Testujemy zaawansowany kompakt Canon G7 X Mark II z matrycą 20 Mpix, jasnym obiektywem i funkcją nagrywania filmów w 60 kl./s.
Ostatnio testowaliśmy między innymi PowerShot SX540 HS (nowy superzoom Canona), ale japoński producent wypuścił w tym roku nowe, zaawansowane kompakty. Czy jeden z nich, Canon G7 X Mark II, będzie mógł stanąć w szranki z modelami konkurencji? O tym w naszym teście.
Ogólne | |
Rok premiery | 2016, luty |
Typ | Kompaktowy |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 106 x 61 x 42 mm |
Bagnet | brak |
Waga (z bateriami) | 319 g |
Rodzaj materiałów | stop aluminium |
Podzespoły | |
Matryca | 20 Mpix, 13.2 x 8.8 mm, BSI-CMOS 1\" |
Procesor obrazu | DIGIC 7 |
Ekran | 3 cale, TFT LCD, 1.040.000 px |
Lampa błyskowa | TAK |
Migawka | 1/2000 s - 15 s |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC (UHS-I compatible) |
Porty | micro HDMI, micro USB 2.0 |
Wizjer | brak |
WiFi | TAK, 802.11b/g/n |
NFC | TAK |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | TAK |
Filmy | FullHD, 60 kl/s |
Zakres ISO | 125 - 12800 |
Zdjęcia seryjne | 8 kl/s |
Jakość wykonania od razu zwraca uwagę. Aparat wydaje się być bardzo solidny. Wszystkie elementy są ze sobą dobrze spasowane, przyciski zostały wykonane z dobrej jakości materiału, a nie taniego plastiku. Oczywiście, model swoje waży – prawie 320 gramów z akumulatorem i kartą pamięci – ale to jest akurat standardem w przypadku kompaktów z wyższej półki i Canon pod tym względem nie odbiega od reszty. Kompakt w razie potrzeby schowamy do kieszeni, ale z pewnością będzie nam w niej ciążyć.
Pod względem stylistyki aparat wpisuje się w standardy znane z Panasoników czy Nikonów – prosta, nowoczesna bryła, czarny kolor zarówno obudowy, jak i przycisków. Producent nie zdecydował się na stylistykę retro, ale aparat i tak prezentuje się całkiem ładnie. Dla wielu jednak ważniejsze od wyglądu jest to, co bezpośrednio wpływa na obsługę. I pod tym względem Canon sprawdza się dobrze, bo liczba przycisków ograniczona jest do niezbędnego minimum, ale jednocześnie nie zabrakło tego, co najpotrzebniejsze.
Na górze znajdziemy więc przycisk do włączania aparatu, spust migawki, a także pokrętło zmiany trybów, wśród których znajdziemy P,A,S,M, Auto, Inteligentne Auto, Tryb Sceny, Filmowy oraz tryb oznaczony literką „C”, pod którym kryje się możliwość zapisania własnych ustawień. Wokół pokrętła zmiany trybów umieszczono pierścień do ustawiania korekcji ekspozycji – zdecydowanie przydatne rozwiązanie, bo często tylko ekspozycją przyjdzie nam sterować – pozostałe ustawienia bez problemu wybierze za nas aparat. Przednia część od strony wyświetlacza przeznaczona została na przyciski menu oraz skróconego menu, a także, co ciekawe – przycisk REC.
To akurat rzadkie rozwiązanie, większość producentów umieszcza go w górnej części korpusu. Niestandardowe umieszczenie w Canonie nie jest dobrym pomysłem, bo przycisk nie znajduje się „pod ręką” i włączanie nagrywania nie jest zbyt wygodne. Jeśli już mówimy o wygodzie trzeba przyznać, że aparat dobrze leży w ręce, a specjalnie wyprofilowana guma spełniająca rolę gripu oraz podtrzymująca kciuka sprawia, że aparat z pewnością nie wyślizgnie nam się z rąk.
Po prawej stronie korpusu producent umieścił przycisk bezpośredniego dostępu do WIFI, a także wejścia HDMI oraz USB w wersji mikro. Po lewej znajdziemy jeszcze przycisk uwalniający lampę błyskową (nie została ona zamontowana na stałe, a wyskakuje, kiedy jej potrzebujemy). Obiektyw posiada ruchomy pierścień, którym możemy przybliżać obraz, ale też użyjemy go do ustawiania ostrości w trybie manualnym.
Rozczarowuje wydajność akumulatora. Producent deklaruje, że na jednym ładowaniu wykonamy około 240 zdjęć (co już samo w sobie nie napawa optymizmem – standardem jest wynik bliższy do progu 300 zdjęć), nam jednak nie udało się osiągnąć nawet tego. Bateria odmówiła współpracy już po nieco ponad 200 zdjęciach. Oczywiście, do tego doszło kilka krótkich filmików i trochę grzebania w menu, ale i tak nie jest to najlepszy rezultat. Co ciekawe, pojemność baterii w G7 X Mark II wynosi aż 1250 mAh, a więc jest naprawdę spora, jak na tak mały aparat.
Wśród dodatkowych funkcji znajdziemy między innymi WIFI z obsługą NFC. Dzięki temu prześlemy zdjęcia na komputer bez konieczności podpinania kabla. Co jednak ważniejsze, po zainstalowaniu specjalnej aplikacji możemy sterować aparatem za pomocą smartfona czy tabletu. Połączenie jest w miarę stabilne i nie zacina się zbyt mocno, aczkolwiek aplikacja mogłaby dawać nieco więcej opcji manualnej ekspozycji.
Canon G7 X Mark II wyposażony jest w 3-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1,040 mln punktów. Te standardowe parametry zapewnią nam dobrej jakości podgląd. Co ważne, ekran wyposażony jest w dotyk, a to obecnie bardzo przydatna funkcja. Pozwoli nam nie tylko wybierać różne opcje z ekranu, bez konieczności zagłębiania się w menu, ale może przede wszystkim – da nam możliwość wybierania punktu ostrości palcem.
Wyświetlacz odchylić możemy aż o 180 stopni, co sprawia, że z powodzeniem możemy robić sobie nim selfie, a także używać go do vlogowania. Oprawa ekranu jest stosunkowo gruba i nieco odstaje od korpusu, co oczywiście nie jest żadnym problemem, niemniej psuje stylistykę – zdecydowanie lepszym pomysłem jest rozwiązanie pozwalające panelowi „chować się” w aparacie. Nie można mieć za to zastrzeżeń co do jasności wyświetlacza – nawet mocne słońce nie przeszkadza w kadrowaniu. A jest to rzecz konieczna, bo w aparacie zabrakło wizjera. W kompaktach jest to raczej rzadkość, niemniej wiele zaawansowanych modeli takowy posiada.
Parę słów musimy też poświęcić menu. Jest dość bogate w opcje, ale zostało dobrze uporządkowane i podzielone na kategorie, tak, że łatwo jest odnaleźć to, co nas interesuje.
Zdecydowanym ułatwieniem jest skrócone menu, dzięki któremu najważniejsze opcje wybierzemy dotykając ekranu w odpowiednim miejscu i nie będzie potrzeby przeszukiwania menu. Możemy też korzystać z automatyki, a panować manualnie jedynie nad ekspozycją i efekt też będzie niezły. Widać, że producent stara się, żeby jego urządzenie potrafił obsłużyć nawet laik w dziedzinie fotografii.
Canon G7 X drugiej generacji wpisuje się w grupę zaawansowanych kompaktów, a więc jak większość z nich posiada 1-calową matrycę w technologii CMOS. Dużym plusem jest fakt, że producent zdecydował się umieścić w aparacie swój najnowszy procesor obrazu, a więc DIGIC 7. To sprawia, że w trybie seryjnym możemy robić 8 zdjęć w ciągu sekundy, a ich jakość jest naprawdę niezła. Rozdzielczość z kolei może dojść nawet do 20 megapikseli, choć dla dobrych zdjęć wystarczy nawet połowa z tego.
ISO minimalne wynosi 125 (szkoda, że nie 100), natomiast maksymalnie podbić je możemy do 12 800 (w trybie rozszerzonym 25 600). Nie ma co ukrywać – wyższe wartości zdecydowanie pogorszą jakość obrazu, chociaż jak na kompakt, G7 X II z wyższym ISO i tak radzi sobie całkiem nieźle. O dziwo, nawet przy ISO 3200 poziom szumów jest jeszcze akceptowalny, co jest dobrym wynikiem. Możecie to zobaczyć na poniższym zestawieniu, a zdjęcia w pełnej rozdzielczości znajdziecie w galerii.
Canon G7 X Mark II w trybie automatycznym bardzo dobrze dostosowuje się do warunków i potrafi zrobić ładnie doświetlone zdjęcia. Radzi sobie z ustawianiem balansu bieli, choć jak każdy model, ma problemy ze światłem żarowym. Jeśli na zewnątrz jest jasno, to czasem wykazuje tendencję do prześwietlania kadrów, ale z tym możemy sobie poradzić nieco obniżając ekspozycję, kręcąc pierścieniem w górnej części obiektywu.
Co do samego obiektywu, ten może pochwalić się dużą jasnością. Jego światło jest zmienne i na pełnej dziurze wynosi f/1.8, a po zbliżeniu niewiele więcej, bo f/2.8. Nieźle działa też lampa błyskowa, która mimo swoich niewielkich rozmiarów potrafi ładnie doświetlić kadr – na pełnej dziurze aż do 7 metrów, a na tele do 4 metrów.
Gdy z kolei światła jest za dużo z pewnością przyda się funkcja filtru ND. Ta jest 3-stopniowa i pozwala znacznie zredukować ilość światła padającego na matrycę. Obiektyw oferuje 4,2-krotne zbliżenie optyczne, co przekłada się na zasięg ogniskowych na poziomie 24-100 mm w przeliczeniu na pełną klatkę, jednak dodatkowy, 4-krotny zoom cyfrowy pozwala znacząco zbliżyć obraz, przy zaskakująco niedużej stracie jakości. Możecie zobaczyć to na poniższym przykładzie – zdjęcia zrobionego bez zoomu, z zoomem optycznym oraz cyfrowym.
Co do samej jakości zdjęć, trzeba przyznać, że tej nie można wiele zarzucić. Optyka Canona a także dobrej klasy matryca i nowoczesny procesor obrazu pozwalają uzyskać kadry pełne wyrazistości, a przy tym o ładnych kolorach. Dobrze działa tryb automatyczny, nieźle radzi sobie również stabilizacja – jest 5-osiowa, a jej wydajność producent określa na 4 EV, co faktycznie przekłada się na rzeczywiste osiągi.
Zastrzeżenia można mieć za to do autofokusa, który wydaje się działać zbyt wolno. Często, chcąc uchwycić szybko jakiś element w efekcie dostawałem rozmazany kadr, bo aparat potrzebuje chwili żeby dostroić ostrość. Uciążliwe jest to zwłaszcza, gdy korzystamy z dłuższych ogniskowych, bo wtedy precyzja ostrzenia nie jest idealna. Plusem jest to, że możemy palcem wskazać, który element kadru powinien być ostry.
Pod względem filmowym Canon G7 X Mark II przegrywa z konkurencją – na przykład w postaci Panasonika. Mimo to dostajemy niezbędne minimum – Full HD z prędkością 60 klatek na sekundę w wydajnym i łatwym w montażu formacie MP4. Nagrane filmy są ładne – wyraźne, pełne szczegółów i czyste (to znaczy pozbawione szumów), jeśli oczywiście nie przesadzimy z ISO.
Brakuje jednak jakości 4K, standardowej dzisiaj w modelach z wyższej półki, w której zdecydowanie umieścić można kompakt Canona. Szkoda też nie ma funkcji slow-motion. Ale dość o minusach. Plusem natomiast jest fakt, że aparat pozwala nam manualnie panować nad ustawieniami – możemy ustawić przysłonę, migawkę, ISO i balans bieli, a także korekcję ekspozycji. Dzięki temu uda nam się uzyskać dobre efekty. Autofokus w trybie ciągłym radzi sobie też nie najgorzej, choć, jak już wspominałem – AF nie jest akurat najmocniejszą stroną testowanego modelu. Dużo daje za to obecność 5-osiowej stabilizacji matrycy.
W trybie filmowym obraz staje się nieco węższy niż w fotograficznym – musimy się więc liczyć z tym, że tracimy część kadru i zamiast 24 mm dostajemy jakieś 28 mm. Plusem jest działanie obiektywu. Ten pracuje wyjątkowo cicho, dzięki czemu nie będzie mocno zagłuszał naszych filmów. Przy tym pozwala na płynne zbliżanie, co też nie jest bez znaczenia.
Oceniając G7 X Mark II, w oczy rzuca mi się przede wszystkim przeciętny autofokus – nie jest może zły, ale zdecydowanie oczekiwałem więcej po aparacie z wyższej ligi. Także tryb filmowy odstaje od tego, co obecnie oferuje konkurencja. Listę zamyka słaba bateria – czy też raczej duże zapotrzebowanie aparatu na energię, bowiem samo ogniwo ma sporą pojemność, co wcale nie przekłada się na dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu.
Ładna jakość zdjęć, 5-osiowa stabilizacja, prostota obsługi – Canon G7 X Mark II zdecydowanie ma sporo zalet. To jeden z tych modeli, który robi ładne zdjęcia bez wielkiej pomocy ze strony fotografa. Do tego sprawia wrażenie bardzo solidnego i dobrze leży w ręce. Aparat celuje w segment zaawansowanych kompaktów i dobrze się w nim odnajduje.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies