Telefon nie musi służyć wyłącznie do selfie. Na przykładzie Xperii Z5 pokazujemy, jak świetnie smartfon może sprawdzić się w fotografii ulicznej.
Prawdą jest to, że najlepszy aparat to ten, który akurat masz w kieszeni. Nieprawdą jednak, że nie istnieją alternatywy.
W fotografii ulicznej bardziej liczy się złapanie momentu, niż sama jakość kadru czy kompozycji. Oczywiście ideałem jest połączenie tych trzech elementów – i jakby na sprawę nie patrzeć, możliwe jest to przy pomocy współcześnie produkowanych smartfonów. To, na co powinniśmy zwracać uwagę już od samego początku, to wygoda obsługi i prędkość działania – zwłaszcza czynnika, który określamy jako opóźnienie migawkowe. W skrócie jest to czas, który mija od wciśnięcia spustu migawki do zwolnienia tejże i zapisania fotografii.
W fotografii ulicznej można pokusić się również o dokumentowanie scen statycznych. Taką biblioteczkę znalazłem w kawiarni RęKAWKA w Podgórzu (Kraków) – grzechem byłoby jej nie uwiecznić / fot. fotoManiaK.pl
Problem tzw. shutter lag, czyli właśnie opóźnienia migawkowego, znany jest doskonale osobom zorientowanym na dokumentowanie szybko poruszających się obiektów czy ludzi – a więc również i tych twórców, którzy spróbowali swoich sił w fotografii ulicznej. Żeby zarejestrować scenę, którą aktualnie widzimy, potrzebujemy szybkiego sprzętu. Sprzętu, który jest w stanie zaoferować nam czas reakcji zbliżony do tego, który otrzymujemy w lustrzankach.
Zdaję sobie sprawę z tego, że proszę o zbyt wiele. „Lag migawkowy” w klasie DSLR jest nieporównywalny z tym smartfonowym, ale obserwując rozwój telefonów w przeciągu ostatnich kilku lat można być coraz bardziej zadowolonym. Czołowe modele na rynku – jak Xperia Z5 – są w stanie zapisać zdjęcie zaraz po wykonaniu, a i czas potrzebny do zachowania ich po naciśnięciu spustu nie jest tak długi, jak mogłoby się wydawać.
Dzięki połączeniu dwóch różnych technologii (wykrywania kontrastu i detekcji fazy) smartfon Xperia Z5 precyzyjnie ustawia ostrość w zaledwie 0,03 s. Matryca o rozdzielczości 23 megapikseli i funkcja Clear Image Zoom pozwalają uzyskać nawet pięciokrotne powiększenie fotografowanego obiektu bez wyraźnej utraty jakości.
Sony Xperia Z5 dobrze sprawdziła się w tej sytuacji. Kolor włosów odchodzącej kobiety zgrał się z barwą sklepowej wystawki; wciśnięcie migawki zbyt wcześnie lub zbyt późno oznaczałoby w tej sytuacji tyle, że pani byłaby albo za kadrem, albo jeszcze przed. Post scriptum – na odpowiednią osobę czekałem 40 minut. Czasem warto! / fot. fotoManiaK.pl
Zaznaczę jeszcze, że nie będę tu porównywać ergonomii lustrzanek z ergonomią telefonów. Po pierwsze – nie o to chodzi. A po drugie, nie ma czego porównywać. Jedno i drugie służy do trochę innych zadań.
Podsumowując – do fotografii ulicznej idealny będzie telefon, na którego wyświetlaczu zobaczymy kadr nawet przy ostrym słońcu i jednocześnie telefon, który szybko reaguje na nasze polecenia. Wszystko inne jest tu drugorzędne.
Największa zaleta smartfonu
Super jakość obrazu, możliwość wymiany obiektywów, duża matryca, szybkość reakcji i kapitalna światłoczułość nawet na wysokich ISO – oto fundamentalne cechy lustrzanki z wyższej półki.
To nie ludzie. To manekiny. Twarzy nie publikujemy wyłącznie ze względów prawnych, natomiast dla samego uwieczniania zdjęcia nie miałoby to żadnego znaczenia, bo uwieczniane osoby i tak nie przejęłyby się „zwykłym zdjęciem ze smartfona”. Co więcej – jak widzicie, nawet telefonem da się ładnie rozmyć pierwszy plan / fot. fotoManiaK.pl
Wszystko to jednak blednie wtedy, gdy zabieramy się za fotografię uliczną, gdzie najbardziej liczy się niepozorność. Niewywoływanie strachu u potencjalnych, zazwyczaj nieświadomych modeli. Weźmy przykład zdjęć robionych na targu czy innym tego typu zgromadzeniu – z lustrzanką i jasnym, szerokokątnym szkłem, przerazimy każdego. Owszem, uzyskamy zapewne doskonały kadr o szerokim zakresie dynamicznym (i tak dalej, i tak dalej), ale będzie on jednocześnie nienaturalny.
A ze smartfonem podejdziemy, klikniemy, i sprzedająca lokalne wyroby pani ze stoiska nawet nie zauważy, że została sfotografowana. Czysty naturalizm. Telefon nie przestraszy nikogo, bo przecież „to tylko telefon”. Nawet, jeśli zapisuje zdjęcia w rozdzielczości 23- czy 40-megapikseli.
Turystą być
Idealnym połączeniem z naszym „tylko telefonem” będzie zachowywanie się jak przypadkowy, nieco przygłupi turysta, który – na wszelki wypadek – ma problemy ze zrozumieniem polskiego. Jeśli upatrzysz sobie lokalizację, w której chcesz zrobić zdjęcie… To po prostu stań i próbuj je uchwycić.
To i poniższe zdjęcia są przykładem „bezpiecznej” i statycznej fotografii ulicznej, z nastawieniem na wykorzystanie koloru. Uliczne murale dobrze korespondują z monochromatycznymi barwami plakatu po lewej stronie kadru / fot. fotoManiaK.pl
To samo zresztą widzimy w tym kadrze – „grzybek” z gry Super Mario World ciekawie zgrywa się z niemalże identycznym odcieniem zieleni na pobliskiej bramie / fot. fotoManiaK.pl
Spójrzmy na trzy scenariusze:
- scena zastana, gdzie fotografujesz „martwą naturę”, zwierzęta lub cokolwiek innego, co nie wymaga czynnika ludzkiego;
- scena, gdzie musisz poczekać na swojego modela. Masz w głowie kadr, który chcesz zarejestrować, ale potrzebujesz przechodzącego obok człowieka, więc czekasz;
- scena, gdzie człowiek odgrywa główną rolę.
W dwóch ostatnich przypadkach możemy udawać, że wcale nie próbujemy zgrać kolorów ubrań przechodniów z kolorami krzeseł. Ot, po prostu dokumentujemy ładne stoliczki.
Poznaj telefon, podstawy…
Praktycznie każdym smartfonem zrobimy zdjęcia, ale nie każdym z podobną łatwością. W pierwszej części tekstu poruszyłem techniczny aspekt opóźnienia migawkowego, który w telefonie może wynikać zarówno z cech mechanicznych, jak i programowych. Ogólna zasada jest dość prosta – zazwyczaj im telefon tańszy, tym wolniejszy. Smartfonem za 400 złotych będzie nam nieco trudniej fotografować, niż taką Xperią Z5 z dwustopniowym spustem migawki.
Za to bez względu na model telefonu, trzeba poznać wady i zalety konkretnego sprzętu, by móc przewidywać jego zachowanie.
Przykład – jeśli wiemy, że polecenie o zrobieniu zdjęcia realizowane jest dopiero po kilku sekundach, spróbujmy nacisnąć spust odpowiednio wcześniej. W takich przypadkach musimy bardziej przewidywać, nie tylko obserwować. Należy sobie również zdać sprawę z ograniczeń takiego sprzętu. Wiedzieć, w jakich okolicznościach się nie sprawdzi, a w jakich „poczuje się” optymalnie, choćby patrząc na zakres dynamiczny (badając obszary prześwietlone i niedoświetlone).
Uniwersalną zasadą przyświecającą zarówno lustrzankom, jak i telefonom, jest wykorzystywanie dobrego światła. Południowe słońce, generujące ostre kontrasty, jest trudne dla każdego fotografującego i tylko świadomy użytkownik będzie w stanie je poskromić. Dlatego też – nawet, jeśli nie będziecie zadowoleni z rezultatów – nie rezygnujcie! Zacznijcie od dokumentowania codzienności w trakcie złotej godziny czy też w dzień, w którym na niebie jest więcej chmur, niż błękitu. Ze światła nie można jednak rezygnować, bo potrafi ono zmienić zwykłe zdjęcie w coś zupełnie niezwykłego, dramatycznego i dynamicznego. Pozwala eksperymentować tak, jak chyba żaden inny czynnik ważny w fotografii.
… i strzelaj!
Fotografia uliczna to nie reportaż. Nie musi to być opowieść o danym przedmiocie, podmiocie czy temacie, osadzona w konkretnych ramach czasowych. Street photography służy głównie dokumentowaniu codziennego życia, gdzie niekoniecznie trzeba określać dokładne współrzędne geolokalizacyjne.
Trzeba, natomiast, być niekiedy bezczelnym. Planować działanie, podchodzić bliżej, niż byśmy chcieli i powtarzać to niejednokrotnie. Ze smartfonem będzie to o tyle prostsze, że przyciągniemy zdecydowanie mniejszą uwagę.
Stojąc po przeciwnej stronie ulicy i planując zupełnie inny kadr, dostrzegłem ekspedientkę korzystającą z przerwy na papierosa. Chodziła to w jedną, to w drugą stronę, jednocześnie rozmawiając przez telefon. Schematyczne poruszanie się pozwoliło na wykorzystanie sytuacji / fot. fotoManiaK.pl
A może poprosić o zgodę?
Ale jest jeszcze jeden sposób, który możemy zaaplikować – i to niezależnie od tego, czym fotografujemy. Możemy – wbrew wszelkim zasadom reportażu i spontanicznej fotografii – zapytać kogoś o zgodę na uwiecznienie. Sprawdza się to zwłaszcza w przypadku knajp, wydarzeń czy ulicznych performerów.
Tak zrobiliśmy, właśnie na potrzeby artykułu, w przypadku Big Red Bustaurant na krakowskim Kazimierzu. Urokliwy, piętrowy, czerwony autobus przy ul. Św. Wawrzyńca aż prosił się o uwiecznienie – i na zewnątrz, i w środku. Po krótkiej rozmowie z właścicielem i przedstawieniu celu projektu, nie mieliśmy żadnych problemów z myszkowaniem po kuchni i całej, restauracyjnej powierzchni.
Wyprodukowany w 1962 roku (tym samym, w którym działalność zaczęli Stonesi, jak zaznaczają pomysłodawcy) autobus wyróżnia się już z daleka. Wrażenie potęgowane jest wtedy, gdy podejdziemy bliżej.
Odrestaurowany pojazd, który w drodze transportowej do Polski jechał ze średnią prędkością 53 kilometrów na godzinę, dosłownie przenosi nas w klimat Yorkshire.
„Codziennie ktoś ją fotografuje„, jak dowiedzieliśmy się podczas krótkiej rozmowy; tym bardziej nie było więc problemu, gdy sami zapytaliśmy o możliwość uwiecznienia pracy kucharza.
O ile w przypadku uzyskania zgody nie miałoby znaczenia narzędzie, jakim fotografujemy, tak smartfon pomógł w szybkim ukończeniu zadania. O dziwo, sprawdził się również tryb automatyczny, który bardzo dobrze dobierał ustawienia ekspozycji. Tylko jedno zdjęcie musiałem powtarzać; doszło na nim do przepalenia połowy kadru, ale bardziej ostrożne wskazanie punktu pomiaru pozwoliło na prawidłowe ustalenie czasu otwarcia migawki.
Przykład zdjęcia z błędnie dobraną ekspozycją / fot. fotoManiaK.pl
W przypadku ograniczonej przestrzeni sprawdziły się kadry pionowe, typowo „instagramowe”, które równie dobrze mogłyby wylądować w tym serwisie z tagami #foodporn, #tasty i #fishandchips. Nie było też specjalnych problemów z komponowaniem obrazka – ot, ustawić, podnieść smartfon i nacisnąć spust migawki. Tyle.
Po posiłku pozostało przystąpienie do dalszego uwieczniania uroku autobusu.
Jeden plan ogólny i jedno zbliżenie na nietypowe przyzdobienie stołów wystarczyły. Informują, a jednocześnie pozostawiają dostatecznie duży niedosyt, by w potencjalnych gościach wywołać pragnienie samodzielnego zapoznania się z ofertą knajpy.
Przyznam przy tym, że widoczne wyżej zdjęcie mogło zostać wykonane lepiej – zauważyłem to jednak dopiero po fakcie. Świetnym efektem byłoby wykorzystanie refleksów okiennych w całości, z naprowadzeniem odbiorcy nie tylko na stół, ale również ścianę, skąd wzięły się rzeczone odbicia. Teraz mamy tylko fragment opowieści.
Z racji dużego zróżnicowania elementów, kuchnia była jednym z najbardziej wdzięcznych pomieszczeń. Klucze rozwieszone na ścianie z napisem no smoking czy przyrządy kucharskie ulokowane na specjalnej poręczny pozwoliły na dalsze wprowadzenie odbiorcy w świat polsko-brytyjskiej sztuki kulinarnej.
Jako, że Big Red Bus jest piętrowy, część jadalna zlokalizowana została na pierwszym piętrze, podczas gdy kuchnię umieszczono na poziomie parteru. Na górę prowadzi niewielka klatka schodowa, do której uwiecznienia posłużyło zawieszone w niej szerokokątne lustro. Mamy tu jednocześnie przykład tego, jak istotne jest wykorzystywanie tych elementów scenografii, na które trafiamy przypadkowo. W innym przypadku przydałby się specjalny konwerter czy smartfonowy obiektyw.
Na koniec pozostało nam jedynie wyszukanie smaczków, które niekoniecznie zdają się do jedzenia. Jednym z nich okazał się umieszczony za kierownicą pluszowy niedźwiadek – może prawa jazdy nie ma, ale i tak prezentował się dość wiarygodnie. Kluczowym aspektem jego uwiecznienia – z racji, że do kabiny trudno byłoby się dostać – było przyłożenie telefonu do przedniej szyby pojazdu, stojąc na zewnątrz. W innym przypadku ilość odbić i brak filtra polaryzacyjnego na obiektywie skutecznie uniemożliwiłyby sportretowanie misia.
Sytuacja, w której smartfon się nie sprawdzi
Docieramy do nakreślenia niedostatków telefonu – a więc braku szeroko dostępnych filtrów. Fizycznych. W przypadku zdjęcia niedźwiadka opisałem już konieczność pozbycia się refleksów, którą w powyższym przypadku udało się zniwelować w prosty sposób. Niżej zauważycie jednak przykład zdjęcia, którego ani fizycznie, ani programowo nie udało się odratować.
Gdyby nie odbicie szyby (i brak filtra polaryzacyjnego), otrzymalibyśmy ciekawą fotografię mężczyzny czytającego polsko-angielski słownik, mającego jednocześnie założony na palcu sygnet z flagą Włoch.
Pamiętaj o konsekwentnej obróbce!
Warto już od początku wypracować własny styl. Nie musi być totalnie autorski, ale kolorystyka jednego zdjęcia powinna być utrzymana w kolejnym. Jeśli spojrzycie na krótki reportaż z autobusu, zobaczycie, że czerwienie na każdym ze zdjęć mają bardzo zbliżony odcień, podobnie zresztą jak poziom kontrastu czy jasności.
Dlatego właśnie warto korzystać z podobnych procesów czy presetów, dostępnych w kilku najpopularniejszych aplikacjach do postprodukcji. Myślę tu o VSCO, Snapseedzie czy samym Instagramie. Bez trudu zainstalujemy te programy na naszych smartfonach, a nauka ich obsługi zajmie nam dosłownie kilka minut.
Artykuł sponsorowany, powstał we współpracy z Sony Mobile Polska. Na niektórych zdjęciach poprawiałem perspektywę przy pomocy Adobe Lightroom – sama obróbka graficzna odbywała się z wykorzystaniem darmowych filtrów VSCO.
Ceny Sony Xperia Z5
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
A co sądzicie o takich konkursach ?
https://apps…38;fref=ts
Bo wygląda na prestiżowy i nie wiem czy się nie wygłupię jak nakręcę filmik swoją z5 pomimo tego, że jakość jest super. Mam świetny pomysł na filmik i już mi ślinka cieknie na te 10 000 zł 😀
Lepszego aparatu niż Nokia N8 i Nokia PureView nie miał i nie ma, jak na razie, żaden telefon. Taka prawda. Druga prawda jest taka, że smartfonem nie da się zrobić dobrego zdjęcia, choćby się stawało na głowie. Jest jeden wyjątek – niesamowity fart. W innym razie zostaje Photoshop, w którym z niczego da się zrobić coś – choćby to coś było nijakie. Dowodem jest to, że żadne zdjęcie zamieszczone w tym artykule (a hostowane w flickrerze, który pokazuje oryginalny exif plików) nie jest „czyste” – wszystkie są sporo maźnięte Adobe LightRoomem i Photoshopem. Można mieć nawet wątpliwości co do tego czy są w ogóle zrobione telefonem – brak w danych EXIF jakichkolwiek danych sprzętu, wszystkie pola z tym związane są usunięte – soft Adobe ani Flickr domyślnie tego nie robią, czyli te dane wyczyszczone są rozmyślnie.
Oficjalnie mogę Twój komentarz uznać za największy komplement, jaki usłyszałem na temat swoich zdjęć. Dziękuję. ; )
Po kolei:
1. Z fragmentem o Nokii się zgadzam, ale tylko od strony jakości zdjęć i matrycy. Szybkość obsługi jednego i drugiego mnie nie zadowalała.
2. Smartfonem da się zrobić dobre zdjęcie. Pudełkiem od zapałek też. A jak staniesz na głowie to tylko zmienisz punkt widzenia.
3. EXIF-y usuwam domyślnie przy eksporcie z LR, tutaj nawet nie pomyślałem, żeby tę opcję odhaczyć. Co do obróbki – tak, jak pisałem, czyli w Lightroomie. W niektórych poprawa perspektywy i zaaplikowanie presetów VSCO. Nie wiem, co tu w ogóle miałby robić Photoshop.
Podrzucam link do galerii, gdzie wsadzam zupełnie nieruszane zdjęcia – jak widzisz, różnice dotyczą TYLKO tego, o czym mówiłem w ostatnim akapicie… A same kadry pozostają identyczne. Żebyś był pewien jakości i rzetelności, udostępniam Ci również link do paczki, w której znajdziesz pliki nieruszane żadnym softem czy galerią webową. Z EXIF-ami.
GALERIA: http://anto…notedited/
PACZKA (ZIP, ~80 MB): http://we.tl/Il4uyuWyK2
Pozdrawiam Cię serdecznie, jeszcze raz dziękuję za miłe, acz niezamierzone zapewne słowa, i proszę o nierzucanie oskarżeń na wiatr. Jakbym zdjęć nie robił telefonem, to napisałbym, że nie robiłem ich telefonem.
Udanego tygodnia!
Nigdy nie miałem zamiaru nikogo urazić. Cieszę się, że tak też nie wyszło 🙂
Jestem strasznym sceptykiem, i dopóki nie mam dowodów to podważam rzeczywistość, która mnie otacza. Tym bardziej, że tekst brzmi jak „artykuł sponsorowany przez SONY”.
Nie zmienia to faktu, że zdjęcia z tego telefonu są lepsze jakościowo od zdjęć „pstrykniętych” tanim kompaktem za 300zł. Szczególnie te, które robione są w nieco trudniejszych warunkach oświetleniowych.
Szkoda, że do artykułu nie trafiły zdjęcia, które są dołączone w Twoim komentarzu – bez jakiejkolwiek korekty filtrami. Piszę to tylko dla tego, że mało kto, kto korzysta z telefonu jako jedynego aparatu, w ogóle przejmuje się korektą. A pasjonat fotografii nie wyskoczy na miasto robić zdjęć smartfonem – nawet jeśli weźmie pod uwagę to, czy ktoś z przechodniów będzie zwracał uwagę na to, że jest fotografowany.
Mam Note 4, gdzie zdjęcia robione tym telefonem w pełni mnie zadawalają, są po prostu świetne. Nie jestem fotografem, do tematu podchodzę amatorsko, ale cenię sobie wyraźne, ostre, ładnie zrobione zdjęcia. Posiadam również od niedawna Z5, którą wykonałem kilka zdjęć, zaraz po wyjęciu z pudełka, czyli bez jakichkolwiek ustawień aparatu i wiecie co? W porównaniu do Z2, Z1, czy Z3+, którą miałem przez chwilę Z5 dyskwalifikuje juz na starcie wszystkie zetki. A co do Note 4, to jest bardzo podobnie, nie idealnie, ale ja jestem mile zaskoczony w kwestii aparatu Z5. Pozdrawiam.
Trzeba umieć Wovi, czyli męczyć się z manualem?
A nie lepiej kupić smartfon z dobrym automatem? Bo tutaj Sony leży i kwiczy.
A ja mam lumię930 i nie zamienię jej na nic innego……no chyba że na lumię 950……jak potanieje hehe
Mam Z5 od tygodnia i zdjęcia są rewelacyjne. Trzeba tylko umieć je robić. To samo toczyło się Z3. Marudzą zwykle Ci którzy nie mieli Z5 w rękach. Naczytają się bzdur i tyle.
Sporo egzemplarzy Z5 jest felernych, sam producent to potwierdza. Najlepsze aparaty to te w G4, S6, 6S, MotoXStyle.
Czyli jak w końcu jest z tym aparatem w z5? Jest poprawa względem z3? No a jeżeli jest to jak duży to jest progres?