Canon EOS R7 zapoczątkowuje nową serię zaawansowanych bezlusterkowców APS-C producenta. Jak sprawdza się w praktyce? Spędziłem z nim trochę czasu, więc dzielę się wrażeniami i zdjęciami.
Na zaproszenie Canona miałem okazję wziąć udział w prezentacji najnowszych aparatów producenta. Wśród modeli do testowania znalazł się między innymi EOS R7.
Miałem więc okazję zrobić nim trochę zdjęć i bliżej go poznać. Zanim więc przeczytacie u nas pełną recenzję tego modelu, łapcie garść luźnych wrażeń i zdjęć wykonanych aparatem.
EOS R7 jak lustrzanka
Wygląda na to, że Canon chce zapomnieć o amatorskiej serii „M” i zamiast produkować kolejne modele z tym oznaczeniem, rozszerza serię R o kolejne aparaty, tym razem z matrycami APS-C. Właśnie do tej nowej serii należą zaprezentowane w maju EOS R7 i R10.
Canon stosuje tutaj podobną nomenklaturę, jak w przypadku lustrzanek. Idąc tym tropem, najwyższy model to ten z najmniejszą cyfrą. Topowy jest więc dziś Canon EOS R3 – test niedawno publikowaliśmy. R7 znajduje się poniżej R6 i R5. Z kolei EOS R10 jest odpowiednikiem lustrzanek typu EOS 80D. Z kolei R7 to odpowiednik lustrzanki 7D, czyli jest topowym aparatem APS-C.
Aparat ten rzeczywiście bardzo przypomina lustrzanki pod względem budowy i ergonomii, choć jest od nich zauważalnie mniejszy i lżejszy. Pewne elementy budowy pozostały niezmienne od czasu lustrzanek. Podobnie zresztą jest z menu, które również nie zmieniało się od lat. Również bateria pozostała ta samy. Po co zmieniać coś, co dobrze działa?
Podczas krótkiej pracy dość instynktownie odnalazłem większość przycisków i funkcji, jednak zaskoczeniem było dla mnie to, że kompensację ekspozycji ustawia się pokrętłem znajdującym się… wokół joysticka. Nie ma za to pokrętła przy menu, jest klasyczny czterostopniowy wybierak.
Nie ma też osobnego przycisku dedykowanego dla szybkiego menu. Poza tym jednak obsługa jest dość prosta – plusem jest chociażby przełącznik AF/MF przy obiektywie oraz szybki przełącznik foto/film.
Canon EOS R7 – jak się pracuje?
Tym, co od razu rzuca się w oczy jest szybka i sprawna praca autofokusa. Zresztą to właśnie jemu poświęcono najwięcej czasu podczas konferencji wprowadzającej. System AF jest niemal bezbłędny. Aparat nie miał łatwego zadania, bo fotografowałem nim dynamiczne pokazy artystyczne, które odbywały się przy świetle jedynie kolorowych reflektorów.
Okazuje się, że zdecydowana większość zdjęć została poprawnie wyostrzona, a punkt ostrości po ustawieniu trafnie podążał za wybranym obiektem, z rzadka tylko się gubiąc, gdy obiekt znalazł się w całkowitej ciemności.
Mogłem też pobawić się długim czasem naświetlania, bo aparat wyposażono w mocną stabilizację matrycy – według producenta z siłą aż 7EV przy współpracy z wybranymi obiektywami.
Co do szybkości, tutaj również producent zadbał o wysokie parametry i z migawką mechaniczną zrobimy około 15 kl./s, a cyfrową nawet 30. To wszystko z buforem, który w jednej serii pomieści ponad 200 JPEGów lub 50 RAWów.
Canon EOS R – jakość zdjęć
Matryca o rozdzielczości 32 Mpix to trochę więcej niż średnia rynkowa, a więc na wejściu otrzymujesz kilka MP więcej niż w konkurencyjnych modelach. Dynamika tonalna i ostrość zdjęć stoją na bardzo przyzwoitym poziomie. Wykonując zdjęcia w mocnym słońcu zauważyłem, że równowaga świateł i cieni prezentuje się całkiem nieźle.
Oczywiście na więcej wniosków w tej kwestii przyjdzie czas po dogłębniejszym teście, który pozwoli sprawdzić pracę na wysokim ISO i szczegółowość zdjęć. Pierwsze wrażenia są jednak bardzo pozytywne.
Zdjęcia przykładowe wykonane aparatem. Kadry w pełnej rozdzielczości do obejrzenia w galerii.
Canon EOS R7 na tle konkurencji
EOS R7 to pierwszy tak zaawansowany model Canona z matrycą APS-C. Jest przy tym tańszy od pełnoklatkowych braci, oferując wiele tych samych parametrów, w tym świetny AF i szybki tryb seryjny.
To sprawia, że model ten może znaleźć szerokie grono klientów. Ergonomia i jakość pracy pozwalają myśleć o tym aparacie jako o narzędziu do profesjonalnej pracy. Mocowanie R daje możliwość korzystania również z pełnoklatkowych obiektywów.
Patrząc na konkurencję – Nikon nie ma jeszcze tak mocnego aparatu APS-C, a Sony A6600 pod kątem zdjęć również wypada przy nim słabo. Wydaje się więc, że model ten naprawdę może odnieść sukces.
Ceny Canon EOS R7
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dodaj komentarz