Jeśli chcielibyście od razu wywoływać zdjęcia zrobione smartfonem, to jest na to sposób. Obudowa Prynt Case.
Ostatnio poświęciliśmy trochę czasu fotografii natychmiastowej. Testowaliśmy Fujifilm Instax Mini 70, a także pisaliśmy o drukarce Instax SHARE SP-2. Ta druga doczekała się konkurencji, a jest nią własnie Prynt Case.
O ile drukarka Fuji działa na odległość, o tyle w Prynt Case wkładamy naszego smartfona. Potem wystarczy już zainstalować dedykowaną aplikację (dostępną na Androida oraz IOS) i możemy robić zdjęcia. Urządzenie drukuje zdjęcia na papierze ZINK, a rozmiar pojedynczej odbitki to 2×3 cala. Bardzo podobne możliwości daje Instax Share, różnica jest jednak taka, że zdjęcia z Instaxa wyglądają tak, jak z dawnych Polaroidów, a więc posiadają białe obramowanie, a struktura papieru jest nieco grubsza.
Drukarka współpracuje z kilkoma popularniejszymi modelami smartfonów, takimi jak Samsungiem Galaxy S5, czy iPhone 6/6s Plus, ale pewnie wkrótce możliwość współpracy zyskają również inne modele. Co jednak zrozumiałe, producent drukarki bierze pod uwagę tylko te bardziej flagowe smartfony.
Za Prynt Case zapłacimy około 150 euro, czyli o 50 euro mniej, niż kosztować będzie Instax Share. Razem z drukarką dostaniemy tez 10 wkładów. Natomiast za komplet 50 wkładów zapłacimy 25 euro, czyli również nieco mniej niż za wkłady do Instaksa, które kosztują 30 zł za 10 sztuk. Jednak pod jednym względem Prynt Case znacząco przegrywa z drukarką Fuji – ilością modeli. Instax SHARE nie daje żadnych ograniczeń – skorzystać z niego mogą właściciele każdego smartfona, podczas gdy nakładka Prynt ogranicza się raptem do kilku modeli.
Prynt Case kupić można poprzez stronę producenta, a drukarka dostępna jest w trzech różnych wersjach kolorystycznych: czarnej, białej i niebieskiej.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.