Czy warto kupić bezlusterkowca? Co jest lepsze, lustrzanka czy bezlusterkowiec? Czy bezlusterkowce zastąpią lustrzanki?
Byłem ostatnio na warsztatach organizowanych przez Sony i szedłem tam z myślą, że zbiorę materiał, żeby odpowiedzieć na tytułowe pytani: czy bezlusterkowce wyprą lustrzanki? Z tyłu głowy cały czas miałem specyfikację Sony a9 i zastawiałem się, czy to już nie czas postawić pytanie „Kiedy…”, zamiast „Czy…”. Teraz nie jestem tego taki pewien…
Bezlusterkowiec czy lustrzanka?
Podstawową różnicą pomiędzy bezlusterkowcami a lustrzankami, czy to DSLR czy SLT jest to, że te pierwsze nie mają lustra. Nie mając lustra nie potrzebujemy na nie komory, co bezpośrednio przekłada się na gabaryty – bezlusterkowce są mniejsze i lżejsze.
Wymusza to jednak na konstruktorach zastosowanie innego systemu mocowania, dlatego na przykład Canon EOS M5 ma inny bagnet niż Canon EOS 80D. Spowodowane jest to koniecznością odsunięcia soczewki od matrycy. Innymi słowy, gdybyśmy chcieli podpiąć obiektywy lustrzankowe musimy jednocześnie zastosować komorę i zwiększyć nieco gabaryty aparatu, tak jak w Pentax k-01, tracąc podstawową zaletę bezlusterkowców.
Dzięki braku komory lustra wcześniej wspomniany dystans między soczewką a matrycą możemy regulować sami, poprzez zastosowanie odpowiednich adapterów. Tym samym do bezlusterkowca możemy podpiąć każdy obiektyw, do którego będzie przejściówka, jak na przykład adapter Micro 4/3 na Canon EF. Wiąże się to zazwyczaj z pewnymi ograniczeniami z AF jak i zwiększeniem gabarytów sprzętu, ale jest to możliwe.
Więcej informacji na temat obu typów aparatów znajdziecie w naszym osobnym materiale, bezlusterkowiec czy lustrzanka: co wybrać?
Co się dzieje na rynku?
Na tę chwilę wybierając aparat możemy trochę powybrzydzać. Urządzeń jest naprawdę wiele a współczesne bezlusterkowce mają świetne osiągi i raczej nie odstają od lustrzanek. Nie zapominajmy też, że istnieje więcej producentów, niż tylko Canon, Nikon i Sony.
Na rynku aparatów bardzo dobrze radzą sobie też choćby Fuji z świetnym Fujifilm X-T20, czy Olympus z OM-D E-M10 Mark II – oba to oczywiście bezlusterkowce. Wśród producentów lustrzanek mamy wcześniej wspomnianych trzech producentów oraz oczywiście Pentaxa. Czyli wybór na rynku bezluster jest większy.
Na uwagę zasługuje fakt, że w ubiegłym roku Sony wskoczyło na drugie miejsce w rankingu sprzedaży cyfrowych aparatów pełnoklatkowych, wyprzedzając tym samym Nikona, który w segmencie bezluster nie potrafi się odnaleźć. Ciężko stwierdzić, jak bardzo wpłynęła na ten wynik najnowsza pełna klatka SLT Sony a99 II, która jesienią trafiła do sklepów. Pamiętać należy, że Sony ma świetną linię bezlusterkowców z matrycą 35mm (Sony a7) i to raczej ta seria spowodowała taki wzrost sprzedaży.
Czy bezlusterkowiec zastąpi lustrzankę?
Na to pytanie ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć. Z jednej strony chciałoby się powiedzieć – tak, z pewnością. Z drugiej jest kilka rzeczy jeszcze wymagających poprawki. Jak na razie odpowiedzią będzie: tak, ale nie w zupełności.
Podstawowym problemem bezluster jest brak szerokiej gamy obiektywów dla profesjonalistów. Żadna bowiem przejściówka nie zastąpi obiektywu systemowego. W fotografii portretowej czy ślubnej a nawet reportażowej bezlustra się sprawdzą i często obserwuje się, jak zawodowi fotografowie wymieniają duże lustrzanki na małe i poręczne bezlusterkowce. Jednak w sporcie będą one miały problem – zwykłe 70-200 F2.8 nie wystarczy, wielu fotografów sportowych używa długich i jasnych obiektywów, najczęściej 300 lub 400mm F2.8. Takich obiektywów dla bezlusterkowców zwyczajnie nie ma.
Obiektywy spełniające oczekiwania profesjonalistów być może jeszcze się pojawią, wszak to branża, która ciągle się rozwija. Nie zapominajmy jednak, że takie sprzęty kosztują. Dla przykładu – nowy Canon EF 400mm F2.8 L II USM wyceniono na ponad 40 tysięcy złotych!
Wyobraźmy sobie teraz sytuację, że ktoś posiada dwa aparaty Canon EOS 1DX Mark II (nowe kosztują 25 tysięcy złotych za sztukę), do tego wcześniej wspomnianą „czterysetkę” i Canon EF 70-200 F2.8 L II USM kosztujący 8 tysięcy złotych. Daje nam to wszystko razem prawie 100 tysięcy złotych, równowartość niezłego nowego samochodu! Nikt nie sprzeda używanych narzędzi za takie pieniądze. Tym samym zmiana systemu na bezlusterkowca będzie wiązała się z dodatkowymi, niemałymi kosztami. Wymiana aparatów w obrębie tego samego bagnetu to ułamek tej kwoty.
Przed bezlusterkowcami zatem jeszcze długa droga do całkowitego opanowania rynku. Sprawdzą się one jednak w wielu rodzajach fotografii, gdzie sama zmiana systemu nie będzie aż tak kosztowna. Wydaje się jednak, że wszystko ku temu zmierza, bo rynek DSLRów i obiektywów do nich przeżywa okres stagnacji za to segment bezlusterkowców cały czas się rozwija, co najlepiej widać po naszym zestawieniu TOP-10 najlepszych aparatów.
Zatem czy bezlusterkowce wyprą lustrzanki? Nie tak szybko…
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.