Test | Fujifilm X100T. I piękny, i bestia

Wizjer

Fujifilm X100T / fot. fotoManiaK.pl

Istotnym elementem całej konstrukcji jest ulepszony, hybrydowy wizjer, łączący najlepsze cechy wzierników elektronicznych i optycznych. Za całe zamieszanie odpowiedzialna jest widoczna na frontowym panelu dźwignia, pozwalająca na przełączanie się pomiędzy poszczególnymi trybami, a także wybranie opcji elektronicznego dalmierza – idealnego do manualnego ostrzenia i wyrównującego spadek wydajności autofocusu po zmroku. Dalmierz może działać albo w trybie Focus Peakingu, albo Digital Split Image (na wzór analogowych dalmierzy).

Fujifilm X100T / fot. fotoManiaK.pl

A jak sprawa wygląda od strony technicznej? Wizjer elektroniczny w X100T pozwala pokryć ok. 100 proc. kadry przy rozdzielczości 2,4 mln punktów. Obraz będzie więcej precyzyjny, odpowiednio jasny i ostry. Nie gorzej jest zresztą z wizjerem optycznym, gdzie otrzymujemy 92 proc. pokrycia. W obydwu przypadkach mamy dostęp do informacji dotyczących czasu ekspozycji, czułości, wybranego trybu fotografowania czy ustawień autofocusu. Panel informacyjny przeprojektowano, dzięki czemu jest bardziej czytelny i nowocześniejszy.

Ekran

Fujifilm X100T / fot. fotoManiaK.pl

Wyświetlacz X100T wykonano w technologii TFT LCD, cechuje się on 3-calową przekątną i rozdzielczością 1,04 mln punktów. Ekran należy pochwalić za wysoki współczynnik kontrastu, możliwość edytowania ustawień wyświetlania kolorów czy jasności, a także skuteczne powłoki antyrefleksyjne.