Aparaty natychmiastowe pozwalają od razu wywołać zdjęcie, które właśnie zrobiliśmy. Kiedyś były hitem, a teraz znowu wracają do łask. Skąd się to bierze?
Wiecie, że aparaty Fujifilm serii Instax to najlepiej sprzedające się modele producenta? Oczywiście, to najtańsze modele w ofercie Fuji, słynącego z modeli premium. Ale to nie zmienia faktu, że wejście w aparaty natychmiastowe było ze strony producenta strzałem w dziesiątkę. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że swój model wypuści niemiecka Leika. Aparat Leica Sofort, który trafi do sklepów w listopadzie będzie kolorowy, prosty w obsłudze i – jak na Leikę – w miarę tani – zapłacimy za niego 300 dolarów.
Instax Mini zyskuje więc konkurenta, choć cenowo już na starcie wypada znacznie lepiej niż Leika. Oprócz Fuji na rynku jest jeszcze kilku mniej znanych producentów aparatów natychmiastowych, a mnie zastanawia, skąd ich fenomen? Bo zdecydowanie o fenomenie można mówić. Aparaty te sprzedają się bardzo dobrze, wideorecenzje zyskują po kilkadziesiąt tysięcy wyświetleń, a ja mam wśród znajomych przynajmniej kilkoro takich, którzy mają albo chcieliby mieć Instaksa.
Fotografia natychmiastowa pojawiła się wraz z nieodżałowanym Polaroidem. Swego czasu aparat cieszył się niesamowitą popularnością, a każdy, kto przywiózł z Zachodu do Polski taki aparat mógł liczyć na to, że zrobi duże wrażenie. I nie ma w tym nic dziwnego. W końcu w czasach, gdy filmy oddawało się do wywołania i czekało na nie kilka dni, możliwość otrzymania zdjęcia zaraz po jego zrobieniu to było naprawdę coś. A jednak – era cyfrowa doprowadziła do upadku Polaroida. Mimo to – Fuji wskrzesił ideę aparatów natychmiastowych i trafił w dziesiątkę.
Pytanie brzmi, co dzisiaj skłania ludzi do kupowania takich aparatów? W końcu każdy ma aparat w telefonie, zrobione zdjęcia widzimy od razu na podglądzie, a dodatkowo nic nas one nie kosztują. Ale jest jeden problem – takich zdjęć nie dotkniemy. Zapiszemy je w pamięci telefonu, udostępnimy w sieci, a potem szybko o nich zapomnimy. Fotografia analogowa to co innego. Zdjęcia zrobione na papierze możemy schować do szuflady i zajrzeć do nich z powrotem za wiele lat.
Zastanówmy się, ilu z nas ma gdzieś zapisane zdjęcia cyfrowe zrobione 5-10 lat temu? W wielu przypadkach skasowaliśmy je, celowo lub przypadkiem i o nich zapomnieliśmy. I to właśnie element zachowania jest czymś, co daje przewagę fotografii analogowej nad cyfrową. Ale skąd popularność Instaksów? Tutaj dochodzi element pewnego sentymentalizmu, ale również hipsterstwa. Bo wyjeżdżający z aparatu papier, na którym potem stopniowo zaczyna pojawiać się fotografia jest po prostu „cool”. To coś charakterystycznego, czym można zaimponować znajomym.
Nie zapominajmy, że odbitki z Instaksów mają swój niepowtarzalny styl. Specyficzny rozmiar, biała ramka, a nade wszystko wyjątkowe, pastelowe kolory, powstałe jak gdyby po nałożeniu różnych filtrów. To właśnie ten klimat sprawia, że aparaty natychmiastowe cieszą się taką popularnością. Sam zresztą przekonałem się, jakie to „fajne”, testując model Instax Mini 70. Takie aparaty dają po prostu dużo frajdy i to jest w tym wszystkim najważniejsze.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Jeżeli chcecie przetestować aparat Instax Mini 70 lub Instax Mini 8 to możecie go wypożyczyć w HQ Fotolab we Wrocławiu. Powstała nowa wypożyczalnia aparatów fotografii natychmiastowej typu polaroid. W HQ Fotolab wypożyczają aparaty Instax na całą Polskę. Ceny zaczynają się od 20zł/dobę. Ofertę można sprawdzić na http://hqfotolab.pl