O tym, czym jest fotografia kreacyjna oraz czym fotografie autorskie różnią się od komercyjnych opowiada Alicja Reczek znana jako White Alice.
Jak sama mówi, jej zdjęcia to nic odkrywczego, choć okazują się ciężkostrawne dla umysłów ścisłych. Jej prace częściej doceniają ludzie z zagranicy. Ktoś kiedyś powiedział jej, że jest ciekawsza niż jej fotografia. W wywiadzie fotoManiaKa White Alice opowiada o fotografii kreacyjnej, definiuje swój styl i mówi o tym, czy zamierza ujawnić swoją prywatność.
Alicjo, jak to jest z Twoimi zdjęciami?
Fotografowie chcą robić zdjęcia. Niekoniecznie o nich opowiadać ale możemy spróbować. (śmiech)
Uważasz się za fotografa, fotografkę?
Mój spokój wyraża się poprzez niepokój. Można powiedzieć, że jestem fotografem. Jednak wolę myśleć o tym co robię szerzej. Poszukiwaczka, to określenie zawiera więcej wolności. Sztuka wizualna pozwala mi się realizować. Szybko to odkryłam, bo już będąc małą dziewczynką.
Rysowałam patykiem po ziemi, zbierałam polne kwiaty, układałam totemy z szyszek. Potem były kredki świecowe, ołówek i malowanie. Obecnie zajmuję się fotografią, a od niedawna filmem. Nie wyobrażam sobie funkcjonować inaczej. To dla mnie naturalny stan, jak oddychanie.
Nie wiem jaki jestem, ale cierpię, gdy mnie deformują… Wbrew wszystkiemu chcę być sobą.
Witold Gombrowicz
Masz swój styl. Czy możesz go opisać?
Moje zdjęcia to nic odkrywczego. Malarstwo fotograficzne. Epickie romansidło, ciężkostrawne dla umysłów ścisłych. Sny i fantazje. Celuję w dobrze znane emocje. Posługuję się symboliką. Moje modelki nie oblewają się kisielem i nie paradują w stringach. Preferuję nagość zakrytą i klasyczne akty. Czasami jest zmysłowo, intrygująco …wtedy warto popatrzeć. (śmiech)
A teraz serio, myślę, że kluczem jest szczerość. Staram się być na bieżąco sama ze sobą. Nie podążam na siłę za modą. Być może gwarantuje też pewną obliczalność. Trochę jak przykrycie się ulubionym kocem na dobranoc.
Twoje zdjęcia śledzą osoby z Polski i zagranicy. Czy jest różnica w odbiorze?
Owszem, jest różnica. Polacy marudzą. Nie potrafią się cieszyć. Konotuję zazdrość, frustrację i brak konstruktywnej krytyki. Zdarzają się oczywiście wyjątki. A plus jest taki, że przez lata mnie to zahartowało. „Polska mentalność zdominowana jest przez zimę. Albo narzekamy, że jest, albo, że będzie, albo, że była” -to słowa Sylwii Kawalerowicz.
Komplementy dostaję głównie z zagranicy: Niemcy, Francja, Włochy, USA, Japonia. To rozbudowane refleksje, które inspirują. Najbardziej zaskakują mnie porównania do fotografów, których podziwiam od lat np. Saudek czy Ellen Rogers. Pozytywna energia dodaje mi skrzydeł i motywuje do działania.
Jaka refleksja utkwiła Ci ostatnio w pamięci?
Usłyszałam: „Wiesz, Ty jesteś ciekawsza niż Twoja fotografia”. Po pierwsze mnie to zasmuciło, bo zaczęłam zastanawiać się, skąd ta niekompatybilność. Po drugie to zdanie uruchomiło mój wewnętrzny sprzeciw przed ujawnieniem prywatności. Po trzecie zastanawiam się czy to komplement, czy może jednak prowokacja. (śmiech)
Dlaczego boisz się ujawniać prywatność?
Od zawsze chciałam aby moje zdjęcia broniły się same. Ale z biegiem lat mój pogląd na to ewoluował. Myślę, że to normalne, iż odbiorcy chcą poznać autora. Z tej perspektywy byłam dzikuską, może nawet egoistką. Czas to zmienić.
Nie sprawiasz wrażenia nieśmiałej. Jesteś temperamentna, uśmiechnięta i pewna siebie.
Obawiam się, że to bardziej skomplikowane. Nie należę do łatwych kobiet. (śmiech)
White Alice to w środowisku artystycznym rozpoznawalna marka. W związku z tym spotykasz się komplementami, ale i z krytyką.
Owszem, krytyka jest wpisana w każdą twórczość. Prezentując na zewnątrz zdjęcia muszę liczyć się z różnymi reakcjami. Nigdy nie miałam problemu z tym, że komuś nie podoba się to co robię. Z drugiej strony wielu osobom moja fotografia przypada do gustu. Marcin Kowalczyk w jednym z wywiadów powiedział: „Nie kalkuluję sukcesu. To co robię nie musi być docenione, musi być prawdziwe”. Dorzucę od siebie, że nie znoszę obojętności – to działa na mnie jak płachta na byka. (śmiech)
Specjalizujesz się w fotografii artystycznej, kreacyjnej?
W Polsce rozróżniamy fotografie autorską i komercyjną. Aby było prościej możemy przyjąć taki podział. Fotografia autorska to projekty artystyczne. Zdjęcia cyfrowe i analogowe wynikające z potrzeby twórczej. Pasja i eksperymenty. To obrazki, z którymi emocjonalnie identyfikują się artyści. Chętnie takie zdjęcia pokazują galerie. Można zrobić wystawę, wydać album itd.
Fotografia komercyjna, czyli to, co mieści się w pojęciu „zlecenie”. Tutaj znamienna jest pewna obliczalność. Moje zdjęcia stają się produktem i użytkowym medium. Dlatego na wizje i estetykę w dużej mierze ma wpływ klient. A jednak zamawiający wymaga pomysłu i konkretnego stylu. Wypracowany kompromis przekłada się na sukces.
Prowadzisz warsztaty fotograficzne. Kiedy najbliższa edycja?
Najbliższa edycja przewidziana jest w Majówkę 2018. Wiosenne warsztaty dedykuję Starej Pradze. Zabytkowe kamienice przywodzą na myśl przedwojenną Warszawę. Dlatego będziemy poruszać się w stylizacji lat 20-stych. Stąd m.in. odwiedziny w Kawiarni Stara Praga na ul. Ząbkowskiej. Kolejną inspiracją jest grupa artystyczna „Łódź Kaliska”. Bohema artystyczna i klimat zamierzchłego Paryża. Ten temat będziemy realizować na ul. Brzeskiej i Stalowej.
Kto może wziąć udział w warsztatach?
Każdy, bo warsztaty traktuję jak Artystyczne Święto. Nie prowadzę selekcji pod względem zaawansowania. Przyjeżdżają osoby początkujące i profesjonaliści. Każdy ma swoją indywidualną motywację. Taka różnorodność nie stanowi problemu, wręcz odwrotnie. Jest kreatywnie i rozwojowo. Najważniejsze, by kochać fotografię.
- Warsztaty: facebook.com/czarownewarsztaty
- Strona: www.warsztatyfoto.eu
- Kontakt: facebook.com/AlicjaReczekWhiteAlice
- Email: white_alice małpa interia.com
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Największą ujmą polaków, jest odbieranie przyjemności sobie nawzajem, potęgowanie własnych nieudolności boli w sposób który odreagowujemy na innych i fakt niechęci wobec takiej sztuki to tylko i wyłącznie zawiść tych którym wydaje się, że robią coś lepiej. Każdy z nas – zawodowców zrobiłby „lepiej” bo umiemy podrabiać, mamy ku temu sprzęt i predyspozycje nie mniej jednak, fotografia która od A do Z jest kreowana przez autorkę, bez obaw można nazwać sztuką z każdej dużej litery. Bo jest pomysł, idea, jest reżyseria, koncentracja na przekazie, każdy efekt u widza – nawet obrzydzenie odebrałbym jako skuteczny, bo porusza zmysły estetyki, wywołuje i trwa. Najgorsze jest robienie rzeczy ładnych i poukładanych, zastanych, eleganckich portrecików, upiększonych do rangi modela z gazetki reklamującej ciuchy pokazującej jak wszystko ładnie leży i wygląda. Oto proszę mamy zderzenie z gorzką czasami rzeczywistością, która przecież funkcjonuje na codzień. Krytykują Ci, którym się nie podoba bo robią inaczej, a nie Ci którzy analizują. Poszukujący rozwiązania na to co możemy zobaczyć powyżej zostawiają refleksje dla siebie. To co jest w tym najlepsze, to widząc taką fotografię, wiemy kto jest autorem, lub kto brał w tym udział, autorska autonomia zdobyta dzięki własnej nie wysterylizowanej i nie poskromionej wyuzdanym pięknem wyobraźni.