Teorię mamy już za sobą. Przygotowaliśmy aparat do pracy i jesteśmy gotowi do pracy. Tutaj jednak zwykle następuje chwila konsternacji – jak się do tego zabrać? Nie wystarczy przecież kliknąć przycisk REC i liczyć, że „samo się zrobi”. Kręcenie klipów to niestety żmudna, choć jednocześnie fascynująca robota, w której łatwo o pomyłkę – zwłaszcza jak się stawia pierwsze kroki.
W poniższym tekście będziemy omijać temat sztuki filmowania. Nie będziemy wyjaśniać, jak zbudować dobry scenariusz, dobrać aktorów, czy poprowadzić fabułę. Skupimy się na technice filmowania, czyli aspektach, na które powinien mieć baczenie początkujący użytkownik lustrzanki.
Kadr
Uważajcie, co filmujecie. To jedna z najważniejszych rzeczy, o których trzeba pamiętać. Przez cały czas musimy kontrolować kadr oraz to, co się w nim znajduje. Niechciany przechodzień, przypadkowy obserwator, przelatujący samolot czy przejeżdżający samochód -takie drobiazgi potrafią zepsuć pieczołowicie budowane ujęcie. Musimy mieć absolutną kontrolę nad planem i tak dobierać kadr, aby uniknąć pomyłek. Te bowiem, jeśli zostały wyłapane odpowiednio szybko, prowadzą jedynie do powtórzenia ujęcia. Jeśli jednak znajdziemy je dopiero w etapie postprodukcji, stają się już bardziej problematyczne.
Najlepiej z góry zaplanować, co kręcimy i w jakim zakresie. Dobrze jest pochodzić po planie i wybrać punkty, z których chcemy kręcić. Jeśli jest to możliwe, warto podzielić plan na konkretne ujęcia, między którymi będziemy przeskakiwać w trakcie filmowania. Pamiętajcie przy tym o wszystkich zasadach dobrego komponowania (np. zasada złotego podziału). Gdy zaś już naciśniemy przycisk REC, nie spuszczajcie z oczu ekranu z podglądem na dłuższą chwilę. Rzut oka na to co się dzieje przed obiektywem wystarczy, by ewentualnie coś skorygować lub zmienić, ale dopiero na wyświetlaczu zobaczymy czy w kadrze jest to, co sobie zaplanowaliśmy.
Oświetlenie
Dobrze oświetlony plan to nasz największy atut. Najłatwiej i najlepiej (jeśli to są nasze pierwsze kroki) pracować przy świetle naturalnym – dziennym. Od razu warto też zainwestować w bardzo podstawowe akcesoria fotograficzne – przenośne blendy – z pomocą których szybciej zapanujemy nad zastanym światłem. Oczywiście przed wyjściem w plener warto sprawdzić prognozę pogody i stan zachmurzenia. Nie mając lamp, parasoli i innych gadżetów, które na co dzień wykorzystują zawodowcy, musimy w pełni polegać na oświetleniu zastanym, a kiepska pogoda nie będzie naszym sojusznikiem.
Trzeba być też świadomym, że nawet jeśli zdaje się nam, że widoczność w pomieszczeniu lub w plenerze jest zadowalająca, to dla aparatu może być niewystarczająca. Wtedy też, lustrzanka automatycznie podbija wartość ISO. To zaś owocuje zwiększeniem szumu cyfrowego na obrazie. Bywa tak, że niektóre aparaty dobrze sobie radzą z wyższymi czułościami. Jest to jednak wrażenie złudne. Tam gdzie szum cyfrowy zdaje się być niski lub znośny na zdjęciach, przy filmach okazuje się być z reguły zbyt widoczny.
Ostrzenie i zoomowanie
W trakcie filmowania wielokrotnie najdzie nas ochota, aby zmienić punkt ostrości, czy też nieco przybliżyć kadr. Obie te czynności są równie pożądane, co problematyczne. Nie mając bowiem profesjonalnego sprzętu (specjalnych uchwytów, rigów itp.) jesteśmy skazani na tak zwany „błąd ludzki” oraz ograniczenia sprzętowe. Bardzo łatwo podczas tej czynności w zauważalny sposób poruszyć całym aparatem. A takie niechciane drgnięcie obrazu, może całkowicie popsuć ujęcie.
Jeśli dopiero zaczynacie przygodę z filmowaniem, radzę zrezygnować całkowicie z zoomowania. Jeśli dobrze ustawimy kadr, nie będzie to nam potrzebne (co więcej, czasami sensowny efekt przybliżenia uzyskamy nawet ze statycznego ujęcia, korzystając z opcji cyfrowego zbliżenia na etapie postprodukcji – do pewnego progu oczywiście). Z kolei ostrząc, musimy delikatnie, płynnym ruchem obracać pierścień ostrości – najlepiej przy jak najmniejszej wartości F (przysłony) – wtedy uzyskujemy ładny, łagodny i bardzo widoczny efekt przejścia. Najlepiej zawczasu sprawdzić, jaki zakres punktów nas interesuje i kilka razy przed ujęciem „pokręcić obiektywem”. Tutaj uwaga – jeśli nasz obiektyw pracuje ciężko i nie oferuje łagodnego przejścia, to z tej opcji również wypada zrezygnować. Tutaj na pomoc mogą przyjść (paradoksalnie) starsze obiektywy manualne, które z pomocą odpowiednich adapterów podłączyć można do wielu współczesnych lustrzanek cyfrowych (tematem tym zajmiemy się w innym naszym wpisie).
Długość ujęcia
Często jest tak, że początkujący filmowcy wyłączają nagrywanie (a czasami nawet i aparat!) za każdym razem gdy coś w ujęciu nie wyjdzie. Ktoś się pomyli w kwestii – cięcie. Dziecko przebiegnie w kadrze – cięcie. Tymczasem, jeśli nie robimy długich przerw między kolejnymi próbami, możemy spokojnie zostawić włączone nagrywanie. Klip można potem pociąć w programie do montażu, a zaoszczędzimy sobie przedzierania się przez dziesiątki plików na karcie pamięci. Nie przesadzajmy jednak – nagrywanie non-stop szybko wyczerpie baterię.
Druga rzecz, na jaką musimy zwrócić uwagę przy ujęciach i kolejnych próbach, to oświetlenie. Naturalne światło ma to do siebie, że zmienia swoją intensywność w ciągu dnia. Nie jest to problemem gdy robimy zdjęcia w przeciągu dwóch, trzech godzin. Jednakże może się okazać, że po dwudziestym siódmym podejściu do tej samej sceny, gdy w końcu się nam uda osiągnąć pożądany efekt, okaże się że oświetlenie na ujęciu całkowicie odstaje od poprzednich scen.
Zmiana kadrów
Dbajmy o odpowiednią dynamikę ujęć. Nie wystarczy zostawić aparat na statywie, włączyć nagrywanie i pójść na spacer. Musimy zadbać o to, aby przyszły widz był zainteresowany oglądaniem tego materiału. Ciekawość jest zaś pobudzana między innymi zmianami. Dlatego też eksperymentujcie z różnymi ustawieniami aparatu. Kombinujcie z perspektywą. Czasami jedna scena może być nakręcona z kilku różnych ujęć, by potem w etapie postprodukcji powstała ciekawa całość. Tu jednak warto zwracać uwagę na to aby różne ujęcia tej samej sceny zgrały się czasowo i obrazowo. Ewentualnie spróbujcie innej drogi – łączcie w grupy podobne ujęcia, ale dotyczące różnych osób lub rzeczy. Dobrym przykładem takiego działania jest najnowszy viral Carlsberga.
Stabilizacja
Kręcenie z ręki to wielkie wyzwanie, ale czasami pozwala osiągnąć ciekawe efekty. Musimy dbać o kontrolę oddechu i płynnie prowadzić lustrzankę. Nie możemy kichnąć, zaśmiać się i potknąć (chyba że to film w stylu REC lub Blair Witch Project). Dlatego też początkującym filmowcom radzę korzystać ze statywów. Wystarczy lekki, przenośny model, który zapewni odpowiednią stabilność naszemu urządzeniu. Z czasem zapragniemy większej kontroli – dojdziemy do etapu głowic kulowych, rigów, a nawet ruchomych konstrukcji. Na razie jednak pozostańmy przy najprostszych metodach stabilizacji obrazu.
Ile klatek?
Niektóre aparaty pozwolą nam wybrać w jakim standardzie filmujemy. Zwykle polecam stosować jak najlepszy – Full HD, przy jak największej ilości klatek na sekundę. W postprodukcji możemy potem obraz przyciąć według gustu oraz zmniejszyć liczbę klatek przy renderowaniu filmu. Czasami jednak warto obniżyć standard, by uzyskać w naturalny sposób pożądany efekt i / lub zaoszczędzić miejsce na karcie pamięci. W serialach zwykle używa się 30 klatek na sekundę – stąd obraz wydaje się być płynny. Tak zwany „efekt filmowy” powstaje przy użyciu 24 lub 25 klatek na sekundę.
Aktualizacja: Już wkrótce opublikujemy kolejny odcinek naszego poradnika!
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.