Czy na zdjęciach publikowanych w sieci można zarobić? Oczywiście. I to na więcej, niż jeden sposób. Najpopularniejszym są stocki, czyli internetowe agencje specjalizujące się w pośredniczeniu pomiędzy fotografem, a klientem. Z racji rosnącej popularności tego typu transakcji, rywalizacja pomiędzy bankami zdjęć zaostrza się z każdym miesiącem. Obecnie na rynku znajdziecie dziesiątki stocków, oferujących nie tylko różne stawki za fotografię, ale również odmienne zasady rozliczania.
Decydując się na skorzystanie z banku zdjęć, automatycznie dochodzimy do pytania „na jaki stock warto postawić?„. I tutaj opinie są już podzielone. Niektórzy wybierają agencję patrząc tylko i wyłącznie pod kątem stawki za dostarczoną fotografię, wychodząc z założenia, że im drożej sprzedadzą zdjęcie, tym szybciej na nim zarobią. Inni preferują banki, które oferują mniej i wymagają więcej, ale jednocześnie z racji mocnej pozycji na rynku cieszą się dużą popularnością wśród kupujących.
Z powodu zróżnicowanej oferty, warto w niektórych wypadkach zarejestrować się w więcej, niż tylko jednym stocku. Trzeba jednak pamiętać, że niektóre licencje zakładają wyłączność dla zgłoszonych zdjęć, stąd też uważnie należy przeczytać regulamin agencji, w której sprzedajecie fotografię, oraz szczegóły licencji, na którą się decydujecie. Bez względu na wybór stocka, jest także kilka uniwersalnych zasad, które determinują to, czy osiągniecie sukces i zaczniecie zarabiać na swojej pracy.
Po pierwsze, fotografia musi być interesująca dla potencjalnego klienta. Dotyczy to zarówno zdjęć artystycznych i studyjnych, ale również reporterskich, dokumentujących wydarzenia czy imprezy. Musi również prezentować odpowiednio wysoki poziom techniczny – tutaj rolę filtra pełnią często same agencje, odrzucając na etapie wstępnej selekcji zdjęcia nie nadające się do publikacji. Po trzecie, ważna jest tematyka. Osoba, która chce kupić zdjęcie na stocku, szuka go z myślą o konkretnym zastosowaniu – obecnie największym zainteresowaniem cieszy się wszystko to, co związane jest z modą, żywnością, urodą lub zdrowiem. Dobrze to obrazuje nasz ranking najchętniej kupowanych zdjęć w 2012 roku, w serwisie Fotolia.com.
Na koniec punkt techniczny, ale bardzo istotny – słowa kluczowe. Dodając fotografie do bazy pamiętajcie o tym, że kierujecie swoją ofertę do osób, które zazwyczaj wiedzą, czego szukają, a jednocześnie mają mało czasu i chęci, by przeglądać setki zdjęć. Dlatego musicie wybiegać myślą do przodu i tak opisać swoje prace, by trafiać jak najczęściej w potrzeby potencjalnych klientów.
Przez wiele osób uznawany za najbardziej prestiżowy stock, iStockphoto oferuje dwa podstawowe plany związane z zarabianiem zdjęć. Możecie zostać zwykłymi dostawcami, pracującym w oparciu o klasyczny plan rozwoju (im więcej pobrań zdjęć, tym wyższa stawka), który zaczyna się od prowizji na poziomie 15% i może docelowo wzrosnąć do 20%. Alternatywą jest podpisanie umowy na wyłączność (należy spełnić najpierw wymagane warunki), dzięki czemu prowizja rośnie do 25% na poziomie podstawowym, osiągając docelowo nawet 45%.
Popularna nie tylko w naszym kraju Fotolia to stock, którego rozwój jest w ostatnim czasie niezwykle intensywny. Co ważne, agencja nie boi się korzystać z agresywnej polityki cenowej, dzięki czemu dociera do wielu klientów. A na co może liczyć fotograf? Zasady są dość przejrzyste. Decydują się na sprzedaż bez wyłączności, otrzymacie prowizję od 20% do 46% za pliki sprzedane w systemie kredytów. Przechodząc na wyłączność (uwaga: jest również możliwa opcja częściowej wyłączności), Wasza prowizja wzrośnie do pułapu od 35% do 63% za pliki sprzedane w systemie kredytów.
Jeden z młodszych stocków, który dopiero nabiera rozpędu. Depositphotos oferuje dwa programy dla dostawców. W pierwszym, zorientowanym na osoby sprzedające swoje prace także w innych agencjach, liczyć możecie na prowizję rzędu od 44% do 52%, zależnie od uzyskanego poziomu (tradycyjnie – im więcej pobrań, tym wyższy poziom). Drugi plan przygotowano pod kątem wyłączności – tutaj zgarniecie od 50% do 60%, zależnie od popularności Waszych zdjęć.
Trzy wymienione wyżej banki cieszą się dużą popularnością ze strony nabywców (co jest kluczem do zarobków w wypadku osób sprzedających zdjęcia), a do tego dostępne są w języku polskim. Jeśli bez problemu radzicie sobie z językiem Szekspira, warto jeszcze zwrócić uwagę na platformę Shutterstock, która w sieci cieszy się już reputacją poważnej agencji. Wart polecenia jest także Bigstockphoto, w którym z każdego wydanego przez klienta kredytu, otrzymacie 0,50 USD, a także 123RF firmy Inmagine (dostępny również w języku polskim, choć tłumaczenie nie jest szczególnie dokładne), który zgromadził już sporą bazę stałych klientów.
A z jakich banków Wy korzystacie najczęściej?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies