Testujemy nowe wydanie aparatu Sony A7 oznaczonego literką R. Jak daleko idące są ulepszenia A7R Mark II względem poprzednika?
Wprowadzając na rynek aparaty serii A7 Sony dokonał rewolucji. Oto dostaliśmy bezlusterkowce z pełną klatką, świetną jakością i za rozsądne pieniądze. Koniec ubiegłego i obecny rok to czas wprowadzenia „dwójek” wszystkich aparatów serii.
Redakcja fotoManiaKa miała już okazję wziąć na warsztat Sony A7R. Dzisiaj sprawdzamy, jak w porównaniu do poprzednika wypada nowa wersja tego aparatu. Co się zmieniło? Co zostało? Czy warto go mieć? Na te i inne pytania odpowiemy w poniższym teście.
Ogólne | |
Rok premiery | 2015 |
Typ | Aparat z wymienną optyką |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 127 x 96 x 60 mm |
Bagnet | TAK |
Waga (z bateriami) | 625 g |
Rodzaj materiałów | stop magnezu, plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 42.4 Mpix, 35.9 x 24 mm, BSI-CMOS FF |
Procesor obrazu | Bionz X |
Ekran | 3 cale, TFT, 1.228.000 px |
Lampa błyskowa | brak |
Migawka | 30 s - 1/8000 s |
Obsługa kart | SD/ SDHC/SDXC, Memory Stick Pro Duo/ Pro-HG Duo |
Porty | hdmi, usb, audio-video |
Wizjer | TAK, elektroniczny, 2359296 px |
WiFi | TAK |
NFC | TAK |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | TAK, 5-osiowa |
Programy | PASM |
Filmy | 4K, 30 kl/s |
Zakres ISO | 50 - 102400 |
Zdjęcia seryjne | 5 kl/s |
Prosto i funkcjonalnie
Muszę się przyznać, że nie przykładam specjalnie wagi do wyglądu sprzętu, ale design Sony A7R II wpada w oko. Głownie dzięki prostocie. Z przodu bagnetu nie znajdziemy nic oprócz znaku alfy i oznaczenia modelu, a pomarańczowy pierścień mocowania obiektywów idealnie współgra z czernią. To kolorystyczne połączenie charakterystyczne jest dla całej serii. Obudowa jest dodatkowo uszczelniona, więc możemy używać aparatu podczas nieco gorszej pogody – niewielkich opadów deszczu, czy śniegu.
Aparat bardzo dobrze leży w ręce. Grip jest idealnie wyprofilowany i dodatkowo pokryty gumą, która ułatwia pewny chwyt. Spust migawki znajduje się w takim miejscu, że palec intuicyjnie na niego trafia. Z tyłu body znajdziemy 3-calowy, odchylany o 90 stopni wyświetlacz i spory wizjer. Prawie wszystkie przyciski umieszczone są po prawej stronie, znajdziemy m.in. przycisk Fn dający dostęp do najważniejszych ustawień, pokrętło do szybkiego manewrowania między opcjami i gałkę do przestawiania fokusa automatycznego i manualnego. Oprócz tego z przodu i z tyłu, pod palcami, znajdziemy dwie gałki pozwalające na szybką zmianę wartości migawki i ISO. Na górze znajdziemy kolejne dwa pokrętła: do nastaw i kompensacji ekspozycji. Przycisk menu jest za to jedynym przyciskiem znajdującym się po lewej stronie.
Jeśli chodzi o pokrętło nastaw, to tu zastosowano raczej bezsensowne rozwiązanie – otóż, chcąc przesunąć pokrętło na inny tryb, musimy najpierw wcisnąć mały przycisk będący pośrodku, który jest swoistą blokadą. Ma to pewnie uchronić nas przed przypadkowym przekręceniem, ale jest to bardzo irytujące, bowiem chcąc zmienić tryb podczas robienia zdjęć muszę korzystać z dwóch palców, co jest niewygodne, a przy tym niesie za sobą obawy, że aparat przypadkowo wyślizgnie mi się z rąk.
Z lewej strony ukryte za zaślepkami znajdują się wejścia: USB, HDMI, mikrofonowe i słuchawkowe. A więc mamy wszystko, co trzeba. Na spodzie znajdziemy gwint statywu umieszczony w takim miejscu, że nie będzie przeszkadzał w wyciąganiu akumulatora, gdy aparat zamocowany jest na statywie. Samo body wygląda solidnie, widać, że wykonane zostało z wysokiej jakości materiałów. Nawet odchylany ekranik nie wygląda tak, jakby po dłuższym użytkowaniu miał odmówić posłuszeństwa.
Dwie baterie zamiast jednej
Aparat wyposażony jest w baterię NP-FW50. Według szacunków CIPA na jednym ładowaniu możemy zrobić około 290 zdjęć i mniej więcej tyle udaje nam się osiągnąć w teście. Czy to słaby wynik? Tak. Słabszy, niż chociażby w poprzedniej wersji aparatu, a zarazem znacznie słabszy niż w konkurencyjnych lustrzankach. Musimy zdawać sobie sprawę, że nowy, wydajniejszy procesor obrazu, funkcje takie jak wifi, czy stabilizacja obrazu mocno wpływają na zużycie energii. Bezlusterkowce Sony generalnie nie mają najmocniejszych baterii i trzeba się z tym liczyć przy zakupie.
Producent najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę, bo w zestawie dostajemy nie jedną, a dwie baterie. I co ważne – dostajemy też zewnętrzną ładowarkę, czego w poprzednich modelach nie mieliśmy – musieliśmy się zaopatrzyć w nią osobno. Teraz więc możemy ładować akumulator nie tylko w aparacie, ale również zewnętrznie. Trzeba więc przyznać, że Sony zadbał o to, by wydłużyć nam czas pracy aparatem, nawet jeśli bateria nie trzyma bardzo długo.
Niestety, w A7R II nie uświadczymy wbudowanej lampy błyskowej. Dostajemy tylko gorącą stopkę, by ją tam umieścić. Zapewne Sony daje nam do zrozumienia – to aparat dla profesjonalisty, który z pewnością dokupi lampę błyskową dobrej klasy. Ok, ale nie zaszkodziło by umieścić w aparacie choć prostą lampę błyskową, dlatego jej brak zapisuję po stronie minusów.
Jasno i wyraźnie
Bezlusterkowiec oferuje naprawdę dobrej jakości wyświetlacz OLED z jakością obrazu HD o rozdzielczości 1,228 mln pikseli, czyli o prawie 300 tys. więcej niż poprzednik. Ekran jest odchylany, choć nie na tyle, by zrobić sobie selfie, jak w Sony RX100 IV. Możemy go odchylić o 90 stopni. Wyświetlacz nie jest dotykowy. Wiele osób uważa to za wadę, ja osobiście jestem innego zdania. Brak dotykowego ekranu mi nie przeszkadzał, choć dla niektórych może być problemem. Kolory wyświetlacza są odwzorowane bardzo dobrze, a jasność możemy zwiększyć na tyle, że wszystko wyraźnie widać. Oczywiście, przy bardzo słonecznej pogodzie wyświetlacz na niewiele się nam zda, ale wtedy z pomocą przychodzi wizjer.
Powiększenie wizjera jest większe niż w poprzednim – x0,78 zamiast x0,71. Różnicę zdecydowanie widać, dosłownie i w przenośni. Wizjer ma czujnik i włącza się, gdy zbliżamy do niego oko. Problem w tym, że ów czujnik jest… zbyt czuły. Włączał się nawet, gdy miałem aparat na wysokości poniżej klatki piersiowej w okolicy kilku centymetrów od ciała. Gdy włącza się wizjer, to z kolei wyłącza się ekran i często utrudnia robienie zdjęcia.
Menu jest podobne jak w poprzednim modelu – A7R, czy choćby testowanym przeze mnie niedawno kompakcie RX100 IV. A więc przez przycisk Fn możemy przejść do uproszczonego menu i wybrać ważniejsze opcje. Za to pełne menu daje nam bardzo dużo pozycji, w których na początku nieco trudno się odnaleźć, zwłaszcza, gdy musimy przekopać wszystko w poszukiwaniu jakiejś jednej opcji. Plusem jest to, że przez możemy przebrnąć w miarę szybko za pomocą pokrętła z przodu aparatu. W menu każda pozycja jest zaś rozbudowana o dodatkowe kilka punktów. Opcji jest na tyle dużo, że będzie musiało upłynąć trochę czasu, zanim świeżo upieczony posiadacz aparatu zacznie się poruszać po menu swobodnie. Ale z drugiej strony trudno się dziwić – to w końcu aparat dla profesjonalistów, oferujący bardzo duże możliwości. Zatem menu musi być pełne opcji, choć te mogły by być nieco lepiej uporządkowane. Dostajemy jednak wspomniane już skrócone menu, a dodatkowo część parametrów ustawić można bezpośrednio za pomocą przycisków i pokręteł na korpusie.
Duże ISO i piękne kolory
To, co najbardziej lubię w aparatach produkowanych przez Sony, to kolorystyka, jaką się uzyskuje. Nawet korzystając z automatycznych ustawień, dostajemy zdjęcia w pięknych i żywych kolorach. Dostajemy też do wyboru s-logi, które nadadzą zdjęciom czy filmom określonej barwy.
Jakość zdjęć, a jakże inaczej, jest bardzo dobra. W końcu A7R II dostał ulepszoną wersję i tak już dobrego procesora obrazu Bionz X. Dodatkowo aparat posiada 42.4 Mpix matrycę o wielkości 35.9 x 24 mm, co nie jest bez znaczenia. Względem poprzednika to o sześć więcej. Dodatkowo aparat dysponuje minimalnym czasem otwarcia migawki 1/8000, a nie jak standardowo w wielu aparatach 1/4000. Choć to nie nowość, bo już jego starszy brat dawał taką możliwość.
Nowy Sony potrafi uzyskać bardzo wysoką wartość ISO – 102 400 – a przy kilkunastu tysiącach obraz nadal jest znośny. To jeden z tych aparatów, których bez obaw możemy używać w parze z kitowymi obiektywami, bo nawet przy wyższych jakościach ISO nie będziemy mieć problemu z ziarnem. Naprawdę, zakres „użytecznego” ISO w tym aparacie jest spory. Przy 8 000 obraz wygląda nieźle. Poniżej zestawienie z plikami JPG i RAWami wywołanymi w Adobe Lightroom na neutralnych ustawieniach. Różnicy dużej nie zauważyłem, co pozwala zaryzykować mi postawienie tezy, że procesor aparatu dobrze radzi sobie z wywoływaniem RAWów. Warto jednak zauważyć, że kolory czasem „wariują” przy wyższych wartościach, przez co niektóre zdjęcia wyglądają trochę „żółto”. Robiąc zdjęcia korzystałem z automatycznych ustawień, a manualnie ustawiałem tylko ISO.
Aparat bardzo dobrze radzi sobie na automatycznych ustawieniach. Auto balans bieli potrafi szybko ustawić odpowiednią temperaturę barwową, dzięki czemu otrzymujemy naturalne kolory. Procesor obrazu po zrobieniu zdjęcia dodatkowo je dopieszcza i po sekundzie czy dwóch obraz wygląda jeszcze lepiej. Kolory są żywe i bogate w szczegóły, odpowiednio kontrastowe i… po prostu ładne. Naprawdę byłem zdziwiony, jak dobrą jakość zdjęć można uzyskać korzystając tylko z trybu automatycznego. Za to duży plus, choć z drugiej strony nie powinienem się dziwić.
Warto wspomnieć o tym, że aparat, mimo, że pełnoklatkowy, daje nam możliwość przełączenia się w opcjach menu na APS-C. To też nie nowość, ale warto o tym wspomnieć, bo wg mnie taka funkcja jest bardzo wartościowa. Bowiem dzięki niej, zakładając na aparat jakąkolwiek stałkę, zyskujemy de facto dwa obiektywy. Bo dostajemy zarówno klasyczną wartość założonego obiektywu, jak i pomnożoną razy 1,5. To z kolei pozwala na uzyskanie mniejszej głębi ostrości i węższego planu, a jednocześnie możemy szybko powrócić do szerszej wartości. Poniżej kilka przykładowych zdjęć rejestrowanych głównie z użyciem automatycznych ustawień i w kilku przypadkach z dodanymi filtrami.
|
Niby nie żółw, ale jeszcze nie królik
Od włączenia aparatu do zrobienia zdjęcia mijają jakieś dwie sekundy. A więc nie jest źle. Problem pojawia się przy zapisie. Bowiem pliki (zwłaszcza RAWY) są na tyle duże, że procesor potrzebuje dobrej chwili, żeby je zapisać. A więc musi upłynąć chwila, zanim po zrobieniu jednego zdjęcia będziemy mogli zrobić kolejne. Podczas gdy aparat zapisuje, będziemy mieli problem nawet z wejściem do menu, żeby na przykład zmienić parametry przed zrobieniem następnego zdjęcia. To trochę irytujące. Przy wyborze niektórych filtrów obrazu (np. czarno biały o bogatej gradacji) aparat potrzebuje już dobrych kilku sekund, żeby przetworzyć obraz. Zdjęcia seryjne zapisać możemy z prędkością 5 klatek na sekundę. Czyli niezbyt szybko. Poniżej przykład.
Nie można mieć większych zastrzeżeń do szybkości, jak i jakości autofokusa. Ten działa szybko i celnie. Nieco wolniej idzie mu w słabszym oświetleniu, ale nadal nie można zbytnio narzekać. Aparat daje fajną, choć nie nową, możliwość, w której jednocześnie można korzystać z fokusa automatycznego i manualnego. Autofokus szybko nam wyostrza to, co chcemy, a jednocześnie możemy nadal ręcznie panować nad obrazem. Dostęp do tego mamy za pomocą przycisku z przodu aparatu znajdującego się w okolicach kciuka. Tam właśnie przełączamy się pomiędzy AF/MF. Autofokus ciągły radzi sobie całkiem nieźle podczas filmowania i nie potrzebuje zbyt dużo czasu, żeby wyostrzyć, to, co w danym momencie istotne.
Aparat pozwala nam na zapamiętanie zbioru własnych ustawień i korzystanie z nich za pomocą pokrętła wyboru trybów. Oprócz tego standardowo dostajemy tryby P,A,S,M, tryb filmowy, auto, wyboru sceny, a także tryb rozległej panoramy. Nowością w tym modelu jest 5-osiowa stabilizacja matrycy. Daje nam ona możliwość korzystania z dłuższych czasów naświetlania bez obaw o rozmycie zdjęć, jest także przydatna przy filmowaniu. Warto wspomnieć, że stabilizacja w matrycy działa niezależnie od obiektywów, a więc działać będzie z każdym modelem, również takim, który sam wyposażony jest w stabilizację. Stabilizacja 5-osiowa to bardzo przydatna i fajna funkcja. Odnoszę jednak wrażenie, że w A7R II działa ona nieco gorzej, niż w testowanym przeze mnie kilka tygodni temu kompakcie RX100 IV. W przypadku tamtego obraz był na tyle płynny, że miało się wrażenie, jakoby aparat znajdował się na steadicamie. Tutaj obraz jest płynny i stabilny, ale jednak nie tak bardzo jak w tamtym modelu. Może to ze względu na małą matrycę i w ogóle małą wielkość całego aparatu?
W A7R II dostajemy też moduł WIFI. Instalując na smartfonie aplikację PlayMemories możemy za jego pomocą sterować aparatem zdalnie. WIFI pozwoli nam też na przesłanie zdjęć na komputer, czy obejrzenie ich na telewizorach typu Smart TV. Podgląd obrazu na smarftonie nie jest zbyt płynny, a na telewizorze obejrzymy tylko zdjęcia, a nie filmy. Zresztą na przeglądanie filmów 4K i tak nie ma szans, bo aparat nie obsługuje najnowszego standardu WIFI – ac. Szerzej o wifi pisałem przy okazji testu RX100 IV i tak możecie zajrzeć, bo w przypadku A7 funkcje te działają tak samo, a wspominam o nich tylko z kronikarskiego obowiązku.
Efektowne 4K
Filmy kręcić możemy, co oczywiste, w HD i to nawet z prędkością 120 kl/s. W Full HD maksymalna ilość klatek to 60. Do tego dostajemy też jakość 4k, gdzie obraz zarejestrujemy z maksymalną prędkością 30 klatek. Filmy w 4K nagrywane są z bitratem rzędu 100 Mbps, co oznacza, że do ich nagrywania będziemy potrzebowali kart pamięci o najszybszym standardzie. Ale w zamian otrzymamy naprawdę dobrej jakości obraz, na którym dostrzec możemy nawet najmniejsze szczegóły.
Przy filmowaniu przyda się stabilizacja matrycy, choć jak już wspominałem, nie daje ona idealnych rezultatów. Co nie zmienia faktu, że nawet przy ogniskowej 240 mm nie miałem problemu ze zbyt niestabilnym obrazem. Również w przypadku jasności obrazu nie mam zarzutów, bo ISO jest bardzo dobre nawet przy dużych wartościach. W przypadku automatycznego ISO możemy ustawić ograniczenie do określonej wielkości, tak, by mieć pewność, że na naszych filmach nie pojawi się ziarno. Poniżej filmy prezentujące pracę stabilizacji i jakość 4K
Jeśli chodzi o efekty, w tej kwestii nie mam zbyt wiele do napisania, bo są one takie same, jak w przywoływanym już kilkakrotnie kompaktowym RX100 IV. Mamy do dyspozycji sporo ciekawych efektów, które sprawiają, że często możemy zrezygnować z komputerowej obróbki zdjęć. Poniżej zestawienie kilku ciekawszych efektów.
Druga wersja Sony A7R to bardziej ewolucja niż rewolucja. Ale z drugiej strony, po co diametralnie zmieniać coś, co już jest dobre? Mimo, że zmian nie jest bardzo dużo, to jednak są one znaczące. Ponad 40-megapikselowa matryca ucieszy fotografów, a format 4K – filmowców. Wszystkich zaś ucieszy 5-osiowa stabilizacja matrycy. Swoje też robi usprawniony system autofokusa bardziej trwała migawka. Aktualizację, wciąż przecież stosunkowo młodego aparatu, możemy uznać za udaną. Choć nie brak mu wad, takich jak słaba bateria (bolączka całej serii), czy menu, które wydaje się być nieuporządkowane i może sprawić problemy, zwłaszcza początkującym.
Sony nadal jednak pozostanie liderem na rynku bezlusterkowców, bo rozwiązania przez niego zaprezentowane w stosunku do ceny są naprawdę imponujące. Ja czekam tylko na to, by inni producenci bezlusterkowców wypuścili na rynek modele pełnoklatkowe, bo to jest obecnie największą siłą aparatów Sony. Obecnie trudno jest wskazać konkurencję dla Sony w tej dziedzinie, bowiem oprócz serii A7 nie spotkamy na rynku bezlusterkowców z matrycą 35 mm. Sony był pierwszy i na razie nikt jeszcze mu nie zagroził. Biorąc pod uwagę jakość aparatu tylko dla formalności napiszę, że przyznałem Sony A7R II wyróżnienie redakcji techManiaKa.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies