Olympus PEN E-PM1 zadebiutował 30 czerwca na specjalnej konferencji japońskiego producenta. Mieliśmy z resztą okazję relacjonować wam tę premierę na żywo z Wiednia. Wraz z nową sygnaturą, kompakt zapoczątkował nową serię urządzeń. Oferta na aparaty systemowe giganta z kraju kwitnącej wiśni, wzbogaciła się o model typowo kieszonkowy. Powstaje pytanie – czy zminimalizowanie gabarytów konstrukcji odbyło się kosztem jakości zdjęć lub funkcjonalności? Redakcja fotoManiaka postanowiła to sprawdzić.
W założeniu kompakt jest konstrukcją czysto amatorską. Wskazuje na to między innymi ograniczony do niezbędnego minimum interfejs użytkownika. Oczywiście projektanci pozostawili możliwość skorzystania z trybu PASM, ale jest on ukryty wewnątrz oprogramowania – urządzenie nie posiada wysuniętego na obudowę pokrętła trybów. Należy też zwrócić uwagę na szereg interesujących efektów cyfrowych, na które najczęściej zwracają uwagę początkujący fotografowie.
Pudełko z kitowym zestawem zawiera solidną porcję akcesoriów. Poza aparatem znajdziemy w środku najnowszą wersję obiektywu 14-42 mm (28-84 mm dla filmu 35 mm, F3,5-5,6), lampę błyskową FL-LM1 wraz z miękkim pokrowcem, ładowarkę z odłączanym dwużyłowym kablem zasilania, instrukcję papierową i cyfrową oraz okablowanie, dzięki któremu podłączymy kompakt do komputera i do telewizora.
Za to wszystko, na dzień dzisiejszy zapłacimy około 1.900 PLN. Olympus PEN E-PM1 14-42 można znaleźć w Ceneo w cenie od 1.649 zł na razie tylko w 1 sklepie. Możemy ponadto założyć, że jest to dopiero cena wejściowa, która w najbliższych miesiącach spadnie. Czy warto jednak w ogóle inwestować w ten aparat? Dowiecie się o tym już niedługo, gdy opublikujemy obszerniejszy test sprzętu.
Ceny Olympus PEN E-PM1 14-42
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
zdjęcia produktowe koszmarne, autor/redaktor więcej inwencji twórczej