Wygląd dzisiejszej lustrzanki nie jest spontanicznym pomysłem jednego projektanta, ale efektem wieloletnich prac nad uzyskaniem możliwie największej ergonomii pracy. Dlatego też, aparaty tego typy bez względu na markę, cechują się daleko idącym podobieństwem w warstwie wizualnej. Od każdej reguły zdarzają się jednakże i pewne wyjątki. Jednym z nich jest nietypowy model koncepcyjny Sony Alpha A352.
Na wstępie należy wyraźnie zaznaczyć, iż za projektem Sony Alpha A352 nie stoi korpus japońskich inżynierów, ale jeden człowiek – Ryan David Francis, student California College of the Arts. Stworzony przez niego koncept lustrzanki (na bazie aparatu Sony) ma w teorii zaoferować użytkownikowi możliwość łatwej obsługi urządzenia na więcej niż tylko jeden sposób. Rozwiązanie proponowane przez Francis’a opiera się na dwóch filarach – nieregularnej linii obudowy, z kilkoma zarysowanymi „puntami uchwytu” oraz na skośnie ułożonym wyświetlaczu LCD, który ułatwiać ma (między innymi) korzystanie z wizjera.
Choć projekt Sony Alpha A352 na pierwszy rzut oka wygląda ogromnie niepraktycznie, wydaje się mieć jednak pewien potencjał. Pytanie tylko, czy zaproponowane przez Francis’a zmiany rzeczywiście pociągną za sobą znaczącą poprawę ergonomii fotografowania? Patrząc na poniższe zdjęcia, prezentujące sposób w jaki należy lustrzankę chwycić, można mieć jednak co do tego pewne wątpliwości.
Więcej informacji i zdjęć znajdziecie tutaj.
Źródło: Coroflot
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Na przełomie lat 60 i 70 w brytyjskim „DESIGN’ie” ukazała się podobna notatka ze zdjęciami studenckiego projektu lustrzanki zaopatrzonej w grip. Parę lat później Minolta zaopatrzyła body w silnik w gripie właśnie, i odtąd tak zostało. Ten dzisiejszy projekt niestety nie umywa się do tamtego. Jeśli ktoś trzymał w ręku legendarną Exactę lub enerdowską Exę, które zwężały się ku bokom od komory lustra, ten wie jak fatalnie trzymało by się i ten model. Taki aparat wręcz wyrywa się z uchwytu! To przeciwieństwo gripa. Na załączonych zdjęciach widać jak nieporadnie autor trzyma swój projekt, on wyraźnie nie ma pojęcia o praktycznym fotografowaniu, niechby założył do tego body jakiś dłuższy zoom.
Jedyną zaletą tego projektu jest zgrupowanie na jednej, tylnej ściance przycisków i ekranu pokazującego parametry nimi obsługiwane. Dzisiejsze lustrzanki mają często niezły bałagan w tym zakresie. One z resztą dziś odchodzą powoli do lamusa. Wystarczy skonstruowanie wyświetlacza o nieco tylko wyższej rozdzielczości niż te już świetne w Panasonicach mikro 4/3 i matówka z kłapiącym lustrem straci resztki sensu. Modularny Ricoh (fatalny fotograficznie nota bene) pokazuje w jakim kierunku pójdzie projektowanie aparatów fotograficznych. Jutro celownik w okularach, spust i obsługa parametrów w uchwycie pistoletowym czy monopodu, lub nawet kieszeni a obiektyw z siłownikami zooma, kierunku, w dowolnym miejscu, wszystko połączone bezprzewodowo to przykłady z ogromnej ilości możliwości jakie się pojawiają, one już są możliwe do zrobienia! Opisywany przykład to tylko kiepska praca studencka, niemal nie warta wzmianki.
Od studenta designu wymagał bym nieco wizjonerstwa, jemu na karku nie siedzą księgowi i prezesi koncernu z klapami na oczach i wąskotorowymi rozumami.
Brak słów. Co to jest? Mam nadzieję ,że Canon zachowa fason , powagę i nigdy nie upadnie tak nisko!!!