Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika zmieniono niemal wszystko. Czy to czyni go najlepszym aparatem w swojej klasie? O tym więcej w naszej recenzji.
Sony ZV-E10 debiutował w roku 2021. Nie wnosił ze sobą nic nowego, a jednak stał się hitem. Przyczyną tego faktu była naprawdę niezła cena. Aparat został uproszczony do granic, pozbawiono go wizjera, zbędnych przycisków. Zamontowano porządny mikrofon. W ten sposób powstał naprawdę solidny aparat dla vlogerów, który stał się jedną z najtańszych opcji do filmowania.
Po trzech latach doczekaliśmy się jego następcy, czyli Sony ZV-E10 II. Nie mamy tu do czynienia z ewolucją, a raczej rewolucją. Zmieniło się body, aparat dostał nowy typ akumulatora, ale przede wszystkim, również nową matrycę. A wraz z nią naprawdę bogate możliwości filmowe.
I choć na wejściu kosztuje zauważalnie więcej niż poprzednik, to jednak nieporównywalnie więcej oferuje. Można wręcz rzec, że to budżetowa alternatywa FX30 , bo to z tą świetną kamerą dzieli matrycę ten aparat. Jak testowany model sprawuje się w codziennym użytkowaniu?
Ogólne | |
Rok premiery | 2024, lipiec |
Typ | Aparat z wymienną optyką |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 115 x 67 x 54 mm |
Bagnet | TAK, Sony E |
Waga (z bateriami) | 292 g |
Rodzaj materiałów | stop magnezu, plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 26 Mpix, 15.5 x 23.3 mm, BSI-CMOS APS-C |
Procesor obrazu | BIONZ XR |
Ekran | 3 cale, LCD-TFT, 1.036.000 px |
Lampa błyskowa | brak |
Migawka | 1/8000 s - 30 s |
Obsługa kart | SD, SDHC, SDXC |
Porty | micro HDMI, micro USB 3.2 typu C, wejście mikrofonu i słuchawek |
Wizjer | brak |
WiFi | TAK, 802.11b/g/n/ac |
NFC | brak |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | TAK, Active (cyfrowa) |
Filmy | 4K, 60 kl/s |
Zakres ISO | 50 - 102400 |
Zdjęcia seryjne | 11 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
Trzeba sobie powiedzieć jasno, zmiany widać gołym okiem. Sony ZV-E10 II jest nieco grubszy i ma mocniej od poprzednika zarysowany grip. To wszystko wpływa na komfort pracy. Aparat lepiej leży w dłoni. Wejście na karty pamięci przeniesiono na bok, co jest lepszym rozwiązaniem niż umiejscowienie go tam, gdzie akumulator. Szkoda, że nadal jest to pojedynczy slot.
Poza tym jednak zachowano ograniczoną do minimum liczbę przycisków, która wielu osobom ułatwi pracę, choć może nie spodobać się tym, którzy cenią ergonomię i sterowanie wszystkim poprzez pokrętła. Większy grip posiada w sobie duży akumulator NP-FZ100, zamiast małego NP-FW50, który pozwalał na bardzo krótką pracę.
Te kilka zmian z punktu widzenia pracy jest bardzo istotnych. Nowa bateria i większy grip sprawiają, że aparat podobny jest do innych współczesnych modeli producenta. Wyróżnia się jednak brakiem cyfrowego wizjera i dość zauważalnym wbudowanym mikrofonem, który oferuje naprawdę niezłą jakość dźwięku.
Nigdy nie byłem fanem ergonomii aparatów serii A6000, którą odziedziczył pierwszy ZV-E10. Dlatego też tutaj odczuwam dużą zmianę na plus. Nieco większa obudowa i mocniej wysunięty grip zapewniają wygodniejszą pracę, ale również sprawiają, że aparat nie wygląda tak amatorsko. Wciąż jest przy tym bardzo kompaktowy i lekki. Model posiada przy tym wejście mikrofonowe i słuchawkowe, micro HDMI oraz micro USB-C, służące m.in. do ładowania, w tym z powerbanku.
Podobnie jak poprzednik, również ten model nie posiada wbudowanego wizjera. Dla niektórych może być to wadą, ale bez wątpienia większość sobie z tym poradzi. Wielu twórców treści korzysta tylko z ekranu, a tutaj przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by zamontować sobie monitor podglądowy i uzyskać jeszcze lepszy podgląd obrazu.
Zresztą wizjera nie posiada również znacznie droższy i bardziej zaawansowany model FX30, czyli kompaktowa kamera producenta. Udało się za to nieco zwiększyć rozdzielczość matrycy. W pierwszej generacji wynosiła ona 921 tys. punktów, w drugiej – 1,037 mln. punktów. Niewielka zmiana, ale jednak.
Znacznie ważniejszą jest za to nowe menu. Jest ono sukcesywnie wprowadzane w kolejnych modelach od czasu wejścia na rynek Sony A7S III w 2020 roku. Teraz trafiło ono również do tego modelu.
Nowe menu jest lepiej przemyślane, uszeregowane, posiada zupełnie nowy design. Również menu ekranowe z najważniejszymi opcjami jest przejrzyste i pozwala na szybkie ustawienie najważniejszych funkcji dotykiem na ekranie. Co ważne, dotyk jest tutaj nieograniczany. Można nim nie tylko ustawiać ostrość, ale również poruszać się po menu.
Ekran jest oczywiście obrotowy i całkiem jasny. Dużą zaletą jest to, że gdy obrócimy aparat wertykalnie, ekran dostosuje się do tego. To pozwoli komfortowo kręcić pionowe filmy, które dziś są podstawą w przypadku twórców treści.
Nowe menu to kolejna duża zmiana względem poprzednika i jednocześnie uwspółcześnienie tej serii. Poprzednik już w dniu premiery korzystał z kilku archaicznych rozwiązań, od których producent odchodził.
ZV-E10 pierwszej generacji zapewniał niezbędne minimum, czyli Full HD 120p i 4K 25p. Do tego posiadał płaskie profile. Dziś jednak standardy się zmieniają, a ZV-E10 II idzie z duchem czasu. I już nie zapewnia niezbędnego minimum, ale posiada możliwości, które czynią go naprawdę profesjonalnym sprzętem.
Dziś w bardziej zaawansowanych produkcjach oczekuje się po pierwsze 4K z prędkością co najmniej 50 kl./s. I ten model taką możliwość daje. Po drugie 10-bitowy zapis z próbkowaniem 4:2:2. To również mamy na pokładzie. Zatem aparat ten spełnia standardy bardziej profesjonalnych produkcji. Co prawda przy 4K 50p 4:2:2 All-I musimy się liczyć z minimalnym cropem (1,1x), ale jednak 10 bitów i 4K 50p to coś, czego wcale nie oczekuje się po aparacie za mniej niż 5 tys. zł.
Model ten de facto posiada zbliżone możliwości do niemal dwa razy droższej kamery FX30. Dzieli z nią matrycę o rozdzielczości 26MP (matryca BSI) i podobnie jak ta kamera nie posiada mechanicznej migawki. Nie za dobrze wróży to zdjęciom w sztucznym oświetleniu, ale to przecież aparat tworzony z myślą o filmach.
Aparat posiada ponadto kilka nowych profili kolorystycznych, w tym znany z kamer Sony profil Cinetone, nie wymagający dalszej obróbki. Na pokładzie nie znajdziemy mechanicznej stabilizacji matrycy. Za to jest tryb Active, znany z droższych modeli producenta. To tryb cyfrowy, jednak bardzo zaawansowany, który przy minimalnym cropie (1,1x) potrafi zapewnić naprawdę niezłe wyniki.
Poniżej film przykładowy nakręcony w 4K 50p 10-bit z próbkowaniem 4:2:2 i profilem Cinetone.
W poprzedniku cyfrowa stabilizacja działała znacznie gorzej, a przy tym miałem wrażenie, że pogarszała jakość obrazu. Tutaj nie ma tego problemu i to rozwiązanie wypada zdecydowanie lepiej. Na tyle dobrze, że byłem w stanie filmować z ręki i uzyskać całkiem stabilny obraz. Aż zaskakujące, że takie efekty można uzyskać bez mechanicznej stabilizacji.
Co ciekawe, producentowi udało się zniwelować dużą wadę trapiącą poprzednika: efekt rolling shutter. W poprzednim ZV-E10 był on mocno zauważalny. Tutaj ograniczono go do minimum i nie stanowi już takiego problemu. Mamy zatem większy klatkaż, wyższą dynamikę tonalną, zredukowany rolling shutter. Jakość obrazu pozwala na profesjonalne zastosowanie aparatu w bardziej wymagających produkcjach. Przy bitracie 200 Mbps otrzymujemy bowiem naprawdę świetne kadry.
Niestety, nie wszystko się udało. Nie udało się bowiem zapewnić odpowiedniego systemu odprowadzania ciepła. W efekcie czego po około 30 minutach nagrywania w 4K 50p musimy liczyć się z komunikatami o przegrzewaniu. Kamery Sony sobie z tym radzą, ale wiele aparatów, jak widać, nie za bardzo. Nie radzą sobie nawet te droższe, więc czemu bardziej podstawowy miałby być lepszy? Dlatego też ZV-E10 II nie zagwarantuje zbyt długiej pracy bez obaw o przegrzanie i o tym trzeba wiedzieć.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Aparat może pracować również jako kamera internetowa, a więc być wykorzystywany do streamowania. I o ile w poprzedniku rozdzielczość w takiej sytuacji była mocno ograniczona, o tyle tutaj naprawdę możemy korzystać z 4K. Zatem model sprawdzi się również jako wysokiej jakości kamera do streamowania.
Bądźmy szczerzy. Brak mechanicznej migawki i wizjera cyfrowego dają nam jasno do zrozumienia, że to nie jest aparat do zdjęć. Od zawsze projektowany był jako de facto kamera, choć zdjęcia robi. Nie chciałbym jednak przesadnie skupiać się na tym aspekcie, bo to nie z myślą o zdjęciach kupicie ten model.
Na rynku z pewnością znaleźć można o wiele ciekawsze hybrydowe modele, które łączą w sobie funkcje filmowania i robienia zdjęć. Ten aparat posiada tryb foto, ale jest to raczej dodatek. Zdjęcia nim wykonane są jednak ładne i dobrze nasycone, na pewno wyglądają nieporównywalnie lepiej niż te robione smartfonami.
Na uwagę na pewno zasługuje autofokus. Ma on wpływ na zdjęcia, jak i filmy. I w tym modelu został znacząco ulepszony. Co prawda już w poprzedniku mieliśmy do czynienia z solidnym systemem ostrzenia. Jednak w nowym modelu zastosowano znacznie lepszy system, który plasuje aparat w rynkowej czołówce. 759 punktów ostrości i 94-procentowe pokrycie kadru. To naprawdę świetne możliwości.
Autofokus znakomicie radzi sobie w trybie ciągłym, z powodzeniem wykrywając i śledząc zarówno oczy, jak i twarze, czy całe sylwetki. Jest błyskawiczny i prawie nieomylny. Bez wątpienia od aparatu z tej półki cenowej moglibyśmy oczekiwać gorszych osiągów i trudno byłoby na to narzekać. Tutaj jednak producentowi udało się zaimplementować naprawdę dobry system, którego nie powstydziłyby się znacznie droższe modele.
Względem poprzednika zyskujemy 2MP więcej rozdzielczości, natomiast bez zmian pozostaje prędkość trybu seryjnego wynosząca 11 kl./s. Poniżej kilka zdjęć zrobionych aparatem. Kadry w pełnej rozdzielczości dostępne w galerii.
Na to pytanie mogę udzielić szybkiej odpowiedzi: zdecydowanie tak. Sony słynie z dobrych aparatów, ale rzadko kiedy w parze z jakością idzie konkurencyjna cena. A tak właśnie jest w przypadku tego modelu. Poprzednik był tańszy, ale jednocześnie był raczej amatorski. Ten model kosztuje na wejściu więcej, ale jest przy tym nieporównywalnie bardziej zaawansowany.
Sprawdzi się idealnie w rękach twórców treści i vlogerów. Ale również w bardziej wymagających zastosowaniach. Ma bowiem na tyle bogaty tryb filmowy, że nie odbiega od wymagań rynku zawodowego. W efekcie model ten może również pełnić role B-cam i stanowić uzupełnienie dla pełnoklatkowych aparatów i kamer producenta.
Sony ZV-E10 II to jeden z lepiej wycenionych modeli na rynku, jeśli weźmiemy pod uwagę stosunek możliwości do ceny. Jeśli więc szukasz sprzętu do filmowania i chcesz wycisnąć jak najwięcej z ograniczonego budżetu, to bez wątpienia będzie sprzęt wart uwagi. Jeśli jednak szukasz aparatu hybrydowego, który nadaje się równie dobrze do zdjęć, jak i filmów, z pewnością na rynku znajdziesz kilka lepszych modeli.
Bez wątpienia jednak w swojej cenie aparat ten jest ciekawą propozycją, dlatego też przyznałem mu wyróżnienie „Dobry zaKup”.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
SONY 85 mm f/1.4 GM II to druga odsłona topowego obiektywu portretowego producenta. Udało się…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies