Aparaty oferujące możliwość nagrywania filmów w standardzie 4K (znacznie przewyższającym popularny Full HD) już jakiś czas temu zeszły z desek projektantów i zaczynają się zadomawiać na rynku, czego najlepszym dowodem jest zeszłoroczna premiera lustrzanki Canon EOS-1D C. Biorąc pod uwagę fakt, iż szczęśliwi posiadacze tego sprzętu mają do dyspozycji opcję rejestrowania klipów wideo w rozdzielczości 4 096 x 2 160 pikseli, zadać można pytanie – po co w sumie fotografować? Czy nie szybciej i łatwiej będzie wyciągnąć pojedyncze klatki z filmu nagranego w 4K i „zrobić” z nich fotografię?
Niektórym takie pytanie może wydać się absurdalne. Wbrew pozorom jednak, nie jest ono pozbawione sensu. W końcu nagrywając klip wideo z prędkością 24 klatek na sekundę, w ciągu minuty otrzymujemy w efekcie końcowym bazę aż 1 440 zdjęć. Co więcej, mając przy tym dostęp do oprogramowania automatyzującego wyszukiwanie najlepszych kadrów, teoretycznie w łatwy sposób odrzucimy wszystkie śmieci i wyszukamy jedną, najsensowniejszą z naszego punktu widzenia fotografię.
Oczywiście na razie „bawić” się w ten sposób mogą tylko profesjonaliści, dla których wydatek ponad 45 000 zł na EOS-1D C (albo i więcej w wypadku sprzętu sygnowanego przez RED) nie jest problemem, co nie zmienia faktu, że prędzej lub później taka opcja zawita również do tańszych modeli klasy „entry”. Trudno w to uwierzyć?
Przyjrzyjcie się zatem najnowszym projektom Canona – pośród modeli koncepcyjnych zaprezentowanych w zeszłym roku znajdziecie między innymi prototyp „aparatu przyszłości” – ten kompaktowy sprzęt, poza obiektywem o imponujących osiągach (zakres ogniskowych od szerokiego kąta do 5 000 mm), rejestrowałby jedynie filmy, z opcją “wywołania” poszczególnych klatek jako cyfrowych fotografii. Co warto podkreślić – projekt zakłada pozyskiwanie zdjęć tylko za pośrednictwem wyciągania klatek z filmów. Czyżby czekał nas koniec fotografii, jaką obecnie znamy?
Niekoniecznie. Jeśli macie już za sobą etap pierwszych eksperymentów z filmowaniem lustrzanką, na pewno świadomi jesteście ograniczeń, jakie czyhają na amatorów wyciągania zdjęć z wideo. Ładnie i czytelnie przedstawił to serwis The Slanted Lens, w materiale „Capturing Stills from Video with the Canon 1DC„.
W powyższym filmie zobaczyć możecie, że nawet Canon EOS-1D C nie przeskoczy pewnych ograniczeń, wynikających z zupełnie odmiennej specyfiki fotografowania i filmowania. Efekt, który w materiale wideo jest pożądany (choćby słynne, filmowe rozmycie), zaprezentowany na zdjęciu wygląda mało atrakcyjnie. I odwrotnie – przestawiając się na rejestrowanie wideo w ustawieniach optymalnych dla fotografowania, jesteśmy w stanie wyciągnąć z cyfrowej „kliszy” ładne i ostre zdjęcia, ale zapłacimy za to kiepsko wyglądającym filmem.
A skoro niemożliwe jest uzyskanie dobrego filmu i dobrych zdjęć w tym samym czasie, to po co tracić czas na metodę, która przynajmniej na razie jest daleka od doskonałości?
Jeśli fotografujesz przyrodę, to może być dla Ciebie wspaniała opcja, oferujące ogromne możliwości. Problemem jest to, że zarejestrujesz mnóstwo „poruszonych” klatek, zwłaszcza, jeśli nagrywasz poruszający się obiekt – na przykład zwierzęta. W fotografii reklamowej, gdzie masz pełną kontrolę nad planem, postawienie na zdjęcia wyciągane z filmów nie ma większego sensu. To raczej przerost formy nad treścią.
– przekonuje nas Jay P. Morgan.
A jakie jest Wasze zdanie? Co sądzicie o zdjęciach wyciąganych z filmu? Strata czasu, czy przydatna opcja?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
co do techniki, to nieprawda, że tyle jest zdjęć w ciągu sekundy(o wiele mniej, można tylko wyciągnąć coś przy pomocy obróbki filmu). Rzadko która kamera Full HD, cyfrówka Full HD sfilmuje tablicę kontrolną Full HD z jakością Full HD(gdzieś tak mniejszą o połowę). Niektóre opóźnienia automatyk są takie, że można przywrócić dokładny moment naciśnięcia spustu.Ale co do tworzenia zdjęcia to nudne i nużące.
Ja również nie słyszałem większej głupoty. Głupoty jeżeli chodzi o wykorzystanie jednej klatki z filmu na potrzeby fotografii. Wiec nie znaczy w cale lepiej oraz ilość nie przekłada się na efekt finalny naszej fotografii.
Bez kitu chyba nigdy nie czytałem głupszego artykułu o fotografii… w 99,9% przypadków wykorzystanie trybu filmowania w celu zrobienia zdjęcia jest dowodem na upośledzenie umysłowe „fotografa”…
Pewnie – nie widzę obecnie (w dobie Full HD) większego sensu w wyciąganiu zdjęć z filmów. Co nie zmienia faktu, że po upowszechnieniu się standardu 4K albo jego następców, sytuacja może ulec diametralnej zmianie (i to pomimo zastrzeżeń, o których pisałem w tekście). Już teraz, przy lustrzankach pokroju 1DC, bazowanie na wideo może być czasami (podkreślam słowo „czasami”) przydatną opcją. Istotniejsze jest jednak to, iż japońscy projektanci zakładają, że od pewnego momentu, w kolejnych generacjach aparatów filmowanie będzie podstawą do robienia zdjęć – czy uważasz to za głupie, czy też nie. I ten pomysł, stety/niestety, wpisuje się w obecny trend do dążenia do maksymalnego uproszczenia i zautomatyzowania procesu fotografowania. Pozdrawiam