Czy może być coś bardziej emocjonującego, niż możliwość „pobawienia” się przedpremierowymi modelami pełnoklatkowych bezlusterkowców Sony? Szczególnie, jeżeli prezentacja i warsztaty są w niezwykle pięknych, jesiennych warunkach przyrody Dolnego Śląska? A jednak może. Atmosferę doprawił niezwykle pikantnie udział ekipy Ramp i towarzyszące im 6600 koni mechanicznych, warte ponad 10 milionów złotych.
Dotarcie do Kotliny Kłodzkiej było męczące. Droga dłużyła się niezmiernie, podróż trwała prawie 12 godzin. Zmęczeni dotarliśmy na miejsce już w całkowitych ciemnościach (kto wymyślił czas zimowy…) i wysypaliśmy się z autokaru na dziedziniec Zamku na Skale. Prosto w objęcia Mocy (i nocy).
Czekało na nas 18 samochodów marzeń każdego męskiego (i nie tylko) maniaKa. Do wyboru do koloru. Wypasiony ponad wszelką miarę Bentley Continental GT (616 KM), goniący go klasą Mercedes AMG S oraz sportowe „maleństwa” jak Audi R8 w najfajniejszej edycji Spyder, Jaguar F-type, Nissan GT-R (2,7 sekundy do setki) i oczywiście tegoroczny model krwistoczerwonego Porsche 911 Turbo S. Na rodzinnych konserwatystów czekały hothatche, gdzie najlepiej sprawowała się Fiesta ST, nie zabrakło też Skody w wersji VRS TDI (tak, diesel – zaniżał średnią sekund do setki tak jak i Subaru BRZ) i pięknego Mini GP2. Wisienką na torcie był Chevrolet Camaro w limitowanej edycji Hot Wheels.
Prezentacja a7, a7R i RX10
Organizatorzy nie dali nam zbyt wiele wytchnienia. Już pierwszy wieczór zapełnili ciekawymi imprezami. Na początek to co lubimy najbardziej, czyli zapoznanie się z nowymi członkami rodziny NEX, oj przepraszam Sony alfa. Bo nowe modele bezlusterkowców z wymiennymi obiektywami nazywają się od teraz po prostu alfa 7 i alfa 7R.
Profesjonalny i bardzo medialny duet Sony Team, czyli Rafał Wylęgała i Krzysztof Szablisty, których wideo o Sony A7 mieliście już okazję u nas oglądać, przekazał nam w przyswajalnej formie maksymalnie dużo informacji o nowej technologii i nowych modelach Sony.
Będziemy o tym jeszcze pisać w fotoManiaKu, ale w dużym skrócie – nowości, które warto mieć na uwadze, związane z prezentowanymi modelami to:
- pełna klatka – czyli CMOS Exmor o wielkości takiej, jak klatka filmu 35 mm. Jest on ponad dwa razy większy niż przetwornik APS-C. Niedawno opublikowaliśmy pierwsze, testowe zdjęcia wykonane Sony A7 naszego autorstwa, gdzie można je pobrać w pełnej rozdzielczości.
- efektywna rozdzielczość 24,3 megapiksela (α7) i 36,4 megapiksele oraz brak optycznego filtru dolnoprzepustowego (α7R)
- BIONZ X – nowy, mocny przetwornik obrazu, podobno 3x szybszy co będziemy dla Was sprawdzać w testach
- szkielet ze stopu magnezowego – na dzisiaj α7R to najmniejszy i najlżejszy na świecie aparat pełnoklatkowy z wymiennymi obiektywami
- wbudowane Wi-Fi i obsługa NFC
O specyfikacji i możliwościach Sony A7 już pisaliśmy, jak również porównywaliśmy Sony A7 i Sony A7R. Znajdziesz już także na fotoManiaK-u informacje o Sony Cyber-shot RX10, który zapowiada się na bardzo ciekawy superzoom od Sony.
Prelekcja Tomasza Tomaszewskiego
Pana Tomasza miłośnikom fotografii przedstawiać nie trzeba. Jest on znanym polskim fotografikiem, wieloletnim współpracownikiem magazynu National Geographic, nauczycielem fotografii w Polsce, USA, Niemczech i we Włoszech. Jak się okazało, jest również wspaniałym mówcą, który z dużą dozą humoru i swobody potrafi przekazać swoje wizje i opowiadać o wykonanych przez siebie fotografiach. Mieliśmy przyjemność oglądać zdjęcia, wykonane przez niego Sony a7R + SEL2870 podczas kilkugodzinnej warszawskiej, „tajnej” sesji. Tajnej, ponieważ logo aparatu były zaklejone taśmami niczym prototypy samochodów.
Warsztaty z Piotrem Frankowskim
Piotr R. Frankowski jest przede wszystkim najbardziej znanym w świecie, polskim dziennikarzem motoryzacyjnym, obecnie redaktorem naczelnym polskiej wersji kultowego, niemieckiego kwartalnika o samochodach „ramp„, był także redaktorem naczelnym „TopGear”. To chodząca encyklopedia motoryzacyjna (i nie tylko). Zdradził nam kilka szczegółów swojego warsztatu pracy podczas sesji fotograficznych z samochodami. Najważniejszy wniosek – godzina myślenia i planowania na pięć minut zdjęć, nie odwrotnie.
Najważniejsze wskazówki, które przydadzą się przy fotografowaniu aut, nie tylko przed wystawieniem ich na autogratkę to:
- nie fotografujemy opon – koła powinny być proste lub skręcone kołem do nas
- kierownica powinna być ustawiona prosto
- zastanów się, czy odbicia ludzi na samochodzie są zamierzone – jeżeli nie, przeczekaj lub ustaw się inaczej
- filtr polaryzacyjny – zaprzyjaźnij się z nim
- jeżeli auto nie mieści się w kadrze, unikajmy przekrzywiania zdjęcia i „wciskania” na siłę – detale też mogą być piękne
- auto dobrze wygląda w ruchu
Ćwiczenia w terenie
Jedziemy w teren. Możecie sobie wyobrazić miny lokanych kierowców i przechodniów, kiedy kolumna 18 samochodów, żywcem wyrwanych z programu Jeremiego Clarksona paraduje przez małe miasteczka i okoliczne wioski. Była to niesamowita frajda, możliwość przejechania się tymi bestiami po urokliwej trasie. Dolny Śląsk jest nie tylko malowniczy i piękny, ale posiada również jedne z najciekawszych i najtrudniejszych tras samochodowych w Polsce, pełne ostrych łuków, trudnych zakrętów i zmiennej nawierzchni. To tutaj jest słynny odcinek OS Walim – Rościszów. Kierowcy, którzy nas „obwozili” po trasie balansowali między bezpieczeństwem swoich gości i chęcią pokazania swoich niekwestionowanych umiejętności na trasie. Kilka osób przypłaciło to chorobą lokomocyjną.
Nie przyjechaliśmy tutaj, żeby jeździć…
Zajęcia w terenie były okazją do poznania i doskonalenia kilku technik fotografii. Przede wszystkim panningu, czyli zdjęcia samochodu w ruchu przy rozmytym tle. Prowadząc obiektyw za samochodem, pamiętając o zmiennej prędkości kątowej i posiadając pewną rękę, można zrobić bardzo efektowne zdjęcia. Kierowcy przejeżdżali dla nas z rykiem silników góra/dół a kilkanaście osób w pomarańczowych kurtkach, przykucniętych w lesie, na zakrętach i w rowach czekało na okazję do najlepszego „strzału”. Trenowaliśmy również zdjęcia aut w zakrętach. Daje to możliwość pokazania pracującego podwozia samochodu, kiedy jest on maksymalnie wychylony.
Sony a7 – pierwsze wrażenia
Przypadła mi do dyspozycji wersja bezlusterkowca Sony a7. Konstrukcja obudowy jest zdecydowanie lepiej przemyślana od modeli NEX. Nareszcie „normalne” menu, łatwiejszy dostęp do najważniejszych funkcji i przede wszystkim bardzo funkcjonalne pokrętła sterowania funkcjami aparatu. Pod prawym kciukiem mamy pokrętło korekty ekspozycji z zakresem od -3 do +3 EV oraz wybór trybów fotografowania. Na tylnej ściance jest znane z poprzednich modeli pionowe pokrętło menu z klawiszem OK pośrodku. Domyślnie zmienia ono ustawienie ISO, co w modelach NEX nie było łatwe do znalezienia w menu. Ciekawym rozwiązaniem są dwa dodatkowe kółka na górze obudowy – pod kciukiem jest pokrętło zmieniające przysłonę a pod palcem wskazującym czasem naświetlania. Oczywiście wszystkim kółkom można przypisać inne funkcje.
Uchylany ekran to krok w dobrą stronę. Nie jest to niestety ekran obrotowy jak w chociażby w Canonie 600D, ale zapewnia dużą wygodę przy zdjęciach aparatem trzymanym nisko. Ekran LCD ma 3 cale i rozdzielczość 921 tys. punktów. Wizjer OLED ma 1,3 cm (0,5″) i rozdzielczość XGA. Korekcję dioptryczna jest w zakresie -4 m do +3 m (co w praktyce daje większe możliwości ustawienia niż wspomniany Canon).
Aparat posiada szkielet wykonany z magnezu. Wersja a7R różni się tym, ze cały szkielet jest magnezowy (przez co ten model jest lżejszy) a w a7 magnezowe są tylko najważniejsze fragmenty szkieletu. Poza tym w wyglądzie zewnętrznym i „klawiszologii” nie ma między tymi modelami innych róznić.
Bateria wydaje się być głównym problemem testowanego modelu. Ledwo wystarcza na kilkugodzinną sesję w plenerze. Wprawdzie jesień nie rozpieszcza nas wysokimi temperaturami, ale odniosłem wrażenie, że akumulator trzyma krócej niż się do tego przyzwyczaiłem.
Nie ma jeszcze zbyt dużego wyboru obiektywów z mocowanie Sony E, chociaż roadmap zakłada pojawianie się co najmniej 4 nowych modeli rocznie. Na szczęście możemy skorzystać z adapterów. Model LA-EA4 pozwala skorzystać praktycznie z każdego obiektywu wyposażonego w mocowanie typu A. Zastosowano w nim półprzepuszczalne lustro, dzięki temu LA-EA4 umożliwia działanie autofocusa przy wykorzystaniu detekcji fazy. Adaptera LA-EA3 natomiast nie posiada lustra, więc nie będzie można skorzystać z automatyki ostrości z obiektywami, które nie są wyposażone w silnik. A nawet w tym wypadku nie działa on zbyt sprawnie.
Podsumowanie
Pierwsze wrażenie z używania bezlusterkowca z pełną klatką Sony a7 są więc bardzo pozytywne. Mały, lekki, poręczny aparat z możliwością wykorzystania szkieł Sony z mocowaniem E oraz poprzez przejściówki z mocowaniem A. Bardzo dobra ergonomia pracy, wygodne pokrętła, poprawione menu, doskonałe parametry, odświeżony procesor BIONZ X, Wi-Fi i NFC na pokładzie. Zapowiada się mocny gracz na rynku bezlusterkowców. Może tylko cena odstraszać, ale to przecież pełna klatka i w tej kategorii cenowej nie wypada już tak źle.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.