Olympus OM-D E-M1X to bezlusterkowiec dedykowany zawodowym fotografom. Oferuje wydajną stabilizację matrycy, czterordzeniowy, szybki procesor i udoskonalony system AF. Czy to wystarczy, by sprostać wymaganiom zawodowców?
Olympus OM-D E-M1X to jeden z niewiele zaprezentowanych w ostatnim czasie modeli producenta. Premiera jest o tyle ciekawa, że to również pierwszy od dawna bezlusterkowiec z wyższej półki od Olympusa. W portfolio producenta zajmie on obecnie najwyższą pozycję. Czy jednak jego możliwości pozwolą na to, by sięgnęli po niego profesjonaliści?
Model z założenia dedykowany jest fotoreporterom, a w ich przypadku szybkość jest kluczową kwestią. Dlatego w ciągu sekundy możemy zrobić 18 zdjęć z pełnym wsparciem autofokusa. Z zablokowaną ostrością wykonamy nawet 60 zdjęć. Sercem modelu jest matryca Live MOS o rozdzielczości 20,4 Mpix, która powinna radzić sobie z ISO nieco lepiej niż w innych modelach – przynajmniej tak zapewnia producent. Matryca wspierana jest przez najnowszy procesor – podwójny, czterordzeniowy TruePic VII.
Bardzo ciekawą funkcją jest tryb Pro Capture. Ten zapisze do 35 zdjęć w formacie RAW jeszcze zanim wciśniemy migawkę. To świetne rozwiązanie w sytuacji, gdy refleks fotografa zawiedzie. Sam tego doświadczyłem. Ostatnio fotografując Puchar Świata w skokach narciarskich złapałem się na tym, że wystarczy moment nieuwagi, żebym się spóźnił złapać skoczka wychodzącego z progu. Sam więc doceniam, jak ważna może być ta funkcja.
Sam autofokus oparty został system detekcji fazy i 121 punktów krzyżowych i powinien sobie bez problemu radzić w słabym oświetleniu rzędu -6 EV (z obiektywami f/1.2). AF został zaprojektowany tak, by ostrzyć inteligentnie. Możemy więc wybrać niestandardowe pola ostrzenia, jak również skorzystać z funkcji inteligentnego wykrywania obiektów. W jej przypadku aparat sam zacznie automatycznie ostrzyć pojawiające się w kadrze elementy, jak na przykład samochody. Aufotokus ma więc lepiej analizować to, co w środku kadru, by zapewnić prawidłową ostrość tego, co w danym momencie istotne.
Konstruktorzy Olympusa stworzyli w nowym modelu wiele nowych rozwiązań. Jednym z najciekawszych jest tryb High Res Shot. Działa ona w ten sposób, że podczas robienia zdjęcia matryca nieco się przesuwa, wykonując jedno ujęcie w kilku kadrach. Potem łączy kadry w jeden finalny, którego rozdzielczość wynosi 50 Mpix. Zdjęcia w ten sposób wykonywać możemy z ręki, a korzystając ze statywu uzyskamy kadry o rozdzielczości nawet 80 Mpix. To wszystko oczywiście w formacie RAW.
Sama matryca jest stabilizowana, ale udało się zwiększyć wydajność stabilizacji. Ta wynosi aż 7,5 EV. Taki wynik sprawia, że w zdecydowanej większości sytuacji bez problemu fotografować będziemy mogli z ręki. Z kolei w trybie filmowym taka stabilizacja również zapewni wyjątkowo stabilne kadry i da możliwość chodzenia z aparatem i uzyskiwania płynnego ruchu.
Nowością jest też tryb symulacji filtra ND, działający w zakresie ND2-ND32, który zastąpi tradycyjne filtry. Z kolei technologia skanowania migotania ma odpowiadać za wyeliminowanie artefaktów, które powstają, gdy fotografujemy w sztucznym oświetleniu, korzystając z elektronicznej migawki. Problem z migotaniem zna pewnie każdy, kto musiał korzystać z krótkich czasów w sztucznym oświetleniu. Producent gwarantuje również, że żywotność migawki, dzięki udoskonalonemu systemowi odprowadzania ciepła, ma wzrosnąć do 400 tys. cykli.
Jak wiemy, ostatnio coraz więcej producentów bezlusterkowców zaczęło na serio traktować tryb filmowy. Tym tropem idzie również Olympus. Jego aparat pozwala filmować nie tylko w standardowym trybie 4K UHD (3840 x 2160 px) z prędkością 30 kl./s, ale również w trybie Cinema 4K (4096 x 2160 px), gdzie prędkość wynosi 24 klatki. Z kolei w jakości Full HD rejestrować możemy filmy slow-motion z prędkością 120 klatek na sekundę.
Wśród dodatkowych opcji nie zabraknie chociażby fokus peakingu, niezbędnego w ręcznym ostrzeniu. Po raz pierwszy w aparacie pojawił się też profil logarytmiczny OM-Log. Sama stabilizacja została również dostosowana do filmowania i oferuje trzy tryby działania pomyślane tak, by dawać najlepsze efekty właśnie w trybie filmowym.
Wszystkie przyciski oraz dźwignie zostały przeprojektowane (ich układ, kształt, wysokość) i zapewniają jeszcze bardziej intuicyjną obsługę, a ponadto pozwalają fotografować bez odrywania oczu od wizjera (nowa konstrukcja optyczna i największe powiększenie 0,83 x – odpowiednik 35 mm).
Wybierak wielofunkcyjny umieszczono na obydwu gripach, dzięki czemu użytkownicy w dowolnym momencie szybko i sprawnie przesuną pola ostrości. Nowa dźwignia blokady C umożliwia blokowanie elementów sterujących w pozycji pionowej, a także blokowanie tylko wybranych elementów sterujących.
Korpus został uszczelniony na działanie kurzu czy zachlapań. Wśród wejść znajdziemy między innymi mikrofonowe i słuchawkowe, a także wejście na kabel zdalnego sterowania. Grip ma pomieścić dwie baterie, które razem pozwolą wykonać aż 2580 zdjęć na jednym ładowaniu. Nie zabrakło również dwóch wejść na karty pamięci SD, a także modułu GPS i czujników, takich jak termometr czy kompas.
Ekran aparatu możemy obracać w dowolny sposób, jego wielkość to aż 3,2 cala, nie zabrakło również obsługi dotyku. Ostrość będziemy mogli ustawiać nie tylko na ekranie, ale również korzystając z joysticka AF. Cały korpus wraz z dwoma bateriami i kartami pamięci ważyć będzie niecały kilogram.
Nowy bezlusterkowiec Olympusa to z pewnością model dobrze zaprojektowany. Zdecydowanym plusem aparatu jest cała masa ciekawych rozwiązań technologicznych, na które wielu z nas czekało. Możliwość robienia portretów z wysoką rozdzielczością, inteligenty autofokus, funkcja robienia serii zdjęć przed wciśnięciem migawki, wyeliminowanie migotania, elektroniczny filtr ND. Część z tych funkcji pojawiła się już w tańszych modelach, choć próżno było ich szukać w profesjonalnych, część natomiast jest zupełną nowością.
Wszystkie te elementy zapowiadają się naprawdę ciekawie i widać, że konstruktorzy słuchają użytkowników i wiedzą, czego im brakowało. Z drugiej strony sercem aparatu wciąż jest matryca Mikro 4/3. Czy taka może wystarczyć do profesjonalnych zastosowań? W wielu przypadkach nie. Chociażby wtedy, gdy potrzebujemy podnieść ISO na wyższy poziom, gdy wymagamy dużej szczegółowości nie tylko przy portrecie. Olympus OM-D E-M1X kosztować będzie 3 tys. dolarów, czyli na naszym rynku dostaniemy go pewnie za ponad 12 tys. złotych. Aparat trafi na rynek pod koniec lutego. My już czekamy na możliwość jego przetestowania i sprawdzenia, czy profesjonalista będzie zadowolony z tego aparatu.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
SONY 85 mm f/1.4 GM II to druga odsłona topowego obiektywu portretowego producenta. Udało się…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies