O pasji do fotografowania japońskich lalek i tym, skąd się ona wzięła opowiada Monika Mostowik („Milena”) – absolwentka szkoły filmowej w Łodzi pisarka, scenarzystka, uczestniczka Czarownych Warsztatów fotograficznych 2015.
Milena i White Alice poznały się jakiś czas temu za pośrednictwem internetu. Szacunek względem swojej twórczości, konsekwencja i pasja – to charakteryzuje obie artystki, które na przestrzeni lat stworzyły swój unikalny styl. W końcu nadarzyła się okazja do współpracy. Milena zaproponowała swój udział w letniej edycji Czarownych Warsztatów 2015. Tak powstały niezwykłe zdjęcia. Uczestnicy warsztatów wysłuchali prezentacji nt. lalek „bjd”. Dzisiejszy wywiad zdradza kulisy tego wydarzenia. I wszystko wskazuje na to, że to nie koniec… Następnym razem White Alice planuje gościć Milenę w Warszawie.
Z Moniką Mostowik rozmawia Alicja Reczek
Co oznacza skrót „bjd”?
Ball Jointed Dolls czyli lalki z kulkowymi stawami. Lub często „abjd” czyli asian ball jointed dolls, lalki azjatyckie. Potocznie zwane są „dollfie”.
Gdzie pierwszy raz zobaczyłaś lalkę „bjd?”
W internecie, buszując po stronach z japońskimi lalkami, które od dawna mnie interesowały.
Z czego wykonane są lalki „bjd” i czym się różnią od zwykłych lalek?
Nie wiem co to jest zwykła lalka… 🙂 Są różne typy lalek. Antyczne lalki, które bardziej wyglądają jak niemowlaki, takie klasyczne „dzieciate” lalki, są fashion dolls różne „barbiowate”, „tonerki”, nie znam się niestety na nich wszystkich. Są lalki jak marionetki, czy bardziej figurki jak drewniane japońskie „kokeshi” itd. Mnie zafascynowały lalki „bjd” jako modelki do fotografowania. Wykonane są z żywicy poliuretanowej – to specjalny rodzaj plastiku w którym można rzeźbić, zmieniać lalce rysy twarzy, kształty ciała itd. Stylizuję je, dobieram makijaż, peruki, oczy, ubrania, scenografię i pozuję lalki. Dzięki ruchomym stawom kulkowym można je pozować bardzo naturalnie. Czasem na zdjęciach wyglądają bardzo ludzko. Mają różne rzeźby, sylwetki, twarze. Oczywiście, nie są to generyczne ciała jak Barbie. Są bardzo plastyczne i można je kreować na różne sposoby, a fotografia właśnie je „ożywia”.
Ile lalek masz w swojej kolekcji?
Aktualnie ponad 30. I drugie tyle samych głów. A jak się zmieni lalce głowę na inną, wtedy to całkiem nowa lalka, nowa modelka, nowa inspiracja.
Z tego, co zauważyłam każda lalka ma swoje imię, stylizacje, gadżety. Czy te detale dokupuje się oddzielnie, czy razem z lalką? Wydaje się, że to duży przemysł.
Raczej kupuje się oddzielnie, trzeba je wyszperać w internecie, albo zamówić, czy zrobić samodzielnie. Wszystko to zajmuje sporo czasu. Można kupić lalkę już wystylizowaną, ale w tym hobby raczej chodzi właśnie o samodzielnie tworzenie lalki, o swoją wizję i pomysł na nią. Kupuje się ciało i głowę, dobiera oczy, wysyła lalkę do malowania (chyba, że potrafimy zrobić to sami), przykleja się rzęsy, kupuje perukę, ubrania, buty itd. To właśnie jest fascynujące, jak taką samą lalkę można wystylizować na różne sposoby.
Lalki bjd wyrosły z kultury chińskiej, japońskiej, koreańskiej?
Z pewnością lalka jest głęboko osadzona w kulturze Japonii, pełniła i nadal pełni wiele funkcji. Nie jest tylko zabawką. Lalki znajdowano nawet w egipskich grobowcach 2000 lat p.n.e
Byłaś w Japonii?
Tak, dwa razy. Pięć lat temu i w tym roku. Nie była to tylko „lalkowa” podróż, oczywiście.
To podobno kraj trudny do zrozumienia dla nas, Europejczyków.
To temat tak szeroki, że można by o tym napisać książkę…
„Lalki frankensztajki” takiego skrótu używałam na początku widząc lalki „bjd”. Jest w nich pewna magia. Są mroczne i boleśnie piękne. To konkretny rodzaj estetyki. Jakbyś go określiła?
Są naprawdę różne estetyki lalek bjd. Dzieciate, brzydule, chudzielce, mangowe, historyczne, fantasy, lolity itd. Nie zawsze są mroczne. Ja lubię takie klimaty, więc tak je stylizuję, ale jest mnóstwo lalek w falbaniastych słodkich różowych sukienkach. Fakt, że te lalki się raczej nie uśmiechają, w przeciwieństwie do lalek Barbie, z przyklejonym uśmiechem. Myślę, że może wyróżniać je pewnego rodzaju realizm, bardziej imitują postacie ludzkie niż inne lalki i jeśli chodzi o proporcje ciała, choć zazwyczaj mają większe głowy, dokładną ich rzeźbą i rysami twarzy.
A jak jest z pierwiastkiem miłości. Z pewnością ten motyw wyróżnia lalki „bjd”. Można je uznać za lalki dla dorosłych?
Mnóstwo tych lalek zupełnie nie kojarzy się z kobiecością. Mają różne ciała, mniej lub bardziej ponętne, dorosłe. Im większa lalka, tym doroślejsza, choć ostatnio jest trend robienia wielkich lalek, a jednak z dziecięcym wyglądem. Ja akurat kolekcjonuję te doroślejsze i czasem fotografuję je nago, jako akty. To ciekawe eksperymenty, budzące niezwykłe emocje u odbiorców.
Te lalki nie są dla dzieci dlatego, że są zbyt kosztowne, łatwo je zniszczyć. Trzeba umieć się z nimi obchodzić, choćby zamocować im oczy. Pod wpływem ciepła guma mocująca oczy topi się i lalka nagle ma zeza. Trzeba wtedy te oczy poprawić, założyć odpowiednią perukę, nawet posadzić, umiejętnie zgiąć nogę w kolanie, by nie uszkodzić stawu. Gumki w środku z czasem się niszczą, rozciągają, wtedy lalka staje się zbyt wiotka, trzeba więc ją rozłożyć i wymienić gumę. To wszystko wymaga pewnych zdolności manualnych oraz rozwagi.
Kolekcjonowanie lalek „bjd” to fetysz?
Myślę, że każde kolekcjonowanie w pewnym sensie może być fetyszyzmem. Jak ktoś zbiera naparstki, guziki czy motyle, ma pewną obsesję na tym punkcie, skupia na tym całą swoją uwagę. Czasem człowiek tak się czymś pasjonuje, że cały świat dokoła dla niego nie istnieje, albo zaczyna się kręcić wokół tej pasji, stając się jedynym sensem życia… Trzeba po prostu na siebie uważać, zachować pewne granice. 🙂 Hobby związane z lalkami „bjd” to też nie do końca kolekcjonerstwo, bo można mieć jedną lalkę, nie chodzi tu o zbieractwo. Można mieć lalkę w gablotce, która będzie po prostu ładnym przedmiotem, elementem wystroju wnętrza, jak porcelanowy słoń czy baletnica w pozytywce. A można też je fotografować i tworzyć obrazy.
Niektórzy zapewne traktują lalki jako fetysze w sensie magicznych przedmiotów, które mają jakąś ukrytą moc, mogą się na przykład nagle poruszyć, obudzić do życia. Są też różne fobie związane z lalkami (pediofobia). Pewnie właśnie przez tego typu wierzenia, przez podobieństwo lalek do człowieka. Kojarzą się z laleczkami woodoo, klątwą, albo symbolizują jakiś rodzaj energii. Analizować można to na wiele sposobów.
Ile kosztuje lalka „bjd”? Istnieją jakieś szczególne egzemplarze lub marki?
Jest ogromne zróżnicowanie – od tańszych do bardzo drogich. To tak jakby zapytać jaki jest koszt samochodów czy butów. Są wyjątkowe sztuki, limitowane okazy, produkowane w kilku tylko egzemplarzach, lub tzw. OOAK (one of a kind) – jedyne w swoim rodzaju, zazwyczaj lalki artystyczne – drugiej takiej nie ma. Są też „bjd” porcelanowe, znacznie droższe niż żywiczne. Lalki firmy Volks, na przykład japońskie, są droższe od niektórych koreańskich, czy chińskich, ale tu też nie ma reguły. Są trudno dostępne, nie ma sklepu z tymi lalkami w Polsce. Nawet w Europie o nie ciężko, zamawia się je przez internet, czeka często kilka miesięcy, aż zostaną wyprodukowane czy zrobione przez artystę.
Gościłaś na lipcowej edycji Czarownych Warsztatów 2015. Na Mazowsze przyjechałaś wraz ze swoją asystentką z Krakowa. Przeprowadziłaś bardzo ciekawą prezentację nt. lalek „bjd”. Mimo późnej pory wszyscy byli zasłuchani… Często zdarzają Ci się tego typu wystąpienia?
Do te pory brałam udział tylko w prezentacji w muzeum Manggha podczas otwarcia w 2014 roku wystawy: „To nie są lalki dla dzieci”, poświęconej tym lalkom. Byłam jej pomysłodawczynią i udostępniłam kilka lalek z swojej kolekcji. Zdecydowałam się też podzielić swoją pasją z fotografikami na tych warsztatach. Był to dla mnie rodzaj eksperymentu. Ludzie różnie to hobby traktują, ale często jest dla innych inspirujące.
Oprócz prezentacji multimedialnej Twoje lalki brały udział w sesjach warsztatowych. Zrobiłaś kilka serii zdjęć. Trudno fotografuje się lalki z modelkami?
Mnie interesuje tylko fotografowanie lalek, więc było to dla mnie trudne. Ludzi w ogóle nie jestem w stanie fotografować. Zaczynam ich traktować jak lalki, podchodzę i zmieniam im pozy. 🙂 Fotografując lalkę nie muszę się przejmować tym, co ona czuje. Mogę wyłączyć empatię, nie muszę nawiązywać z nią żadnej relacji, po prostu na nią patrzę. Być może z ludźmi czasem też tak jest, że coś zagrają i to uchwycimy, albo robią dokładnie to, co powiemy. Z lalką mam większe poczucie wpływu, kontroluję ją, natomiast, oczywiście, jestem zdana wtedy tylko na siebie i technologiczne możliwości lalki, np. jej „pozowalność”. Fotografowanie lalki z modelką czy modelki z lalką to dość skomplikowana sprawa. Nie wiadomo, na czym się skupić, co jest ważniejsze. Czasem lalka zyskuje lub traci na swojej „lalkowatości”. Staje się zwykłą rzeczą, znika jej magia, kiedy się zestawi dwie skale, albo wręcz nabiera to głębszego znaczenia. Trzeba się zawsze dobrze przygotować do sesji.
Modelki pozowały w kreacjach Katarzyny Konieczki, Lidii Sajdak i Małgorzaty Motas. To niezwykłe projektantki. Do tego mistrzowskie wizaże wykonane przez Kaye Karasińską i Monikę Bojan. Mocna ekipa. I nie lada wyzwanie. Ciężko było dograć stylizacje modelki do lalek i odwrotnie?
Z Małgorzatą Motas ustalałyśmy kolorystykę, to już było pod górkę, bo ja mam ograniczoną tolerancję na kolory. Potem chodziło o kolor włosów. Nie mam blond peruk dla lalek, bo nie lubię, a jedna modelka była blondynką, musiałyśmy więc zrezygnować z konceptu podobieństw. Ale w innej sesji nieco się to udało, Kaya Karasińska zrobiła makijaże modelkom, takie, jak te lalkowe. Stopień trudności zależy od wizji. Można lalkę potraktować po prostu jak lalkę, jakąś rzecz, doklejoną do rzeczywistości i iść w kontrast. Tak eksperymentowałam właśnie ze strojami Katarzyny Konieczki, bo trudno byłoby dobrać coś podobnego. Zrobiłyśmy więc zderzenia (za)światów. 🙂
Jakie masz plany związane z lalkami „bjd”?
W marcu w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha ma się odbyć kolejna wystawa lalek na Hinamatsuri (święto lalek, 6 marca). Będzie o różnych lalkach japońskich, m.in. o „bjd” jako popkulturze, współczesnych lalkach. Biorę czynny udział w tworzeniu tej wystawy, pracuję nad tym z innymi kolekcjonerami.
A jakie masz marzenia?
Chciałabym wreszcie wydać moją książkę o lalkach. Jest już gotowa i czeka na wydawcę, choć ciągle coś dopisuję… No i chciałabym mieć lalkę taką niemal wielkości człowieka. Siedziałaby sobie w kącie i straszyła. 🙂
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Najbardziej podoba mi się ostatnie zdjęcie, autoportret autorki. Ogólnie nie moje klimaty. Jeśli chodzi o stronę techniczną to bardzo udane ale treść nie leży w moim guście.