Ogólne
|
Data premiery | 09.2013 |
Typ | aparat do smartfona | |
Budowa
|
Wymiary | 63 x 56 x 63 mm |
Waga | 179 g | |
Obudowa | b.d. | |
Matryca i procesor
|
Format i typ | 1″, CMOS Exmor R |
Rozdzielczość | 20,2 MP | |
Czułość ISO | 100 – 25600 | |
Obiektyw
|
Ogniskowa | 28-100 (w ekwiwalencie dla małego obrazka) |
Jasność | f/1,8-4,9 | |
Zoom optyczny | 3,6x | |
Pozostałe
|
Nagrywanie filmów | 1440 x 1080, 30 kl./s |
mikrofon | ||
Zdjęcia seryjne | nie | |
Mechanizm czyszczenia matrycy | – | |
Stabilizacja obrazu | tak, optyczna | |
Migawka | 4-1/1600 s | |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC/MS Duo/MS Pro Duo | |
Lampa błyskowa | nie | |
Hot-shoe | nie | |
Wizjer | nie | |
Bateria
|
Typ/pojemność | NP-BN |
Wydajność | b.d. | |
Funkcje
|
Nastawy automatyczne | tak |
Nastawy ręczne | zależne od smartfona | |
Efekty | zależne od smartfona | |
Inne | Wi-Fi, NFC, współpraca z Androidem / iOS |
Ogólne
|
Data premiery | 09.2013 |
Typ | aparat do smartfona | |
Budowa
|
Wymiary | 62 x 62 x 33,3 mm |
Waga | 105 gram | |
Obudowa | b.d. | |
Matryca i procesor
|
Format i typ | 1/2,3″, CMOS Exmor R |
Rozdzielczość | 18,2 MP | |
Czułość ISO | 100 – 12800 | |
Obiektyw
|
Ogniskowa | 25-250 mm (w ekwiwalencie dla 35 mm) |
Jasność | f/3,3-5,9 | |
Zoom optyczny | 10x | |
Pozostałe
|
Nagrywanie filmów | 1440 x 1080, 30 kl./s |
mikrofon | ||
Zdjęcia seryjne | nie | |
Mechanizm czyszczenia matrycy | – | |
Stabilizacja obrazu | tak, optyczna | |
Migawka | 4-1/1600 s | |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC/MS Duo/MS Pro Duo | |
Lampa błyskowa | nie | |
Hot-shoe | nie | |
Wizjer | nie | |
Bateria
|
Typ/pojemność | NP-BN, NP-BN1 |
Wydajność | ok. 220 klatek | |
Funkcje
|
Nastawy automatyczne | tak |
Nastawy ręczne | zależne od smartfona | |
Efekty | zależne od smartfona | |
Inne | Wi-Fi, NFC, współpraca z Androidem / iOS |
Dobrze zbudowane, choć plastikowe – nawet ten droższy
Kwestia budowy, czy samego pomysłu, jest w obydwu przypadkach najbardziej skomplikowana. Takich konstrukcji jeszcze na rynku nie było; najbliższym porównaniem jest wycofany już z produkcji Ricoh GXR. Propozycja tego koncernu bazowała jednak na innej zasadzie – wymieniało się tam moduły z matrycą i obiektywem, ale sam korpus pozostawał bez zmian. Z serią QX Sony uderza do osób zakochanych nie tylko w fotografii, ale i w urządzeniach mobilnych. Konkretnie – w smartfonach.
Na swojej stronie Sony określa QX10 i QX100 mianem „aparatów lens-style”, co nie ma żadnych szans na przyjęcie się w świecie rzeczywistym. W polskich mediach tu i ówdzie da się spotkać termin „bezkorpusowca”, co owszem, jest logiczne, ale też nie brzmi szczególnie fajnie. Posiłkując się geometrią przestrzenną możemy opisać obydwa produkty jako „walce”… Co ma kompletnie zerowe szanse na adaptację. Dlatego też decyzja należy do Was – co się przyjmie, to pozostanie, o ile tylko Sony będzie chciało ten koncept w dalszym ciągu rozwijać. My, na start, proponujemy „beczkę”. Nie jest to szczególnie bystra nazwa, ale przynajmniej krótka.
Do redaKcji jednocześnie przyjechały dwa modele – QX10 i QX100. Ten pierwszy jest przeszło dwukrotnie tańszy, dwukrotnie mniejszy i prawie dwukrotnie słabszy. Sama konstrukcja jest zbliżona. Z frontu QX100 uśmiecha się do nas obiektyw i pierścień do manualnego ustawiania ostrości, na górnej części aparatów widać przycisk włączania i diodę notyfikacyjną.
[nggallery id=192 template=techmaniak]
Lewy bok skrywa spust migawki i dźwignię zoomu optycznego. W przypadku QX100 mamy jeszcze zaślepkę z logo ZEISS, pod którą zlokalizujemy slot na karty microSD i złącze Micro USB, służące do komunikacji i ładowania baterii. Na prawym boku widać malutki ekran z notyfikacją o poziomie naładowania baterii i obecności nośnika zewnętrznego. Z tyłu mamy dostęp do klapki, którą z łatwością odepniemy; wtedy naszym oczom ukaże się niewielka bateria.
W QX10 mamy do czynienia z identycznymi elementami, ale innym ich rozplanowaniem. Prawy bok (patrząc od frontu) to spust migawki i dźwignia zoomu optycznego, pod którymi umiejscowiono zaślepkę skrywającą port Micro USB. Z drugiej strony zauważymy ten sam mały, monochromatyczny ekran LCD wyświetlający podstawowe informacje. Do nośnika zewnętrznego można dostać się przez otwarcie tylnej klapki; slot zlokalizowano pod baterią.
[nggallery id=194 template=techmaniak]
W zestawie, w obydwu przypadkach, Sony dołącza sznurek na nadgarstek i przystawkę, za pomocą której zamocujemy obiektywy na dowolnym smartfonie (ale już nie phablecie). Jeden i drugi aparat mają też do zaoferowania standardowy gwint statywowy.
QX100 i QX10 mogą być bez trudu używane bez telefonu, ale w grę wchodzi tu parę czynników:
Użytkowanie „beczułek” ogranicza się do trzech zastosowań – fotografowania z nasadką smartfonową, fotografowania na oślep (nie polecam) lub fotografowania ze zdalnym podglądem, co świetnie sprawdza się w parze ze statywem. W teorii urządzenia mogłyby idealnie sprawdzić się jako małe, zdalne kamery wideo, ale… do tego jeszcze wrócę.
… choć na więcej niż 150-200 zdjęć nie można liczyć
W trakcie testowania wyszedłem nieco ponad 200 klatek, ale trzeba wziąć pod uwagę kilka kwestii. Wykorzystanie Wi-Fi skraca czas pracy na baterii (w porównaniu z połączeniem NFC), dlatego też optymalną opcją jest wykorzystanie standardu Near-Field Communication. Najlepszy scenariusz to fotografowanie bez podpięcia do smartfona, ale w praktyce jest to oczywiście nieosiągalne. Ładowanie aparatów trwa nawet do 4 godzin przez USB 2.0, trochę krócej w przypadku USB 3.0. Samo Sony deklaruje wydajność na poziomie ok. 220 zdjęć lub 110 minut filmu w QX100.
Dobrą wiadomością jest możliwość doładowywania przez battery packi – nie ma dedykowanych, ale większość projektowanych pod kątem smartfonów sprawdzi się i w tym przypadku. Weźcie tylko pod uwagę jeden drobiazg; rozładowujecie nie tylko akumulator w aparacie. Ten w smartfonie też.
Masz do wyboru Wi-Fi i NFC
Przede wszystkim trzeba będzie uruchomić bezkorpusowca i chwilę odczekać. Wykorzystując Wi-Fi, wystarczy wejść do ustawień sieciowych w smartfonie, znaleźć sieć wygenerowaną przez aparat i podać hasło, które spisano na klapce osłaniającej baterię. Stworzymy w ten sposób skromną sieć lokalną (która, rzecz jasna, nie potrzebuje Internetu do prawidłowego działania). Nie łączymy urządzeń z żadnym routerem – tworzymy access point. Nie jest to może najwygodniejsza metoda, natomiast nie trzeba podawać hasła każdorazowo. Jest ono niezmienne i zostanie zapisane w pamięci Twojego telefonu tak, jak dane do każdego innego Wi-Fi.
Następnym krokiem jest uruchomienie aplikacji PlayMemories, odczekanie chwili na rozruch i wskazanie modelu, z którym chcesz się połączyć. Po upływie ok. 2-3 sekund zobaczysz na ekranie streaming obrazu – tego, który rejestruje QX100 czy QX10. Zasięg jest spory, na 10 metrów możecie liczyć na pewno. Czasem więcej.
Alternatywą jest skorzystanie z promowanego przez Sony standardu NFC (Near Field Communication), jednak tutaj potrzebny będzie kompatybilny smartfon. Jeśli dysponujesz takowym, wystarczy obydwa sprzęty „zetknąć” ze sobą w odpowiednim miejscu – uzyskasz wtedy bezproblemowe połączenie bez potrzeby podawania haseł. Chwali się, że zadbano o dwa różne standardy i pozostawiono dowolność użytkownikowi i jego własnym preferencjom.
Przy świetnej optyce QX100 możliwości PlayMemories wołają o pomstę do nieba
W testach klasycznych aparatów umieścilibyśmy na miejscu tej sekcji fragment o wyświetlaczu i wizjerze. W przypadku nowych wynalazków Sony jakość ekranu to jakość monitora w smartfonie. Jeśli masz telefon z 4,5-calowym IPS-em, to przy jego pomocy będzie kadrować każdą fotografię. Masz iPhone’a – skorzystasz z 3,5 lub 4 cali. Plusem jest to, że bezkorpusowce zdają się współpracować z każdym urządzeniem, na którym da się zainstalować PlayMemories (iOS / Android). Funkcjonalność w przypadku obydwu edycji tej aplikacji jest identyczna.
Problem stanowi natomiast to, że program nie wykorzystuje możliwości aparatów – ani QX10, ani tym bardziej QX100. W obydwu przypadkach dostajemy interfejs prosty aż do bólu, z ograniczoną funkcjonalnością i tylko kilkoma ustawieniami. QX10 od QX100 różni się tylko brakiem trybu preselekcji przysłony, dlatego też zaprezentuję możliwości aplikacji w połączeniu z tym bardziej zaawansowanym modelem.
[nggallery id=188 template=techmaniak]
Rozwijając listę trybów, w lewym górnym rogu, mamy do wyboru inteligentną automatykę, tryb usprawnionej automatyki (najbardziej promowany przez Sony), klasyczne P i A, czyli odpowiednio tryb programowy i wspomniany wyżej tryb preselekcji przysłony. Ten ostatni dostępny jest tylko w QX100.
Patrząc w lewy, dolny róg, znajdziemy strzałkę w dół – ma ona za zadanie oczyścić ekran z widocznych na nim kontrolek i pozostawić użytkownikowi „czysty” kadr podglądowy. Pod rzeczoną strzałką umiejscowiono ikonę galerii, pozwalającej na przeglądanie już wykonanych fotografii. Dalej, na dole, zauważymy parametry ekspozycji – czas otwarcia migawki, wartość przysłony i kompensację ekspozycji. Idąc jeszcze kawałek dalej dotrzemy do kolejnego rogu, w którym producent wprowadził kontrolkę zoomu optycznego (W/T) i otwieraną w osobnym oknie ikonę ustawień.
Trochę wyżej zauważymy spust migawki, nawiązujący wyglądem do dedykowanych aplikacji w smartfonach Sony. Nad nim, w górnym rogu, Sony zadbało o obecność kontrolki przełączającej tryby z fotograficznego na wideo. Obok niego widnieją podstawowe informacje związane z rozdzielczością i formatem zdjęcia, pozostałym miejscem na karcie, wybranym trybem autofocusu i balansu bieli.
Przechodząc do ustawień, o których wspomniałem wcześniej – musimy na początku wybrać, czy chcemy traktować smartfon tylko jako ekran podglądowy, czy też jako docelowe miejsce do zapisywania plików. Mamy więc opcję zachowywania obrazków w rozdzielczościach VGA, w 2 megapikselach lub w rozdzielczości oryginalnej. W praktyce rozwiązanie sprawdzało się świetnie niezależnie od okoliczności.
Minusem jest na pewno brak możliwości nagrywania filmów wtedy, gdy nie mamy w „beczce” karty pamięci. Od strony technicznej jest to całkiem zrozumiałe – QX-y nie mają własnej pamięci, a „streaming” po lokalnym Wi-Fi nie wchodzi raczej w grę.
Jeszcze w tym miesiącu Sony udostępni aktualizację oprogramowania, wprowadzając do urządzeń nowe funkcjonalności. Posiłkując się PlayMemories, możemy teraz nagrywać filmy w jakości Full HD, możemy też fotografować z większym zakresem czułości ISO (QX10 do ISO 3200, QX100 do ISO 12800). Aplikacja pozwala też na aktywację trybu S (priorytetu czasu), oferując minimalny czas otwarcia migawki na poziomie 1/2000 sekundy. Ostatnie usprawnienie dotyczy wyłącznie modelu QX100. Sony postarało się ponadto o usprawnienie przeglądarki zdjęć i zapewnienie szybszej łączności z iPhone’ami i iPadami. Niestety, nie mieliśmy już okazji przetestować sprzętu po usprawnieniu – materiał testowy zbieraliśmy kilka tygodni wcześniej.
Trudno się o coś przyczepić, choć zdarzą się wyjątki
Jeśli szukasz po prostu sprzętu do ładniejszych zdjęć, to różnice w ergonomii między QX10 a QX100 możesz uznać za znikome. Nie możesz natomiast zignorować dużo lepszej jakości obrazu w QX100.
Urządzenie bazuje na sporej, 1-calowej matrycy o rozdzielczości 20 megapikseli. W porównaniu z typowym sensorem ze smartfona różnice będą w ogóle nieporównywalne, zwłaszcza przy gorzej oświetlonych sceneriach. Nic zresztą dziwnego – im matryca większa, tym więcej światła jest w stanie przyjąć, co ma bezpośrednie przełożenie na poziom szumu cyfrowego.
W aplikacji brakuje, niestety, możliwości wyboru czułości ISO. Trzeba polegać na automacie, co – niestety – testerom utrudnia nieco życia, a i w praktyce może okazać się dość irytujące. Poniżej znajdziecie dwa zdjęcia, które QX100 wykonał z ISO 160; jakość będzie więc optymalna.
ISO 160
Poniżej załączam obrazek zapisany z czułością na poziomie ISO 2000 – a więc już wyższej. Poziom szumu jest niewielki, porównywalny z genialnym kompaktem Sony RX100 II, z którego QX100 czerpie garściami.
ISO 2000
Wniosek? Żadnym smartfonem nie uzyskasz zdjęć o takiej jakości obrazu. Najbliżej do tego rodzaju efektów ma Nokia Lumia 1020, ale to też nie to samo.
Przyjrzyjmy się jeszcze pracy pod światło – niżej widzicie jedne z najtrudniejszych warunków dla każdego aparatu. Dobrze nie jest, ale nie ma porównania z wynikami uzyskiwanymi przez telefony komórkowe.
Praca pod światło
Kolejna rzecz – zoom optyczny. QX100 jest od QX10 słabszy pod tym względem (ale, co trzeba zaznaczyć, lepszy pod każdym innym). Z racji na konstrukcję aparatu dostajemy tu zbliżenie 3-krotne.
Ogniskowa 28 mm
Ogniskowa 100 mm
Filmy zapisywane są w rozdzielczości 1440 x 1080 pikseli z prędkością 30 klatek na sekundę. Sony już obiecało aktualizację do Full HD. Jakość obrazu ruchomego jest dobra; przyczepić się można tylko do średnich przejść tonalnych między kontrastowymi scenami, gdzie często pojawia się na dodatek aberracja chromatyczna, jeśli – dla przykładu – uwieczniamy gałęzie drzew.
Film przykładowy
Niżej znajdziecie galerię pozostałych zdjęć wykonanych Sony QX100.
Sony QX100 – przykładowe zdjęcia
W Sony QX10 1/2,3-calową matrycę CMOS Exmor R.To wymiar charakterystyczny dla klasycznych aparatów kompaktowych – podobny sensor zainstalowano też we flagowej Xperii Z1. Poza 18 megapikselami rozdzielczości, dostajemy też szkło z 10-krotnym zoomem optycznym i – jak w QX100 – optyczną stabilizację obrazu.
Przyjrzyjmy się teraz tym samym sceneriom, które widzieliśmy już wyżej. Zostały zapisane z tą samą czułością, ale – z racji na mniejszą matrycę w QX10 – odwzorowanie szczegółów stoi na nieco niższym poziomie.
Kolejne zdjęcie pokazuje szum cyfrowy generowany przez sensor QX10 na czułości ISO 800. Zakłócenia są zauważalne, nie odstają jednak od poziomu reprezentowanego przez tradycyjne aparaty kompaktowe.
Praca pod światło wypada w QX10 wyraźnie gorzej, niż w bardziej zaawansowanym modelu. Mniejszy sprzęt ma ogromne problemy z nieprzyjemnymi flarami.
Sony QX10 nadrabia jednak 10-krotnym zoomem optycznym, pokrywającym zakres ogniskowych od 25 do 250 milimetrów (w ekwiwalencie dla pełnej klatki).
Jakość filmów jest zbliżona do wyżej przedstawionego. QX10 oferuje tę samą rozdzielczość (1440 x 1080 pikseli) i klatkaż (30 klatek na sekundę), dostanie też wspomnianą aktualizację.
Film przykładowy
Poniżej umieszczam kilka kolejnych zdjęć przykładowych.
Sony QX100 – przykładowe zdjęcia
Ciekawe rozwiązanie, choć jeszcze niedopracowane
QX-y są produktem eksperymentalnym. W pełni sprawnym, ale eksperymentalnym – przede wszystkim ze względu na ich ograniczoną funkcjonalność i kilka irytujących cech, których nie da się przeoczyć. Z drugiej strony, Sony naprawdę zaskoczyło innowacyjnością i odwagą. Jeśli tylko producent będzie rozwijać tę serię, to jestem pewien, że już niedługo dostaniemy kolejną generację, tym razem wolną od obecnych niedostatków. Gdybyście jednak decydowali się na zakup już w tej chwili, to zerknijcie na poniższą listę. Powinna ułatwić parę spraw.
Powinieneś wybrać QX100, jeśli:
Bardziej zainteresuj się QX10, gdy:
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies