Od czasu premiery najnowszej profesjonalnej lustrzanki Olympusa, modelu E-5, minęło już kilkanaście tygodni. W międzyczasie poznaliśmy sugerowaną cenę aparatu na rynku amerykańskim, dowiedzieliśmy się także z jakim wydatkiem muszą się liczyć mieszkańcy zachodniej Europy. Teraz przyszedł czas na komunikat polskiego oddziału firmy. Niespodzianki niestety nie ma – będzie drogo.
Chcąc wejść w posiadanie najnowszego dzieła japońskich inżynierów, oficjalnie zapłacimy 6.999 PLN w zamian za co otrzymamy korpus aparatu, ładowarkę BCM-5 oraz litowo-jonową baterię BLM-5. Warto jednak nadmienić, iż jest to jedynie sugerowana cena – w praktyce już teraz można znaleźć w sklepach tańsze propozycje. Miłośnicy marki zapłacą, a przeciwnicy skrytykują pomysł wydania tak dużej sumy na lustrzankę, która nie odbiega dalece od tańszych produktów konkurencji. Cóż można dodać – my jesteśmy pod wrażeniem ergonomii tej konstrukcji 😉
Olympus E-5 w skrócie
Budowa urządzenia oparta została o procesor obrazu TruePic V+ (z technologią Fine-Detail Processing) i matrycę typu High Speed Live MOS, o rozdzielczości 12,3 Mix. Zakres obsługiwanych czułości zawiera się w przedziale ISO 200 – ISO 6400, z możliwością dalszego rozszerzenia o ISO 100. Wyposażenie uzupełnia ponadto 11-punktowy AF (wszystkie punkty podwójnie krzyżowane), mechanizm stabilizacji obrazu, 3-calowy, ruchomy wyświetlacz LCD (921 000 punktów), system czyszczenia czujnika z kurzu i pyłu (Supersonic Wave Filter), wizjer optyczny (o powiększeniu 1,15x), port HDMI i podwójne gniazdo kart SD/SDHC/SDXC/CF. Wszystkie podzespoły umieszczono wewnątrz uszczelnionej obudowy, wykonanej ze stopu magnezu (wymiary 142,5×116,5×74,5 mm, waga 800 gramów – bez akumulatora i karty pamięci).
Olympus E-5 posiada funkcję nagrywania filmów w standardzie HD (720p, do 30 klatek na sekundę), tryb zdjęć seryjnych z prędkością do 5 klatek na sekundę oraz cały szereg programowych usprawnień i funkcji, włączając w to nowe filtry artystyczne i możliwość dostrajania AF do obiektywów.
Źródło: Olympus
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.