Karolina Mazurkiewicz
Gregor Laubsch
Portfolio fotografa: www.gregorlaubsch.com
Profil FB (obszerne i często aktualizowane portfolio):
https://www.facebook.com/pages/Gregor-Laubsch-Photography/305343702856181
Nie starzeje się ten, kto nie ma na to czasu.
– Benjamin Franklin
Jesienna depresja dopada również fotografów. Siedzą smętnie przed monitorami, zamykają się na trzy spusty w ciemniach uciekając do swoich negatywów. Szukając ostatnich promieni słońca na twarzach modelek zapominają o całym świecie aż do wigilijnej kolacji. Zmuszeni przez okoliczności rodzinno – przyrodnicze wieszają się na choince w postaci bombek i desperacko wypatrują pierwszej gwiazdy – może da trochę światła, tak na jedno – dwa ujęcia… Też tak macie? Ja nie mam.
Jesień sprawia, że czas staje w miejscu i jednocześnie pędzi na złamanie karku. I choć tratuje bezlitośnie letnie wspomnienia zostawia w spokoju niewysłane zdjęcia – praca nie zając nie ucieknie. Fotografia ma tą właściwość, że konserwuje nie tylko czas, ale i twórcę. Ja – stary fotograf, ze starym aparatem, fotografuję w stylu równie starym – podobno nawet XIX-wiecznym. Wniosek: zakonserwowałem się nie tylko tu i teraz, ale nawet wstecz i to dość pokaźnie. Jak tu nie popaść w stan przygnębienia? Może zwyczajnie – nie dać się! Dla mnie jesień to nieubłagana konieczność nadrabiania zaległości. Po szaleństwach letnich plenerów, gdzie słońce łaskawie przepala fotografie od 4.00 do 22.00, przychodzi czas na dość mozolne mierzenie się z efektem. Negatyw za negatywem, scan za scanen, paproszek po paproszku i tak do wiosny… Nad stertą klisz pachnących już lekko kurzem nachodzi mnie myśl zaskakująca: czy praca z przed trzech miesięcy nie jest już aby stara?
Czas obchodzi się z fotografią nierówno, nierówno też traktuje fotografów. Starzenie fotografa i starzenie się zdjęć dzieje się w tempie zupełnie niewspółmiernym do upływającego czasu. I całkiem od czasu niezależnie. Jedni już na starcie są mocno przeterminowani, inni – druga lub trzecia młodość a świeży jak wiosenna rzodkiewka. Niekiedy też równie „zieloni”, ale to zupełnie inny temat. Młodość to osobowość twórcy! Jest trwalsza niż mijające lata. Młodość fotografii niekiedy trwa tylko sekundę lub nawet 1/500s. Po prostu pstryk!
Uciekając przed starością w każdej możliwej postaci można się nieźle zagalopować. I do kompletu solidnie zmęczyć. Fotografie z przed 3 lat są już gdzieś głęboko na dnie szuflady a ich niespodziewane wypłynięcie powoduje lekki uśmiech zażenowania. Dawna duma spurpurowiała i opadła jak jesienne, liście… znam to… teraz głównie z opowieści kolegów, którzy fotografią parają się od czasów mniej zamierzchłych niż ja. Skąd problem? Czy czas aż tak dotkliwie traktuje pliki i negatywy? Nieograniczone możliwości, jakie daje „cyfra” przyspieszają śmierć zdjęcia do tego stopnia, że „fotka” dezaktualizuje się już w chwili powstawania. Brakuje jej szlachetnej cierpliwości. Brakuje pozłoty czasu…
Podczas sesji i w trakcie obróbki, a nawet w chwili wieszania na ścianie, pośpiech zabija to, co w fotografii jest niezbędne – mózg, a konkretnie myślenie. I nie dotyczy to tylko myślącej modelki. „Wzrok niezmącony myślą żadną” do pary z równie bezrefleksyjnym cykaniem dwustu ujęć sprawia, że fotografia „przemyślana” jest de facto dziełem przypadku. A przypadki starzeją się brzydko. W dodatku przypadek bliski jest wypadkowi, szczególnie, gdy wszystkim dokądś się spieszy. Efekt: przeglądając swoje prace mamy jesiennego fotodoła, w którego wpaść można nie tylko skręcając sobie duszę, ale i nogę lub co gorsz rękę za spust odpowiedzialną.
Podczas sesji najwięcej czasu poświęcam myśleniu. Oddaję się tej niecodziennej rozrywce z lubością i bestialsko przymuszam także moich modeli. Zazwyczaj z wymiernym skutkiem. W głowie mam efekt końcowy a drogę do niego odtwarzam niekiedy również od końca. I do kompletu w czasie rzeczywistym. Mam modelkę, dobieram pozę, dostosowuję światło, decyduję o kostiumie (lub jego braku), określam odległość od tła – cały czas bezczelnie i bezwstydnie myślę. Wtykam pod nos światłomierz, filtruję to moje myślenie przez oko obiektywu i koryguję. Tak! Koryguję! I to co najmniej kilka razy. Pstryk! I od nowa to samo! 15 minut pracy nad jednym ujęciem zatrzaśnięte w formacie 6×6 lub nawet 6×7. „Marnując czas” zyskuję czas. 2–3 godziny sesji owocuję 4–6 fotografiami, do mojego portfolio, do tego jest rezerwa w postaci ok. 20 ujęć, których wstydzić się nie muszę i nie zamierzam. Oszczędność jest tym większa, że omija mnie konieczność wybierania z 300 klatek pozostawiając do dyspozycji jedynie ok. 30.
Temat czasu i myślenia dotyczyć odbiorców w takim samym stopniu jak modeli i fotografów. Przelatując przez galerię jak jesienny wicher wychylają przydziałowe, wernisażowe wino, łapią autograf na starej gazecie i obcowanie ze sztuką mają na dziś z głowy. Przybyłem, wypiłem, olałem. A może jednak warto zatrzymać się w biegu? Tak samo jak fotograf poświęca czas na ujęcie, również widz, winien chwile dłużej zatrzymać się nad fotografią. Szczególnie jesienią, gdy nieskończenie długie wieczory sprzyjają wirtualnym wycieczkom. Z gorącą herbata w dłoni wyruszyć na podbój nowego świata zamkniętego światłem w źrenicach – kto podejmie wyzwanie może stać się poławiaczem pereł.
„To staroć” – unoszę brwi ze zdziwienia i widzę jak kolega przetrzepując regularnie portfolio skazuje na zapomnienie wszystko, co w dniu dzisiejszym zalatuje mu nieco stęchlizną. Negując przeszłość zabija rozwój, mordując dzień wczorajszy nie daje punktu odniesienia, który pozwala doceniać jutro. Ot, moja jesienna filozofia na wieczory przy blasku PSa.
W moich internetowych galeria leżakują spokojnie, jak gatunkowe wino, prace wręcz zabytkowe – Anno Domini mocno nie bieżącego. Drzemią sobie wygodnie, co jakiś czas odkurzane przez bardziej dociekliwych. Klucz spokojnego sumienia, gdy ktoś buszuje po dnie mojej galerii, to znowu „czas” i „myślenie” serwowane w odpowiednich proporcjach. Fotografie przeznaczane do publikacji są wyborem świadomym i prezentuję je licząc się z pełną tego procesu konsekwencją. Tak jak wino ma roczniki lepsze lub gorsze tak i nie każda fotografia starzeje się równie dobrze. Szlachetna patyna to nie kożuch pleśni. Część z prac tych „dawnych” zrobiłbym już inaczej, kilku też nie pokazuję. Ale nie chowam ich też pod łóżko, nie wciskam za szafę licząc na wieczne zakurzenie. Stary fotograf, ze starym aparatem, w portfolio ma zdjęcia także dość już niemłode… Pasuje idealnie! Czego i Wam życzę!
Portfolio fotografa: www.gregorlaubsch.com
Profil FB (obszerne i często aktualizowane portfolio):
https://www.facebook.com/pages/Gregor-Laubsch-Photography/305343702856181
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies