Co może mieć wspólnego muzyka i fotografia? Odpowiedzią są oczywiście teledyski. Do niedawna nie do pomyślenia było, aby poważny klip został sfilmowany czymś innym niż kamerą. Tymczasem jednak technologia postępuje z prędkością wykładniczą. Osiągamy coraz więcej, w krótszym czasie. Ostatnie modele ręcznych kamer kompaktowych z powodzeniem pozwoliłby na zmontowanie dobrego materiału pod teledysk. Dlatego z pewnością nie będzie zaskoczeniem klip nakręcony lustrzanką cyfrową.
„As I Lay Dying” jest zespołem grającym metal. Nie zagłębiając się w gusta muzyczne, które z pewnością różnią nas wszystkich, trzeba przyznać, że członkowie wspomnianej grupy pomysłowo podeszli do potrzeby cięcia kosztów produkcji. Zamiast inwestować w profesjonalną ekipę filmową, która zajęłaby się stroną techniczną klipu, wykorzystali aparat fotograficzny – Nikona D7000.
Lustrzanka została zamontowana na specjalnym hełmie. Dzięki temu w teledysku patrzymy na akcję z perspektywy pierwszej osoby. Reżyserią zajęło się studio McFarland i Pecci, odpowiedzialne za kilka innych klipów (również utrzymanych w tym samym gatunku muzycznym). Poniżej możecie zobaczyć jak wyglądały prace nad materiałem. Na koniec zapraszam na efekt końcowy – „Anodyne Sea”.
Źródło: Vimeo (mcfarlandandpecci.com, Teradek)
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
@Amadi
Fakt, nie jest to arcydzieło. Ale z drugiej strony, znam i gorsze produkcje, robione na lepszym sprzęcie 😉 A co do publicznej świadomości – buduje ją przecież każda akcja i każdy wpis, czy to na łamach serwisu internetowego, forum czy panelu komentarzy. I dlatego właśnie zawsze warto wrzucać info o co ciekawszych projektach – choćby tylko w komentarzach. Zawsze to większa szansa, że ktoś zainteresuje się tematem.
Pozdrawiam
Obrazek jak z kamery 1/3”, nie wiem jaki jest sens brania lustra po to żeby w taki sposób nim potem filmować. Sam teledysk też nie powala, znam mnóstwo lepszych produkcji robionych u nas, bez budżetu, przez nikomu nieznanych ludzi, często dla nikomu nieznanych zespołów. A ostatecznie do publicznej świadomości i tak leci takie coś. Szkoda.