Testujemy Canona 1300D. Złośliwi mówią, że nowy Canon to 1200D. Jak to się ma do rzeczywistości? Czy lepiej dopłacić i kupić droższego 750D, którego też testowaliśmy? A może lepiej kupić bezlusterkowca? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w naszym tekście.
Ogólne | |
Rok premiery | 2016, marzec |
Typ | Lustrzanka |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 129 x 101 x 78 mm |
Bagnet | TAK, Canon EF / EF-S |
Waga (z bateriami) | 485 g |
Rodzaj materiałów | Plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 18 Mpix, 22.3 x 14.9 mm, CMOS APS-C |
Procesor obrazu | Digic 4+ |
Ekran | 3 cale, TFT LCD, 920.000 px |
Lampa błyskowa | TAK |
Migawka | 1/4000 s - 30 s |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC |
Porty | mini USB 2.0 |
Wizjer | TAK, optyczny, pentapryzmatyczny |
WiFi | TAK |
NFC | TAK |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | brak |
Filmy | FullHD, 30 kl/s |
Zakres ISO | 100 - 12800 |
Zdjęcia seryjne | 3 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
Jak na lustrzankę, Canon 1300D zachowuje naprawdę kompaktowe rozmiary. Co prawda względem poprzednika przybyło 5 gramów (porównywaliśmy zresztą niedawno oba modele), ale 485 gramów to nadal całkiem znośna waga, a i wielkość lustrzanki sprawia, że do jej noszenia wystarczy niewielka torba. Obudowa aparatu trąci plastikiem, ale mimo wszystko jest trwała – modele Canona pod tym względem nie mają się czego wstydzić – trwałość i jakość wykonania zawsze stoi tutaj na wysokim poziomie.
Aparat posiada dobrze wyprofilowany grip pokryty gumą, a również w miejscu kciuka znalazło się miejsce na wyprofilowanie i kawałek gumy, dzięki czemu lustrzankę trzyma się naprawdę wygodnie. Trzymając aparat bez problemu sięgniemy do pokrętła zmiany trybów, spustu migawki, czy przycisku nagrywania filmów. Przycisków znajdziemy sporo, ale nie będzie problemu, żeby szybko przyswoić sobie, który za co odpowiada – dzięki nim nie będziemy musieli zaglądać do menu i w efekcie praca będzie przebiegała szybciej i sprawniej.
Główne pokrętło zmiany trybów oprócz P,Tv,Av,M posiada też tryb automatyczny, tryb z wyłączonym błyskiem, twórcze auto (pozwalające na ustawienie wbudowanej lampy czy rozmycia tła), tryb filmowy, a także różne tryby scenerii, takie jak portret, makro, a nawet… żywność. Widać, że 1300D należy do grupy amatorskich sprzętów, bo producent daje nam bezpośredni dostęp do trybów półautomatycznych. Nie dostaniemy za to pokrętła korekcji ekspozycji. Jedyne pokrętło oprócz tego do zmiany trybów znajdziemy w górnej części korpusu – służy do ustawiania ISO lub migawki. W górnej części producent umieścił też przycisk uwalniający lampę błyskową.
Od strony wyświetlacza umieszczono przyciski menu, które pozwalają też na ustawianie niektórych wartości w menu skróconym, pojawiającym się na podglądzie. Przycisk filmowania w trybie fotografii służy do przełączania się pomiędzy wizjerem optycznym i podglądem na wyświetlaczu. Z racji tego, że Canon 1300D jest lustrzanką, oczywistym jest, że kręcić filmy możemy tylko w trybie filmowym, a nie również w trybach fotograficznych, jak to ma miejsce w bezlusterkowcach.
W przeciwieństwie do wyższych modeli Canona, tutaj karta pamięci znajduje się w tym samym miejscu, co bateria, co może być nieco uciążliwe, gdy aparat przymocowany jest do statywu. Aparat posiada ponadto trzy wejścia: USB i HDMI – oba w wersji mini, a także wejście wężyka spustowego. Znowu – w przeciwieństwie do nieco wyższych modeli – 1300D nie posiada wejścia mikrofonowego, więc jeśli szukacie aparatu do filmowania prędzej powinniście postawić na 750D, a już najlepiej na bezlusterkowiec.
Akumulator, jaki trafił do modelu, jest malutki – jego pojemność wynosi raptem 860 mAh, ale korzystając z optycznego wizjera nawet taka pojemność pozwoli nam na zrobienie bez problemu kilkuset zdjęć – nawet około 450 w najlepszym wypadku. Gorzej z filmowaniem – w trybie Live View użycie energii znacznie wzrośnie, a to skutkować będzie krótszym czasem pracy i tym sposobem filmować zbyt długo nie będziemy.
Ekran LCD w 1300 uległ znacznej poprawie w stosunku do poprzednika – aż dwukrotnej, bo jego rozdzielczość wynosi 920 tys. punktów. Co prawda rozdzielczość poniżej miliona pikseli to i tak wynik przeciętny, ale wystarczający do tego, żebyśmy mogli widzieć wszystko wyraźnie, co nie było takie oczywiste w 1200D. Szkoda jednak, że nadal producent nie zdecydował się zamocować w swoim najtańszym modelu odchylanego wyświetlacza – zdecydowanie by się tutaj przydał, a pewnie nie jest to wielkim problemem. Wielkość ekranu to 3 cale, a więc standardowo, natomiast jego jasność regulowana może być w siedmiu stopniach, dzięki czemu damy korzystać z niego nawet w słoneczną pogodę.
W wyświetlaczu zabrakło również dotyku, który byłby wskazany, bo dzięki niemu najłatwiej szybko zmieniać różne ustawienia. W przypadku amatorów nauczenie się obsługi pokręteł i znalezienie odpowiednich wartości takich jak migawka czy ISO może nieco zająć – oczywiście nie będzie to problemem w trybie Live View, ale już przy korzystaniu z wizjera, kiedy na ekranie mamy wymienione wszystkie parametry, ustawianie nie jest tak instynktowne, jak być powinno i dlatego ekran dotykowy bardzo ułatwiłby sprawę.
Jak już wspomniałem, część ustawień możemy wybierać ze skróconego menu, ale i to docelowe nie jest przeładowane opcjami. Podzielone zostało na ustawienia fotografowania/filmowania, ustawienia podglądu, a także ustawienia aparatu. Dzięki takiemu podziałowi i niezbyt dużej ilości pozycji nie będziemy potrzebowali zbyt wiele czasu żeby się w menu odnaleźć i zapamiętać, co gdzie jest.
Sercem aparatu jest matryca CMOS o rozmiarze APS-C z charakterystycznym dla Canona 1,6-krotnym powiększeniem względem pełnej klatki. Matryca ta, montowana również w wyższych modelach, zapewnia dobrej jakości zdjęcia, choć tylko w sprzyjających warunkach oświetleniowych.
Tanie lustrzanki Canona cierpią na problem z radzeniem sobie z wyższymi wartościami ISO – nie inaczej jest i tutaj. Najwyższe ISO w standardowym trybie wynosi 6400, ale w trybie filmowym już powyżej 800 szumy zaczynają być widoczne, a w przypadku fotografowania wartością graniczną jest ISO 1600. Możecie to zobaczyć na poniższym zestawieniu. Zdjęcia w pełnej rozdzielczości umieściliśmy w galerii.
Matryca wyposażona jest w 18 Mpix rozdzielczości, a za zapis i obróbkę zdjęć i filmów odpowiada procesor DIGIC 4+. Szkoda, że producent nie umieścił tu piątej generacji swojego procesora – choć ten nie radzi sobie najgorzej, to jednak w poprzedniku zastosowano DIGIC 4, podobnie jak i w 1100D, a więc mogliśmy wreszcie liczyć na DIGIC 5. Tymczasem ten procesor pozwala na zapis raptem 3 klatek na sekundę w trybie seryjnym, a maksymalne ISO to nadal 12 800, choć jak napisałem wyżej – i tak powyżej wartości 1600 ISO nie będzie zbytnio zdatne.
Jednak nie można odmówić zdjęciom Canona dobrego wyglądu – jeśli tylko nie musimy podnosić ISO do wysokich wartości dostaniemy bardzo ładne kadry pełne szczegółów, o mocno nasyconych kolorach i to w trybie automatycznym. A więc jak na oczekiwania amatora, jakość zdjęć będzie naprawdę zadowalająca. Ważne jest, że na pełnej automatyce aparat nie prześwietla kadrów w jasne dni, z czym niektóre modele mają problem. Również lampę błyskową Canon wysuwa tylko w konieczności.
Nieco gorzej aparat radzi sobie jednak z ostrzeniem. Nie ma problemów z tym, żeby kadr był źle wyostrzony, czy żeby autofokus zadziałał niecelnie. Nie, to nie stanowi problemu. Rzecz w tym, że autofokus działa dość wolno. Wyposażony został w zaledwie 9 punktów ostrości z jednym punktem krzyżowym. W porównaniu do testowanych przeze mnie ostatnio bezlusterkowców, a nawet nieco droższych kompaktów wypada dość blado. Nie ma może tragedii, ale jeśli chcemy go wykorzystywać do fotografii ulicznej i potrzebujemy zrobić zdjęcie szybko, to niestety mocno się zawiedziemy. I mówię tutaj o pracy w dzień, po po zmroku wygląda to jeszcze gorzej. Szkoda, że w nowym modelu system autofokusa nie został usprawniony, bo właśnie to wymagało największej poprawy.
Liczba filtrów twórczych nie jest duża, choć raczej pasuje powiedzieć, bardzo mała – jest ich raptem pięć, a i te, które są nie należą do najciekawszych. Mówiąc krótko – jeśli szukacie aparatu, który da Wam dużo ciekawych filtrów – to nie tutaj. Warto jednak wspomnieć, że efekty nakładać możemy dopiero po zrobieniu zdjęcia – nie zobaczymy na podglądzie jak dany kadr wyglądałby z efektem – dowiemy się tego dopiero, gdy już zrobimy zdjęcie i w menu wybierzemy filtr, który chcemy nałożyć.
Aparat wyposażony jest w WIFI z obsługą NFC, dzięki czemu możemy wysyłać zdjęcia do komputera, a także sterować nim bezprzewodowo za pomocą smartfona czy tabletu. Podgląd jest w miarę płynny, chociaż ilość funkcji, którymi możemy sterować, mogłaby być nieco większą. Dobrze, że WIFI się pojawiło, bo jest to chyba największa ze zmian względem poprzednika.
Choć kiedyś to właśnie za sprawą Canonów narodziła się moda na filmowanie, dziś szukając aparatu do zastosowań filmowych powinniście poszukać czegoś innego, zwłaszcza jeśli macie mały budżet. Problemem tutaj jest fakt, że nie możemy korzystać z trybów półautomatycznych, czyli tych z priorytetem przysłony, migawki itp. Mamy do wyboru albo automatykę, albo tryb w pełni manualny. Kontrolowanie absolutnie wszystkiego dla wielu może być problemem, a automatyka nieraz przeciętnie radzi sobie z ustawianiem balansu bieli, ale przede wszystkim za wysoko podbija ISO, jeśli światło nie jest idealne – to oczywiście skutkuje sporym ziarnem na filmach.
Filmowaniu nie sprzyja też brak odchylanego wyświetlacza. Jeśli chodzi o jakość filmów, maksymalne co dostajemy to 30 klatek na sekundę w Full HD. Niestety, dopiero w wyższych modelach producent zaczął ostatnio rezygnować z tego limitu, natomiast tutaj nadal mamy z nim do czynienia.
Duży problem stanowi też brak pomocnej przy filmowaniu funkcji Focus Peakingu, pomagającej nam w ręcznym ustawianiu ostrości, czy też zebry ostrzegającej nas przed prześwietleniem obrazu. W trybie manualnym możemy ręcznie ustawiać podczas filmowania migawkę i przysłonę, ale już ISO musimy ustawiać przed rozpoczęciem kręcenia, chyba, że jego ustawienie chcemy powierzyć automatyce. Brakuje też wejścia na zewnętrzny mikrofon, choć ten wbudowany sprawuje się całkiem nieźle. Szkoda tylko, że większość tańszych obiektywów Canona ma głośny silnik autofokusa, więc filmując musimy ustawiać ostrość ręcznie jeśli nie chcemy, by dźwięk był zarejestrowany przez mikrofon.
Ubogi tryb filmowy, słabe radzenie sobie z ISO, a także wolny autofokus – to główne bolączki nowego Canona 1300D, które zresztą trapiły również inne tanie lustrzanki producenta. Szkoda, że ulepszeń w stosunku do poprzedniego modelu jest tak mało – poza dodaniem WIFI z obsługą NFC, a także polepszeniem jakości podglądu na ekranie trudno jest wskazać jakieś znaczące zmiany. Przydałby się nowszy procesor, uzupełnienie trybu filmowego o Full HD 60p oraz, przede wszystkim, ulepszenie autofokusa.
Lustrzanka Canona jest bardzo prosta w obsłudze. Na tyle, że poradzi sobie z nią bez problemu nawet ten, kto pierwszy raz ma do czynienia z lustrzankami. Jak na aparat z lustrem Canonowi udaje się też zachować kompaktowość – zarówno pod względem rozmiaru, jak i wagi. No i nie zapominajmy o najważniejszym – 1300D potrafi robić naprawdę ładne zdjęcia, jeśli tylko nie każemy mu mocno podnosić ISO.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies