Olympus PEN E-PL5 po raz pierwszy pojawił się na łamach fotoManiaKa we wrześniu tego roku. Oznaczony przez producenta jako model budżetowy, w rzeczywistości niewiele ma wspólnego z pierwszymi „elkami”. Wyposażony w identyczną matrycę i procesor, co Olympus OM-D E-M5 (jeden z najlepszych bezlusterkowców na rynku) i stylistycznie nawiązujący do flagowego modelu serii PEN E-P, stanowi bardzo ciekawą propozycję dla osób szukających sensownej alternatywy dla amatorskiej lustrzanki. Nie ma jednak róży bez kolców – wszystkie ulepszenia wywindowały cenę aparatu w okolice 3 tys. zł.
Czy warto zainwestować taką sumę w nowego PEN-a? Poznajcie naszą opinię na temat aparatu Olympus PEN E-PL5 – modelu reklamowanego przez producenta hasłem „Najlepsza w tej klasie jakość obrazu„.
Na pierwszy rzut oka Olympus PEN E-PL5 wydaje się być kopią modelu PEN E-P3 – to złudne wrażenie pryska, gdy tylko uważniej przyjrzymy się najnowszemu bezlusterkowcowi japońskiego producenta. Obudowa „piątki” jest nieco mniejsza (110,5 x 63,7 x 38,2 mm), lżejsza (325 g łącznie z baterią i kartą pamięci) i przede wszystkim – solidniejsza. Miejsce plastików zajął metal – tylko niektóre elementy (jak osłona akumulatora) wykonano z tworzywa sztucznego. Sam aparat pozbawiony został wyraźnie zarysowanego uchwytu, ale podobnie jak w modelu E-P3, do dyspozycji mamy wymienne gripy, montowane do korpusu z pomocą jednej śruby. Takie rozwiązanie pozwala szybko skonfigurować sprzęt pod swoje potrzeby i w praktyce sprawdza się bardzo dobrze.
PEN E-PL5 dostępny jest w trzech wersjach kolorystycznych: czarnej, białej i srebrnej. W mojej opinii najlepiej prezentuje się ta pierwsza, gdzie klasyczną czerń podkreślają chromowane dodatki. Bez względu na kolor jednak, każda „piątka” jest świetnie wykonana. Poszczególne elementy są dobrze spasowane, a konstrukcja sztywna. Aparat wygodnie leży w dłoni i budzi pozytywne emocje – widać jak na dłoni, jak długą drogę przebyła seria budżetowych PEN-ów od czasu modelu E-PL1. O ile ten ostatni kojarzyć mógł się z plastikową zabawką, tak nowy bezlusterkowiec to klasa premium w każdym calu.
[nggallery id=27 template=techmaniak]
W przeciwieństwie do modelu OM-D E-M5, recenzowany bezlusterkowiec nie posiada wyraźnie wyodrębnionej kopuły w górnej części – japońscy projektanci nie musieli martwić się o „upchnięcie” wizjera czy lampy błyskowej (ta dołączona jest jako osobne akcesorium), a port akcesoriów ulokowali zaraz nad wyświetlaczem, poniżej złącza „gorącej stopki”. Na prawym boku znajdziemy zabezpieczony plastikową klapką panel z portami Micro HDMI typu D i mini-USB 2.0, lewa listwa pozostała niezagospodarowana, a komora akumulatora wraz z gniazdem kart SD (SDHC/SDXC/UHS-I + wsparcie dla nośników Eye-Fi i karty FlashAir) trafiły na spód, obok gwintu statywu (przesuniętego lekko w prawo względem osi obiektywu). Warto przy okazji wspomnieć, że do zestawu producent dołączył kartę FlashAir o pojemności 8 GB, która dzięki bezprzewodowej łączności umożliwia szybkie współdzielenie zarejestrowanych fotografii.
Olympus PEN E-PL5 to klasa premium w każdym calu.
Czas zerknąć na interfejs. Główne pokrętło trybów tradycyjnie umiejscowiono na górnej listwie, wraz z stereofonicznym mikrofonem, włącznikiem ON/OFF i spustem migawki. Tylna płyta podzielona została na dwa główne obszary. Pierwszym jest panel zawierający ruchomy ekran dotykowy (pojemnościowy), 5-przyciskowy manipulator z karbowaną tarczą nastaw, dwa przyciski (INFO i MENU) i obłożone gumową osłoną profilowane podparcie dla kciuka. Drugi, to ulokowana powyżej, ukośnie ścięta listwa, kryjąca 5 przycisków (od lewej: tryb odtwarzania, kosz, funkcyjny, powiększenia i nagrywania filmów) oraz port akcesoriów.
Wszystkie ważne ustawienia są w zasięgu dwóch kroków, producent w nasze ręce oddał również konfigurowalny przycisk funkcyjny. Aparat obsługuje się szybko i wygodnie, przy czym warto dodać, że funkcja ekranu dotykowego (ukłon w stronę fotoamatorów przyzwyczajonych do smartfonów) jest raczej dodatkiem, niż narzędziem z prawdziwego zdarzenia.
Aparat zasilany jest z pomocą akumulatora litowo-jonowego BLS-5, o pojemności 1 150 mAh i napięciu 7,2 V. W czasie testów, na jednym ładowaniu udało mi się zarejestrować maksymalnie 638 zdjęć i ponad 5 minut wideo w najwyższej jakości. Osiągnięcie tak dobrego wyniku było możliwe przy odłączeniu zewnętrznej lampy błyskowej, włączeniu trybu energooszczędnego i przy bardzo sporadycznym używaniu wyświetlacza w celu innym, niż tylko podgląd kadru i wybranie ustawień. Przy intensywnym korzystaniu z ekranu (w tym również z funkcji dotyku) i przy częstym włączaniu/wyłączaniu aparatu, udawało mi się zarejestrować około 400 fotografii, zanim konieczne było szukanie gniazdka. To wynik, który zdecydowanie można uznać za przyzwoity.
Po kilku eksperymentach z wbudowanymi lampami błyskowymi, japońscy projektanci zdecydowali się nowy aparat serii E-PL pozbawić tej funkcji, zamiast tego dokładając prosty, zewnętrzny model FL-LM1 o bardzo skromnych możliwościach.
Lampa zasilana jest z akumulatora aparatu i oferuje liczbę przewodnią 10 dla ISO 200. jak widać więc, jest to model podstawowy, porównywalny z FL-LM2 dołączonym do OM-D E-M5. Bardziej wymagający użytkownicy od razu powinni wymienić ją na inny sprzęt – choćby kompaktowy FL-300R, ważący niecałe 100 gramów, a dysponujący liczbą przewodnią 28 i możliwością odchylenia reflektora).
Wyświetlacz to kolejny punkt specyfikacji, zbliżający E-PL5 do E-M5. Duży, 3-calowy ekran TFT LCD o rozdzielczości 460 000 punktów (format 16:9) umieszczono na specjalnych sankach, pozwalających na odchylenie monitora w górę lub w dół. Takie rozwiązanie ułatwia filmowanie, a także poprawia komfort kadrowania, co docenicie robiąc choćby zdjęcia w tłumie, gdy potrzebne bywa podniesie aparatu ponad głowę (ułatwieniem jest również czujnik orientacji, automatycznie obracający podgląd obrazu). Do pełni szczęścia brakowało mi tylko możliwości odchylenia ekranu w bok, na co pozwala mechanizm zastosowany choćby w amatorskich lustrzankach Canona.
Panel dotykowy jest typu pojemnościowego. Jest dobrze skalibrowany i poprawnie reaguje na dotyk. Pomimo to, w praktyce nie będziecie pewnie z niego korzystać zbyt często, a to za sprawą ograniczonej funkcjonalności. Dotykając ekranu możemy tylko wykonać zdjęcie (ostrość ustawiana jest w miejscu dotknięcia) i przejrzeć zdjęcia w galerii – powiększanie, wybieranie ustawień czy nawigacja po menu to już zadanie dla fizycznych przycisków.
Poziom podświetlenia możemy skokowo regulować (od -7 do +7 dla temperatury barwowej i jasności). Warto jednak dodać, iż z racji technologii, w której wykonany został ekran (TFT LCD), nie możemy liczyć na tak wysoką jakość obrazu, jak gwarantował monitor typu OLED, zamontowany w modelach PEN E-P3 czy OM-D E-M5. W kwestii konfiguracji, poza podstawowym ujęciem, gdzie widoczny jest tylko kadr, możemy jeszcze zdecydować się na włączenie dodatkowych informacji na temat ustawionych parametrów i funkcji, histogramu oraz siatki kadrowania.
Olympus PEN E-PL5 nie posiada wbudowanego wizjera. Mamy za to port akcesoriów, z pomocą którego do aparatu podpiąć możemy jeden z zewnętrznych celowników – na przykład rewelacyjny model VF-2, o którym więcej przeczytacie przy okazji naszego testu PEN E-PL2.
Jak już wspominałem, PEN E-PL5 wyposażony został w ten sam procesor (TruePic VI) i sensor, co dużo droższy bezlusterkowiec serii OM-D. Matryca typu Live-MOS formatu Mikro Cztery Trzecie (17,3 × 13 mm) oferuje efektywną rozdzielczość 16,1 Mpix – rejestrowany obraz ma maksymalnie 4 608 x 3 456 pikseli. Do dyspozycji mamy czułość w zakresie ISO 200 – 25 600, ze zmianą co 1/3 EV lub co 1 EV. Elektroniczna migawka szczelinowa zapewnia dostęp do czasów naświetlania z zakresu od 30 minut do 1/4000 s. (w krokach co 1/3, 1/2 i 1 EV).
Matrycę wybraną przez Olympusa chwaliłem już wcześniej, przy okazji recenzji OM-D E-M5 i swoje zdanie podtrzymuję – to jeden z najlepszych sensorów w segmencie bezlusterkowców systemu Mikro Cztery Trzecie. Poziom szumów utrzymuje się na akceptowalnym poziomie aż do czułości ISO 3 200, ale także wyższe nastawy są do pewnego stopnia użyteczne. Pozytywnie ocenić należy również możliwości aparatu w zakresie rozpiętości tonalnej – matryca dobrze radzi sobie z rejestrowaniem trudnych kadrów, gdzie mamy zarówno partie bardzo jasne, jak i ciemne.
Poniżej zaprezentowano kilka wybranych zdjęć testowych, zrobionych z pomocą PEN E-PL5. Aby przejść do pełnowymiarowej fotografii w oryginalnej rozdzielczości, należy kliknąć w odpowiednią miniaturę. Aby następnie zapisać zdjęcie na dysku twardym, wybierz opcję Download the Original size.
ISO: 400; Migawka: 1/125 s; Przysłona: f/7,1; Ogniskowa: 42 mm |
Jeżeli cenicie sobie szybkość działania aparatu i chcielibyście móc fotografować od razu po włączeniu przycisku ON/OFF, PEN E-PL5 to model dla was. Na rozruch sprzęt potrzebuje zaledwie jednej sekundy, co oznacza, że pierwsze zdjęcie możecie zarejestrować niemal od razu. AF (oparty o detekcję kontrastu i 35 obszarów) jest celny, a do tego szybki – zazwyczaj ustawienie ostrości nie zajmowało automatowi więcej, niż ułamek sekundy (około sekundy przy kiepskim oświetleniu). Docenią to zwłaszcza osoby pasjonujące się fotografią miejską i reportażową – niewielkie gabaryty, dostęp do użytecznych wysokich ISO i pewny AF to w tej branży istotne atrybuty.
Pochwalić należy również wydajny tryb zdjęć seryjnych. Do dyspozycji mamy ustawienia H i L – w pierwszym wypadku udało mi się w ciągu 10-sekundowej serii zarejestrować 24 fotografie (z czego 10 w ciągu pierwszej sekundy), w drugim: 23 zdjęcia, z czego 5 w ciągu pierwszej sekundy. Przestawiając się na zapis RAW, wyniki ulegną drobnemu pogorszeniu.
Niewielkie gabaryty, użyteczne wysokie ISO i pewny AF zainteresują osoby pasjonujące się fotografią miejską i reportażową.
Jedną z istotniejszych różnic pomiędzy flagowym reprezentantem serii OM-D, a najnowszym PEN-em jest mechanizm przesunięcia sensora – choć oba modele go posiadają, to E-PL5 oferuje „tylko” dwuwymiarową stabilizację (pionowa i pozioma, zysk do 3 EV), podczas gdy jego droższy kuzyn – 5-osiową (zysk do 5 EV). Mechanizm obecny w recenzowanym PEN-ie nie budzi większych zastrzeżeń i w praktyce faktycznie pozwalał mi na osiągniecie zysku 2-3 EV, zależnie od sytuacji.
Bez stabilizacji
|
Ze stabilizacją
|
Menu nastaw nie odbiega w niczym od tego, do czego linia PEN zdążyła już nas przyzwyczaić. Znajdziemy tu wszystko, co najważniejsze – od możliwości wyboru trybu pracy AF (w tym również MF), przez nastawy takie jak ISO czy czas naświetlania, na konfigurowalnym submenu i zapisie do RAW kończąc. E-PL5 posiada wszystko, co sprzęt dla bardziej wymagających fotoManiaKów posiadać powinien. Początkującym na pomoc przyjdą gotowe tryby automatyczne oraz uproszczony i skrócony panel podręcznych nastaw, o nazwie „sterowanie na żywo”.
Pakiet dobrych filtrów artystycznych to nie tylko przydatny i fajny dodatek – to również w niektórych wypadkach sensowne narzędzie, które umiejętnie wykorzystane oszczędzi nam późniejszej pracy z programami graficznymi. W wypadku PEN E-PL5 do dyspozycji mamy zestaw 12 nakładek: Pop-art, Zmiękczanie ostrości, Jasny i lekki kolor, Tonowanie światła, Ziarnisty film, Fotografia otworkowa, Diorama, Przetwarzanie crossowe, Dramatyczna tonacja, Delikatna Sepia, Podkreślone krawędzie i Akwarela. Do tego dochodzi jeszcze ekstremalnie przydatny tryb ART BKT, czyli opcja jednoczesnego zapisania jednej fotografii we wszystkich możliwych stylach – przydatna rzecz w sytuacji, kiedy brakuje nam czasu na zastanawianie się, co właściwie chcielibyśmy ustawić.
Pop Art
|
Zmiękczenie ostrości
|
Jasny i lekki kolor
|
Tonowanie światła
|
Ziarnisty film
|
Fotografia otworkowa
|
Diorama
|
Cross Process
|
Delikatna sepia
|
Dramatyczna tonacja
|
Grafika Key Line
|
Akwarela
|
PEN-y aspirują do bycia kolejnym krokiem na drodze w ewolucji lustrzanki i kamery w jedno urządzenie. Nic dziwnego więc, że tryb filmowy który tu znajdziemy, przygotowany został z myślą o użytkownikach przyzwyczajonych do telewizji w standardzie High Definition. Materiał możemy rejestrować w rozdzielczości 1920×1080 z szybkością 30 klatek na sekundę (do wyboru 20 Mbps lub 17 Mbps, w obu wypadkach kompresja AVCHD) lub HD – tutaj skorzystać możemy albo z zapisu AVCHD albo do Motion JPEG.
Przykładowy film. Materiał nagrany przy ustawieniu najwyższych dostępnych parametrów (rozdzielczość 1.920 x 1.080 pikseli, 20 Mbps). Format: MOV. Czas trwania: 15 sekund. Wielkość pliku wynikowego: 36 MB.
Na filmy możemy nakładać filtry (mogą widocznie zredukować płynność nagrywania), programiści oddali również w nasze ręce pakiet podstawowych ustawień (czas otwarcia migawki, przysłonę, ISO czy sposób ustawiania ostrości), co mniej wymagających filmowców powinno ucieszyć. Mniej, gdyż do poziomu wytyczonego przez lustrzanki serii Canon EOS, czy bezlusterkowce Panasonica (zwłaszcza przy użyciu nieoficjalnych usprawnień) jeszcze trochę brakuje.
Przykładowy film z użyciem filtra artystycznego. Materiał nagrany przy ustawieniu najwyższych dostępnych parametrów (rozdzielczość 1.920 x 1.080 pikseli, 20 Mbps). Format: MOV. Czas trwania: 17 sekund. Wielkość pliku wynikowego: 14,4 MB.
Warto na koniec dodać, że na rynku znajdziemy również specjalne, projektowane pod kątem filmowania obiektywy – choćby M.Zuiko Digital 12-50 mm f/3.5-6.3 ED, który oferuje specjalny mechanizm płynnego zbliżania/oddalania, aktywowany przełącznikiem na obudowie. W wypadku uruchomienia tej funkcji, wystarczy przytrzymać lekko pierścień zoomu, by zmiana ogniskowej przebiegała automatycznie, z jednostajną prędkością, co w wypadku wideo sprawdza się znakomicie.
Olympus PEN E-PL5 to bardzo udany aparat – zaryzykuję nawet twierdzenie, że jest to najsensowniejszy jak dotąd model z budżetowej serii E-PL. Zbudowany w oparciu o świetną matrycę, bezbłędnie wykończony i wyposażony w szereg przydatnych usprawnień, jest bardzo groźnym rywalem nie tylko dla lustrzanek z najniższego segmentu cenowego, ale również dla droższych aparatów klasy amatorskiej. Nowy PEN zdecydowanie warty jest waszej uwagi.
Każdy z najważniejszych elementów składowych został oceniony w skali od 1 do 10 punktów, gdzie 1 prezentuje poziom bardzo słaby, 5 jest odpowiednikiem standardów rynkowych, a 10 jest notą najwyższą. Średnia ocen stanowi ocenę całkowitą.
ZALETY
|
WADY
|
Aparat zasługuje naszym zdaniem na wyróżnienie “Dobry zakup“.
Jeżeli Olympus PEN E-PL5 nie przypadł wam do gustu, a szukacie sprzętu zgodnego ze standardem Mikro Cztery Trzecie, zerknijcie na modele serii Gx od Panasonica: na przykład na aparat Lumix DMC-GH3, który choć zauważalnie droższy, oferuje też lepszy tryb filmowania. Jeżeli natomiast system ma dla was znaczenie drugorzędne, na pewno warto przychylnym okiem spojrzeć na linię Sony NEX, a w szczególności na niedrogi model NEX-F3.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies