Canon EOS R5 i Canon EOS R6 to pełnoklatkowe bezlusterkowce dla zawodowców. Zwłaszcza EOS R5 wyznacza nowe trendy na rynku. Postanowiliśmy się dokładnie przyjrzeć tym aparatom i podzielić się z Wami wnioskami.
Canon EOS R5 i mniej zaawansowany EOS R6 zadebiutowały w lipcu, choć zwłaszcza o tym pierwszym słyszeliśmy od wielu miesięcy. To najbardziej zaawansowany bezlusterkowiec Canona i zarazem pierwszy, który mocno zagroził konkurencji. Również EOS R6 jest modelem z wysokiej półki, a jego cena (niemal o połowę niż R5) wydaje się całkiem niezła względem możliwości.
W tym tekście przyglądam się najważniejszym cechom obu modeli i sprawdzam, jakie są ich największe zalety i wady.
Najsilniejsza na rynku stabilizacja
Oba modele wyposażone są w niezwykle wydajną stabilizację matrycy. Współpracuje ona ze stabilizacją w obiektywach, a połączenie dwóch systemów gwarantuje siłę rzędu 8EV. To znakomity wynik, który jest jednocześnie najlepszym na rynku (Olympus oferuje 7,5 EV). Tak wydajna stabilizacja zapewnia możliwość fotografowania po zmroku bez statywu, jak i filmowania z ręki, gwarantując stabilny kadr.
Modele różnią się baterią
Maksymalny czas pracy na jednej baterii dla EOSa R5 wynosi 490 zdjęć przy ekranie w trybie oszczędnym oraz 320, gdy korzystamy z elektronicznego wizjera. Co ciekawe, EOS R6 wypada lepiej. Oferuje 510 zdjęć z ekranem i 380 z elektronicznym wizjerem. To już naprawdę solidny wynik, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w obu aparatach pracuje stabilizacja matrycy, która zużywa przecież sporo energii.
Aparaty różnią się wyglądem
Na obudowach obu modeli znajdziemy zauważalne różnice. Pierwsza to obecność wyświetlacza na górnej części obudowy – jest on w modelu EOS R5, natomiast w tańszym R6 go zabrakło. W droższym modelu pokrętło trybów jest za to niestety ograniczony, podczas gdy w tańszej wersji znajdziemy tradycyjne pokrętło z trybami P,A,S,M. Dla mnie rozwiązanie z tradycyjnym pokrętłem jest znacznie wygodniejsze, jednak obecność ekranu u góry też jest bardzo przydatna.
Różnica w kartach pamięci
Oba aparaty wyposażone zostały w dwa sloty na karty pamięci. Różnica jednak polega na tym, że EOS R6 posiada dwa wejścia na karty SD, podczas gdy w droższym modelu jedno wejście jest na kartę SD, drugie natomiast CFexpress. To wydajniejsze i, według wielu, bardziej niezawodne karty. Wejście to okaże się niezastąpione, gdy będziemy chcieli zapisać nieskompresowany materiał w 8K nie używając zewnętrznego rejestratora.
Crop w trybie filmowym…
Wiele osób nie może wybaczyć Canonowi, że w swoim pełnoklatkowym bezlusterkowcu „zasponsorował” użytkownikom crop w rozdzielczości 4K. W modelu R6 crop znowu się pojawia, choć minimalny – 1,07x. Występuje w rozdzielczości 4K. Na szczęście żadnego cropa nie uświadczymy w R5, również w rozdzielczości 8K. Jest to więc 8K z całej matrycy.
Filmowanie nie do pobicia
Od początku najgłośniej mówiło się o trybie filmowym w R5. Rozdzielczość 8K 30p to rekord na rynku. Warto dodać, że w tym trybie aparat nagra obraz 12-bit 8K RAW wewnętrznie, bez konieczności używania zewnętrznego rejestratora. Do tego jednak potrzebna będzie wspomniana wcześniej karta CFexpress. Co ciekawe, aparat oferuje również opcję filmowania symultanicznego. Na drugiej karcie SD jednocześnie może nagrywać materiał 4K MP4.
Tym sposobem otrzymamy swoiste proxy, które pozwoli na przykład na wstępną selekcję materiału, czy stworzenie pierwszej „układki” montażowej. Dzięki temu w 8K będziemy mogli montować już docelowy materiał, a wiadomo, że 8K obciąży procesory w niemiłosierny sposób. Tryb filmowy w R6 jest nieco uboższy. Przede wszystkim nie ma rozdzielczości 8K i nie możemy nagrywać klipów ALL-I.
Warto też zwrócić uwagę, że oba aparaty posiadają 30-minutowy limit nagrywania filmów w 4K. Z kolei w 8K limit wynosi 20 minut. Skąd się bierze? Po pierwsze może chodzić o europejskie restrykcje, według których urządzenie filmujące powyżej 30 minut jest kamerą, nie aparatem, a to skutkuje wyższym cłem. Jednak konkurencyjny Lumix S1H takiego ograniczenia nie posiada. Być może więc chodzi również o to, że producent obawia się przegrzewania aparatu przy dłuższym filmowania.
Taki problem wyeliminował Panasonic przez zaimplementowanie specjalnego systemu chłodzenia. W Canonie takiego rozwiązania zabrakło i wielu ma obawy, że to poskutkuje szybkim przegrzewaniem aparatu podczas filmowania w najwyższej rozdzielczości.
Cenowo nie jest źle
Jeśli spojrzymy na konkurencję, to dla Canona EOS R5 nie jest ona wielka. Chyba tylko Lumix S1H może się z nim równać, choć nie oferuje tak wysokiej rozdzielczości dla wideo. Dlatego nieprzypadkowo cena nowego Canon jest o 100 dolarów niższa od S1H w momencie premiery. Wynosi ona 3900 dolarów. EOS R6 kosztuje znacznie mniej, 2500 dolarów, a więc cenowo pozycjonuje się niżej. Teraz musimy poczekać na premierę Sony A7S III, która planowana jest jeszcze w tym miesiącu. To właśnie ten aparat stanie się kolejnym konkurentem Canona.
Na razie można stwierdzić, że Canon znowu to zrobił. Znowu, jak w 2008 roku, gdy do lustrzanki 5D Mark II dodał tryb Full HD, producent pokazał nowość, która wyprzedza konkurencję. Teraz zobaczymy, co będzie dalej. W końcu wciąż w portfolio producenta brakuje bezlusterkowca z zaawansowanymi możliwościami fotograficznymi. Jednak już dziś można powiedzieć: Canon wraca do gry!
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
R6 wygląda bardzo dobrze. Szybki, wg pierwszych testów praca na wysokich czułościach wygląda super, funkcjonalności video też ok. Cena 12k moim zdaniem jest rozsądna. Dobry sprzęt tyle kosztuje, trzeba się z tym pogodzić. Dla zawodowców cena w pełni akceptowalna. R5 to sprzęt, który wyznacza nowe trendy. Póki co poza zasięgiem konkurencji.
Dla konsumentów dobrze jest, że istnieje konkurencja wśród producentów. Natomiast „zachwycanie” się ceną powyżej 12 koła jest co najmniej dziwne. W dobie spadającej sprzedaży aparatów fotograficznych, w dobie telefonów robiących coraz lepsze zdjęcia, producenci powinni starać się przyciągać klientów i zrobić wszystko żeby sprzęt się sprzedawał. Rozumiem, że wprowadzenie do produkcji nowego aparatu sporo kosztuje, ale swoją drogą ciekaw jestem ile faktycznie kosztuje wyprodukowanie aparatu. Fotografia staje się hobby dla bogatych.
Osobiście poczekam na nowy korpus Sony i wtedy zdecyduje w który system wejść.
wysoka jakość kosztuje