Przedstawiamy zestawienie najlepszych premier z CES 2016. Przed Wami aparaty, które w naszej opinii prezentują się najciekawiej i które jak najszybciej chcielibyśmy przetestować.
Na targach CES 2016 sporo się działo. Również w przypadku fotograficznych nowości nie możemy narzekać. Nie zawiedli Nikon, Panasonic i Canon. Ten ostatni, oprócz kilku prostych kompaktów zaprezentował też ciekawego superzooma, Panasonic pokazał fajny kompakt z wyższej półki, a Nikon pełnoklatkową lustrzankę i następce modelu D300s, który na rynku jest już od 7 lat.
Nic nowego nie zaprezentowało Sony (pojawiło się kilka kamer, ale aparatów żadnych), ale biorąc pod uwagę fakt, że w ubiegłym roku producent co chwila pokazywał nowości i aktualizował ofertę, nikogo nie powinno to dziwić. Zawód sprawił natomiast Samsung – producent niby dementuje pogłoski o wycofaniu się z rynku fotograficznego, ale nowych aparatów z logo koreańskiego giganta próżno było na CES 2016 szukać. Szkoda – zwłaszcza, że ponoć to właśnie Samsung dysponuje technologią do stworzenia pełnoklatkowego bezlusterkowca.
Canon PowerShot SX540 HS
Nowy supezroom Canona prezentuje się naprawdę ciekawie. Zakres ogniskowych wynosi 24-1200 mm (ekwiwalent dla filmu 35 mm), a zmienne światło to f/3.4-6.5. Nie jest może najjaśniej, ale za to model wyposażony jest w najnowszy procesor obrazu DIGIC 6, co trochę powinno pomóc w pracy z wyższymi wartościami ISO. Rozdzielczość matrycy to 20,3 megapikseli, a więc nie mniej niż większość amatorskich bezlusterkowców. 3-calowy ekran niestety nie grzeszy wysoką rozdzielczością – 451 tys. punktów i nie jest dotykowy. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
Aparat nadrabia za to trybem filmowym – to pierwszy amatorski model Canona, który pozwala filmować w jakości Full HD z prędkością 60 klatek na sekundę. Do tego filmy zapisywane będą w formacie MP4. Nareszcie! Dużym plusem jest również obecność 5-osiowej stabilizacji obrazu, która, przy tak długim zakresie ogniskowych, jest wręcz koniecznością. Sukces modelu zależy od jego ceny, a ta wydaje się w miarę rozsądna – 400 dolarów. Ciekawe tylko, ile będziemy musieli zapłacić w Polsce.
Panasonic Lumix TZ100
Co prawda producent wypuścił dwa podobne kompakty, ale model TX100 ma nieco lepszą specyfikację, która sprawia, że konkurować może z najlepszymi obecnie kompaktami na rynku, jak chociażby Sony RX100 IV. Aparat wyposażony jest w 1-calową matrycę o rozdzielczości 20 megapikseli. Ekran jest 3-calowy, a jego rozdzielczość wynosi 1 040 000 punktów. Oprócz ekranu dostaniemy również cyfrowy wizjer. Optyka aparatu bazuje na obiektywie o zakresie ogniskowych 25-250 mm i zmiennym świetle rzędu f/2.8-5.9. Całkiem nieźle, choć w przypadku najdłuższej ogniskowej mogłoby być nieco jaśniej – chociażby f/5.6, jak w przypadku obiektywów kitowych.
Tryb filmowy prezentuje się bardzo dobrze, do czego przyzwyczaił nas już Panasonic. Oprócz standardowego Full HD 50 kl./s z zapisem w formacie AVCHD dostaniemy również jakość 4K z prędkością 25 kl./s MP4 Bardzo pomocna w filmowaniu i robieniu zdjęć będzie również 5-osiowa stabilizacja. Specyfikacja prezentuje się świetnie, pytanie tylko, ile to będzie kosztować? Producent w tej kwestii na razie milczy.
Nikon D5
Długo mówiło się o nowej pełnoklatkowej lustrzance Nikona. W końcu możemy rozwiać wszystkie wątpliwości. Specyfikacja Nikona D5 robi wrażenie. Pełnoklatkowa matryca o rozdzielczości 20.8 megapikseli pozwoli robić zdjęcia z astronomiczną wręcz, maksymalną czułością ISO 3 280 000. A producent deklaruje, że do wartości ISO 102 400 obraz ma być czysty. Ulepszony system autofokusa w modelu wyposażony jest w 153 punkty ostrości. Wyświetlacz o wielkości 3,2 cala imponuje rozdzielczością – 2,36 mln punktów. Oprócz świetnych zdjęć, aparat pozwoli nam tez na rejestrowanie filmów w jakości 4K z prędkością 30 klatek na sekundę.
Co jeszcze? Dwa wejścia na karty pamięci, złącze USB 3.0, bufor pozwalający zrobić 200 zdjęć jakości RAW w trybie seryjnym i rzecz jasna uszczelnienie, który czyni model odpornym na trudne warunki pogodowe. O tym, jak aparat sprawdzi się w praktyce, przekonamy się już w marcu, a wcześniej dowiemy się, ile będziemy musieli za tą przyjemność zapłacić.
Nikon D500
To chyba największa niespodzianka wśród fotograficznych premier tegorocznych targów. Nic nie zwiastowało, że Nikon zaprezentuje następcę modelu D300s, choć od premiery tego drugiego minął szmat czasu. Nikon D500, co prawda, wyposażony jest w matrycę APS-C, ale przeznaczony jest dla wymagających użytkowników. Wiele z rozwiązań w nim zastosowanych zobaczymy również w pełnoklatkowym D5. Rozdzielczość matrycy wynosi 20,9 megapikseli, ISO jest nieco mniejsze, niż w D5, ale również imponuje. W trybie rozszerzonym jego maksymalna wartość wynosić będzie ISO 1 640 000. System autofokusa jest podobny do D5 i również opiera się na 153 punktach ostrości. Taki sam jest również ekran – 3,2-calowy o rozdzielczości 2,36 mln punktów. Ekran jest odchylany i wyposażony w dotyk.
Tryb filmowy daje nam możliwość kręcenie w jakości 4K z prędkością 30 klatek na sekundę. Aparat charakteryzować będzie też wyjątkowo mocna bateria, która według producenta, pozwoli na wykonanie około 1240 zdjęć na jednym ładowaniu. Z ciekawostek, model ten jako pierwszy wyposażony będzie w funkcję SnapBridge, o której szerzej pisaliśmy wczoraj. D500 trafi do sprzedaży w marcu, a kosztować ma 2 tys. dolarów. Może więc spodziewać się, że na polskim rynku będziemy musieli za niego zapłacić około 8-9 tys. zł.
Jak ten panasonic tz100 ma na końcu f5,9 to nawet matryca 1″ go nie uratuje :/
Z premier CESu najbardziej podobał mi się Nikon D5 i panasonic tz 100. OBydwa wydają mi się najbardziej dopasowane w swoich klasach
No tz 100 może sporo namieszać na rynku kompaktów. Ale cena może być faktycznie spora
panasonic tz 100 wygląda super. Z wizjerem, bez gumy, z 4k i post fokus. Tyko boję się że cena będzie koło 2tys z takim bajerami