Testujemy nowy bezlusterkowiec firmy Nikon – model Z50. Czy będzie konkurencją dla Sony A6400 lub Fujifilm X-T30? Czy warto go kupić? O tym i nie tylko piszemy w recenzji aparatu Nikon Z50.
Pamiętacie bezlusterkowiec Nikon 1? Nie? Nic dziwnego, bo mało kto wie, że już niemal 10 lat temu, bo w 2011 roku Nikon pokazał pierwszego bezlusterkowca – tyle, że z matrycą 1-calową. Seria ta nigdy nie zyskała popularności i szybko zniknęła z rynku. Jednocześnie 1-calowe kompakty producenta, które zapowiadały się obiecująco, nigdy nie trafiły do sprzedaży. Można wręcz stwierdzić, że japońskiemu producentowi na początku niezbyt wychodziło robienie czegoś innego niż lustrzanek.
Złą passę przerwało pojawienie się pełnoklatkowych modeli Nikon Z6 i Z7, które jednak nie okazały się na tyle przełomowe, by przebić naprawdę rozbudowaną ofertę konkurencji. Wreszcie jednak pojawił się bezlusterkowiec udany i w swojej klasie konkurencyjny – to Nikon Z50, który miałem okazję testować przez ostatnie dni. Model ten daje nadzieję na to, że Nikon jednak rozgości się na rynku aparatów bez luster. Jak wypada aparat na tle konkurencji? Szczegóły poniżej.
Podczas testu korzystałem z obiektywów NIKKOR Z 24-70mm f/4 S i NIKKOR Z DX 16-50mm f/3.5-6.3 VR.
Specyfikacja Nikon Z50
Ogólne | |
Rok premiery | 2019, październik |
Typ | Aparat z wymienną optyką |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 127 x 94 x 60 mm |
Bagnet | TAK, Nikon Z |
Waga (z bateriami) | 397 g |
Rodzaj materiałów | stop magnezu, plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 20.9 Mpix, 15.7 x 23.5 mm, BSI-CMOS APS-C |
Procesor obrazu | EXPEED 6 |
Ekran | 3.2 cale, TFT-LCD, 1.040.000 px |
Lampa błyskowa | TAK |
Migawka | 1/4000 s s - 30 s s |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC |
Porty | micro HDMI, micro USB 2.0, wejście mikrofonu |
Wizjer | TAK, elektroniczny, 2360000 px |
WiFi | TAK, 802.11b/g/n/ac |
NFC | brak |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | brak |
Programy | P,A,S,M |
Efekty | Tak |
Filmy | 4K, 30 kl/s |
Zakres ISO | 100 - 51200 |
Zdjęcia seryjne | 11 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
Ergonomia, której mogą zazdrościć
Nikon zrezygnował z typowej prostokątnej i uproszczonej obudowy na rzecz bardziej klasycznej, nieco większej i znakomicie wyprofilowanej. To niesie za sobą znakomitą ergonomię, której pozazdrościć mogą użytkownicy chociażby bezlusterkowców od Sony. Aparat Nikona nie jest bowiem znacznie większy niż A6400, za to ma znacząco wychodzący poza obudowę grip, który gwarantuje pewny uchwyt i wygodną pracę choćby przez wiele godzin.
Oprócz zarysowanego gripu mocniej odstające od obudowy jest miejsce trzymania kciuka, a cały bok aparatu, jak i jego przód pokryte zostały gumą. Obudowa wykonana została z solidnego magnezowego materiału, który gwarantuje nie tylko trwałość, ale ma również tę zaletę, że się nie palcuje. Liczba przycisków jest ograniczona do tych najważniejszych, które jednak pozwalają na manualną obsługę aparatu, bez konieczności zaglądania co chwilę do menu.
Najwięcej przycisków umieszczono na prawej górnej części obudowy. Tutaj znaleźć można pokrętło zmiany trybów i dwa dodatkowe pokrętła – jedno w miejscu trzymania kciuka, drugie – palca wskazującego. Służą one do ustawiania najważniejszych parametrów fotograficznych, jak chociażby przysłona. Obok spustu migawki znaleźć można przycisk REC, ISO oraz oznaczony +/-, do ustawienia kompensacji ekspozycji. Te dwa ostatnie po wciśnięciu, pozwalają na szybką zmianę wartości poprzez pokrętło.
Nie zabrakło również przycisku do szybkiego ustawiania trybu AF, jak również zmiany trybu wyświetlania obrazu (wizjer/ekran). Co ciekawe, dwa przyciski funkcyjne umieszczone zostały z przodku aparatu, obok miejsca mocowania obiektywu. Pokrętło zmiany trybów oferuje dwa miejsca na zapisanie własnej partii ustawień – U1, U2. Szkoda jednak, że zamiast kolejnego pokrętła w miejscu menu producent zdecydował się na czterostopniowy wybierak.
Ciekawe jest to, że aparat oferuje również przełącznik do zmiany trybu foto/film. Takie niekiedy znajdziemy w nowszych aparatach, najczęściej jednak pojawiały się w lustrzankach. Docelowo aparat nie pozwala na kręcenie filmów, gdy jesteśmy w trybie foto i odwrotnie. To może okazać się trochę irytujące dla kogoś, kto pierwszy raz chwyta za aparat i w momencie robienia zdjęcia chce dodatkowo nakręcić krótki klip.
Na lewej części obudowy producent umieścił trzy wejścia – mikrofonowe, micro USB i micro HDMI. Jestem nieco zawiedziony, że w modelu, który miał premierę jesienią 2019 roku i nie jest to entry-level, producent nie zaimplementował nowszego wejścia USB typu C. Warto jednak dodać, że z poziomu tego wejścia użytkownik może ładować aparat, również podczas korzystania z niego.
W tym miejscu kilka zdań poświęcić należy baterii, która niestety nie należy do najmocniejszych. To akumulator o pojemności 1120 mAh – minimalnie więcej niż ten, który oferowało Sony w swoich starszych modelach. I podobnie jak w aparatach Sony, również w Nikonie Z50 bateria nie wystarcza na zbyt długo. To około 300 zdjęć robionych na jednym ładowaniu, jednak największy pobór energii wiąże się z filmowaniem w rozdzielczości 4K. Warto więc zaopatrzyć się w kilka zapasowych akumulatorów.
Ekran odchylany do dołu
Nikon Z50 korzysta z rzadkiego rozwiązania odchylania ekranu do dołu – przy czym zakres obrotu wynosi 180 stopni, co istotne dla vlogerów. Wielu może zarzucić temu rozwiązaniu fakt, że ekranu nie odchylimy w swoją stronę korzystając ze statywu, jak i gimbala. Nie jest to problemem, gdy ekran odchylany jest do góry lub do boku. Z drugiej strony w przypadku odchylania do boku ekran może zostać zasłonięty przez kabel mikrofonu, z kolei odchylanie do góry jest problematyczne wtedy, gdy właśnie na gorącej stopce zamontowany jest mikrofon. Mówiąc krótko – nie ma tutaj rozwiązania idealnego i zawsze trzeba iść na jakiś kompromis.
Niestandardowy sposób odchyłu spowodowany jest pewnie tym, że dość mocno swoją obecność na obudowie zaznacza cyfrowy wizjer, który jest sporych rozmiarów. Na nim dodatkowo umieszczono gorącą stopkę, jak i wyskakującą lampę błyskową. Sam wizjer mógłby mieć nieco lepiej wyprofilowaną muszlę oczną – przy tych rozmiarach można było osiągnąć nieco większy komfort korzystania z wizjera. Jego rozdzielczość wynosi natomiast 2,36 mln punktów, co zapewnia wyraźny podgląd obrazu.
Ekran w Nikonie Z50 obsługuje dotyk, który pozwala nie tylko na ustawienie punktu ostrości, ale również poruszanie się po menu. Jego wielkość jest ponadprzeciętna, bo wynosi 3,2 cala. Dodatkowo po prawej stronie posiada ikonki lupy z plusem i minusem, a także skrót DISP. Lupka pozwala na szybkie zbliżenie fragmentu kadru – na przykład, bu dokładniej wyostrzyć. Z kolei DISP gwarantuje szybkie przełączanie się pomiędzy różnymi trybami wyświetlania informacji na ekranie.
Memu w tym modelu zaprojektowane zostało w przejrzysty sposób i nie cierpi ono na nadmiar opcji. Na uwagę zasługuje „Menu retuszu”, w którym to można dokonać obróbki wykonanych zdjęć – pod kątem naprawy wad optycznych, ale też przycięcia czy zmiany wielkości. Nie zabrakło również własnego menu, w którym użytkownik może zapisać funkcje, z których korzysta najczęściej, by mieć później do nich szybki dostęp.
Jakość zdjęć nie zawodzi
Kluczowa kwestia w przypadku każdego aparatu, w Nikonie Z50 niektórych może zaskoczyć. Przynajmniej mnie zaskoczyło to, jak dobre zdjęcia robi aparat. Zastanawiałem się, jak producent poradzi sobie z debiutem w bezlusterkowym segmencie APS-C. Okazuje się, że pod kątem jakości zdjęć poradził sobie znakomicie. Kolorystyka zdjęć jest dokładnie taka, jaką znamy z bezlusterkowców producenta i którą cenią sobie fotografowie. Odwzorowanie skóry jest naturalne i wygląda bardzo dobrze. Znakomicie na zdjęciach prezentuje się zieleń, jak i błękit nieba. Zdjęcia są nasycone i już bez żadnej obróbki wyglądają ładnie.
Ponadprzeciętnie zakres tonalny – jest jednym z najlepszych w tej półce cenowej – wypada lepiej niż konkurencja Sony i Fujifilm. Szczegółowość również jest zadowalająca, choć nie idealna – bo daje o sobie znać nieco niska rozdzielczość matrycy.
Miałem pewne wątpliwości co do autofokusa – wyposażono go w „jedynie” 209 punktów ostrości (90 procent pokrycia kadru). Konkurencja w tej cenie oferuje niemal dwa razy więcej. Okazuje się jednak, że tyle punktów wystarcza, by AF działał szybko i prawidłowo. Nie miałem problemów z niewyostrzonymi zdjęciami, ani sytuacji, w których AF ostrzył zbyt długo – również po zmroku radził sobie sprawnie.
Jeśli już o tym mowa – fotografowanie przy słabym świetle nie przysporzy kłopotów. Zakres czułości aparatu wynosi ISO 100-51 200 i również pod tym względem Nikon Z50 wypada na tle konkurencji bardzo dobrze. Cieszy fakt, że model oferuje minimalne ISO natywne rzędu ISO 100, a nie 200. Z kolei z wyższymi wartościami bezlusterkowiec również radzi sobie zaskakująco dobrze przy wartościach rzędu ISO 6400 wciąż gwarantuje czyste zdjęcia, a przy 12 800 szum pozostaje w akceptowalnych granicach. Zresztą zobaczcie sami poniżej.
Zwrócić uwagę należy też na jakość obiektywów. Oferowany w zestawie z aparatem „naleśnik” 16-50 mm f/3.5-6.3 jest nie tylko miniaturowy i oparty o mechanikę (zamiast elektronicznego zoomu) ale jest również jednym z najostrzejszych i najlepszych optycznie kitów, jakich miałem okazję używać. Cała seria S zapewnia wyjątkową ostrość i wraz z Nikonem Z50 daje świetne efekty. Minusem jest jednak mała rozdzielczość matrycy – 20.9 Mpix to trochę mało, jak na obecne standardy. Konkurencja oferuje 24 Mpix i to jednak robi różnicę. Chcąc wejść z nowym modelem na rynek Nikon powinien ją pod tym względem przebić, a nie od niej odbiegać. Poniżej garść zdjęć przykładowych. Standardowo – kadry w pełnej rozdzielczości do podejrzenia w galerii.
Model oferuje kilka trybów balansu bieli, które pozwalają uzyskać naturalną lub na przykład nieco ocieploną kolorystykę zdjęć. Jeśli jako priorytet dla aparatu ustawimy znajdowanie jak najbardziej naturalnej barwy bieli, to wywiąże się on z tego zadania zaskakująco dobrze. Prawidłowo spisuje się również w sztucznym oświetleniu, dając zadowalający odcień bieli.
Szybka praca aparatu (11 kl./s w trybie seryjnym), świetna ergonomia i trafny autofokus – te wszystkie elementy sprawiają, że czas spędzony z aparatem jest naprawdę przyjemny. Dobrze nim się robi zdjęcia, a korzystając ze zautomatyzowanych ustawień (w moim przypadku tryb A, ISO Auto, profil naturalny) można uzyskać naprawdę dobre efekty, zapisując zdjęcia w postaci plików JPEG – bowiem z wywoływaniem RAWów aparat radzi sobie bardzo dobrze.
Filmowanie w 4K z całej matrycy
Pod kątem filmowym aparat spełnia wymagania, które stawiać może przed nim vloger, choć jakość obrazu zadowoli również zawodowego filmowca. W rozdzielczości 4K aparat filmuje z prędkością 30 klatek na sekundę, odczytując obraz z całości matrycy. Jakość obrazu w tym trybie jest bez zarzutu, ujęcia są ostre i pełne szczegółów. Również w Full HD obraz oferuje należytą jakość, a dodać należy, że w tej rozdzielczości kręcić można materiały w 120 klatkach na sekundę – takie, które potem spowolnimy.
Nikon Z50 oferuje też funkcję nagrywania filmów w slow-motion, a więc bez konieczności spowalniania ich przy montażu. nie zabrakło również możliwości rejestrowania filmów poklatkowych. Aparat nie oferuje jednak płaskiego profilu do filmowania, jak również innych przydatnych funkcji – chociażby timecodu, czy innych, z których korzystają filmujący zawodowo. Możliwości filmowe aparatu nie są zatem bardzo wysokie, ale jakość rejestrowanych klipów pozostaje bez zarzutu.
Autofokus w trybie ciągłym również radzi sobie dobrze, co oznacza, że tryb automatycznego ostrzenia podczas filmowania jest jak najbardziej użyteczny. Niestety we znaki daje się brak stabilizacji matrycy. Dostajemy jedynie elektroniczną redukcję drgań, a to trochę za mało. Dołączany w zestawie obiektyw kitowy co prawda posiada własną stabilizację, niemniej jeśli zamierzacie korzystać z obiektywu bez stabilizacji, to musicie liczyć się z tym, że filmowanie z ręki będzie bardzo utrudnione.
Czy warto kupić aparat Nikon Z50?
Nikon Z50 to bezlusterkowiec ze wszech miar udany. Znakomita ergonomia, świetna jakość zdjęć, szybki autofokus – aparat ma wszystko, co potrzebne, by po prostu robić dobre zdjęcia i cieszyć się pracą z nim. To wreszcie udany model, który może zapoczątkować serię kontynuowaną przez lata. Pod względem możliwości, poza paroma wyjątkami, nie odbiega od konkurencji.
Jest jednak parę minusów. Do nich należy nieco za niska rozdzielczość matrycy, słaba bateria, ale również – moim zdaniem – wysoka cena. Chcąc walczyć z ukształtowaną już konkurencją, producent powinien albo zaoferować nieco więcej, albo zaproponować niższą cenę. 4 tys., które trzeba zapłacić za wersję z kitowym obiektywem to znacznie więcej, niż np. koszt Sony A6100.
Za kwotę proponowaną przez producenta moglibyśmy liczyć na stabilizację matrycy albo dwa sloty na karty pamięci. Nie zapominajmy też, że ograniczona i nie najtańsza jest również „szklarnia” dla nowego Nikona. Z50 to zatem model bardzo udany, ale żeby się przebić na rynku, producent chyba będzie potrzebował czegoś więcej. Liczę jednak, że to dopiero początek ofensywy Nikona.
- Jakość wykonania8,5
- Ergonomia8,5
- Jakość zdjęć8,5
- Jakość filmów8,0
- Usprawnienia8,0
ZALETY
|
WADY
|
Ceny Nikon Z50
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.