Testujemy bezlusterkowiec Panasonic Lumix GX9. Sprawdzamy, jak wypada na tle poprzednika oraz czy spełni swoją rolę jako kompaktowy aparat dla zawodowego fotografa.
Panasonic Lumix GX9 to następca modelu Lumix GX8. Różnice względem poprzednika są spore, bowiem tegoroczny aparat zyskał między innymi mniejszą obudowę i nową matrycę. Jak ten zestaw sprawdza się w praktyce?
Specyfikacja Panasonic Lumix GX9
Ogólne | |
Rok premiery | 2018, luty |
Typ | Aparat z wymienną optyką |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 124 x 72 x 47 mm |
Bagnet | TAK, Mikro Cztery Trzecie |
Waga (z bateriami) | 407 g |
Rodzaj materiałów | stop magnezu, plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 20 Mpix, 13 x 17.3 mm, LIVE MOS Mikro Cztery Trzecie |
Procesor obrazu | Venus Engine |
Ekran | 3 cale, LCD-TFT, 1.240.000 px |
Lampa błyskowa | TAK |
Migawka | 16000 s - 1 s |
Obsługa kart | SD / SDHC / SDXC (UHS-II) |
Porty | micro HDMI, micro USB 2.0, wejście mikrofonu |
Wizjer | TAK, elektroniczny, 2760000 px |
WiFi | TAK |
NFC | brak |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | TAK, 5-osiowa |
Programy | P,A,S,M |
Efekty | Tak |
Filmy | 4K, 30 kl/s |
Zakres ISO | 200 - 25600 |
Zdjęcia seryjne | 9 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
W modelu Lumix GX9 Panasonic postawił na kompaktowość, otrzymujemy więc znacznie mniejsze body niż w GX8. Aparat dobrze mieści się w dłoni, waży nieco ponad 400 gramów i pokryty został w dużej części chropowata gumą, która ma ułatwiać jego trzymanie. Grip jest nieco słabiej wyprofilowany niż w poprzedniku, ale sam aparat prezentuje się ładnie. Może daleko mu do retro stylistyki znanej z Olympusa czy Fuji, ale nadal wygląda bardzo stylowo. Dodatkowo obudowa wykonana jest z magnezu, co ma zapewnić jej większą trwałość i odporność.
Prosta konstrukcja i czarny kolor nadają aparatowi przyjemnego dla oka wyglądu, nie ma tu żadnych udziwnień. Jednak fakt prostoty nie ma wpływu na ilość pokręteł czy przycisków – tych na obudowie znajdziemy naprawdę dużo, co sprawia, że obsługa aparatu jest naprawdę wygodna. Na górnej części obudowy oprócz spustu migawki i przycisku REC znalazło się jeszcze miejsce na trzy pokrętła.
Pokrętło trybów daje dostęp do ustawień P,A,S,M, Auto, filmowego, ale też „C”, czyli trybu, w którym możemy zapisać na stałe własne ustawienia. Wokół niego znajdziemy pokrętło kompensacji ekspozycji. Z kolei wokół spustu migawki znalazło się miejsce dla pokrętła, którym możemy sterować migawką lub przysłoną – w zależności od wybranego ustawienia.
Z przodu aparatu znajdziemy sporo przycisków. Przede wszystkim 3 przyciski mogą pełnić rolę funkcyjnych. Oprócz tego standardowo znajdziemy tu przyciski menu, oprócz tego gałkę do przełączania trybów autofokusa – przydaje się w sytuacji, gdy chcemy na przykład wyostrzyć dany element ręcznie i możemy szybko się przełączyć w tryb MF. Mamy tutaj również przycisk uwalniający lampę błyskową, ale także kolejne pokrętło, z użyciem którego ustawimy poszczególne parametry. Ogółem, obsługa aparatu z użyciem takiej ilości przycisków i pokręteł jest naprawdę komfortowa dla tych, którzy przywykli do bardziej profesjonalnych aparatów.
Nie zabrakło też miejsca na podstawowe wejścia, w tym mikrofonowe, HDMI w wersji micro oraz wejście micro USB, dzięki któremu nie tylko prześlemy pliki z aparatu, ale także naładujemy aparat. Oprócz tego aparat pozwala również na łączność bezprzewodową, za pomocą dostępnego modułu WiFi. Korzystając z niego prześlemy pliki bez użycia kabla, ale możemy także sterować aparatem po zainstalowaniu odpowiedniej aplikacji w naszym smartfonie.
W dolnej części aparatu znalazło się miejsce na baterię i kartę pamięci. Pojemność samej baterii jest charakterystyczna dla mniejszych bezlusterkowców i wynosi 1025 mAh. Nie jest to bardzo mało, ale w praktyce nie wystarcza na wiele. Na jednym ładowaniu zrobimy około 260 zdjęć, przy założeniu, że korzystamy z ekranu, a nie cyfrowego wizjera. Jest to wynik przeciętny.
Odchylany ekran i wizjer
Jeśli już mamy mówić o komforcie pracy z aparatem, to na plus działają w tym przypadku zarówno ekran, jak i wizjer. Ekran to standardowa konstrukcja – 3 cale wielkości i rozdzielczość na poziomie 1240 tys. punktów dają dobry podgląd obrazu. Maksymalna jasność jest całkiem niezła, a więc możemy korzystać z niego w słoneczny dzień. Ważną informacją jest również to, że ekran wyposażony został w dotyk. Z jego użyciem nie tylko ustawimy punkt ostrości palcem, ale również obsłużymy całe menu – takiej opcji nie dają na przykład najnowsze modele Sony.
Samo menu jest charakterystyczne dla nowych Lumiksów, nie odróżnia się wiele od innych modeli. Otrzymujemy menu w pełnej wersji oraz skróconej. Opcji jest całkiem sporo i z pewnością każdemu użytkownikowi zajmie trochę czasu, by się w nim na dobre odnaleźć. W mojej opinii, pod względem obsługi z poziomu menu aparaty Panasonika nie są zbyt łatwe. O wiele łatwiej i szybciej nauczymy się obsługi Canona czy Sony.
Kilka słów należy się także wizjerowi. Ten zdecydowanie należy wyróżnić. Nie tylko ze względu na wysoką rozdzielczość na poziomie 2,760 mln punktów, bo takie wyniki już dziś nie zaskakują. Świetna natomiast jest możliwość odchylenia wizjera o 80 stopni, co znacząco ułatwia pracę. Takie rozwiązanie często było i jest stosowane w kamerach, natomiast wśród aparatów próżno go szukać – a szkoda, bo jest bardzo wygodne.
Muszla oczna nie jest wybitnie wyprofilowana, bo to mały aparat i nie ma tu miejsca na szaleństwa z wizjerem, ale korzysta się z niego całkiem przyjemnie. Włącza się automatycznie, gdy zbliżamy oko i na szczęście nie jest przesadnie czuły, a więc nie wygasza ekranu gdy trzymamy aparat kilkanaście centymetrów od ciała – taki problem był zmorą niektórych modeli, na przykład A7S II.
Nowa matryca daje lepszą jakość zdjęć
W nowym modelu zmiany zaszły nie tylko w kwestii wyglądu, czyli tego, co na zewnątrz, ale też w samym wnętrzu. Producent zastosował ulepszoną matrycę MOS Mikro 4/3, która pozbawiona została filtra dolnoprzepustowego. Gwarantować ma to większą szczegółowość rejestrowanych kadrów. Dodatkowo zwiększyła się sama rozdzielczość – z 16 do 20 Megapikseli. Wszystkie te rozwiązania sprawiły, że zdjęcia rzeczywiście są zauważalnie lepsze niż w starszym modelu.
Szczegółowość zdjęć jest naprawdę niezła, a zakres tonalny również uległ lekkiej poprawie. Nie jest to może poziom taki, jak w profesjonalnych modelach, ale pamiętajmy, że GX9 to model raczej budżetowy. Pomimo swojej niezbyt wygórowanej ceny aparat celuje w nieco wyższa półkę jakościową i rzeczywiście, po zdjęciach widać, że jest naprawdę nieźle. Może GX9 nie będzie głównym aparatem w reku fotografa (tym może stać się na przykład Lumix G9), ale już jako drugi aparat jak najbardziej się sprawdzi.
Testując GX8 miałem wrażenie, że może i filmy tamten model robił dobre, ale w kwestii zdjęć wypadał już gorzej. W przypadku nowego modelu niespecjalnie mogę się do czegoś przyczepić, bo jak na swoją półkę cenową aparat naprawdę nieźle radzi sobie na tym polu. W przypadku czułości ISO nadal nie możemy jednak oczekiwać wybitnych wyników, bo tutaj naprawdę dobrze wypada jedynie nowy Lumix GH5S, ale z drugiej strony – tragedii nie ma.
Obraz jest akceptowalny jeszcze przy ISO 3200, a i ze zdjęć z ISO 6400 dałoby się jeszcze coś wyciągnąć, stosując umiarkowany filtr odszumowania w odpowiednim programie do obróbki. Gorzej w tej kwestii wypadają na przykład lustrzanki Canona, pomimo tego, że mają większe matryce i często wyższe ceny. Zestawienie jakości dla poszczególnych wartości ISO poniżej.
Nowy model na pewno radzi sobie lepiej z kadrami, w których mamy dużą różnicę pomiędzy najjaśniejszymi i najciemniejszymi partiami. Zdjęcia wykonane z użyciem automatycznych trybów nie są już tak często prześwietlone czy też niedoświetlone. Sama kolorystyka zdjęć prezentuje się naprawdę nieźle – niebo jest ładnie błękitne, kolory są żywe i nasycone. Aparat oferuje tez sporo filtrów twórczych, które pozwalają nadać kadrom specyficznej kolorystyki. Zrobiłem kilka zdjęć z ich użyciem i efekty są bardzo ciekawe. Jakość zdjęć ogólnie wypada dobrze.
Nieco gorzej radzi sobie autofokus. Daje on wiele funkcji do wyboru, w tym coraz częściej stosowaną funkcję ustawiania ostrości na oko, co ma zapewnić dobrze wyostrzone twarze fotografowanych osób. Działa też całkiem szybko, ale wciąż mam wrażenie, że nie jest to poziom, do jakiego przyzwyczaiły nas modele od Sony. I nie mam to na myśli tylko tych topowych, bo takie porównywanie byłoby bez sensu. Ale wyceniony podobnie Sony A6300 radzi sobie znacznie lepiej.
Korzystając z Lumiksa miałem do czynienia ze źle wyostrzonymi zdjęciami, gdy rejestrowałem je szybko, na dłuższej ogniskowej. AF niekiedy się gubił. w trybie filmowym również widać zauważalnie gorsze wyniki w porównaniu do wspomnianego A6300. Żeby jednak było jasne – system AF działa całkiem sprawnie, ale moje wymagania w tym względzie są spore i porównując go właśnie z modelami od Sony obiektywnie muszę stwierdzić, że wypada gorzej. Poniżej garść zdjęć przykładowych. Kadry w pełnej rozdzielczości – tradycyjnie – znajdziecie w galerii.
Znajdziemy za to sporo przydatnych funkcji. Oprócz wspomnianej już sporej ilości filtrów twórczych, które możemy też modyfikować, otrzymujemy znane z innych modeli funkcje, takie jak chociażby Post Focus czy 4K Photo. Korzystając z tej pierwszej możemy ustalić, co ma być ostre na zdjęciu już po jego zrobieniu. Druga z kolei pozwala na robienie zdjęć w trybie seryjnym z prędkością 30 klatek na sekundę, z użyciem elektronicznej migawki. Zdjęcia zarejestrowane w ten sposób mają rozdzielczość 4K.
Z kolei w tradycyjnym trybie seryjnym zrobimy do 9 zdjęć w ciągu sekundy, ale jeśli nie korzystamy z ciągłego trybu autofokusa. Z nim maksymalna ilość klatek na sekundę to 6 sztuk. Matryca aparatu jest mechanicznie stabilizowana w 5 płaszczyznach, a jej siła to aż 4EV.
Producent postarał się wyeliminować mikrodrgania powstające wskutek pracy mechanicznej migawki. Dodatkowo, sama praca migawka jest znacznie cichsza, co również należy zapisać po stronie plusów. Cicha praca migawki przydaje się chociażby w fotografii ulicznej.
Tryb filmowy jest raczej standardowy
Lumiksy znane są z dużych możliwości trybu filmowego i dobrej jakości materiałów wideo. Nie inaczej jest w przypadku tego modelu. Otrzymujemy tutaj standardowy pakiet możliwości filmowych, charakterystyczny dla modeli Panasonika. Możemy więc zarejestrować wysokiej jakości materiał Full HD z prędkością 50 lub 60 klatek na sekundę. W jakości 4K materiały nagramy przy prędkości około 30 klatek na sekundę.
Jakość filmów kręconych przez Panasonika jest zawsze bez zarzutu. Kadry są ostre i wyraźne, ich szczegółowość stoi na bardzo wysokim poziomie. Wyglądają po prostu tak, jak trzeba. Na próżno szukać tutaj trybu slow-motion, albo filmowych profili, ale nie oczekujmy zbyt wiele po aparacie za taką cenę. Dostajemy po prostu dobrej jakości tryb filmowy, z którego użyciem nagrać możemy bardzo ładny materiał.
Oczywiście w trybie filmowym sami możemy dobierać wszystkie parametry, jak i korzystać z trybów z priorytetem przysłony czy migawki. W manualnym ostrzeniu pomoże focus peaking. Nie bez wpływu na filmy pozostaje dobrej jakości optyczna stabilizacja o sile 4EV. Ta standardowo współpracuje ze stabilizacją w obiektywach producenta, dzięki czemu w wielu przypadkach obejdziemy się bez statywu. Oczywiście, w gorszym oświetleniu aparat wypada nieco gorzej, ale taka już domena Panasonika. I tak uważam, że, mimo mniejszej matrycy, radzi sobie w tej kwestii lepiej, niż wiele lustrzanek Canona.
Podsumowanie i ocena
Panasonic modele Lumix GX9 potwierdza pozycję lidera aparatów o pozytywnym stosunku ceny do jakości. Nieco ponad 3 tysiące złotych za aparat o takich możliwościach to rozsądna propozycja. Ulepszona względem poprzednika matryca, lepszy autofokus, mniejsze rozmiary – to wszystko przemawia na korzyść nowego modelu. Aparat zagwarantuje dobrej jakości zdjęcia i komfortową pracę, a jego niewielkie rozmiary sprawiają, że możemy zabrać go ze sobą wszędzie.
Autofokus nadal jednak nie działa wybitnie, choć technologia DFD znacząco poprawia sytuację. Wysokie ISO spowoduje szumy, ale to można przeboleć – jasny obiektyw i sensowne oświetlenie lub korzystanie z wbudowanej lampy błyskowej załatwią sprawę. Szkoda, że zabrakło uszczelnienia obudowy, a bateria mogłaby działać nieco dłużej. Ogólnie jednak model jest wart polecenia. My przyznajemy mu wyróżnienie „Dobry zakup”.
- Jakość wykonania7,0
- Ergonomia8,0
- Jakość zdjęć7,5
- Jakość filmów7,5
- Usprawnienia7,5
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Cyt.: „Nie zabrakło też miejsca na podstawowe
wejścia, w tym mikrofonowe, HDMI w wersji micro oraz wejście micro USB,
dzięki któremu nie tylko prześlemy pliki z aparatu, ale także naładujemy
aparat”.
Możecie napisać, gdzie w GX 9 znajduje się to wejście mikrofonowe?