Mniejsza sprzedaż kompaktów, marne warunki rynkowe i skromniejszy rozwój bezlusterkowców to główne czynniki, które przyczyniły się do słabszych wyników kwartalnych Nikona. Wyniki kwartalne opublikowane na łamach Reutersa sugerują czas nieubłaganych zmian – i to też nie tylko dla „żółtego” producenta, ale, być może, także innych firm fotograficznych.
Aparaty kompaktowe sprzedają się jeszcze gorzej, niż przypuszczano. Jedynie w Japonii jako-tako radzą sobie w zestawieniu z rosnącą konkurencją ze strony smartfonów.
Gorszą wiadomością jest natomiast mniejszy od zakładanego wzrost popularności bezlusterkowców serii 1, co dla Nikona jest wyraźnym sygnałem do zmiany polityki.
Wspomniane cyfrówki kierowane są bowiem do amatorów; brakuje w nich znanych z konkurencyjnych urządzeń pokręteł do szybkiej zmiany parametrów ekspozycji (za wyjątkiem nowego V2), niektórym brakuje też większej fizycznie matrycy i generalnie pojętej ergonomii. To specyficzny produkt dla specyficznego odbiorcy, który musi świadomie podejść do zakupu, ale już do fotografii – niekoniecznie.
W ostatnim okresie Nikon zanotował dochód ze sprzedaży mniejszy o prawie pięć milionów dolarów. Ale cóż – plan jest, trzeba tylko poczekać na jego realizację.
Nikon zamierza przeprowadzać większą rotację w segmencie amatorskich lustrzanek, chce też zająć się planowaniem nowej strategii dla bezlusterkowców, choć tu nie znamy szczegółów. Trudno powiedzieć, czy firma przygotuje diametralnie inny model, czy też – po prostu – ograniczy produkcję dotychczasowych.
Ostatnią sprawą są kompakty, na których ratunek nie ma chyba dobrego pomysłu. Ostatnia próba, Coolpix S800C, była ciekawa, ale zabrakło konsekwentnego rozwijania serii. Nikon może się tu pocieszać tym, że nie tylko on ma problem z „małpkami” – sprzedaż spadła bowiem globalnie i nie jest związana z jedną firmą, a ze wszystkimi.
Bezlusterkowce nie są rewolucją?
Reuters nieco nad wyraz sugeruje, że:
(…) bezlusterkowce, niegdyś postrzegane jako rewolucyjny wynalazek zdolny do ocalenia przemysłu fotograficznego, muszą mierzyć się z rosnącym zagrożeniem ze strony smartfonów.
No i cóż – obecnie jest to kompletna bzdura. Kompakty z wymienną optyką nie mają nic wspólnego z kompaktami klasycznymi; bliżej im przecież do lustrzanek. Może owszem, Nikon kieruje swoje aparaty do osób mniej wymagających, ale przekreślanie całej kategorii mija się z celem. Bezlusterkowce pozostają kapitalnym wynalazkiem i genialną alternatywą dla klasy DSLR. Problem tylko w tym, że Nikon jako jeden z niewielu nie ma propozycji dla najbardziej zaawansowanych.
A po kim, jeśli nie po nich, spodziewać się takiej premiery? Sam V2 nie wystarczy – może i usprawniono w nim ergonomię, może i ma wizjer… Ale to tylko jeden model, w dodatku średniej urody. Sam z niecierpliwością czekam na urządzenie, które zostanie postawione jeszcze o półkę wyżej. I kolejne, takie, które przejmie lepszą ergonomię, a zachowa cenę produktów serii J.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.