W tym roku zdążyliśmy już opublikować prawie 300 testów. Oprócz telefonów, tabletów i laptopów doszedł też sprzęt wielkogabarytowy; siłą rzeczy musieliśmy zbudować studio fotograficzno-filmowe, w którym możemy nasz materiał realizować.
Światło odpowiednie do fotografii produktowej to nie taka prosta sprawa. Najlepiej wiedzą o tym ludzie, którzy na co dzień zajmują się reklamą – zbudowanie skomplikowanego studia, dbałość o najdrobniejsze detale oświetlenia i masa pieniędzy potrzebna do zorganizowania tego typu urządzeń to powszechna bolączka każdego, kto chciałby zacząć na własną rękę.
Dlatego właśnie postaraliśmy się pokazać Wam temat od nieco innej strony. Prostszej. Napiszemy, jak zbudować uniwersalne, proste studio do podstawowej fotografii produktów, w którym jednocześnie da się nagrać materiał filmowy.
Światło
Oświetlenie w naszym studiu zapewniają lampy FreePower, wyposażone w 4 jarzeniówki firmy OSRAM (każda o mocy 55W). To, co faktycznie wyróżnia te lampy, to płynna, zdalna regulacja natężenia za pomocą pilota radiowego. W naszym przypadku konieczne było zastosowanie światła ciągłego, jako że zajmujemy się nie tylko fotografowaniem, ale też kręceniem materiału wideo.
Wspomniane lampy bazują na wysokoczęstotliwościowym zapłonniku elektronicznym. Pozwala on na eliminację migotania, umożliwiając tym samym nagrywanie naszych wideorecenzji – uważamy, że wybraliśmy lampy uniwersalne i niespecjalnie drogie, zwłaszcza wtedy, gdy pod uwagę weźmiemy ich możliwości.
Jedna lampa kosztuje ok. 1260 złotych. Chcąc zapewnić równomierne oświetlenie, konieczne będą dwie; niektórzy mogliby dołożyć do zestawu jeszcze trzecią (innego typu) i stół bezcieniowy, ale w naszym przypadku te ostatnie pozycje okazały się zbędnym luksusem.
W komplecie, razem z lampą, dostajemy obudowę z systemem wrót, 4 świetlówki o różnej temperaturze barwowej (5400°K lub 3000°K), pilot, dyfuzor i przewód zasilający. Do zestawu musimy dokupić jeszcze odpowiedniej jakości statywy; w naszym przypadku sprawdziły się 29-centymetrowe FreePower’y.
Za drogo? Zajrzyj do naszego poradnika, gdzie opisywaliśmy najtańszy sposób na udane fotografowanie produktów.
Statyw i kran
Za zestaw w pełni spełniający nasze potrzeby uznaliśmy 2motion 150N01. Nie jest to sprzęt tani, oferuje jednak możliwość w pełni stabilnego filmowania i tworzenia różnego rodzaju ujęć. Co istotne, waga bez obciążników wynosi tu 3,15 kilograma, więc w razie potrzeby można też zapakować statyw do torby i wziąć go ze sobą na zdjęcia plenerowe. Całość wykonano z aluminium i stali; ten pierwszy składnik przyczynia się do ograniczenia ciężaru.
Płynne ruchy gwarantowane są przez głowicę olejową o przekątnej 65 mm i długi uchwyt, którego położenie możemy regulować praktycznie dowolnie. Bardzo wygodną sprawą okazała się opcja blokady obrotu i nachylenia głowicy, a także możliwość płynnej regulacji jednego i drugiego.
Sam kran bazuje na 4 łożyskach i specjalnej podstawce montażowej, pozwalającej na zamocowanie aparatu bezpośrednio lub z wykorzystaniem dodatkowej głowicy.
Tło, czyli miniaturowe atelier
2 statywy o wysokości 220 cm, poprzeczka do zawieszania tła, 4 tła z polipropylenu (160 x 500 cm), 2 uniwersalne klipsy i pokrowiec – a wszystko za równo 215 złotych. Jeśli chcesz zacząć przygodę z fotografią studyjną, to tańszej i bardziej praktycznej propozycji raczej nie znajdziesz.
Nam tło służy jako… cóż, tło. Nie bazujemy na nim, co prawda, ale jednolity kolor poza głębią ostrości prezentuje się bardzo przyjemnie. Widoczna gołym okiem faktura może nieszczególnie odpowiadać osobom poszukującym idealnego rozwiązania do fotografowania ludzi, natomiast do naszych zastosowań trafia idealnie. Pozwala, między innymi, na uzyskanie tego rodzaju efektu:
Pozwolę sobie w płynny sposób przejść do kolejnego elementu składowego – stołu. Tutaj trochę poskąpiliśmy, decydując się na najbardziej niskobudżetowe (ale wystarczające!) rozwiązania. Sięgnęliśmy do zasobów sieci IKEA, gdzie wyposażyliśmy się najprostsze stoły z białą płytą, która przy odpowiednich ustawieniach aparatu zawsze pozostanie właśnie taka. Biała. Drobne ryski, które siłą rzeczy powstaną z czasem, wcale nie będą widoczne na zdjęciu finalnym.
Trzecim stołem jest relikt przeszłości. Ucieleśnienie lat 50./60./PRL-u (w zależności od skojarzeń), służące jako imitacja stolika w kawiarni. Powstają na nim zdjęcia bardziej klimatyczne, jak to:
I to:
Całość oświetlamy opisanymi wyżej lampami. Za ewentualne ozdoby służą przeróżne, ciekawe rzeczy. Cały urok polega na tym, że nie trzeba na nie wydawać masy pieniędzy; wystarczy przejść się na strych i odkopać kilka starych książek czy pęk zardzewiałych kluczy. Od czasu do czasu pokusimy się o dodanie czegoś „od siebie”, wyciągając pierwszą lepszą rzecz z kieszeni. Liczy się przecież efekt.
Filtr polaryzacyjny, lampa pierścieniowa…
Są dwa rodzaje refleksów – to, którego oczekujemy, i to, którego nie chcemy. Jeśli mamy zamiar zademonstrować produkt w sposób iście „świetlisty”, to próbujemy zrobić to tak, by lampa odbijała się w części wygaszonego ekranu. O tak:
Zauważcie jednak, że słowem-kluczem jest tu „wygaszony”. Jeśli chcemy uwiecznić włączony monitor (zwłaszcza taki o niewysokiej luminacji), a jednocześnie oświetlić resztę urządzenia, to konieczne okazuje się użycie filtra polaryzacyjnego. Wybraliśmy kołowe filtry HOYA HD z ośmiowarstwowymi powłokami antyrefleksyjnymi, mającymi przepuszczać aż 99,35 procent dostępnego światła.
W redakcji korzystamy z wszelkiej maści obiektywów, dlatego też zamówiliśmy różne średnice – 52 mm, 58 mm i 77 mm. Jak do tej pory, sprawdzają się one świetnie – m.in. ze względu na cienką oprawę, umożliwiającą przykręcenie ich do szkieł szerokokątnych.
Jednym z naszych nabytków jest też prosta lampa pierścieniowa. Z obiektywem makro i dodatkowym światłem udaje nam się wydobyć z produktów przeróżne detale; samo zbliżenie się do telefonu czy tabletu skutkuje zasłonięciem głównych lamp, dlatego też nie raz FreePower LED 60 ratowała nam skórę. To sprzęt ułatwiający uzyskanie równomiernego oświetlenia dzięki diodom rozmieszczonym w charakterystycznym pierścieniu. Specjalna, matowa warstwa działa jak dyfuzor, skutecznie rozpraszając światło.
W zestawie znajdziemy multum pierścieni. Wykorzystując je będziemy w stanie zamocować lampę na obiektywach o średnicach 52, 55, 58, 62, 67 i 72 mm.
Bardzo użytecznym drobiazgiem jest szara karta odbijająca 18 procent padającego na nią światła. To akcesorium pozwalające w prosty sposób skorygować kolory przed, jak i po wykonaniu zdjęcia. Jak to działa? Wystarczy wycelować aparatem w kartę i wcisnąć spust do połowy, tak, jakbyśmy ustawiali ostrość. Urządzenie automatycznie dobierze wówczas właściwy, neutralny balans bieli w stosunku do aktualnie panującego oświetlenia.
Obiektyw do filmowania
Kompletując wyposażenie studia nie zapomnieliśmy też o wygodnym, świetnym optycznie szkle. Wybraliśmy Samyanga 24 mm T1.5 w wersji dla filmowców, opartego na sprawdzonym już modelu 24 mm f/1,4 ED AS UMC. Obiektyw charakteryzuje się polem widzenia na poziomie 84 stopni, zapewniając możliwie szeroki kąt i jednoczesne rozmycie tła przy zbliżeniach.