- « Poprzedni
- 1/3
- Następny »
To aparat, w którym nie poprawiono tylko kosmetyki, a wprowadzono prawdziwą rewolucję w trzycyfrowej serii – głównie za sprawą nowej matrycy. W Canonie EOS 750D nie zmieniano tylko tego, czego zmieniać nie trzeba było – na przykład ergonomii.
Specyfikacja Canon EOS 750D
Ogólne | |
Rok premiery | 2015, luty |
Typ | Lustrzanka |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 132 x 101 x 78 mm |
Bagnet | TAK, Canon EF / EF-S |
Waga (z bateriami) | 555 g |
Rodzaj materiałów | Plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 24 Mpix, 22.3 x 14.9 mm, CMOS APS-C |
Procesor obrazu | DIGIC 6 |
Ekran | 3 cale, TFT-LCD, 10.400.000 px |
Lampa błyskowa | TAK |
Migawka | 1/4000 s - 30 s |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC (UHS-I compatible) |
Porty | mini HDMI, mini USB 2.0, wejście mikrofonu |
Wizjer | TAK, optyczny, pentapryzmatyczny |
WiFi | TAK, 802.11b/g/n |
NFC | TAK |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | brak, tylko w obiektywach |
Programy | P, A, S, M, tematyczne |
Efekty | TAK |
Filmy | FullHD, 30 kl/s |
Zakres ISO | 100 - 12800 |
Zdjęcia seryjne | 5 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
Obudowa i ergonomia
Jak większość lustrzanek, Canon EOS 750 wyglądem nikogo nie porwie. Producenci segmentu DSLR od zawsze stawiają na funkcjonalność (z jednym wyjątkiem, jakim jest Nikon Df) i ergonomię – i tych dwóch aspektów urządzeniu odmówić nie można.
Przy wymiarach 132 x 101 x 78 mm i wadze 555 gramów aparat jest lekki, poręczny i niewielki, a przy tym dobrze leży w dłoni. Na froncie zauważymy dość głęboki uchwyt z czujnikiem IR i spustem migawki, zaraz obok – diodę doświetlającą. Dalej widać stereofoniczny mikrofon, emblemat z oznaczeniem serii i modelu, przyciski do zwalniania lampy błyskowej i bagnetu oraz przycisk podglądu głębi ostrości.
Na lewym boku EOS-a producent umiejscowił gniazdo mikrofonowe i wejście dla wężyka spustowego, obydwa chowając za gumową, szczelnie domkniętą klapką. Wyżej widać jeszcze głośnik oraz kolejne gniazda komunikacyjne – HDMI i A/V Out Digital. Na boku prawym umiejscowiono wyłącznie gniazdo na karty SD/SDHC/SDXC.
Górna ścianka 750D składa się z diody sygnalizującej aktywność Wi-Fi, gorącej stopki, pokrętła regulującego dioptrię, pokrętła trybów połączonego z włącznikiem (aktywującym też bezpośrednio tryb filmowy), trzech przycisków funkcyjnych oraz pokrętła ekspozycji.
Tylna ścianka nie spowoduje, że początkujący użytkownik zagubi się w gąszczu przycisków. Nie jest to może najprostsza w obsłudze lustrzanka, ale jej opanowanie zajmie każdemu chętnemu niewiele czasu. Idąc od lewej strony, widzimy przyciski MENU i INFO, wizjer optyczny z 95-procentowym pokryciem kadru, dedykowany przycisk nagrywania wideo, miejsce na kciuk oraz dwa kolejne przyciski funkcyjne, tym razem odpowiedzialne m.in. za zmianę punktu AF lub powiększanie obrazu, w zależności od trybu, w jakim aktualnie pracuje aparat. Schodząc niżej, docieramy do elementu dominującego – 3-calowego, obrotowego ekranu Clear View II doposażonego w panel dotykowy. Obok, natomiast, znajdują się przyciski Av, Q (szybkie menu) i zestaw pięciu guzików (napęd, balans bieli, AF), styl obrazu. Jeszcze niżej – tradycyjne przyciski podglądu i kosza.
Jakość wykonania i ergonomia nie są czymś, za co można byłoby się do 750D przyczepić. Aparat cechuje się odpowiednią dla tej klasy wygodą użytkowania – osobiście zawsze będę narzekać na brak drugiego pokrętła ekspozycji, ale patrząc na konkurencję, w żadnym tego typu produkcie nie otrzymamy podobnego rozwiązania. Nawet w niewiele droższym 760D nie dostajemy oddzielnego pokrętła (choć, owszem, zyskujemy „profesjonalny” wyświetlacz na górnej płytce).
Bateria
Canon EOS 750D bazuje na chowanym w uchwycie akumulatorze LP-E17 – tym samym, który znajdziemy w 760D, i EOS-ie M3. Na wydajność zasilania narzekałem już w teście bezlusterkowca i tutaj – choć jest nieco lepiej – wciąż wynik pozostawia trochę do życzenia. 440 klatki dla lustrzanki to raczej wartość niska, wystarczająca na jeden, może dwa poważne dni zdjęciowe od rana do nocy. Wszystko zależy od zastosowania sprzętu – jeśli robimy sesję, to te 400 zdjęć „wystrzelamy” szybko. Jeśli koncentrujemy się na reportażu czy krajobrazach, akumulator z 750D będzie wystarczający. Niemniej, dla bezpieczeństwa, od razu kupiłbym zapasowy.
Ekran
3-calowy ekran Clear View II LCD osadzono na przegubowym pałąku, dzięki któremu możemy konstrukcję dowolnie obracać. Wyświetlacz cechuje się ponadto obecnością panelu dotykowego i rozdzielczością 1,04 mln punktów. Tutaj zdecydowanie Canon przedłożył aspekt praktyczny nad estetyczny, jako że monitor minimalnie wystaje sponad obudowy; operowanie nim należy jednak do przyjemnych, co zawdzięczamy świetnemu, stawiającemu skromny opór zawiasowi.
Nie musimy się tu ponadto męczyć z odblaskami, jako że Canon postarał się o niezłą warstwę antyrefleksyjną i wysoki współczynnik kontrastu. Wciąż jednak kadrowanie w słoneczny dzień lepiej sprawniej się za pośrednictwem wizjera.
Menu rozplanowano tu logicznie i komfortowo. Wertowanie kolejnych kart nie będzie czynnością żmudną i w większości przypadków z łatwością dostaniemy się tam, gdzie chcemy.
Zdecydowaną zaletą 750D jest sprawnie działający tryb Live View, gdzie możemy wybrać zestaw informacji wyświetlanych w trakcie korzystania ze sprzętu – od ich braku, aż po kompletne dane o ekspozycji, włącznie z histogramem i siatką wspomagającą kadrowanie. Fotografowanie w Live View też w nowym EOS-ie ma sens, jako że aparat szybko reaguje na zmiany ostrości; gdzie wskażemy, tam ustali punkt, a użytkownik nie będzie musiał długo czekać. W porównaniu do takich modeli, jak choćby 600D czy 650D, zaszła w trzycyfrowej serii Japończyków prawdziwa rewolucja.
Wizjer
W 750D dostajemy optyczny, pentapryzmatyczny wizjer ze standardowym dla lustrzanek tej klasy 95-procentowym pokryciem kadru i powiększeniem 0,82x. Osoby, które miały do czynienia z bardziej zaawansowanymi modelami, zauważą niewielkie rozmiary wizjera; innym nie powinno to przeszkadzać. Dla niektórych problematyczne może być również dość wąskie umieszczenie punktów ostrości na matówce.
Canon plasuje się mniej więcej na tym poziomie, na którym umieszczono Nikona D5500 – ale jest jednocześnie w gorszej sytuacji, niż choćby Pentax K-S2, który jako jeden z nielicznych w tym segmencie oferuje 100-procentowe pokrycie kadru.
- « Poprzedni
- 1/3
- Następny »
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Hmm fotki według waszej oceny robi tylko o 0.2 punkta lepsze niż Lumix TZ80? 🙂