Testujemy Sony A6600, czyli flagowy bezlusterkowiec z matrycą APS-C. Jak wypada na tle konkurencji i czy warto dopłacić, czy może wybrać tańszy A6500? Na te i inne pytania odpowiemy w recenzji.
Od premiery Sony A6500 minęły prawie 4 lata, więc przyszedł najwyższy czas na odświeżenie tego flagowego modelu. Sony A6600 już na pierwszy rzut oka wygląda inaczej niż poprzednik. Czy jednak zmiany są na tyle duże, by warto było dopłacać? Między innymi to postanowiłem sprawdzić w tej recenzji!
Ogólne | |
Rok premiery | 2019, sierpień |
Typ | Aparat z wymienną optyką |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 120 x 69 x 67 mm |
Bagnet | TAK, Sony E |
Waga (z bateriami) | 503 g |
Rodzaj materiałów | Stop magnezu |
Podzespoły | |
Matryca | 24.2 Mpix, 15.6 x 23.5 mm, Exmor CMOS APS-C |
Procesor obrazu | Bionz X |
Ekran | 3 cale, TFT LCD, 921.000 px |
Lampa błyskowa | brak |
Migawka | 1/4000 s s - 30 s s |
Obsługa kart | SD/ SDHC/ SDXC |
Porty | micro HDMI, micro USB 2.0, wejście mikrofonu |
Wizjer | TAK, elektroniczny, 2359296 px |
WiFi | TAK, 802.11b/g/n |
NFC | TAK |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | TAK, 5-osiowa |
Programy | P,A,S,M |
Efekty | Tak |
Filmy | 4K, 30 kl/s |
Zakres ISO | 100 - 102400 |
Zdjęcia seryjne | 11 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
W przypadku tego modelu zmiany można dostrzec już na pierwszy rzut oka. Względem poprzednika, w A6600 znajdziemy znacząco zarysowany grip, który odznacza się na obudowie, a sama zresztą obudowa jest nieco grubsza. Aparat jest więc większy, cięższy i znacznie lepiej leży w dłoni. To zdecydowanie zmiana na plus. Mimo to mam wrażenie, że obecne body serii A6000, nawet z modyfikacjami stało się już przestarzałe. Patrząc na konkurencję można zauważyć, że już dawno producenci odeszli od zasady kompaktowych brył, mocniej stawiając na ergonomię.
Tymczasem Sony A6600 wygląda nadal jak nieco przerośnięty kompakt. W tej klasie aparatów małe wymiary są mniej ważne od wysokiej ergonomii. Świetną ergonomię zapewnia chociażby Nikon Z50, który w tej kwestii mógłby stać się dla Sony przykładem. A6600 trzyma się znacznie wygodniej niż poprzednika, a większa i zarazem cięższa bateria sprawia, że przy większych i cięższych obiektywach, jak 180105 f/4, aparat nie przeważa się na lewą stronę.
Układ przycisków uległ kosmetycznym zmianom – na górnej części obudowy umieszczono dwa przyciski funkcyjne – w poprzedniku był tylko jeden, umieszczony obok spustu migawki. Dodatkowy przycisk C pojawił się jeszcze w przedniej części obudowy, nad wyświetlaczem. Zyskaliśmy więc dwa nowe przyciski, co bez wątpienia jest dużym plusem, ale wciąż czuję niedosyt. Biorąc pod uwagę, ile wolnego miejsca jest na górnej części body, producent mógł pokusić się o dodatkowe pokrętło (nie licząc tego od trybów są jeszcze dwa) oraz o to, by przenieść przycisk REC na górę – podobnie jak w serii A7 począwszy od trzeciej generacji.
Nowością jest również fakt, że w aparacie nie znajdziemy lampy błyskowej. Widocznie producent zakłada, ze w przypadku bardziej zaawansowanego modelu nikt nie będzie korzystał z takiego dodatku. Na lewym boku aparatu producent umieścił kilka popularnych wejść: oprócz standardowego wejścia mikrofonowego 3,5 mm znaleźć można także wejście słuchawkowe, jak również micro HDMI i micro USB – niestety nie najnowszego typu C.
Z kolei za łączność bezprzewodową odpowiadają Wi-Fi z obsługą NFC, jak również nowy standard Bluetooth 4.1. Sony A6600 może się pochwalić zwiększoną baterią, dzięki czemu jest jednym z najwydajniejszych energetycznie bezlusterkowców na rynku. W nowym modelu znajdziemy bowiem ten sam akumulator, co w pełnoklatkowych aparatach producenta – NP-FZ100 o pojemności az 2280 mAh. To przekłada się na bardzo długi czas pracy, gwarantujący możliwość zrobienia nawet 800 zdjęć na jednym ładowaniu. To imponujący wynik i śmiało można powiedzieć, że bateria bez wątpienia jest jedną z największych zalet aparatu.
Aparat wyposażony został w ekran, który swoimi parametrami nie odbiega w żadną stronę od rynkowego standardu. Jest to 3-calowy wyświetlacz LCD o rozdzielczości 921 tys. punktów, który wyposażono w dotyk. Wciąż jednak nie udało się producentowi rozszerzyć możliwości dotykowej obsługi – ta nadal ogranicza się jedynie do ustawienia palcem punktu ostrości. Po menu poruszać się możemy tylko przyciskami. Mało który nowoczesny model ma tak ograniczony dotyk.
Design menu i uszeregowanie poszczególnych kategorii jest takie samo, jak w wielu innych modelach producenta. Funkcji jest więc sporo i nie wszystkie od razu znajdziemy. Sytuację ratuje menu z ulubionymi ustawieniami, w którym możemy zapisać wybrane przez nas ustawienia, by mieć do nich później szybki dostęp.
Ekran jest odchylany o 180 stopni do góry. Zaletą takiego rozwiązania jest to, że odchylony ekran nie koliduje z podpiętymi kablami (jak przy odchylaniu do boku) i nie przeszkadza w korzystaniu ze statywu (jak przy odchylaniu do dołu). Z drugiej jednak strony, przy takim rozwiązaniu ekran może być zasłonięty przez podłączony mikrofon. Żadne więc rozwiązanie nie jest pozbawione wad, choć moim zdaniem to stosowane tutaj wypada najlepiej.
Cyfrowy wizjer pochwalić się może z kolei rozdzielczością rzędu 2,359 mln. punktów, co również nie jest wynikiem wykraczającym poza standardy. Taka jakość wystarcza jednak, by zapewnić wystarczający komfort pracy. Choć z pewnością muszla oczna mogłaby być nieco większa i lepiej wyprofilowana – nie przylega do oka dostatecznie, co na dłuższą metę może nieco irytować.
Aparat korzysta z matrycy Exmor CMOS, która wspierana jest przez najnowszy procesor BIONZ X – ten sam, który montowany jest w pełnoklatkowych nowościach producenta. Taki zestaw zapewnia znakomitą jakość obrazu, jak i szybkość. Zdjęcia są pełne szczegółów, mają szeroką dynamikę tonalną i prezentują się naprawdę ładnie. Sony zawsze potrafił zagwarantować naturalnie wyglądające i ładnie nasycone kolory, z dobrze wyeksponowaną zielenią trawy i błękitem nieba. Problemy z ziemistą skórą na szczęście wyeliminowano w nowych modelach, do których należy również A6600.
Mocną stroną aparatów Sony zawsze były możliwości pracy w słabym świetle i nie inaczej jest w tym wypadku. Aparat gwarantuje zakres ISO 100-102 400, natomiast w przypadku zdjęć użyteczne może być nawet ISO 25 600 – przy drobnej obróbce w postprodukcji możemy spokojnie otrzymać zadowalającej jakości zdjęcie wykonane z taką czułością. W przypadku filmów za górną granicę użyteczności uznałbym ISO 12 800 w 4K i ISO 6400 dla Full HD. Poniżej możecie zobaczyć poziom szumów dla poszczególnych wartości.
Nowy procesor gwarantuje większą szybkość. Aparat w trybie seryjnym jest w stanie zrobić 11 zdjęć w ciągu sekundy, a jego bufor pomieści 116 zdjęć JPEG lub 46 RAW w jednej serii, co jest niezłym wynikiem. Autofokus jest jednym z czynników, które wyróżniają A6600 na tle konkurencji. To bez wątpienia jedna z najlepszych jednostek na rynku. Wyposażony został w aż 425 pól z detekcją fazy/kontrastu i sprawuje się po prostu znakomicie. Ostrzy błyskawicznie i celnie i posiada funkcje Eye AF, dzięki której może wykrywać oko ludzkie lub zwierzęce i to na nim ostawić ostrość.
Funkcja ta sprawuje się dobrze i aparat jest w stanie wykryć oko nawet z kilku metrów. Eye AF działa na pewno lepiej w przypadku oka ludzkiego niż zwierzęcego. O ile psy i koty wykrywa bez problemów, o tyle już przy niektórych ptakach aparat się gubił. Warto nadmienić, że świetne efekty można uzyskać w trybie ciągłym – autofokus precyzyjnie śledzi wybrane obiekty, na które ustawimy ostrość – jak chociażby wspomniane ludzkie oko. Poniżej trochę zdjęć przykładowych z aparatu, a kadry w pełnej rozdzielczości do podejrzenia w galerii.
Aparat dobrze radzi sobie z balansowaniem kolorów i gdy korzystamy z AWB możemy mieć pewność, że zdecydowana większość zdjęć będzie miała właściwie dobrana temperaturę barwowa. Podobnie zresztą ma się sprawa z ekspozycją automatyczną, która również radzi sobie na tyle sprawnie, by obyło się bez nadmiernych prześwietleń na zdjęciach.
Każdy chyba wie, że seria A6000 cieszy się ogromną popularnością wśród filmujących aparatami. Dlatego wszyscy mają wysokie oczekiwania wobec trybu filmowego w aparatach producenta. A6600 powinien te oczekiwania spełnić. Zacznijmy od tego, ze oferuje jakość 4K 25p, w której obraz sczytywany jest z całej powierzchni matrycy. Jakość w tym wypadku jest bez zarzutu, bo obraz jest po prostu ostry jak żyletka. W jakości Full HD maksymalna prędkość to 120 kl./s, co pozwala na zapis materiałów slow-motion.
W przypadku Full HD obraz wciąż jednak nie jest idealnie ostry – to przypadłość wszystkich bezlusterkowców APS-C Sony, choć tu i tak jest znacznie lepiej niż w A6300. Aparat posiada również funkcję nagrywania filmów poklatkowych. To ważne, bo w starszych modelach Sony do filmów poklatkowych trzeba było dokupić osobną aplikację.
Sony A6600 posiada wszystkie niezbędne filmowcom narzędzia, jak zebra czy focus peaking, pozwala również kręcić filmy nie tylko w trybie manualnym, ale i w trybach priorytetowych. Dobrą robotę robi 5-osiowa stabilizacja matrycy, która zapewnia nieporuszone kadry przy filmowaniu z reki.
W modelu nie zabrakło również płaskich profili kolorystycznych. Profile S-Log dostępne były już w wielu starszych modelach, nowością jest natomiast tryb HLG. Dedykowany jest on do kręcenia materiałów z myślą o ich odtwarzaniu na telewizorach z funkcją HDR, jednak dobrze sprawdzi się również na co dzień, gdy chcemy po prostu zapisać obraz z szerokim zakresem dynamicznym, z którego potem wyciągniemy dużo w postprodukcji. Filmowanie z tym profilem jest z pewnością łatwiejsze i wygodniejsze niż w przypadku S-Logów.
Czy Sony A6600 przynosi rewolucje względem poprzednika? Nie do końca. Najbardziej znaczące zmiany to większa bateria (i w jej następstwie większy grip), znacznie lepszy autofokus, ekran odchylany o 180 stopni, lepsza kolorystyka i profil HLG. To z pewnością ważne funkcje, ale pytanie brzmi, jak wielu użytkowników zdecyduje się za nie dopłacić.
Sony A6600 to aparat bardzo udany. Patrząc jednak na poprzednie premiery producenta i na obecną konkurencję, trudno nie odnieść wrażenia, że Sony złapał lekką „zadyszkę” i seria A6600 już tak mocno nie odstaje od rywali. Czas chyba na premierę nowej serii – A7000 – z całkowicie nowym body, dwoma slotami na karty pamięci, joystickiem i parametrami, które znów pozwolą producentowi wyprzedzić pozostałych producentów o kilka lat.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies