Aparat testowaliśmy razem z obiektywami EF-S 18-135 mm f/3.5-5.6 IS STM, EF 50 mm f/1.8 II i EF 40 mm f/2.8 STM.
Ogólne
|
Data premiery | 03.2013 |
Typ | lustrzanka | |
Budowa
|
Wymiary | 133 x 100 x 79 mm |
Waga | 580 g | |
Obudowa | tworzywo sztuczne | |
Matryca i procesor
|
Format i typ | 22,3 x 14,9 mm; CMOS |
Rozdzielczość | 18 Mpix | |
Procesor obrazu | DIGIC 5 | |
Czułość ISO | 100 – 12.800 | |
Ekran
|
Rozmiar | 3,0″ |
Typ ekranu | LCD, dotykowy, obracany | |
Rozdzielczość | 1.040.000 pikseli | |
Pozostałe
|
Nagrywanie filmów | Full HD: 1920 x 1080 pikseli / 24/25/30 kl./s |
dźwięk stereo | ||
Zdjęcia seryjne | 5 klatek na sekundę | |
Mechanizm czyszczenia matrycy | tak | |
Stabilizacja obrazu | nie | |
Migawka | szczelinowa, sterowana elektronicznie, 30 – 1/4.000 s | |
Obsługa kart | SD / SDHC / SDXC | |
Lampa błyskowa | pop-up | |
Hot-shoe | tak | |
Wizjer | Pentapryzmatyczny, powiększenie x0,85, pokrycie kadru 95% | |
Bateria
|
Typ/pojemność | akumulator litowo-jonowy LP-E8 |
Wydajność | 440 zdjęć na jednym ładowaniu | |
Funkcje
|
Nastawy automatyczne | tak |
Nastawy ręczne | tak |
Różnice względem 650D nie są wielkie, ale jedna jest naprawdę wygodna
Canon postawił w nowym EOS-ie na „bogatsze” wykończenie, będące w założeniu lepszym i bardziej dopracowanym niż to, które pojawiało się w poprzednich korpusach. Zanim przejdziemy dalej, przyjrzyjmy się długiej liście zmian, jakie – względem 650D – producent wprowadził w 700D:
Tak. To tyle. Realnych zmian nie ma, zadbano natomiast o ergonomię, bo pokrętło obracające się dookoła własnej osi o 360 stopni jest faktycznie wygodne. Pozwala na szybszą zmianę trybów, bez konieczności „przewijania” do końca i, chcąc wrócić, „odwijania” do początku.
Przycisków wyprowadzonych na wierzch nie ma specjalnie wielu, czego zresztą można oczekiwać po lustrzance kierowanej do amatorów. Wygodną sprawą jest na pewno wspomniane już pokrętło i położona obok niego dźwignia, która poza włączaniem oferuje też możliwość aktywowania trybu filmowego (choć to też było już w 650D – nie było, natomiast, w modelu wcześniejszym).
Wszystkie elementy plastikowego korpusu zostały dobrze do siebie dopasowane; do jakości wykonania nie sposób się przyczepić. Również od strony komunikacji Canon postarał się o dobre zaplecze: jest tu i USB, i HDMI, przewidziano też gniazdo mikrofonu zewnętrznego, odbiornik ultraczerwieni dla pilota czy gniazdo wężyka spustowego.
Dedykowany przycisk do nagrywania wideo jest dostępny pod kciukiem, podczas gdy guzik modyfikujący czułość ISO (w połączeniu z pokrętłem na tylnym panelu) położono tak, by bez trudu dostać do niego palcem wskazującym.
Nawet 450 zdjęć na jednym ładowaniu
O ile specyfikacja baterii LP-E8 przewiduje nie więcej, niż 440 klatek, tak przy częstszym korzystaniu z wizjera i ograniczeniu niepotrzebnego używania ekranu podglądowego, możliwe jest osiągnięcie pułapu o 50 kadrów wyższego. Tyle właśnie – razem z kilkoma filmami – udało mi się zarejestrować, zanim akumulator odmówił współpracy. Tym samym, Canonowi trudno cokolwiek zarzucić od tej strony.
Funkcjonalność aparatu można też rozszerzyć przy pomocy uchwytu pionowego, który – tworzony przez producentów niezależnych – nie uszczupli znacząco naszego portfela.
Poza gorącą stopką, pozwalającą na podłączanie lamp zewnętrznych (od prostej 270EX II do 600EX-RT), do dyspozycji dostajemy jeszcze standardową lampę zintegrowaną. Nie cechuje się może szczególnie mocnym błyskiem, ale też – gdy nie używamy jej do zdalnego wyzwalania lamp systemowych – nie można narzekać na jej funkcjonalność. Liczba przewodnia wynosi w tym przypadku 13.
Dobra rozdzielczość LCD i wizjer optyczny
3-calowy, dotykowy, obrotowy i o rozdzielczości 1,04 mln punktów – czego chcieć więcej? W 700D Canon zaimplementował wysokiej klasy ekran ClearView II ze zaktualizowanym panelem dotykowym, o którym nie można powiedzieć złego słowa.
Wizjer w 700D nie jest szczególnie duży; cechuje się powiększeniem 0,5x. OVF jest tu mniej więcej tych samych rozmiarów, jak w Nikonach D5200 czy D3200, ale już zauważalnie mniejszy od tych, które stosowane są w droższych korpusach. Canon deklaruje 95% pokrycia klatki – i w praktyce faktycznie się to sprawdza. Wartość nie zachwyca, natomiast amatorom w zupełności wystarczy; zresztą, jest to standardowa cecha korpusów w tym segmencie.
18 megapikseli na matrycy APS-C
Serce sprzętu stanowi 18-megapikselowy sensor CMOS o rozmiarze APS-C (22,3 x 14,9 mm), umożliwiający zapisanie obrazu o maksymalnej rozdzielczości 5184 x 3456 pikseli. Do wyboru mamy i 14-bitowe RAW-y i JPEG-i, co jest standardem dla sporej części lustrzanek.
Maksymalnie, uda nam się zapisać zdjęcie z czułością ISO do 25600, choć jest to już zakres rozszerzony. Za opcje natywne przyjęto ISO od 100 do 12800; faktycznie szumy zaczynają pojawiać się w okolicach wartości 1600-3200, choć sporo zależy też od fotografowanej sceny.
Od strony automatycznego doboru balansu bieli czy zakresu tonalnego nie sposób mieć do 700D pretensji; lustrzanka dostarcza dokładnie tego, czego można po niej oczekiwać. Przejścia są delikatne, a temperatura barwowa optymalna dla danej sytuacji. Zresztą, nawet jakby automat nie trafił, to fotografując w RAW-ach otwieramy sobie drzwi do bezstratnej edycji.
ISO: 800; Migawka: 1/320 s; Przysłona: f/2,8; Ogniskowa: 40 mm |
Solidny standard
W 700D inżynierowie wsadzili napęd zdolny do rejestrowania 5 klatek na sekundę, ale ta wartość dotyczy tylko trybu JPEG. W RAW-ach, czy trybie RAW+JPEG, będą to wyraźnie niższe wartości.
Niżej widzicie wyniki prostego testu – serię pięciu klatek w JPEG i szóstą, która wskazuje już kolejną sekndę, niż pozostałe. Potwierdza to deklarowaną przez producenta szybkość aparatu.
Istotną sprawą w każdym aparacie jest też jego responsywność, czyli płynność wykonywania kolejnych poleceń zadanych mu przez użytkownika. W 700D wszystko odbywa się błyskawicznie i, tym samym, nie odbiega od standardów wyznaczonych przez inne sprzęty tej klasy. No i jeszcze jedno – panel dotykowy jest tu nie tylko atrakcyjnym dodatkiem, ale w pełni użytecznym sposobem poruszania się po menu. Naprawdę, byłem solidnie zdziwiony tym, z jaką ochotą przerzucałem się na określanie funkcji przy pomocy pól szybkiego dostępu. Interfejs jest intuicyjny, wygodny i nie pozostawia cienia wątpliwości – ktoś nad tym spędził sporo czasu. Pozostaje jeszcze kwestia dopracowania głównego menu pod kątem dotyku, bo jego optymalizacja orientowana była raczej na aparaty, w których można posługiwać się wyłącznie przyciskami fizycznymi.
Największym atutem lustrzanki nie jest jednak seria, a tzw. hybrydowy autofocus, który w trybie wideo radzi sobie zdecydowanie lepiej, niż np. taki EOS 600D. Nie jest to poziom żywcem wyjęty z bezlusterkowców, gdzie ustalanie ostrości w trybie Live View odbywa się błyskawicznie, nie jest to też prędkość znana z aparatów SLT od Sony – ale jak na lustrzankę, amatorską w dodatku, 700D ma do zaoferowania całkiem przyzwoity mechanizm.
W czasie testu korzystaliśmy z kart Kingston SDHC 8 GB Class 10.
EOS, jak to EOS, oferuje dostęp do wszystkich trybów manualnych, jakie tylko można sobie wymyślić. Mamy tu wspomniane już 360-stopniowe pokrętło trybów, którego zadaniem jest umożliwienie szybkiego dostępu do wybranego trybu: P, A, S, M, kilku automatycznych i predefiniowanych. Za zmianę parametrów ekspozycji odpowiedzialne jest m.in. pokrętło umiejscowione zaraz nad spustem migawki – szkoda tylko, że producent nie pokusił się o wprowadzenie drugiego pokrętła na tylnym korpusie, tak, jak to ma miejsce w lustrzankach zaawansowanych.
Full HD z 30, 25 i 24 klatkami na sekundę
Canon nie jest może utożsamiany z filtrami artystycznymi, ale to nie znaczy, że ich w swoich aparatach nie umieszcza. Zresztą, jeszcze nie tak dawno temu szukanie efektów w lustrzankach – poza tymi od Olympusa – było zadaniem pozbawionym sensu. Efekty spychane były na bok, „bo to słabe, bo to niepotrzebne, bo to samo można na komputerze zrobić”. Z czasem jednak coraz więcej producentów pokusiło się o dodanie kilku tego rodzaju opcji – i teraz są one już standardowe.
Niżej znajdziecie kilka przykładów jednego kadru, zmodyfikowanego na różne sposoby.
Canon jest od dawna jednym z lepszych, jeśli chodzi o wyposażanie lustrzanek w tryb filmowy. W tym wypadku nie jest inaczej. EOS 700D oferuje nam opcję Full HD (1920 x 1080) przy 30, 25 i 24 klatkach na sekundę. Pliki zapisywane są z rozszerzeniem MOV (zapis do Motion JPEG). Dodatkowo, mamy tu też stereofoniczny mikrofon.
Na koniec dodam tylko, że dołączony do zestawu rozszerzonego obiektyw EF 40 mm f/2.8 STM jest specjalnie projektowany pod kątem rejestrowania wideo. Cichy, krokowy silnik autofocusu faktycznie jest ledwo słyszalny na nagraniu – a już na pewno dużo mniej, niż mechanizmy AF starszej generacji.
Odświeżenie, ewolucja. To na pewno, ale zmian jest trochę za mało
EOS 700D jest aparatem co najmniej bardzo dobrym, jeśli rozpatrywać go jako sprzęt niezwiązany z wcześniejszymi korpusami Canona. W zestawieniu z 650D zmiany są jednak minimalne. W porównaniu do 600D usprawnieniu uległ na pewno autofocus, o czym będziemy zresztą pisać w bezpośrednim porównaniu obydwu aparatów.
Każdy z najważniejszych elementów składowych został oceniony w skali od 1 do 10 punktów, gdzie 1 prezentuje poziom bardzo słaby, 5 jest odpowiednikiem standardów rynkowych, a 10 jest notą najwyższą. Średnia ocen stanowi ocenę całkowitą.
ZALETY
|
WADY
|
Spośród najbardziej istotnej konkurencji dla EOS-a 700D można wymienić samego 650D, który – jak podkreślałem wyżej – nie różni się zanadto od swojego następcy. Jeśli szukacie czegoś bardziej zaawansowanego, warto zerknąć na EOS-a 60D, będącego przedstawicielem serii dwucyfrowej. Z systemu Nikona godne polecenia są z kolei D5200 i D3200, obydwa zaliczające się do podobnego segmentu.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Canon EOS R6 II to następca jednego z najpopularniejszych bezlusterkowców na rynku. Oferuje świetne parametry…
Panasonic zaprezentował dziś dwa nowe aparaty. LUMIX G97 to bezlusterkowiec z matrycą Mikro 4/3. Z…
Pełna klatka za tę cenę to świetna oferta. Sony A7c kupisz teraz za 5099 zł,…
Jak co roku zbieramy dla Was najlepsze promocje na sprzęt foto z okazji Black Friday…
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies