Sony RX100 VI to kompakt klasy premium – ma ambicje, by powalczyć z aparatami z wymienną optyką. Czy może się z nimi równać? Zapraszamy do lektury naszej recenzji.
Sony RX100 VI to kolejna odsłona aparatu, który swego czasu był jednym z pierwszych zaawansowanych kompaktów na rynku. Postawiono wtedy na 1-calową matrycę, którą producent montuje do tej pory. Dodatkowo aparat oferuje długi i stosunkowo jasny obiektyw i możliwości, których nie powstydziłyby się dobrej klasy aparaty z wymienną optyką. Cenowo jednak też od nich nie odbiega.
Jak sprawdza się w praktyce? I czy jest lepszy od Sony RX100 V? O tym w poniższej recenzji.
Specyfikacja Sony RX100 VI
Ogólne | |
Rok premiery | 2018, czerwiec |
Typ | Kompaktowy |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 102 x 58 x 43 mm |
Bagnet | brak |
Waga (z bateriami) | 301 g |
Rodzaj materiałów | stop magnezu, plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 20.1 Mpix, BSI-CMOS 1\" |
Procesor obrazu | Bionz X |
Ekran | 3 cale, LCD-TFT, 921.000 px |
Lampa błyskowa | TAK |
Migawka | 1/32000 s - 30 s |
Obsługa kart | SD/ SDHC/ SDXC |
Porty | micro HDMI, micro USB 3.0 |
Wizjer | TAK, elektroniczny, 2359296 px |
WiFi | TAK, 802.11b/g/n |
NFC | TAK |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | TAK |
AF: minimalna odległość ostrzenia | 8 cm |
Programy | P,A,S,M |
Efekty | Tak |
Filmy | 4K, 25 kl/s |
Zakres ISO | 80 - 25600 |
Zdjęcia seryjne | 24 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
Sony RX100 VI zmieści się w kieszeni
Podobnie jak inne kompakty, również ten model uda nam się schować do kieszeni. Będzie w niej jednak trochę ciążył, bo waży ponad 300 gramów. Producentowi nie udało się schować całego obiektywu do środka, dlatego część pierścienia wystaje, ale nie sprawia to zbyt dużego problemu. Gorzej, że mocno przylega on do dolnej części aparatu. Powoduje to problem z korzystaniem z aparatu, gdy przykręcimy go do statywu – trudno jest korzystać z pierścienia, gdyż jest on zablokowany przez szybkozłączkę.
Pozostałe elementy udało się producentowi upchnąć trochę lepiej. Ekran nie odstaje od obudowy, a zarówno wizjer, jak i lampa błyskowa są schowane i uwalniane poprzez przesunięcie odpowiedniego przycisku – wtedy „wyskakują” z obudowy. Sam wyskoczenie wizjera automatycznie uruchamia aparat. I odwrotnie – schowanie wizjera może aparat wyłączyć.
Liczba przycisków została ograniczona poprzez niewielkie wymiary aparatu. Na górze znajdziemy jedno pokrętło służące do zmiany trybów. Wśród nich oprócz P,A,S,M, trybu Auto czy filmowego znajdziemy też tryb pozwalający zapisywać często używane przez nas ustawienia oraz tryb HFR, w którym nagramy filmy ze zwiększoną ilością klatek, uzyskując tym samym efekt slow-motion.
Na górze znajdziemy ponadto włącznik oraz spust migawki i obręcz wokół niego, która służy do „zoomowania” obiektywem. Zmieniać ogniskową możemy także kręcąc obiektywem. Choć oczywiście pokrętło obiektywu może mieć różne funkcje, w zależności od trybu – pozwoli ustawiać przysłonę, ostrość, a w razie konieczności również wspomniana ogniskową.
Przód aparatu to dosłownie kilka przycisków, których układ podobny jest do tego, który znamy z bezlusterkowców producenta. Mamy więc pokrętło, a wokół niego 4 przyciski, w tym przycisk Fn, który docelowo otwiera skrócone menu, z którego pewnie często przyjdzie Wam korzystać. Z przodu, w prawym górnym rogu, znalazł się jeszcze przycisk REC.
Ze względu na niewielkie wymiary aparatu nie ma co liczyć na zbyt dobrze wyprofilowany grip. Aparat więc trzyma się w dłoni tak, jak większość kompaktów. Mówiąc krótko: bezpiecznie czułem się tylko, gdy do aparatu zamontowany był sznurek, który oplatałem wokół dłoni. Bez niego cały czas miałem wrażenie, że aparat może się w każdej chwili wyśliznąć z ręki.
Wygląd samego aparatu praktycznie nie różni się od poprzedników i pokazuje, że Sony nie ulega modzie na stylistykę retro. To bardzo prosta, choć elegancka budowa, klasyczna, ale nie nawiązująca do starych analogowych aparatów. Największa jednak wadą jest to, że materiał, z którego wykonana jest obudowa niemiłosiernie się palcuje. Parę minut spędzone z aparatem i na niemal każdym centymetrze aparatu widać odciski palców.
W aparacie znajdziemy wejście HDMI oraz USB – oba w wersji micro. Z kolei za łączność bezprzewodową odpowiadają WiFi z obsługą NFC, jak również – co jest nowością – Bluetooth 4.1. Z pomocą WiFi możemy chociażby bezprzewodowo sterować aparatem, jak również przesyłać zdjęcia i filmy.
Ekran z dotykiem, ale ograniczonym
Aparat wyposażony jest w ekran o rozmiarze 3 cali i rozdzielczości 921 tys. punktów. Są to więc standardowe parametry, które na tle konkurencji zwyczajnie się nie wyróżniają. Plusem jest fakt, że ekran można odchylić o 180 stopni.
Wyświetlacz obsługuje dotyk. Jednak ta kwestia jest słabą stroną wszystkich modeli Sony. Pomimo tego, że wiele z nich posiada funkcję obsługi ekranu dotykiem, wciąż jednak jest ona bardzo ograniczona.
W Sony RX100 VI dotykiem ustawimy ostrość, ale już nie obsłużymy menu. Po menu musimy się więc poruszać przy pomocy przycisków. Jest ono podobne do tego, które znajdziemy w innych nowych modelach producenta. Mamy więc kolorowe ikonki rozdzielające pozycje w menu na poszczególne kategorie.
Opcji znajdziemy w nim całkiem sporo, a odnalezienie poszczególnych pozycji na początku wcale może nie być takie proste. Ot, zwykłe wyłączenie sygnałów dźwiękowych może nastręczyć nieco problemów. Nie zabrakło jednak skróconego menu, które znacznie ułatwia pracę.
Mimo, że aparat to kompakt, nie zabrakło w nim cyfrowego wizjera, który wysuwa się z obudowy. Jest oczywiście niewielkich rozmiarów, więc nie można liczyć na komfort użytkowania, jaki oferują bezlusterkowce czy lustrzanki. Ważne jednak, że jest i w codziennym użytkowaniu aparatu znacząco pomaga. Posiada powiększenie na poziomie 0.59x i rozdzielczość 2,359 tys. punktów. Nie są to więc wybitne parametry, jednak zważając na jego miniaturową konstrukcję nie ma co oczekiwać więcej.
Jakość zdjęć nie zawodzi
Przechodzimy do kwestii najważniejszej. Czy aparat potrafi zrobić ładne zdjęcia? Odpowiedź brzmi: tak, i to lepsze niż wielu mogłoby się spodziewać. W końcu po kompaktach nie oczekuje się zbyt wiele. Tymczasem RX100 VI robi zdjęcia na takim poziomie, że bez problemu może stanąć w szranki z bezlusterkowcami. Aparat posiada 1-calową, a więc niewielką, matrycę i może robić zdjęcia o rozdzielczości 20 megapikseli.
Jest już na rynku trochę modeli o podobnych parametrach. A jednak, Sony z tymi parametrami wypada świetnie. Przede wszystkim jeśli chodzi o szczegółowość zdjęć. Są one naprawdę wyraźne i ostre na całej powierzchni kadru. Gdy na przykład robimy zdjęcia makro i zbliżymy fragment kadru na dużym ekranie, będzie widać, że ostrość obiektu będącego w fokusie aparatu jest bez zarzutu.
Zakres tonalny zdjęć również jest całkiem niezły, a algorytmy aparatu dobrze radzą sobie z kolorami. Świetnie oddają zieleń trawy, jak i błękit nieba. Automatyczny balans bieli w zdecydowanej większości sytuacji radzi sobie bez zarzutu. W wielu wypadkach poradzi sobie całkiem nieźle nawet z żarówkowym oświetleniem.
Dobrze wypada również ISO, biorąc pod uwagę niewielkie rozmiary matrycy. Jak widać na załączonym poniżej obrazku, w przypadku zdjęć wartości ISO 3200, jak również ISO 6400 wydają się być w pełni użyteczne. Takich wyników często nie osiągają aparaty z matrycami APS-C. Również w trybie filmowym ISO można bez większych obaw podnieść do poziomu 3200.
Aparat wyposażony jest w uniwersalny obiektyw o ogniskowej 24-200 mm dla pełnej klatki (8-krotny zoom optyczny). To naprawdę świetny zakres, bo mamy jednocześnie szeroki kąt, jak i ujęcia niczym z teleobiektywu. przy tym wszystkim obiektyw jest stosunkowo jasny, bo przy szerokim kącie daje nam przysłonę f/2.8, a przy maksymalnym zoomie – f/4.5. Nie są to złe wartości, choć jednak jasność sprawia zawód. Widzimy dużą różnicę względem poprzednika. Tam, podobnie jak w RX100 IV, stawiano na jasny, choć nieco krótszy obiektyw. Tutaj otrzymujemy dłuższą ogniskową, ale jasność jest nieco mniejsza.
Za tę kwotę oczekiwałbym, żeby obiektyw na szerokim kącie oferował f/1.8, a przy maksymalnym zoomie f/3.5 lub maksymalnie f/4. Wtedy byłoby idealnie. Obecnie niestety trochę brakuje do szczęścia. Bez zmian pozostał autofokus, który już w poprzedniku był bardzo dobry – oparty jest o aż 315 punktów ostrości i działa naprawdę szybko i niezawodnie. Poniżej kilka przykładowych zdjęć ilustrujących możliwości aparatu. Kadry w pełnej rozdzielczości – tradycyjnie – do obejrzenia w galerii.
Kolejną mocną stroną aparatu jest tryb seryjny, który pozwoli na zrobienie nawet 24 klatek w ciągu sekundy, choć również i to otrzymywaliśmy już od poprzednika. Aparat nie posiada wielu filtrów twórczych, jak niektóre modele konkurencji. Jednak te, które są, z pewnością się przydadzą. Wśród nich znajdziemy tryb robienia zdjęć czarno-białych, ale ze zwiększoną dynamika tonalną, tryb HDR, czy też tryb kluczowania koloru, dzięki któremu na zdjęciu czarno-białym możemy zachować jeden kolor, na przykład czerwony.
Zmianie nie uległ również akumulator, który nadal pozostaje słabą stroną aparatu – na jednym ładowaniu zrobimy około 220 zdjęć, a to niestety nie najlepszy wynik. Jeszcze gorzej jest w trybie filmowym, kiedy energia ucieka naprawdę szybko.
Bogaty tryb filmowy
Sony z modelem RX100 VI mocno celuje w odbiorców, którzy filmują aparatami. Zresztą widać to już było wyraźnie w poprzednich modelach. W najnowszym kompakcie nie widać wielu zmian pod kątem filmowym, ale już piąta wersja aparatu dawała tak duże możliwości, że większość użytkowników będzie w pełni usatysfakcjonowana. Co więc mamy? Zacznijmy od trybów filmowych. W Full HD kręcić możemy w formacie XAVC S. Producent pomału odchodzi od wysłużonego kodeka AVCHD.
Bitrate do wyboru to 25 i 50 Mbps. Nie zabrakło również jakości 4K, z prędkością 25 klatek na sekundę. Do dyspozycji mamy także tryb slow-motion, dzięki któremu nakręcimy materiały z prędkością 100 klatek na sekundę w rozdzielczości Full HD, by móc je później czterokrotnie spowolnić. W przypadku tego trybu maksymalny bitrate może wynosić nawet 100 Mbps. W każdym przypadku jakość filmów stoi na wysokim poziomie, który z pewnością nie sugeruje, że ujęcia robione były kompaktem.
Podczas filmowania dobrze radzi sobie cyfrowa stabilizacja obrazu, która jest naprawdę wydajna. Również autofokus w trybie ciągłym działa bez zarzutu i daje się ustawiać na bieżąco dotykiem. Zabrakło oczywiście wejścia na zewnętrzny mikrofon, co akurat w kompaktach jest oczywiste. Nie brak natomiast przydatnych z punktu filmowca narzędzi w postaci zebry czy peakingu, pomagającego w ręcznym ostrzeniu.
Ważnym faktem jest również to, że aparat posiada filmowe profile, również profile logarytmiczne S-Log. Staje się więc w pełni profesjonalnym narzędziem do filmowania, które ze względu na swoje niewielkie rozmiary w wielu przypadkach może zastąpić większy aparat.
Podsumowanie i ocena
Sony RX100 VI to dowód na to, że aparat kompaktowy może równać się z dobrej klasy lustrzankami i bezlusterkowcami. Wygląda na to, że producentowi wreszcie udało się wprowadzić kilka istotnych zmian, przez co różnica względem poprzednich modeli jest zauważalna. Uwagę zwraca głównie znacznie dłuższy obiektyw, jak i dotyk ekranu, którego brakowało.
Trudno mieć wiele zarzutów wobec aparatu, który tak świetnie się sprawuje, choć jeden by się znalazł. To jego cena. Za aparat zapłacimy bowiem ponad 5400 zł. To naprawdę duża kwota i zadaję sobie pytanie: czy przypadkiem aparat nie został nieco przeceniony?
Nie brak mu świetnych funkcji, ale jednak nie wiem, czy za tę cenę nie wolałbym kupić czegoś z wymienną optyką. Oczywiście, obiektywy Sony również nie należą do najtańszych, ale większa matryca i szkło f/1.8 dadzą takie efekty, jakich z tym aparatem nie uzyskam. Nie zmienia to jednak faktu, że RX100 VI to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy kompakt, jaki znajdziemy na rynku.
- Jakość wykonania7
- Ergonomia7
- Jakość zdjęć9
- Jakość filmów9
- Usprawnienia8
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Minusy zupełnie z czapy:
– „Powoduje to problem z korzystaniem z aparatu, gdy przykręcimy go do statywu”. Zawsze jest główny przycisk do sterowania na obudowie i nie ma żadnych problemów. Wymagacie od miniaturowej konstrukcji cudów?
– „nie ma co liczyć na zbyt dobrze wyprofilowany grip”. Jak ktoś ma ręce drwala to ma problem. Ja nie doświadczyłem problemu w trzymaniu nawet przy robieniu selfie. Wszystko co jest małe niesie ryzyko upuszczenia. Wstawcie tam grip nie zmieniając wielkości aparatu to dam Wam Nobla 😉 (i nie piszcie o tej nakładce pseudo uchwytowej – to też nic nie wnosi).
– „na niemal każdym centymetrze aparatu widać odciski palców”. Nie zauważyłem. Tym bardziej że mam go w dedykowanej kaburze LCJ-RXK. Gdzie tam miejsce na palce? Na ekranie LCD? To jest aparat fotograficzny a nie ekran smartfona żeby palcowanie utrudniało użytkowanie. No chyba że autor recenzji paluchy wsadza w obiektyw to wtedy widać palcowanie.
– „W Sony RX100 VI dotykiem ustawimy ostrość, ale już nie obsłużymy menu”. To akurat uważam za połowiczny plus. Menu RX100 jest tak szczegółowe, że obsługa palcem (tym bardziej drwala) byłaby masochizmem.
– „Zmianie nie uległ również akumulator, który nadal pozostaje słabą stroną aparatu – na jednym ładowaniu zrobimy około 220 zdjęć”. Ja daję radę zrobić 200-300 zdjęć bez rozładowania tegoż akumulatora i kręceniu kilku filmów. Poza tym to nie smartfon z wbudowaną baterią – od czego są zapasowe baterie/zamienniki? Koszt 30zł i mamy pewność na zabawę co najmniej całodniową. Jak ktoś szuka w tak małym aparacie opcji na fotki/filmy non stop przez cały dzień to niech uda się do wróżki.
Dobrze, że chociaż koniec recenzji wiarygodny: „Nie zmienia to jednak faktu, że RX100 VI to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy kompakt, jaki znajdziemy na rynku.”.
Minusem dla mnie jest mega cena – o 1k za dużo względem konkurencji. Ale spójrzmy na konkurencję. Kto daje: 1 calowa matryca, ekran uchylny 180 stopni (do selfie), zoom min 24-200 mm, kompaktowy rozmiar (waga 300g), łączność wifi/bluetooth, mega autofocus (315 ptk) i takie światło przy tych parametrach: 2.8-4.5. Resztę plusów pominę bo wyczytacie je w różnych recenzjach.
Dla mnie porównywalne opcje były tylko 2:
– Canon G3 X (sprzed 4-5 lat): na plus tylko zoom 24-600. Na minus: brak 4k, waga (733g), problemy z AF w ciemniejszym środowisku, czas gotowości 3 sek. Itd..
– Panasonic LUMIX FZ1000 II: na plus zoom 25–400. Na minus: mega waga i objętość: 810 g (gabaryty lustrzanki). Cena zbliżona do RX100 6.
Oczywiście oba powyższe światło mają od 2.8 (żeby recenzent nie piał z zachwytu). Mówimy o kompaktowym aparacie do kieszeni a nie z wymienną optyką którą muszę dodatkowo targać. Pokażcie mi lepszą opcję (uprzedzając pytania: Panasonic LUMIX TZ200 – brak ekranu 180 do selfie – inaczej byłby idealny ale nie lubię robić sobie fotek w ciemno). Cała reszta jest albo z wymienną optyką (co zajmuje dodatkowe miejsce) albo z matrycą 1/2/3 cala (co pogarsza jakość zdjęć.
Dla mnie jako podróżnika który oczekuje aparatu do robienia selfie, krajobrazów ( przy zoomie), do tego z piękną jakościa i żeby to się zmieściło w bagażu podręcznym dając miejsce na ciuchy – jest to idealna opcja. Z bólem dopłacę ten 1k. Dla mniej wymagających polecam to co opisałem. (stan na 11.2019).
Miałem model serii III było b.dobrze.Przeczekałem modele IV i V.Obecnie mam model VI i jest świetnie.Polecam.