- « Poprzedni
- 1/3
- Następny »
Co łączy samobójstwo w Indiach, firmę zarejestrowaną na Kajmanach i produkcję endoskopów? Na to pytanie można zapewne udzielić kilku odpowiedzi, ale nas interesuje tylko jedna: Olympus. Japońska korporacja, założona pod koniec drugiej dekady XX wieku, boryka się ostatnio z poważnymi problemami. Co ciekawe, ich podstawą nie są ani silna konkurencja, ani kryzys, czy brak pomysłu na nowe produkty, lecz działania wysoko postawionych menedżerów, którzy przez lata „poważnie mijali się z prawdą”.
Brytyjczyk rozpętał burzę
Olympus stał się bohaterem (choć bardziej pasuje tu słowo antybohater) zakrojonego na szeroką skalę skandalu w październiku 2011 roku. Osobą, która zainicjowała późniejsze wydarzenia i nagłośniła poważne nieścisłości w finansach firmy był jej prezydent i jednocześnie CEO – Michael Woodford. Przy okazji szukania materiałów do niniejszego tekstu dowiedziałem się, że w języku angielskim osoby przekazujące szerszemu gronu odbiorców informacje, dotyczące przekrętów w firmie, określa się mianem whistleblower’a. Woodford osiągnął w Olympusie praktycznie wszystko – udało mu się przebić na szczyt i piastował najważniejsze stanowiska, choć był osobą spoza Japonii (w dalszej części tekstu rozwiniemy ten dość ważny aspekt całej sprawy). Jego szczęście nie trwało jednak zbyt długo – funkcję CEO korporacji objął 1 października 2011 roku (mianowano go na nią 30 sierpnia tego samego roku), a stanowisko prezydenta japońskiego giganta sprawował od lutego 2011 roku. Przygoda z zarządzaniem Olympusem zakończyła się już 14 października ubiegłego roku. Co było powodem?
Przedstawiciele producenta sprzętu fotograficznego i medycznego przekonywali, iż zwolnienie Woodforda wynika z jego niezrozumienia kultury korporacyjnej Olympusa, a nawet kultury japońskiej. Jeśli dodamy do tego, że wizja rozwoju firmy forsowana przez CEO poważnie różniła się od tej prezentowanej przez resztę zarządu, to okaże się, iż faktycznie była to niewłaściwa osoba na wspomniane stanowiska. Ktoś może powiedzieć: przecież takie pomyłki się zdarzają na całym świecie – prezesi przychodzą, narobią bałaganu i znikają. Problem polega jednak na tym, że Woodford pracował w Olympusie od roku 1981 i zapewne doskonale znał realia firmy i niuanse japońskiej kultury. Potwierdzały to osoby powołujące go na najwyższe stanowiska w korporacji. A to skłania nas ku stwierdzeniu, iż prawdziwym powodem pozbycia się Woodforda były zarzuty, jakie wysunął pod adresem swoich poprzedników.
Brytyjczyk zaczął głośno mówić o niebotycznie wysokich prowizjach, które Olympus wypłacał w ramach przejmowania mniejszych firm, a te z kolei rzuciły światło na poważne nieścisłości w zakresie finansów azjatyckiego giganta. I to na przestrzeni kilkunastu lat. Wywlekanie takich rewelacji w niektórych krajach uważane jest za działanie bardzo kontrowersyjne i mało chwalebne. W Japonii można to określić mianem zdrady. W wielu korporacjach Kraju Wschodzącego Słońca liczy się przede wszystkim staż pracy, lojalność wobec firmy i współpracowników oraz gotowość do nadstawienia głowy, gdy robi się gorąco. Dlatego osoby z zewnątrz są tam przyjmowane z wielką rezerwą. W przypadku Woodforda było jednak inaczej – jego można już określić jako „swojaka”. Brytyjczyk powiedział jednak kilka zdań za dużo i rozpętał prawdziwą burzę. O co dokładnie chodziło?
Dziwne zakupy Olympusa
Sprawą wzbudzającą początkowo największe emocje były przejęcia sporej grupy przedsiębiorstw, których Olympus dokonał w poprzednich latach. Istnym gwoździem programu był w tym przypadku brytyjski producent sprzętu medycznego – firma Gyrus. Olympus kupił europejską korporację w roku 2008 za 2,2 mld dolarów. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że prowizja dla firm doradczych, które uczestniczyły w tej transakcji wyniosła blisko 700 (dokładnie 687) mln dolarów. Okazało się, iż jest to prawdziwy ewenement i rekord na skalę światową (zazwyczaj prowizje wynoszą kilka procent wartości akwizycji – w tym przypadku było to 30%).
Jeszcze ciekawiej sprawa wygląda, gdy bliżej przyjrzymy się owym firmom doradczym biorącym udział we wspomnianej transakcji. Jedną z nich była Axes America założona w połowie lat 90. przez niejakiego Hajime Sagawa. Zaraz po zainkasowaniu niebotycznego wynagrodzenia, znaczna część pieniędzy z Axes America została przetransferowana na konta AXAM Investments. Ta ostatnia (warto dodać, iż podmiot zarejestrowany był na Kajmanach) została zlikwidowana niedługo po przelaniu pieniędzy. Woodford wspominał jednak, że to jedynie jedna z wielu kontrowersyjnych transakcji, które wstępnie wyceniał na 1,5 mld dolarów (swe informacje opierał o audyt wykonany przez zewnętrzną firmę).
Wątpliwości zaczęły zatem wzbudzać także inne inwestycje dokonane przez Olympusa w poprzedniej dekadzie. Zaczęto głośno mówić o firmach News Chief i Humalabo (powiązane w mniejszym lub większym stopniu z branżą spożywczą), czy przedsiębiorstwie Altis z sektora medycznego (ściślej mówiąc recyklingu odpadów z tej branży). Nie dość, że nabytki okazały się nierentowne, to nasuwa się wiele pytań w temacie ich przejęcia (Olympus zapłacił za nie ponad 770 mln dolarów). Spore emocje (już od ponad dekady) wzbudza także zakup korporacji ITX – firma nie ma nic wspólnego ani z branżą medyczną, ani fotograficzną (dzisiaj zajmuje się głównie sprzedażą telefonów komórkowych), ale miał to być jeden z kroków Olympusa na drodze do dywersyfikacji działalności japońskiego giganta. Zarówno tę sprawę, jak i wcześniej wspomniane transakcje już prześwietlają odpowiednie organy. Pewnie już od dłuższego czasu zastanawiacie się, w jakim celu Olympus wydawał na przejęcia więcej niż powinien lub kupował przedsiębiorstwa z zupełnie obcego dla siebie sektora? Odpowiedzi udzielili sami pracownicy firmy.
- « Poprzedni
- 1/3
- Następny »
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.