Canon PowerShot S110 może się pochwalić bardzo dobrymi parametrami. Duża matryca i wydajny procesor, a do tego atrakcyjna światłosiła (F2 – F5,9) to ciekawa konfiguracja w segmencie kompaktów kieszonkowych. Dodatkowo aparat oferuje dostęp do trybu nastaw ręcznych oraz łączności bezprzewodowej. Jeśli macie ochotę poznać możliwości aparatu, zapraszam do lektury maniaKalnej recenzji!
Aparat łączy w sobie kompaktowe rozmiary i stylowy wygląd.
Biorąc S110 do rąk od razu wiemy, że jest to kompakt kieszonkowy i stylowy. Projektanci postarali się, aby nadać niewielkiej, smukłej konstrukcji miłą dla oka i jednocześnie charakterystyczną linię. Dlatego też sztabkowa obudowa doczekała się eleganckiego, półmatowego frontu z wyraźnie zaznaczonym obiektywem. Dominuje biała kolorystyka z chromowanymi elementami. Oznaczenia producenta są wyraźne, ale ładnie się komponują z ogólnym wzornictwem. To wrażenie stylowej formy jest tak silne, że już niewiele brakuje byśmy poczuli się, jak na billboardzie promującym produkt. Nie przeszkadzała mi nawet mocno wyróżniająca się kolorystycznie łatka spoczynkowa dla kciuka.
Nie będziemy narzekać na jakość wykonania. Korpus został wykonany z metalu, co zwiększa wagę urządzenia, ale nie w sposób przekreślający jego kompaktowy charakter. Konstrukcja jest sztywna i nie ugina się pod naciskiem. Łącznie są szczelne, a linie montażowe równe na całej długości. Żaden z elementów nie odstaje, a ruchome części nie są obluzowane. Elementy interfejsu również zostały wykonane z metalu, co zauważalnie zwiększa ich trwałość.
[nggallery id=70 template=techmaniak]
Ergonomia stoi na średnim poziomie. Front aparatu jest stosunkowo śliski przez co nie znajdziemy solidnego oparcia dla palców. Sytuację uratowałby w pewnym stopniu lekko wystający ponad obudowę próg wykonany z innego materiału. Pewnym pocieszeniem jest profilowana łatka z tworzywa sztucznego na tylnym panelu, na której możemy oprzeć kciuk. Z chęcią jednak zobaczyłbym tu materiał skóropodobny. Polecam stosowanie sznurka na nadgarstek, gdyż sprzęt łatwo może wypaść z dłoni.
Zwykle „stylowy” oznacza również „prosty”. Nie w przypadku S110. Japońskim projektantom udało się uzbroić aparat w rozbudowany interfejs użytkownika nie burząc przy tym wizualnej strony aparatu. Znajdziemy tu zatem nie tylko pierścień trybów, ale również pierścień nastaw zręcznie ukryty jako obręcz wokół obiektywu. To drugie rozwiązanie jest szczególnie warte uwagi. Obręcz współpracuje z przyciskiem funkcyjnym (Ring Func.), który znajdziemy na tylnym panelu. Za jego pomocą wybieramy rolę dla pierścienia nastaw – między innymi zmianę ISO, korektę ekspozycji, balans bieli, czy też ręczne ostrzenie obrazu. Jest to rozwiązanie bardzo wygodne w obsłudze i niezwykle użyteczne podczas fotografowania.
Każda róża ma jednak kolce. Karbowana obręcz jest wygodna w obsłudze, ale ma wyczuwalny przeskok, przez co ręczne ustawianie ostrości nie jest płynne. Z kolei pierścień trybów w moim osobistym odczuciu powinien zostać zamieniony miejscami ze spustem migawki, tak, aby ten drugi (częściej wykorzystywany) był bardziej osiągalny. Warto natomiast wspomnieć o oznaczeniach poszczególnych guzików. Ikony występują w dwóch kolorach – czarny odpowiada funkcji danego przycisku w trakcie fotografowania, niebieski zaś w trakcie przeglądania prac.
Kompakt rozładuje się po wykonaniu około 200 zdjęć.
Aparat zasilany jest z pomocą akumulatora litowo-jonowego NB-5L, o pojemności 1120 mAh (3,7V). Producent szacuje jej wydajność na około 200 zdjęć przy jednym ładowaniu. W trakcie testów, udało mi się wykonać około 180 zdjęć i nagrać kilka minut filmu Full HD, zanim urządzenie odmówiło posłuszeństwa. Wszystkiemu towarzyszyło aktywne przeglądanie wykonanych prac oraz zabawa ustawieniami. Można zatem powiedzieć, że rzeczywistość odpowiada założeniom producenta. Nie jest to wysoka wydajność, ale raczej spodziewana po aparacie kieszonkowym uzbrojonym w ekran dotykowy.
Aparat został uzbrojony w lampę błyskową typu pop-up zamocowaną na pojedynczym zawiasie po lewej stronie górnej belki. Jest podnoszona automatycznie przy wybraniu odpowiednich ustawień programowych i przyciśnięciu spustu migawki. Na obudowie nie znajdziemy nigdzie przycisku mechanicznie zwalniającego zatrzask lampy. Aby schować błysk wystarczy go docisnąć wgłąb konstrukcji, aż usłyszymy charakterystyczne kliknięcie. Błysk charakteryzuje się przeciętną mocą. Doświetli obiekty znajdujące się w zasięgu 0,5 – 3 metrów od aparatu, przy szerokim kącie. Z poziomu ustawień możemy zmienić opcje dotyczące doświetlenia (na przykład wartość korekty ekspozycji). Skorzystają z tego jednak jedynie osoby znające się na fotografii. Fotoamatorom radzę wybrać opcję automatycznej kontroli błysku.
bez lampy błyskowej | doświetlenie | pełna moc |
Aparat, zgodnie z obecnymi trendami, został wyposażony w ekran dotykowy.
Canon PowerShot S110 został uzbrojony w ekran LCD osadzony na stałe w korpusie aparatu. Wyświetlacz ma format zbliżony do 4:3, przekątną 3 cali i charakteryzuje się wysoką rozdzielczością (461.000 pikseli). Wyświetlany materiał jest czytelny i przejrzysty. Kolory są odwzorowane wiernie, a kąty widzenia są zadowalające. Możemy ponadto skorygować jasność podświetlenia. W chwili naciśnięcia spustu migawki do połowy, ekran rozjaśni się, dzięki czemu będziemy mogli lepiej ocenić czy dobrze wykadrowaliśmy ciemną scenę.
Informacje wyświetlane na ekranie są czytelne. Mamy dostęp do dwóch różnych zestawów danych, które możemy konfigurować z poziomu Menu. Mamy zatem pełną kontrolę nad tym, co będzie wyświetlane na monitorze. Możemy też skorzystać z elektronicznej poziomicy, którą najpierw trzeba jednak dobrze skalibrować. Na pokładzie urządzenie nie znajdziemy żadnego wizjera.
Jak na kieszonkowy aparat, S110 może się pochwalić mocną konfiguracją podzespołów.
Sercem testowanego aparatu jest matryca typu CMOS w rozmiarze 1/1,7″, o rozdzielczości 12,1 megapikseli. Mamy dostęp do czułości z zakresu ISO 80 – 12 1800, a elektroniczna migawka pracuje w zakresie 15 – 1 / 2 500 s. W kwestii optyki, możemy liczyć na krótki, szerokokątny obiektyw z 5-krotnym zoomem (oprogramowanie pozwala ponadto na 4-krotne przybliżenie cyfrowe). Oferuje bardzo atrakcyjny zakres światłosiły (f/2-5,9), raczej nie spotykany w konstrukcjach kieszonkowych. Szeroki kąt zaczyna się od 24 mm.
120 mm*
|
zoom cyfrowy
|
* odpowiednik dla filmu 35 mm
Aparat charakteryzuje się dobrą jakością zdjęć. Do ISO 400 nie musimy się obawiać zauważalnych zmian kolorystyki i utraty detali. W miarę dobrych wyników możemy się też spodziewać przy ISO 800. Drastyczne zmiany w jakości zdjęć zachodzą dopiero przy ISO 3200. Jest to jednak wartość, którą wciąż możemy używać jeśli nie potrzebujemy dużych odbitek (na przykład na potrzeby internetowych publikacji).
Zakres tonalny jest dobry, a procesor obrazu poprawnie sobie radzi z przetwarzaniem zdjęć. Bardzo czujne oko dostrzeże drobne aberracje chromatyczne i rozmycie konturów, ale tylko w plikach RAW nie poddanych żadnej obróbce. Optyka, jeśli korzystamy z szerokiego kąta, pozwoli nam korzystać z dłuższych czasów naświetlenia. W trybie tele szkło oferuje nieco gorszą wydajność – mniej więcej na poziomie konkurencji.
Poniżej zaprezentowano kilka wybranych zdjęć testowych, zrobionych z pomocą aparatu Canon PowerShot S110. Aby przejść do pełnowymiarowej fotografii w oryginalnej rozdzielczości, należy kliknąć w odpowiednią miniaturę. Aby następnie zapisać zdjęcie na dysku twardym, wybierz opcję Download the Original size.
ISO: 100; Migawka: 1/500 s; Przysłona: f/4,0; Ogniskowa: 24 mm |
Na liście wyposażenia kompaktu znajdziemy moduł WiFi.
Canon PowerShot S110 nie należy do najszybszych aparatów na rynku. Miną 3 sekundy, zanim osiągnie stan gotowości po wciśnięciu włącznika. Pełna zmiana ogniskowych zajmuje kolejne 3 sekundy. Tryb zdjęć seryjnych oferuje z kolei dwa tryby pracy, z czego najszybszy pozwala fotografować z prędkością 1,4 klatki na sekundę. Warto natomiast zwrócić uwagę na szybki AF oraz krótki odstęp pomiędzy kolejnymi zdjęciami (około 2 sekund). Będąc jednak przy AF nie sposób nie wspomnieć o jego dziwnych skokach przy ostrzeniu bliskich obiektów w trybie makro. Bez trudu usłyszymy pracujący przez cały czas system ostrzenia, tak jakby urządzenie nie mogło się zdecydować, na którym punkcie kadru się skoncentrować.
W czasie testu korzystaliśmy z kart Kingston SDHC 8GB Class 10.
Na liście wyposażenia kompaktu znajdziemy moduł WiFi. Powinien posłużyć nam do bezprzewodowego transferu zdjęć z karty pamięci na dysk twardy komputera w obrębie tej samej sieci. Niestety w praktyce, ta funkcjonalność stoi pod znakiem zapytania. Udało mi się połączyć z testową siecią WiFi, ale kompakt nie wykrył w niej żadnego urządzenia, z którym mógłby się połączyć (pomimo podłączenia do tej samej sieci 3 komputerów). Udało się jedynie powiązać aparat z urządzeniem mobilnym (tabletem), na którym zainstalowana została dedykowana aplikacja (Canon CameraWindow). Dopiero wtedy byłem w stanie przesyłać zdjęcia oraz uzyskać podgląd na te, które znajdowały się na karcie pamięci w S110. Na osłodę warto napisać, że aparat został uzbrojony w mechaniczną stabilizację obrazu o wysokiej wydajności. Oferuje nam zysk rzędu 5-6 EV, dzięki czemu mogłem fotografować przy sprzyjających warunkach na czasie naświetlania 1/6 s.
stabilizacja włączona (1/6 s)
|
stabilizacja wyłączona (1/30 s)
|
Wymagający użytkownicy będą zadowoleni z szerokiej gamy opcji oraz usprawnień programowych, które znajdziemy na pokładzie S110. Mamy dostęp do pełnego trybu PASM oraz trybu użytkownika, w którym możemy zapisać preferowane parametry obrazu. Wśród funkcji dodatkowych znajdziemy korektę DR, sekwencję HDR (bez automatycznego łączenia), możliwość włączenia i wyłączenia filtru szarego, a także szereg opcji wpływających na pomiar światła i funkcjonowanie AF. Nie możemy też zapominać o możliwości zapisu zdjęć w formacie RAW – docenią to miłośnicy cyfrowych ciemni. Automatyka nastaw sprawdza się zadowalająco, choć w wielu przypadkach wolałem zdać się na własne doświadczenie.
S110 oferuje dostęp do szerokiej gamy użytecznych efektów artystycznych.
Canon PowerShot S110, podobnie jak większość nowoczesnych aparatów, został wyposażony w zestaw artystycznych filtrów. W podręcznym menu znajdziemy 11 różnych nakładek kolorystycznych, w tym możliwość ustalenia własnego schematu barw. Dodatkowo jeden z przystanków na kole trybów pozwoli nam skorzystać z 11 specjalnych efektów (między innymi rybie oko, miniatura, plakat i zamiana koloru). Poniżej przedstawiamy przykładowe efekty, które możemy uzyskać. Po więcej zapraszamy do naszej galerii zdjęć.
Przykładowe efekty
|
||
Aparat jest w stanie nagrywać obraz w standardzie Full HD, z szybkością 24 klatek na sekundę. Pozwoli to uzyskać tak zwany „efekt kinowy”, ale po aparacie tej klasy spodziewałem się również dostępu do opcji 30 klatek na sekundę (tutaj oferowane jedynie w trybie HD), lub nawet 60 kl/s. Sprzęt umożliwia zmianę ogniskowej w trakcie filmowania, ale to idealna recepta na szybkie gubienie ostrości, którą aparat przywraca zbyt wolno. Do zalet można zaś doliczyć obecność mikrofonu stereofonicznego oraz programowej funkcji usuwania szumów ze ścieżki audio. W ogólnym rozrachunku jakość klipów stoi na ponadprzeciętnym poziomie, ale wymagający filmowcy sięgną pewnie po sprzęt oferujący większą kontrolę nad obrazem.
Przykładowy film. Materiał nagrany przy ustawieniu najwyższych dostępnych parametrów (rozdzielczość 1.920 x 1.080 pikseli, 24 fps). Format: MOV. Czas trwania: 21 sekund. Wielkość pliku wynikowego: 89,1 MB.
Konfiguracja podzespołów Canona PowerShot S110 gwarantuje wysoką funkcjonalność, choć optyka swoją siłę pokazuje jedynie przy szerokim kącie. To jednak cena, jaką z chęcią zapłacimy za stosunek jakości do gabarytów. Osobiście nie jestem zwolennikiem tego typu konstrukcji, ale S110 mogę z czystym sumieniem polecić każdemu fotoamatorowi, który szuka dobrego kompaktu do kieszeni – zwłaszcza, że projektanci zwrócili uwagę na ergonomię pracy, montując na obiektywie pierścień nastaw.
Każdy z najważniejszych elementów składowych został oceniony w skali od 1 do 10 punktów, gdzie 1 prezentuje poziom bardzo słaby, 5 jest odpowiednikiem standardów rynkowych, a 10 jest notą najwyższą. Średnia ocen stanowi ocenę całkowitą.
ZALETY
|
WADY
|
Na rynku nie brakuje zaawansowanych kompaktów, stanowiących uzupełnienie pomiędzy cyfrowymi małpkami, a systemem wymiennej optyki. Ciężko jednak o mocny kompakt, o kieszonkowych gabarytach. Jeśli Canon PowerShot S110 nie przypadł wam do gustu możecie poczekać na Olympus Stylus XZ-10 uzbrojonego w nieco jaśniejszą optykę. Jeśli zaś wolicie konstrukcje nieco większe, warto zerknąć na Nikona P7700, który oferuje dostęp do podobnej rozmiarowo matrycy (1/1,7″), ale ma obiektyw o większym przybliżeniu.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies