Ogólne | |
Rok premiery | 2015, luty |
Typ | Aparat z wymienną optyką |
Budowa | |
Wymiary (szer x wys x grubość) | 111 x 68 x 44 mm |
Bagnet | TAK, Canon EF-M |
Waga (z bateriami) | 366 g |
Rodzaj materiałów | Plastik |
Podzespoły | |
Matryca | 24 Mpix, 22.3 x 14.9 mm, CMOS APS-C |
Procesor obrazu | DIGIC 6 |
Ekran | 3 cale, ClearView II TFT-LCD, 10.400.000 px |
Lampa błyskowa | TAK |
Migawka | 1/4000 s - 30 s |
Obsługa kart | SD/SDHC/SDXC |
Porty | mini HDMI, mini USB 2.0, wejście mikrofonu |
Wizjer | brak |
WiFi | TAK |
NFC | TAK |
GPS | brak |
Funkcjonalność | |
Format zapisu | RAW, JPEG |
Stabilizacja obrazu | brak, tylko w obiektywach |
Programy | P, Av, Tv, M |
Efekty | TAK |
Filmy | FullHD, 30 kl/s |
Zakres ISO | 100 - 25600 |
Zdjęcia seryjne | 4,2 kl/s |
Usługi społecznościowe | brak |
Canon EOS M3 jest zdecydowanie bliżej profesjonalnych lustrzanek, niż najtańszych, plastikowych EOS-ów. Bezlusterkowiec, od strony jakości wykonania, może pochwalić się doskonałym wręcz dopasowaniem każdego z elementów. W stosunku do poprzednika (tego, który był dostępny na rynku europejskim), dodano tu dodatkowe kontrolki, powiększono grip, pojawił się również lepszy, odchylany wyświetlacz. Założenie przyświecające producentowi było jasne – stworzyć aparat, który funkcjonalnością nawiązuje do klasy DSLR, gabarytowo pozostając w segmencie kompaktowym. Co ciekawe, cały korpus wykonano z plastiku, ale własnie dzięki temu M3 może być przykładem prawidłowej produkcji sprzętu bazującego na tworzywie sztucznym.
Na frontowym panelu sprzętu zmieszczono odbiornik IR, stereofoniczny mikrofon, diodę doświetlającą autofocus i przycisk zwalniający obiektyw. Górna płytka pozwala na skorzystanie z wysuwanej lampy błyskowej, gorącej stopki, pokrętła trybów, włącznika, pokrętła kompensacji ekspozycji, spustu migawki (okolonego kolejnym pokrętłem) i programowalnego przycisku M-Fn.
Z tyłu, z kolei, znajdziemy wspomniany, 3-calowy, dotykowy i odchylany (o 180 stopni w górę i 45 stopni w dół) monitor LCD o rozdzielczości 1,04 mln punktów, ogumowane miejsce na kciuk, dedykowany przycisk do nagrywania wideo, przycisk podglądu oraz kolejne guziki funkcyjne (w tym wybierak dublujący jako drugie pokrętło w trybach A, M czy Tv). Na prawym boku umieszczono gniazdo HDMI, schowane za wygodną klapką, podczas gdy na lewym zlokalizowano wejście mikrofonowe i slot USB. Jest tu też przycisk zwalniający lampę błyskową.
Plusem EOS-a jest możliwość personalizacji; od przycisku M-Fn począwszy, przez dwa przyciski na tylnym panelu (którym też możemy przypisywać własnoręcznie obrane funkcje), aż po zamianę funkcji obydwu pokręteł, bezlusterkowiec pozwala użytkownikowi na przygotowanie go pod indywidualne oczekiwania i możliwości. Na pokrętle trybów znajdziemy również tryb C, pozwalający na zapisanie określonych ustawień aparatu.
Minusy? Są. W zasadzie – tylko jeden. Szkoda, że nie ma tu wizjera elektronicznego.
Nie sposób omówić EOS-a M3 bez zwrócenia uwagi na odchylany, dotykowy ekran, o którym wspomniałem już wcześniej. Rozdzielczość (1,04 mln punktów) sprawdza się doskonale, reakcja na polecenia wydawane palcem również, podobnie zresztą jak możliwość obrotu wyświetlacza.
Nie podobały mi się dwa aspekty – jasność maksymalna, to po pierwsze. Przy obecnym, intensywnym słońcu trudno jest o optymalne kadrowanie M3 bez osłaniania ekranu drugą ręką. Myśli od razu uciekają do opcjonalnego wizjera elektronicznego. Zresztą, cała konstrukcja wydaje się wręcz przeznaczona do skorzystania z EVF. Osobiście nie mogę przeboleć jego braku.
Tego typu lampę po raz pierwszy spotkałem w PEN-ach – choć niewykluczone, że pojawiała się również wcześniej. Dobrze, że i Canon postanowił zaimplementować takie rozwiązanie, bo jest ono chyba najlepszą opcją w przypadku zminiaturyzowanych konstrukcji. Flesz umożliwia bowiem nie tylko ustawienie palnika na wprost obiektu, ale i odchylenie go w taki sposób, by błysk odbił się od sufitu. To, z kolei, doprowadza do rozproszenia światła bez konieczności stosowania dyfuzora.
Przy 250 klatkach, deklarowanych przez organizację CIPA, Canon EOS M3 nie zachwyca wydajnością. Plasuje się też nieco poniżej średniej, dlatego też od razu możecie pomyśleć o zakupie dodatkowego akumulatora. W praktyce osiągnąłem wynik zbliżony do 300 zdjęć – zaznaczę jednak, że fotografowałem w pełnym słońcu (a więc konieczne było maksymalnie intensywne podświetlenie ekranu), co jakiś czas korzystając z Wi-Fi. Sądzę, że w bardziej sprzyjających warunkach, M3 byłby w stanie „upchnąć” jeszcze kilkadziesiąt kadrów bez konieczności podpinania akumulatorka do prądu.
EOS M3 został oparty o matrycę CMOS formatu APS-C (22,3 x 14,9 mm) o rozdzielczości 24,2 megapikseli. Fizycznie przekłada się to na kadry o rozmiarach 6000 x 4000 pikseli przy stosunku boków 3:2. W parze z sensorem działa procesor DIGIC 6, obecny m.in. w EOS-ie 750D, 760D czy PowerShocie G1 X Mark II.
Obrazy generowane na domyślnych ustawieniach cechują się wysokim współczynnikiem kontrastu, mamy tu też do czynienia z bardziej ostrymi zdjęciami, niż w przypadku konkurencyjnych produktów – choćby ze stajni Sony. Zwłaszcza, jeśli porównamy rezultaty z odpowiednimi obiektywami kitowymi.
Zakres czułości ISO, jaki zaoferuje nam EOS M3, zamyka się na natywnym 12800 i 25600 po rozszerzeniu. Szum cyfrowy uwidacznia się przy 1600/3200 ISO, w zależności od warunków oświetleniowych. Od wartości 6400 aparat nie będzie już w pełni użyteczny; degradacja szczegółów może okazać się zbyt duża.
Pełnowymiarowe zdjęcia ISO znajdziecie w tabelce poniżej. Klikając na jedną z miniaturek, zostaniecie przeniesieni do nowego okna w przeglądarce.
ISO 100 | ISO 200 | ISO 400 |
ISO 800 | ISO 1600 | ISO 3200 |
ISO 6400 | ISO 12800 | ISO 25600 |
Pierwszy EOS M był jednym z najbardziej ospałych bezlusterkowców na rynku, zwłaszcza od strony autofocusu. Inaczej sprawa ma się w przypadku M3, który funkcjonuje już zauważalnie sprawnie. Może dalej kuleje nieco przy niedostatecznych warunkach oświetleniowych, ale w żadnym wypadku nie porównałbym go do pierwszej generacji canonowego CSC – jest co najmniej kilkukrotnie bardziej responsywny. Sprawdza się tu ponadto wskazywanie punktu ostrości palcem na ekranie dotykowym.
Na uruchomienie i zapisanie pierwszego zdjęcia M3 potrzebuje ok. 2 sekund, podczas gdy samo opóźnienie migawkowe jest nie większe, niż 0,05 sekundy. Fotografując w trybie zdjęć pojedynczych, bezlusterkowiec pozwoli nam na zapisanie nowego kadru co sekundę, podczas gdy w trybie seryjnym zachowamy 4,2 zdjęcia w trybach RAW i JPEG. Szybkość, niestety, nie powala, a sprawę pogarsza tylko skromny bufor, umożliwiający zachowanie zaledwie 4 RAW-ów w serii. Od razu radziłbym wybrać JPEG-i, gdzie zapiszemy do 30 klatek.
Sama obsługa EOS-a nie nastręcza specjalnych trudności. Aparat sprawnie reaguje na polecenia, i – choć daleko mu płynnością do topowych lustrzanek – spełni wymagania większości amatorów i zaawansowanych entuzjastów.
Jak na sprzęt dla amatorów przystało, EOS M3 oferuje kilka predefiniowanych filtrów artystycznych. Na tle konkurencji nie wyróżnią się niczym szczególnym – to po prostu zestaw dobrze przygotowanych efektów, które, wedle własnego widzimisię, możemy dobierać do danej sytuacji. Zmienimy nasycenie, kolory, tonację, ostrość obrazu, wprowadzimy dodatkowe barwy.
EOS M3 nagrywa wideo w jakości Full HD (1920 x 1080p) z prędkością 30 klatek na sekundę. Aparat jest w stanie zapewnić nam sprawne działanie autofocusu w trakcie filmowania (choć do takiego Sony A7S mu daleko), a jakość dźwięku i obrazu stoją na odpowiednim poziomie. Co ciekawe, czułość mikrofonu możemy ustalić samodzielnie, jeśli ustawienia automatyczne nie będą dla nas wystarczające. Stabilizacja optyczna, jaką znajdziemy w dołączonym do zestawu obiektywie klasy 18-55 mm, pozwala na rejestrowanie filmów nawet w niesprzyjających warunkach oświetleniowych – oczywiście warto zaznaczyć, że statywu z prawdziwego zdarzenia nic nie zastąpi.
Rozwijający się z roku na rok rynek bezlusterkowców sprawia, że panuje na nim coraz większa konkurencja – dlatego też trudno nie oczekiwać więcej od takich graczy, jak Canon i Nikon. Trzecie wcielenie EOS-a M nie ma wiele wspólnego ze swoim poprzednikiem; jest to aparat lepszy, szybszy, bardziej ergonomiczny. Skorzystają z niego nie tylko amatorzy – przyda się także osobom o bardziej wyśrubowanych wymaganiach.
Jednak, jeśli porównamy M3 choćby z Olympusem OM-D E-M10, to za tym drugim przemawiają dwa podstawowe aspekty – nieco wygodniejsza, płynniejsza obsługa oraz znacznie bardziej rozbudowany system. Właściciele bezlusterkowców Canona mogą wybierać zaledwie spośród czterech obiektywów, a to, w zestawieniu z Mikro Cztery Trzecie (czy nawet znacznie słabiej rozwiniętym, pełnoklatkowym systemem Sony), nie będzie nawet stanowić konkurencji. Jasne, ktoś może powiedzieć, ze na rynku dostępny jest adapter otwierający wrota do wszystkich możliwych szkieł Canona z „dużego” systemu – ale właśnie na tym polega problem. Kupując bezlusterkowca nie chcemy „dużego” systemu. Chcemy system mały. Gabarytowo.
Oceniając sam aparat – bez towarzyszącej mu otoczki – należy producenta pochwalić za znacznie sprawniej działający autofocus, świetnie zoptymalizowaną matrycę (zwłaszcza od strony oddania kontrastu i nasycenia kolorów), zintegrowane Wi-Fi i NFC, prędkość działania czy, wreszcie, wygodę użytkowania. Potrzebujesz dodatkowy wizjer? Możesz takowy mieć (za dopłatą, ale jednak). Chcesz lampę? Proszę bardzo – jest. Lubisz, gdy aparat skonfigurowany jest pod Ciebie? Trzy programowalne przyciski wystarczą nawet najbardziej wymagającym.
Gorzej M3 wypada od strony trybu zdjęć seryjnych (4,2 kl./s w aparacie za niecałe 3 tys. złotych?), co najwyżej przeciętną wydajność baterii oraz wyjątkowo skromny bufor, który zapewni nam miejsce na jedyne 4 klatki RAW.
Sytuację Nikona i Canona na rynku bezlusterkowców warunkuje, do pewnego stopnia, ich dominacja pośród nabywców lustrzanek. Obydwie firmy mają ofertę wyspecjalizowaną pod kątem zawodowców i to właśnie ich sprzęt jest – i prawdopodobnie będzie – wybierany przez określone grupy profesjonalistów najczęściej.
Głupotą natomiast byłoby stwierdzenie, że Canon nie ma szans na rynku CSC. Firma pokazała właśnie, że potrafi zrobić niewielki, bardzo użyteczny i w dużej mierze dobry aparat. Pokazała, że nie zamierza się z bezlusterkowców wycofywać; wręcz przeciwnie.
A że nie przedstawia oferty tak szerokiej, by poradzić sobie z narastającą konkurencją? Cóż. Podejrzewam, że jeśli Canon uzna za stosowne głębiej w ten segment wchodzić, to tak właśnie zrobi. Obecnie polecałbym jednak EOS-a M3 tylko tym, którzy już dysponują obiektywami EF z klasycznego systemu.
ZALETY
|
WADY
|
Konkurencją dla Canona EOS M3 może być Sony A6000 bądź Olympus OM-D E-M10. Warto tu również wspomnieć o propozycji Samsunga - modelu NX500.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Dzisiaj zadebiutował Sony A1 II. Aparat numer jeden w portfolio Sony. Jak daleko idące są…
Po pięciu latach od premiery Z50, Nikon zaprezentował jego następcę. Nikon Z50 II to nowa…
RF 70-200 mm F2.8L IS USM Z, RF 50 mm F1.4L VCM oraz RF 24…
Testujemy Sony ZV-E10 II. Druga odsłona aparatu dla vlogerów, a raczej twórców treści. Względem poprzednika…
Panasonic odświeża swój aparat, który debiutował kilka lat temu. LUMIX S5D to aparat z kilkoma…
Aparaty Panasonika zyskują nowe życie. Dzięki tej nowości każdy z nich zaoferuje coś więcej niż…
Wraz z naszymi partnerami stosujemy pliki cookies i inne pokrewne technologie, aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane na urządzeniu końcowym. Używamy plików cookies, aby wyświetlać swoim Użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy oraz w celach analitycznych i statystycznych. Jeśli korzystasz z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień przeglądarki, oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej oraz naszych partnerów. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień dotyczących cookies.
Polityka Cookies