Testujemy drugą edycję bezlusterkowca Olympusa z wyższej półki. Poznajcie OM-D E-M10 II.
Olympus na rynku lustrzanek praktycznie nie istnieje. Ale w przypadku kompaktów i bezlusterkowców z wymienną optyką radzi sobie nieźle. Mieliśmy okazję się o tym przekonać testując kompaktowy model Stylus SH-2. Tamten aparat wykazywał bardzo dobry stosunek jakości do ceny. Teraz na warsztat bierzemy model OM-D E-M10 drugiej generacji. To amatorski bezlusterkowiec, ale z wyższej półki, bo kosztuje ponad 3000 zł. Czy podobnie, jak w przypadku Stylusa, stosunek jakości do ceny będzie dobry?
Specyfikacja Olympus OM-D E-M10 II
Ogólne | |
Rok premiery | 2015 |
Typ | Aparat z wymienną optyką |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 120 x 83 x 47 mm |
Bagnet | TAK, Mikro Cztery Trzecie |
Waga (z bateriami) | 390 g |
Rodzaj materiałów | Stop magnezu / plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 16 Mpix, 17.3 x 13 mm, CMOS Mikro Cztery Trzecie |
Procesor obrazu | TruePic VII |
Ekran | 3 cale, TFT LCD, 1.037.000 px |
Lampa błyskowa | TAK |
Migawka | 1/16000 s - 60 s |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC |
Porty | hdmi, usb |
Wizjer | TAK, elektroniczny, 2359296 px |
WiFi | TAK, 802.11b/g/n |
NFC | brak |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | TAK, 5-osiowa |
Filmy | FullHD, 60 kl/s |
Zakres ISO | 200 - 25600 |
Zdjęcia seryjne | 8,3 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
Budowa / przyciski / ergonomia
Olympus celuje w stylistykę retro i dobrze mu to wychodzi. Testowany przez nas E-M10 Mark II prezentuje się bardzo ładnie. Elementy srebrne bardzo dobrze komponują się z czarnymi. Dodatkowo, cały przód pokryty jest pomarszczoną gumą przypominającą nieco skórę, co jeszcze uatrakcyjnia wygląd. Gałki w górnej części korpusu, a mamy ich aż trzy, wyglądają na metalowe i jakby wyjęte ze starych aparatów analogowych. Do aparatu dostajemy pasek Olympusa, ale wielu będzie kusiło zapewne, żeby kupić jakiś stylowy, skórzany pasek w stylu vintage, który lepiej skomponuje się ze stylem korpusu. Mówiąc krótko, Olympus może się podobać.
W parze z wyglądem idzie również jakość wykonania i wygoda użytkowania. Materiały dają wrażenie solidności – nic nie stuka i nie zgrzyta. Z przodu znalazło się miejsce na ułatwiający trzymanie grip, a również w miejscu trzymania kciuka mamy gumę, dzięki czemu nie czujemy obaw, że aparat wyślizgnie nam się z dłoni.
Trzymając Olympusa jedną ręką możemy swobodnie korzystać ze wszystkich pokręteł używając kciuka lub palca wskazującego. Trzeba powiedzieć, że dzięki wspomnianym pokrętłom ustawianie wielu wartości może odbywać się bez konieczności wchodzenia do menu, co jest bardzo pomocne. Oprócz pokręteł w przedniej części aparatu, po prawej stronie od wyświetlacza znajdziemy standardowo przycisk menu, kosza, wyświetlania zdjęć, a do tego przycisk info, który pozwala na zmianę ilości informacji na wyświetlaczu podczas podglądu na żywo. Oprócz tego na górze znalazło się miejsce dla przycisku filmowania, co jest dobrym rozwiązaniem, bo nie musimy odrywać aparatu od ręki, by rozpocząć nagrywanie. Ponadto producent w różnych miejscach umieścił jeszcze trzy przyciski funkcyjne Fn, do których przypisane są funkcje, jednak możemy sami dowolnie wybrać, co chcemy pod nimi znaleźć i tym samym „skroić” aparat na miarę.
Z prawej strony za zaślepką umieszczono standardowe wejścia mini USB i HDMI, na dole zaś klasycznie znalazło się miejsce na akumulator. Szkoda jednak, że razem z akumulatorem wkładamy kartę pamięci. Nie doczekała się ona niestety osobnego wejścia – ale to w końcu niewysoka cena za małe wymiary aparatu. A trzeba powiedzieć, że Olympus E-M 10 II jest faktycznie nieduży. Oczywiście, nadal większy niż kompakty, więc nie zmieścimy go w kieszeni spodni, ale do kieszeni kurtki i owszem, wejdzie.
Pomaga w tym też obiektyw. Aparat dostaliśmy do testów z kitowym obiektywem M. Zuiko 14-42 mm, który po wyłączeniu aparatu składa się do niedużej bryły. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że E-M 10 II łączy w sobie rozmiary znane z kompaktów z jakością charakteryzujące duże aparaty z wymiennymi obiektywami.
Akumulator i lampa błyskowa
Akumulator o pojemności 1210 mAh, według deklaracji producenta pozwala na zrobienie około 320 zdjęć i w rzeczywistości taki wynik udało się nam uzyskać. A więc standardowo – ani powyżej, ani poniżej normy. Zużycie energii możemy ograniczyć dzięki wyłączeniu stabilizacji obrazu, czy częstszego korzystania z wizjera zamiast wyświetlacza. Dodatkowo aparat sam dba o ograniczenie zużycia energii i kiedy przez chwilę go nie używamy przechodzi w stan uśpienia (zwija obiektyw i wyłącza wyświetlacz).
Lampa błyskowa jest. I to już zasługuje na plus, ponieważ w wielu przypadkach bezlusterkowce oferują tylko gorącą stopkę. Tutaj mamy i jedno i drugie. Lampa dobrze doświetla plan, a synchronizację zapewnia do czasu naświetlania rzędu 1/250 s. Minusem jest nieco sposób „uruchamiania” błysku. Zwykle lampa błyskowa albo jest bezpośrednio wbudowana w korpus, albo wyskakuje z górnej części. Tutaj mamy do czynienia z drugim przypadkiem. Problem tylko w tym, że najczęściej lampę uwalniamy poprzez naciśnięcie jednego z przycisków. W przypadku Olympusa musimy sami podnieść lampę używając paznokci, co nie jest ani proste, ani instynktowne.
Tak wygląda skuteczność lampy w zaciemnionym pomieszczeniu.
Wyświetlacz i wizjer
Wyświetlacz nie dobiega od dzisiejszych standardów, a więc oferuje 3″ wielkości i ponad 1 mln punktów rozdzielczości. Jasność możemy regulować w piętnastu poziomach. Ekran możemy odchylać pod kątem 90 stopni, co zapewnia bezproblemowe robienie zdjęć „z biodra”. Ekran dysponuje również dotykiem.
Za pomocą dotyku możemy nie tylko wybierać różne opcje i ustawienia, ale co najważniejsze, możemy operować autofokusem. Wyświetlacz podzielony jest na kilkanaście punktów i w zależności od tego, w którym go dotkniemy, w tym właśnie miejscu autofokus skupi ostrość. Rozwiązanie to jest naprawdę świetne, bo pozwala bez problemów korzystać z autofokusa, a jednocześnie w błyskawiczny sposób możemy nakierować ostrość na interesującą nas część kadru.
Aparat dysponuje również wizjerem o rozdzielczości ponad 2,3 mln punktów i 1,23-krotnym powiększeniu. Oferuje on dobrej jakości podgląd i bywa bardzo przydatny – zwłaszcza podczas słonecznej pogody.
Menu jest czytelne – nawet początkujący użytkownicy nie powinni mieć problemu z jego opanowaniem, w czym pomoże również samouczek dostępny w trybie auto. Obsługa nie jest jednak bardzo prosta – pamiętajmy, że to już bardziej zaawansowany sprzęt, a co za tym idzie, posiada dużą ilość opcji i ustawień, więc trzeba będzie poświęcić trochę czasu, żeby się we wszystkim połapać.
Matryca i jakość zdjęć
W aparacie zamontowano matrycę systemu Mikro Cztery Trzecie, a więc dającą powiększenie dwukrotne względem pełnej klatki. Zdjęcia możemy robić z maksymalną rozdzielczością 16 megapikseli. Wynik może niższy od dzisiejszych standardów, ale wystarczający – w końcu ile osób potrzebuje wydrukować zdjęcia w tak dużej rozdzielczości? A przecież właśnie o to chodzi w ilości megapikseli.
Jakość zdjęć spełnia oczekiwania – kadry są wyraźne, pełne szczegółów, a kolory są dobrze dopasowane. Aparat nieźle radzi sobie z doborem temperatury barwowej, z wyjątkiem kadrów robionych wieczorem przy świetle ulicznych latarni – wtedy obraz nabiera nieco różowego odcienia, więc w takich sytuacjach lepiej ustawić balans bieli samemu.
Migawka pozwala na ustawienie najkrótszego czasu naświetlania rzędu 1/6000. Z kolei ISO możemy ustawiać w zakresie 200–25600 (brakuje trochę ISO 100). Z pozostałych parametrów warto wspomnieć o procesorze obrazu – trafił tu najnowszy model TruePic VII, który świetnie radzi sobie z obróbką materiału. Do wartości ISO 6400 obraz wygląda znośnie, powyżej zaczyna robić się nieco gorzej, ale trzeba przyznać, że nie jest źle. Można zaryzykować użycie ISO 8000, a i przy filmowaniu z wartością 10000 obraz nie będzie na tyle ziarnisty, by go nie wykorzystać. Poniżej zestawienie zdjęć z różnymi wartościami ISO. RAWy wywoływaliśmy w programie Adobe Lightroom na neutralnych ustawieniach i jak widać, nie różnią się szczególnie od plików JPEG.
Dobrze pracuje się na trybie automatycznym, a w trybie sceny możemy wybierać spośród dużej liczby ustawień, również niestandardowych, jak na przykład zdjęcia przy świetle gwiazd. Tryb manualny pozwala na swobodne ustawianie wszystkich kluczowych parametrów, łącznie z temperaturą barwową. Poniżej prezentujemy galerię przykładowych zdjęć wykonanych aparatem. Większość zrobiona przy użyciu automatycznego trybu, zdjęcia nocne przy użyciu wspomnianego trybu światła gwiazd. Warto zwrócić uwagę, że zdjęcia nocne prezentują się naprawdę nieźle nie tylko za sprawą wyższych nastaw ISO, ale też świetnie działającej stabilizacji, o której więcej za chwilę.
Szybkość / stabilizacja / AF / nastawy
Model Olympusa jest jednym z tych aparatów, które bez wahania poleciłbym znajomym posiadającym małe dzieci. Aparat bez problemu za nimi nadąży. Potrzebujemy niespełna trzech sekund żeby go uruchomić i niecałej sekundy na zrobienie zdjęcia. Przyda się w sytuacji, gdy chcemy uchwycić coś ulotnego i mamy na to bardzo niewiele czasu.
Migawkę wyzwolić można również za pomocą dotyku ekranu, co jest całkiem fajną możliwością. Zdjęcia seryjne możemy robić z prędkością 8,5 klatek na sekundę – nie jest to może oszałamiający wynik, ale spokojnie wystarczy w większości sytuacji.
Na pokładzie aparatu znalazła się 5-osiowa stabilizacja matrycy, która radzi sobie naprawdę świetnie. Obraz jest wyjątkowo płynny, na tyle, że niemal nie widać poruszeń. Przydaje się to oczywiście w przypadku filmowania, ale doskonale zdaje egzamin również przy robieniu zdjęć, co widać na widocznych wyżej zdjęciach przykładowych. Możemy robić zdjęcia wieczorem bez użycia lampy błyskowej, a jednocześnie bez konieczności korzystania ze statywu, bowiem stabilizacja działa na tyle dobrze, że nawet przy znacznie dłuższym czasie naświetlania zdjęcia będą nieporuszone.
Autofokus radzi sobie bardzo dobrze. Działa szybko i zwykle trafia w punkt bez większych problemów. Te zaczynają się pojawiać przy słabszym oświetleniu, ale to jest akurat normą w większości aparatów. Bardzo fajne jest to, że ostrość możemy ustawiać za pomocą dotknięcia ekranu. Obraz podzielony jest na kilkadziesiąt punktów i wystarczy, że dotkniemy wyświetlacza w jednym z nich, a autofokus błyskawicznie wyostrzy wskazane przez nas miejsce. Jest to funkcja szalenie przydatna i bardzo ułatwiająca pracę z aparatem.
Za pomocą stylowych pokręteł na górze korpusu możemy wybierać standardowo tryby P,A,S,M, a oprócz tego mamy inteligentne auto, które robi wszystko za nas, tryb artystyczny, dzięki któremu możemy nadać zdjęciom niestandardowy wygląd, tryb filmowy, a także tryb, który pozwala nam robić kolaże ze zdjęć (daje możliwość zapisu kilku zdjęć na raz, które ułożone mogą być w ramki w różnych konfiguracjach). Przydają się też wcześniej już wspomniane przyciski funkcyjne, pozwalające na spersonalizowanie sprzętu.
WIFI
Aparat wyposażony został w moduły WIFI. W przypadku łączności bezprzewodowej sprawa wygląda podobnie, jak w tańszym kompakcie Stylus SH-2, a więc zabrakło obsługi najnowszego standardu ac. Możemy sterować aparatem za pomocą smartfona (pogląd nie jest 100-procentowo płynny, ale w pełni funkcjonalny), a także przesyłać obrazy na komputer bez konieczności korzystania z kabla.
Efekty i filmy
Mnogość różnych efektów zdjęciowych jest jedną z rzeczy, które powinny przekonać do aparatu amatorów. Olympus daje nam spore pole do popisu i co więcej, są to z reguły bardzo ciekawe efekty. Oprócz standardowych, jak rybie oko, czy aparat zabawka, dostajemy różne kolorystki, np. w stylu vintage. W dodatku świetną sprawą jest to, że efekty możemy łączyć, a więc na przykład do zdjęcia czarno-białego dodać jeszcze winietę, albo na przykład w zdjęciu z kolorami vintage czy pop art rozmyć część kadru. Dodatkowo, wybierając odpowiednie ustawienie, możemy kazać aparatowi zarejestrować jedną fotografię ze wszystkimi, albo kilkoma wybranymi efektami. Możemy więc zrobić szybko zdjęcie, a dopiero potem na spokojnie zastanowić się, który filtr kreatywny wygląda w danym przypadku najkorzystniej. Poniżej możecie zobaczyć, jak wyglądają niektóre efekty zdjęciowe.
Jeśli chodzi o tryb filmowy, to tutaj producent daje nam standardowe na dzisiejsze czasy możliwości, a więc jakość Full HD 60 kl./s. Co ciekawe, do wyboru mamy dwa formaty zapisu plików – AVI i MOV. W Full HD filmować możemy niestety tylko w tym drugim, mniej wydajnym. Nie zmienia to jednak faktu, że jakość materiału na wysokim poziomie, a sprzęt całkiem nieźle radzi sobie też w gorszym oświetleniu.
Filmować możemy w częściowo manualnych trybach P,A,S,M. Co ważne, przycisk filmu zadziała również w trybie fotografowania. Nie będzie więc problemu z szybkim zrobieniem filmu w momencie, gdy aparat ustawiony jest na robienie zdjęć. Autofokus w trybie filmowym nie działa jednak idealnie, zwłaszcza, gdy filmujemy po zmroku. W manualnym ostrzeniu pomoże nam funkcja „focus peekingu”, jednak najbardziej pomocna będzie oczywiście 5-osiowa stabilizacja obrazu, która, jak już wspominałem, działa tutaj świetnie. Dzięki temu możemy bez obaw filmować z ręki, a obraz będzie stabilny – niczym na statywie. Poniżej możecie obejrzeć dwa przykładowe filmy nakręcone aparatem, które pokazują, jak sprzęt radzi sobie w noc i w dzień.
Podsumowanie i ocena
Olympus OM-D E-M10 II znalazł się w naszym zestawieniu TOP-10 aparatów w kategorii „Najlepszy amatorki bezlusterkowiec”. I tak faktycznie jest – E-M10 II to idealny aparat dla amatora. Jest niewiele większy niż aparat kompaktowy (ba, nawet kitowy obiektyw działa na tej samej zasadzie, co w kompaktach), a przy tym oferuje znacznie lepszą jakość obrazu, ergonomię pracy i daje nieporównywalnie więcej możliwości.
Aparat jest też prosty w obsłudze, a przy tym, co przecież nie bez znaczenia, bardzo ładny. Do tego wszystkiego dodać należy dużą liczbę różnorakich filtrów twórczych, nadających zdjęciom bardzo ciekawy wygląd. To wszystko sprawia, że aparat z czystym sumieniem mogę obdarować naszym wyróżnieniem „Dobry zakup” i polecić wszystkim wymagającym amatorom.
- Jakość wykonania8,2
- Ergonomia7,7
- Jakość zdjęć7,1
- Jakość filmów7,5
- Usprawnienia7,2
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nie jest prawdą co piszecie o wbudowanej lamie błyskowej, że „musimy sami podnieść lampę używając paznokci”. Lampa wyskakuje sama z korpusu po przekręceniu włącznika aparatu do końca – na ostatnią pozycję. Chowamy ją przez wciśnięcie ręką w korpus. Do żadnej z tych czynności nie musimy używać paznokci. Ale zgodzę się z tym, że lepsze byłoby wyzwalanie lampy przyciskiem niż pokrętłem.
Potwierdzam to co Szycha napisał/a Ten model nie posiada NFC
Rzeczywiście, wkradł się błąd. Już zostało poprawione.
Aparat posiada timelapse w rozdzielczości 4K. Nie ma natomiast NFC…