o zaimplementowanie trybu time-lapse, mającego automatycznie zapisywać i składać animacje poklatkowe. Zintegrowane rozwiązanie pozwoli zaoszczędzić masę czasu.
Nikon nigdy nie dodawał wielu efektów
Firma z charakterystycznym, żółtym logo, nie przejmuje się za bardzo modą na wymyślne efekty artystyczne. Nikon dodał do D610 kilka predefiniowanych trybów obrazowych, jednak żadnego z nich nie można uznać za opcję przypominającą szeroką gamę filtrów znanych z bezlusterkowców Olympusa. Ani to dobrze, ani źle – producenci mają po prostu inną politykę i inne priorytety.
Niżej widzicie przykładowe, predefiniowane modyfikacje.
Użyteczny tryb filmowy z jedną, ale zauważalną wadą
Generalnie rzecz ujmując D610 świetnie nadaje się do filmowania. Klipy możemy zapisywać w jakości Full HD z klatkażem 30, 25 lub 24 FPS (w trybie 720p możliwe jest też uzyskanie 60 i 50 kl./s), mamy tu do dyspozycji mikrofon monofoniczny, wejście i wyjście audio.
Obraz jest świetnej jakości. Odpowiednie odwzorowanie barw i wysoka reprodukcja szczegółów przemawiają za nowym Nikonem; gorzej jest jednak z możliwością ingerencji w ustawienia, przykładowo w kwestię głębi ostrości w trakcie filmowania. D610 nie umożliwia bowiem opcji zmiany wartości przysłony wtedy, gdy nagrywamy materiał. Dopiero po wyjściu z trybie Live View możemy zmodyfikować nasze „f/”. Co więcej, ręczne ustawianie czułości ISO możliwe jest wyłącznie w trybie manualnym (P, A i S nie wchodzą w grę, choć można je wykorzystać do rejestrowania wideo).
Pełna klatka dla (prawie) każdego
Idea stojąca za D610 jest taka sama, jak w przypadku oryginalnego D600. Obniżyć trochę cenę i otworzyć bramy do pełnoklatkowego świata dla szeroko pojętych entuzjastów. Cóż – Nikon zapewne robi, co może, jednak trudno cenę D610 nazwać niską dla przeciętnego użytkownika korpusów z czterocyfrowej serii bazującej na sensorach APS-C.
Niemniej jednak – jeśli koszt nie ma dla Ciebie większego znaczenia – to D610 jest wspaniałym narzędziem pracy. Niezwykle wygodnym, zapewniającym fantastyczną jakość zdjęć i dostęp do jednych z najlepszych obiektywów na świecie.
Nie można przy tym zapominać o wadach. Nielicznych, ale mimo wszsystko zauważalnych – mówię o zbyt wąsko rozlokowanych polach autofocusu, migawce oferującej minimalny czas 1/4000 sekundy, braku możliwości płynnej zmiany przysłony w trybie filmowym. Na siłę można też doczepić brak Wi-Fi, o które zadbano w bezpośrednim konkurencie – Canonie EOS 6D.
Każdy z najważniejszych elementów składowych został oceniony w skali od 1 do 10 punktów, gdzie 1 prezentuje poziom bardzo słaby, 5 jest odpowiednikiem standardów rynkowych, a 10 jest notą najwyższą. Średnia ocen stanowi ocenę całkowitą.
ZALETY
|
WADY
|
Pierwszym z produktów alternatywnych jest Nikon D600 – nieco tańszy, ale noszący ryzyko wspomnianej już „brudzącej się” matrycy. Drugim – Canon EOS 6D, czyli pozycjonowany w podobny do D610 sposób przedstawiciel konkurencyjnego systemu. Ostatnią opcją może być bezlusterkowiec Sony A7 – pełnoklatkowy i w podobnym progu cenowym.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies