Canon EOS M100 to niewielki bezlusterkowiec z matrycą APS-C, którego zaletami są kompaktowe rozmiary, prosta obsługa i stosunkowo niska cena. O tym, jak aparat radzi sobie w praktyce, przeczytacie w naszej recenzji.
Canon EOS M100 zadebiutował pod koniec wakacji zeszłego roku i wydaje się, że możemy nazwać go następcą modelu EOS M10 – taniego, choć niezbyt udanego bezlusterkowca. Jak na tle poprzednika wypadnie EOS M100? Sprawdźmy!
Ogólne | |
Rok premiery | 2017, sierpień |
Typ | Aparat z wymienną optyką |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 108 x 67 x 35 mm |
Bagnet | TAK, Canon EF-M |
Waga (z bateriami) | 302 g |
Rodzaj materiałów | Plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 24 Mpix, 22.3 x 14.9 mm, CMOS APS-C |
Procesor obrazu | DIGIC 7 |
Ekran | 3 cale, TFT LCD, 1.040.000 px |
Lampa błyskowa | TAK |
Migawka | 1/4000 s - 30 s |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC (UHS-I compatible) |
Porty | mini HDMI typu C, micro USB 2.0 |
Wizjer | brak |
WiFi | TAK |
NFC | TAK |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | brak |
Programy | P,A,S,M |
Efekty | TAK |
Filmy | FullHD, 50 kl/s |
Zakres ISO | 100 - 25600 |
Zdjęcia seryjne | 6,1 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
Biorąc aparat do ręki od razu wiadomo, że mamy do czynienia z amatorskim sprzętem. Plastikowa obudowa nie sprawia wrażenia przesadnie solidnej, a sam wygląd aparatu, cóż, w moim odczuciu jest nieco archaiczny. Canon EOS M100 wygląda trochę jak aparaty kompaktowe sprzed 10 lat.
Nie ma tutaj ani prostoty i minimalizmu znanego z małych bezlusterkowców Panasonika, ani też retro designu, który funduje nam Olympus. Przez to aparat jest nieco nijaki, a wersja biało-srebrna (taką dostaliśmy do testów) wygląda mało ciekawie.
Odczucia wizualne są oczywiście kwestią gustu. Ważne natomiast jest to, że EOS M100 gabarytami przypomina raczej kompakt – korpus waży zaledwie 302 gramy z baterią. Dołączany do zestawu kitowy obiektyw również jest dość małych rozmiarów, a jego część wysuwamy tylko, gdy korzystamy z aparatu – kiedy aparat jest wyłączony, część obiektywu możemy wsunąć, przez co zajmuje on mniej miejsca. Małe gabaryty są dużą zaletą tego modelu, bo możemy go praktycznie schować do kieszeni – może nie spodni, ale już kurtki jak najbardziej.
Na rynku znajdziemy co prawda mniejsze bezlusterkowce, jak chociażby Panasonic Lumix GX800, jednak w przypadku tamtego aparatu otrzymujemy matrycę Mikro 4/3, natomiast tutaj w body o niewielkich rozmiarach producent zmieścił matrycę APS-C.
O tym, że EOS M100 to typowo amatorski bezlusterkowiec świadczy także ilość przycisków na obudowie – jest ich wyjątkowo mało. Na górze korpusu znajdziemy spust migawki (wokół niego jedno pokrętło), przycisk REC oraz pokrętło ze zmianą trybów – Tryb Auto, Tryb Foto oraz Tryb Filmowy. Z przodu znajdziemy przyciski menu, podglądu czy włączania WiFi. I na tym koniec.
Na górze korpusu znalazło się jeszcze miejsce dla wyskakującej lampy błyskowej, którą możemy skierować do góry, przytrzymując ją palcem. W miejscu trzymania kciuka mamy chropowatą powierzchnię, która lekko wychodzi poza obręb obudowy, jednak nie daje to zbyt komfortowego uchwytu. Aparat trzyma się w dłoni niezbyt wygodnie – na tym polu M100 bliżej jest do kompaktu, nie bezlusterkowca.
Na lewym boku znajdziemy wejście mini HDMI typu C oraz standardowe micro USB. Tutaj znajdziemy też miejsce na kartę pamięci, co jest rzadko spotykanym rozwiązaniem w małych aparatach, w których miejsce na kartę najczęściej znajdziemy obok baterii. Za to Canon ma u mnie wielkiego plusa – zwykle chcąc wymienić kartę trzeba odpiąć aparat od statywu, a w M100 ten problem nie występuje.
Bateria jest niewielkich rozmiarów. Jej pojemność to raptem 875 mAh, a na jednym ładowaniu nie zrobimy nawet 300 zdjęć, o filmowaniu już nawet nie ma co wspominać. Dlatego warto od razu zaopatrzyć się w przynajmniej jeden zapasowy akumulator, jeśli zamierzamy używać aparatu przez dłuższy czas.
W aparacie znajdziemy też kilka modułów łączności bezprzewodowej. Standardowemu WiFi towarzyszy NFC, dzięki czemu szybko sparujemy bezlusterkowca z telefonem. Korzystanie z WiFi pozwoli na sterowanie aparatem z poziomu urządzenia mobilnego – wystarczy zainstalować bezpłatną aplikację Canona. Łączność bezprzewodowa zapewni też przesyłanie zdjęć i filmów z aparatu bez konieczności podpinania kabla. Oprócz tego aparat obsługuje także Bluetooth w standardzie 4.1.
Wyświetlacz w testowanym modelu spełnia obecne standardy, co oznacza, że jego rozdzielczość wynosi 1,040 mln punktów, a więc jest wystarczająca do tego, by zapewnić dobrej jakości podgląd obrazu. Jasność możemy regulować w pięciu poziomach, choć mogłaby ona być nieco większa, bo w jasnym słońcu ekran jest nieco ciemny. Co nie znaczy, że nic na nim nie zobaczymy – po prostu mógłby być troszkę jaśniejszy.
Zaletą ekranu jest fakt, że obsłużymy go dotykiem. A możliwości dotyku są spore, bo nie tylko za jego pomocą wybierzemy punkt ostrości, ale również będziemy mogli bez problemu operować w menu. To bardzo pomocne rozwiązanie i dość przyjemne, bo przecież większość z nas jest dziś przyzwyczajona do korzystania z dotykowych ekranów, więc pewnie to właśnie tak będziecie się poruszać po menu.
Warto wspomnieć, że podobnie jak w innych amatorskich aparatach, również w Canonie M100 znajdziemy ekran odchylany o 180 stopni, który pozwoli nam zrobić sobie selfie czy też pomoże kadrować w przypadku nagrywania vloga. W przypadku obrócenia ekranu nadal możemy dotykiem ustawić różne parametry, jak chociażby wartość ISO, a ponadto możemy wyzwolić migawkę dotykając ekranu. Dodatkowo po obróceniu ekranu o 180 stopni automatycznie uaktywniają się opcje selfie, znane ze smartfonów. Zatem możemy wykorzystać chociażby efekt upiększania twarzy.
Menu w modelu EOS M100 jest bardzo podobne do tego, które znajdziemy w większości modeli Canona od kilku lat. Producent nie zmienia znacząco jego wyglądu, jak i układu, dlatego użytkownicy innych modeli Canona od razu się w nim odnajdą. Inni również nie będą potrzebowali zbyt wiele czasu na to, by poradzić sobie z obsługą menu, bo jest ona dość instynktowna, a ze względu na amatorski charakter aparatu, pozycji w menu nie jest przesadnie dużo.
W niewielkim body znajdziemy matrycę CMOS w rozmiarze APS-C i rozdzielczości 24 Mpix, a więc taką samą, jak w większych lustrzankach. Z kolei za przetwarzanie obrazu odpowiada wydajny procesor DIGIC 7. Ten zestaw sprawia, że jakość zdjęć nie jest zła.
Zacznijmy może od czułości ISO (jej zakres: 100-25 600) – tutaj może nie ma szału, aczkolwiek widać progres względem poprzednich modeli. Jakość 3200 jest całkiem znośna i bez problemu użyjemy jej do zdjęć. Na filmach już mocniej widać ziarno, jednak już o połowę niższa wartość jest akceptowalna, a zwróćmy uwagę, że w niektórych modelach podniesienie ISO powyżej 800 już mogło skutkować szumem. Tak to wygląda w praktyce.
Ogólna jakość zdjęć jest dobra. Są ostre i wyraźne, a kolory dobrze odwzorowane. Oczywiście musimy pamiętać, że to amatorski aparat, zatem zakres tonalny fotografii i ich szczegółowość nie są wybitne. W każdym razie zdjęcia wyglądają lepiej niż te wykonane smartfonem. Oczywiście nie zabrakło możliwości fotografowania w RAWach, jednak aparat dobrze radzi sobie z ich wywoływaniem, więc możecie fotografować od razu w plikach JPEG, bo zakładam, że nikt nie kupuje tego modelu z myślą o profesjonalnym zastosowaniu.
Jak na tak tani model, całkiem nieźle radzi sobie autofokus. Oczywiście, 49 punktów ostrości to na obecne standardy niewiele, ale zastosowana technologia Dual Pixel CMOS AF pozwala dobrze wyostrzyć obraz w stosunkowo krótkim czasie. Wraz ze stworzonymi dla systemu obiektywami dostajemy ostrzenie skuteczne, ale również niemal bezgłośne. Dodajmy, że dzięki dotykowemu ekranowi ostrość możemy ustawiać palcem na ekranie, a to bardzo wygodne rozwiązanie.
Poniżej kilka zdjęć przykładowych, a kadry w pełnej rozdzielczości – tradycyjnie – w naszej galerii.
W ciągu sekundy wykonamy maksymalnie 6 zdjęć w ciągu sekundy (bufor pomieści ponad 80 JPGów i 20 RAWów), a w gorszych warunkach oświetleniowych pomóc nam może lampa – da się ją skierować do góry, na przykład na sufit, dzięki czemu łatwiej będzie nie prześwietlić planu. Wewnątrz aparatu nie uświadczymy stabilizacji matrycy, bo też trudno jej się spodziewać w modelu za tak niewielkie pieniądze.
Aparat oferuje nam sporo trybów twórczych, choć stosunkowo niewiele naprawdę ciekawych. Przydać się może tryb HDR, a jak już wspomniałem, mamy również tryby przydatne w selfie, służące upiększaniu twarzy i tym podobnym zabiegom. Jednak wystarczający jest tryb z żywą kolorystyką, który zapewnia po prostu ładne, dobrze nasycone zdjęcia.
Tryb filmowy w modelu może nie zapewni takich efektów, by aparatem kręcić krótkometrażowe filmy, ale dobrze sprawdzi się podczas codziennego zastosowania, a więc kręcenia filmów z wyjazdów czy nagrywania vlogów. Do tego drugiego model sprawdzi się naprawdę nieźle – jest lekki i poręczny więc nie ciąży w dłoni, ma ekran odchylany o 180 stopni, a przy tym autofokus w trybie filmowym radzi sobie na tyle przyzwoicie, że ostre jest to, co należy – czyli nasza twarz a nie tło za nami.
Autofokus radzi sobie dobrze, a tryb automatyczny poprawnie dobiera ekspozycję, choć możemy oczywiście skorzystać również z trybu w pełni manualnego (brak niestety trybów priorytetowych). Sama rozdzielczość obrazu to Full HD z prędkością 50 kl./s. – niby niewiele, ale jeszcze niedawno Canon nie dawał nawet tego – w poprzednim modelu, M10, w Full HD dostawaliśmy prędkość 25 kl./s.
Jakość obrazu w Full HD nie jest tak dobra jak w przypadku konkurencji w postaci Sony czy Panasonika. Widać, że obraz nie jest aż tak ostry, a dynamika tonalna obrazu trochę kuleje. Niemniej, to model amatorski, więc jestem w stanie mu wiele wybaczyć.
W przypadku zastosowań filmowych brakuje trochę wejścia na zewnętrzny mikrofon, choć ten wbudowany radzi sobie nie najgorzej, o ile aparat trzymamy stosunkowo blisko twarzy. Niestety, co oczywiste, mikrofon mocno zbiera wiatr, więc nagrywanie dźwięku na zewnątrz w przypadku większego wiatru może być utrudnione.
Canon M100 to model, który nie zrobi wrażenia na użytkownikach mających większe pojęcie o sprzęcie fotograficznym i filmowym. Ale też nie do takich osób jest adresowany. To po prostu łatwy w obsłudze, niewielki aparat, który dobrze sprawdzi się w amatorskich zastosowaniach. Kompaktowe rozmiary sprawiają, że można go ze sobą wszędzie zabrać, a dzięki intuicyjnej obsłudze poradzi sobie z nim nawet laik.
Autofokus działa nie najgorzej, zdjęcia wychodzą całkiem ładne, a w razie potrzeby nagramy przyzwoitej jakości filmy. To wystarczy, by przy swojej stosunkowo niskiej cenie, aparat mógł znaleźć chętnych do zakupu.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Jak co roku zbieramy dla Was najlepsze promocje na sprzęt foto z okazji Black Friday…
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies