W trakcie krakowskiego spotkania z Fujifilm mieliśmy okazję fotografować dwoma nowymi aparatami tej firmy – XQ1 i X-E2. Mamy dla Was kilka zdjęć przykładowych z jednego i drugiego.
Fujifilm X-E2 jest bezpośrednim następcą modelu X-E1. O funkcjonalności nowego aparatu szerzej rozpisywaliśmy się tutaj.
X-E2 to wynik przemyśleń, ciężkiej pracy i faktycznego słuchania opinii klientów. Nic więc dziwnego, że pierwsi recenzenci są mile zaskoczeni kierunkiem, jaki obrało Fujifilm. Dodatki programowe, takie jak filtry kreatywne czy tryby symulacji filmu światłoczułego, są tu wisienką na torcie, pozwalającą na jeszcze większą frajdę wynikającą z fotografowania.
Nie ma jednak aparatu systemowego bez obiektywów – ale i na to Fuji znalazło receptę, konsekwentnie rozwijając szklarnię o kolejne pozycje. Już niedługo światło dzienne ujrzeć mają szerokokątny 10-24 mm i stałoogniskowy 56 mm f/1.2. Będzie się działo.
I się dzieje. Zdjęcia z X-E2 prezentują się dobrze, czego staramy się dowieść w poniższej galerii.
Fujifilm XQ1 jest sprzętem z nieco innej kategorii. Jemu też poświęciliśmy dłuższy tekst, w którym poznacie specyfikację i kilka specyficznych funkcjonalności. Co ciekawe, aparat jest faktycznie niewielki – co innego widzieć wymiary na kartce papieru, co innego faktycznie trzymać cyfrówkę w ręce. Ograniczone rozmiary nie przeszkadzały jednak w wygodnym fotografowaniu.
Największą zaletą XQ1 jest jasne szkło (szkoda, że tylko na krótkim końcu) i większa matryca. Całość zamknięto w niewielkim korpusie, który bez większego problemu powinien zmieścić się do kieszeni spodni.
Niektórzy mogliby pytać, czy wycena na poziomie zbliżonym do Sony Cyber-shot RX100 ma sens. Cóż – ma, przynajmniej w teorii. Ten ostatni jest jednak trochę większy i wyraźnie cięższy, dlatego też jeśli szukamy sprzętu, który moglibyśmy mieć zawsze przy sobie – lepiej spojrzeć w stronę produktów podobnych do XQ1. Z drugiej strony, w RX100 znajdziemy większą matrycę…
< | |
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.