Coolpix L100 to jeden z bardzo popularnych aparatów kompaktowych w przedziale super zoomów. Duże możliwości (a przynajmniej na takie wyglądają na papierze) oraz umiarkowana cena sprawiły, że pomimo ogromnej rywalizacji na rynku, to właśnie to urządzenie ze stajni Nikona, jest wciąż jednym z lepiej sprzedających się aparatów fotograficznych w Polsce. Czy zasłużenie? Zobaczmy, jak produkt japońskiego przedsiębiorstwa wygląda od strony praktycznej.
Budowa
Choć na pierwszy rzut oka, L100 wygląda dość niepozornie, jest klasycznym przedstawicielem swojego rodzaju. Konstrukcja zdominowana jest przez dwa duże elementy – uchwyt (kryjący także zasilające kompakt baterie) i mechanizm obiektywu. Obudowa wykonana została z tworzywa w kolorze czarnym (z wyjątkiem gniazda mocującego dla statywu, które jest w pełni metalowe). Materiał ten cechuje się dość dużą odpornością na zarysowania, co więcej, powierzchnia jest dość szorstka, a uchwyt został dodatkowo pokryty warstwą gumowej okładziny – nie musimy więc się martwić o przypadkowe wyślizgniecie aparatu z rąk. Wszystkie części są dość dobrze spasowane, a konstrukcja sprawia solidne wrażenie. Podsumowując, mamy przed sobą jakość, do jakiej Nikon zdążył nas już przyzwyczaić.
Gabaryty kompaktu nieco odbiegają od standardu. Jest to w dużej mierze efektem przyjętych rozwiązań dotyczących kadrowania i zasilania. W L100 nie znajdziemy charakterystycznej „wieży” wizjera, bowiem (niestety) zrezygnowano z tego elementu wyposażenia. Natomiast uchwyt jest bardzo szeroki (co może sprawić pewne problemy użytkownikom mającym drobniejsze dłonie), z racji faktu, iż kryje w sobie aż 4 baterie typu AA i gniazdo kart SD/SDHC. Przez to aparat sprawia wrażenie dość przysadzistego – 110x72x78 mm. Po włożeniu kompletu baterii, jest także zauważalnie cięższy – 455 g.
Rozmieszczenie przycisków jest bardzo klasyczne, a ich liczba – niewielka. Znajdziemy tutaj wielokierunkowy manipulator uniwersalny, ponadto jedynie kilka najważniejszych funkcji wyprowadzono na tylną ścianę (menu, tryb wyboru robienia zdjęć, przełączanie między odtwarzaniem i rejestracją oraz usuwanie plików). Poza tym, jest jeszcze tylko spust migawki, dźwignia sterująca przybliżeniem i włącznik zasilania – nie uświadczymy tutaj żadnego pokrętła nastaw, co więcej, nawet lampa błyskowa podnoszona jest ręcznie. Takie rozwiązanie, zgodne jest z duchem w jakim najwyraźniej powstała cała konstrukcja – maksymalnego uproszczenia obsługi w całym procesie robienia zdjęć.
Jeśli chodzi o ogniwa zasilające (typ AA), producent przygotował niemiłą niespodziankę. Otóż zgodnie z informacjami zawartymi w instrukcji, używać można jedynie baterii alkalicznych (deklarowana wydajność około 350 zdjęć na jednym zestawie) lub litowych (deklarowana wydajność około 900 zdjęć na jednym zestawie) – odpadają więc „ładowalne paluszki”. To dość niefortunny w mojej opinii zabieg, niemniej jednak, to jeszcze nie powód, by rezygnować z zakupu tego aparatu.
Elektronika i optyka
Na pokładzie aparatu znajdziemy matrycę CCD 1/2.33″ o efektywnej rozdzielczości 10 Mpix. Dzięki temu, maksymalna rozdzielczość generowanych obrazów, wynosi odpowiednio: 3648×2736 pikseli przy stosunku 4:3 i 3584×2016 pikseli przy stosunku 16:9. Deklarowana przez producenta czułość aparatu wynosi ISO 80 – 3 200, przy czym w praktyce, jedynie do ISO 800 dysponujemy pełną rozdzielczością matrycy – powyżej tej wartości skazani jesteśmy tylko na 3 Mpix. Co więcej, po przekroczeniu bariery ISO 200, widoczny staje się już nie tylko cyfrowy szum, ale także, co nawet bardziej uciążliwe, efekt przetwarzania obrazu przez procesor. Owocuje to zmiękczeniem detali i utratą ostrości.
Kompakt uzbrojony jest w firmowe szkło Nikona. Zastosowany tu model to NIKKOR o 15-krotnym przybliżeniu (odpowiednik 28-420 mm dla filmu 35 mm; f/3.5-5.4). Przy normalnym ustawieniu, minimalna odległość ostrzenia dla tego obiektywu wynosi około 50 cm, jednakże po przełączeniu w tryb Makro, możliwe jest już uzyskanie ostrego obrazu od 1 cm. Znajdziemy tutaj także odpowiednik optycznej stabilizacji, czyli system redukcji drgań (VR), znany choćby z lustrzanek japońskiego producenta. Nie jest żadną niepodzianą występowanie nieuniknionej dla tego typu konstrukcji, aberracji chromatycznej czy też drobnych zakłóceń optycznych. Nie zachwyca także szybkość obiektywu, patrząc z punktu widzenia możliwości ustawienia przysłony – maksymalna wartość f/3.5 nie jest tu specjalnym powodem do dumy (zwłaszcza gdy patrzy się na osiągnięcia konkurencji na tym polu).
Wyświetlacz LCD jaki zaoferowano nam w konstrukcji aparatu to model, w którym przekątna ekranu wynosi 3 cale przy rozdzielczości 230 000 punktów. Jakość odwzorowania kolorów, jasność, jak również zachowanie przy silnym świetle słonecznym lub fluorescencyjnym, pozostaje na poziomie średnim, typowym dla większości kompaktów w tym przedziale cenowym. Z pewnością wystarczy w większości przypadków. Niestety, to co może przeszkadzać, to brak wizjera (choćby i elektronicznego). Pozostaje nam zatem jedynie kadrowanie poprzez LiveView, a jak z moich doświadczeń wynika, nie zawsze jest to wystarczająca możliwość.
Funkcjonalność
L100 to aparat przeznaczony dla amatorów. To widoczne jest w każdym, najmniejszym nawet elemencie konstrukcyjnym. Mówiąc szczerze, wydaje się nawet, iż producent poszedł o krok za daleko, w pogoni za upraszczaniem do granic możliwości obsługi kompaktu. W zasadzie, otrzymaliśmy odpowiednik modelu Coolpix L20, tyle że uzbrojony w obiektyw o większej mocy. Dlatego też, nie znajdziemy tutaj żadnych, mniej lub bardziej skomplikowanych ustawień ręcznych. Nawet czułość ISO jest dobierana automatycznie, wedle zaprogramowanego klucza – użytkownik ma jedynie wybór pomiędzy trybem standardowym i podwyższonym (przy obniżonej rozdzielczości zdjęć). Pod tym względem, L100 jest jednym z najbardziej zautomatyzowanych aparatów na rynku. Ingerencja człowieka sprowadza się do wybrania rodzaju użytego automatycznego programu, wielkości zdjęcia oraz w niektórych wypadkach, rodzaju odbitki (kolor, sepia, czerń i biel albo cyjanotypia) i ustawień balansu bieli. Wszystkie inne parametry są dobierane przez urządzenie. Choć takie rozwiązanie ma równie wielu przeciwników jak i zwolenników, to w mojej opinii, idealne jest dla osób amatorsko fotografujących i nie dbających o konfigurację aparatu.
Jakość uzyskiwanych zdjęć jest dość średnia. Wystarczy by uwiecznić rodzinny zjazd, ale o bardziej profesjonalnym użyciu aparatu można raczej zapomnieć. Wskazują na to pewne przebarwienia kolorów (zwłaszcza jeśli chodzi o czerwienie i pomarańcze), ogólna „miękkość” fotografii (co wiąże się zapewne z przyjętym przez Nikona sposobem przetwarzania obrazu) i częsty brak wyrazistości szczegółów. Do tego dochodzą jeszcze zniekształcenia związane z aberracją chromatyczną i zanieczyszczenia obrazu przy ISO wyższym niż 200. Warto jeszcze wspomnieć, iż aparat posiada wbudowaną funkcję D-Lighting (rozjaśnianie mocno zacienionych obszarów kadru), która zapewnia dodatkowe wsparcie przy zdjęciach niedoświetlonych lub wykonywanych pod silne światło.
Nie jest także żadnym zaskoczeniem, brak możliwości wyboru formatu zapisu. Skazani jesteśmy zatem tylko na JPEG – amatorom nie powinno to jednak robić dużej różnicy. Tryb zdjęć seryjnych, na papierze wygląda dość obiecująco. Jak podaje producent, L100 jest w stanie rejestrować zdjęcia z prędkością do 13 klatek na sekundę (do 30 obrazów pod rząd). W praktyce okazuje się jednak, iż wartość ta dotyczy jedynie fotografii o rozdzielczości do 3 Mpix – w przypadku trybu zdjęć seryjnych z użyciem pełnej, nominalnej rozdzielczości matrycy, prędkość maleje do 0,4 klatki na sekundę (do 7 obrazów pod rząd). Co więcej, warto także brać poprawkę na fakt, iż w obu wyżej wymienionych wypadkach, kompakt automatycznie dobiera wysokie ustawienia ISO (powyżej wartości 720), co w znaczny sposób obniża ogólną jakość uzyskanego materiału.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć o nagrywaniu video. Parametry są tu dość przeciętne – rozdzielczość 640×480 pikseli przy 30 klatkach na sekundę, a do tego dźwięk mono. Kamera video to z pewnością nie jest, jednak i tak, okazjonalnie funkcja taka może się przydać.
Zdjęcia testowe i odnośniki
Szczegółowe dane techniczne znajdziecie na stronie producenta.
Zdjęcia testowe:
# Szczegółowe zdjęcia testowe i próbki – DigitalCameraInfo;
# Zdjęcia plenerowe – Cameras.co.uk;
# Zdjęcia plenerowe – PhotographyBlog;
# Zdjęcia plenerowe – NeoCamera;
# Zdjęcia testowe ISO – TrustedReviews;
# Zdjęcia testowe – szczegóły i powiększenia – TrustedReviews;
# Zdjęcia testowe – wartości przysłony – TrustedReviews;
Podsumowanie
ZALETY:
# Jakość wykonania, stojąca na wysokim poziomie;
# Uniwersalny obiektyw (szeroki kąt od 28 mm, zadowalające przybliżenie);
# (W przypadku amatorów) – pełna automatyka, odciążająca użytkownika od bardziej skomplikowanych nastaw.
# Tryb zdjęć seryjnych, jeśli nie przeszkadza nam obniżona jakość i rozdzielczość zdjęć.
WADY:
# (W przypadku osób bardziej zaawansowanych) – brak możliwości ingerencji w ustawienia aparatu;
# Bardzo przeciętna jakość zdjęć;
# Brak wizjera;
# Brak obsługi RAW;
# Średniej klasy tryb nagrywania video;
# Niemożność użycia ładowalnych ogniw (przynajmniej wedle deklaracji producenta).
Źródło: Nikon, TrustedReviews, NeoCamera, DigitalCameraInfo, Cameras.co.uk, PhotographyBlog, CNET, PhotoReview.com.au, DPhotoJournal
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.